O tematyce odbytego w dniach 11 – 13 lipca 2014 seminarium trenerskim zorganizowanym przez Polski Związek Szachowy dyskutowano na blogu w punkcie: link.
W tej kwestii otrzymuję dalej polemiczne teksty.
Gość napisał: Na blogu trenera Młodzieżowej Akademii Szachowej jest nowy wpis pt. „Zdublowane pionki”. O poruszanej tam tematyce niedawnego seminarium trenerskiego pisano wpierw na Pana blogu. Niestety, autor wzmiankowanego artykułu dalej nie rozumie problemu. Przecież na tym seminarium poruszano jedynie tematy cząstkowe. Natomiast nie było tego, czego wszyscy oczekiwali, czyli ogólnego programu szkolenia dla trenerów.
Przeważnie trenerzy nie mają pojęcia jak szkolić młodzież. To jest problem, którego nikt w PZSzach-u nie „dotyka”. Co da trenerowi wykład o żywieniu, kiedy on nadal nie wie jak przygotować dla sobie prawidłowy program szkolenia swoich podopiecznych? W końcu to ma być szkolenie trenerów szachowych czy dietetyków?
Nikt nie wymaga zajęć o partii hiszpańskiej. Ale trener musi mieć wiedzę, jak podchodzi się we współczesnych szachach do kwestii szkolenia młodzieży. U nas w dalszym ciągu panuje teoria Capablanki i Dworeckiego, wykładana często przez młodych szachistów parających się nauczaniem szachów, ale bez gruntownego przeszkolenia trenerskiego.
Tymczasem kraje wiodące w szachach zwracają większą uwagę na studiowanie teorii debiutów i przygotowanie indywidualnych repertuarów debiutowych. Dlatego ich zawodnicy są na szczytach, a polscy zawodnicy bardzo często przepadają w początkowej fazie gry.
Nowoczesny program szkoleniowy skierowany na rozwój debiutowy zawodników powinien powstać poza strukturami PZSzach’u i to jak najszybciej. Najlepszy była by forma elektroniczna ale książka też będzie dobra. Może wtedy nastąpi przełom.
Dlaczego powinien powstać poza strukturami PZSZach-u? Przecież to ten związek jest (a przynajmniej powinien być) powołany do takich celów. W końcu my wszyscy płacimy na to z naszych podatków.
Ostatnia olimpiada w Tromso pokazała, że polskie szachy wyczynowe zamiast progresować, powoli idą do dołu. Wniosek jest jasny: trzeba coś zmienić w szkoleniu. Ale jeśli nie ma wytycznych odnośnie jednolitego programu szkolenia, to nie może być większych postępów. Kurs w Warszawie to była zwykła fucha. Wykładowcy zarobili swoje honoraria, ale słuchacze niewiele z tego skorzystali. Głos trenera akademii jest mało wiarygodny, gdyż broni interesów swoich kolesiów i szefowej akademii, która zresztą bierze za swoją pracę wielkie pieniądze.
To prawda,wydawać by się mogło że kto jak kto ale w PZSzach’u powinni wiedzieć jak najlepiej szkolić, by było coraz lepiej w polskich szachach. Ale jest tak że teoria, teorią a rzeczywistość, rzeczywistością. Narazie PZSzach nie opublikował żadnych materiałów szkoleniowych wskazujących na zmianę sposobu szkolenia szachistów. Więc może niezależne od PZSzach’u środowiska powinny podjąć próbę stworzenia materiałów szkoleniowych dostosowanych bardziej do współczesnych realiów.