W trzeciej rundzie superturnieju „Sinquefield” w Saint Louis Fabiano Caruana w efektownej partii pokonał mistrza świata Magnusa Carlsena: link.
Sylwetką włoskiego arcymistrza zajmowaliśmy się wielokrotnie na blogu, np. link.
Przypominam, że Caruana swoje życie podporządkował całkowicie królewskiej grze i dzięki systematycznym treningom osiągnął wysoką pozycję w światowych szachach zawodowych.
Włoch wielokrotnie podkreślał w swoich wywiadach, że głównie pracuje nad otwarciami i dlatego zaangażował Władimira Czuczełowa, który pomaga mu w analizach i wynajdowaniu nowych idei debiutowych.
Początkowe stadium partii odgrywa najważniejszą rolę we współczesnych szachach. Dlatego czołówka światowa pracuje przede wszystkim w tym kierunku, aby już we wczesnej fazie partii walczyć o przewagę.
Dlatego dla mnie jest niezrozumiałe, że w polskim środowisku szachowym dalej dominuje teoria sprzeczna ze światowymi wzorcami szkoleniowymi.
Z pewnością to jest przyczyną, że mamy tylko jednego arcymistrza powyżej 2700 punktów rankingowych oraz jedynego juniora z perspektywami Jana Krzysztofa Dudę.
Dla mnie jest to też niezrozumiałe. Oraz podejście osób z kręgów PZSzach-u, którym chyba nie przeszkadza mierny poziom naszych szachów zawodowych. No i to, że jest parcie aby juniorzy porzucali karierę szachowa, bo niby nic w niej nie osiągną.
Do tej pory, w 9 partiach były 2 końcówki. Ale wiedza z gry końcowej była w nich nieprzydatna, bo były łatwo wygrane dla jednej ze stron. Debiut był w 9 partiach. Prosty wniosek, że nauka debiutów opłaca się bardziej, niż końcówek.
Zgadzam się, że debiuty są najważniejsze. Pismo MAT też wprowadza szachistów w błąd. Wywiad z Krasenkowem spowodował tylko nieporozumienie. Niedawno widziałem artykuł Piotra Kaima o rzadkiej końcowce S-G przeciwko królowi. Czy warto było poświęcić tyle miejsca na taką końcówkę? Więcej korzyści dałby nam artykuł z teorii debiutów. Ale Piotr ceni wyżej końcówki od debiutów.
Oczywiście nikt nie neguje znaczenia końcówek, bo są ważne. Zresztą wszystkie fazy gry są ważne i żadnej nie można zaniedbać. Ale chodzi o to, aby nauczać grę tak jak się ona zaczyna, czyli od rozpoczęcia (a nie od końca), poprzez środek, aż do końca. I wskazać na to, że to od prawidłowo rozegranego debiutu zależy czy się otrzyma przewagę, którą należy powiększyć w grze środkowej, i potem prawidłowo zrealizować w końcówce.
Właśnie w tym temacie trwa dyskusja na blogu WŚ. Narazie tylko Pan Artur Urbaniak próbuje swoich sił w obronie szkoły kładącej nacisk na rozwój debiutowy zawodnika.
Na tamtym blogu polemizują dyskutanci, którzy nie rozumią problemów współczesnych szachów. Odrzucają debiuty i propagują końcówki. A jaka jest pozycja naszych szachów w świecie? Tylko w średniej klasy turniejach nasi się liczą. Monika wygrała Erfurt, ale jak silny był ten turniej? W pucharze świata nie zagra, bo jest za słaba. A nasi arcymistrzowie? TYlko Wojtaszek się jako tako liczy. Mamy tylko jednego dobrego juniora Jaśka. Za to mamy wielu zawodników średniej klasy. A tak chciałoby sie widzieć naszych w superturniejach.