PZSzach nie szuka młodych talentów szachowych!
W numerze 4(44)2014 czasopisma związkowego MAT, na stronie 20 znajdziemy artykuł mm Michała Lucha pt. „Edukacja przez Szachy w Szkole: wielki finał w Wesołej”. Autor przedstawia w nim skrótową relację z przebiegu i wyników I Turnieju Finałowego Ogólnopolskiego Projektu PZSzach „Edukacja poprzez szachy w szkole”. O ile sam projekt jest ciekawą inicjatywą, to zdumienie budzi deklaracja, iż „najważniejszym celem projektu […] nie jest wykreowanie przyszłej drużyny narodowej [sic!], czy też szukanie talentów na miarę Jana-Krzysztofa Dudy [sic!], ale zwiększenie umiejętności matematycznych polskich uczniów”.
Wydaje mi się że akcje podejmowane przez PZSzach powinny mieć na celu oprócz rozwijania zdolności matematycznych uczniów (czy związek szachowy jest powołany akurat do tego?) także to od czego się w niniejszym artykule odżegnuje, czyli właśnie wszelkimi sposobami szukanie młodych talentów, które w przyszłości mogłyby zasilić szeregi naszej kadry narodowej. Tymczasem mamy jasną deklarację podaną w czasopiśmie związkowym, że nawet przy okazji upowszechnienia szachów w szkołach, PZSzach nie jest zainteresowany pozyskiwaniem młodych talentów na miarę Jana-Krzysztofa Dudy, ani szukaniem „narybku” do kadry narodowej. To czym jest zainteresowany PZSzach? Utrzymywaniem biura i tworzeniem sztucznych tworów typu Rady Przyjaciół Szachów? A co z rekrutacją młodych talentów szachowych? Chyba właśnie do tego związek jest powołany. Pierwszy raz spotykam się z przypadkiem, gdy jakiś związek sportowy w swoim oficjalnym biuletynie składa deklarację o nie szukaniu młodych talentów (we własnej dziedzinie!) przy okazji akcji przez siebie organizowanych!
Teraz jest jasne, dlaczego poza JK Dudą nie mamy młodych następców kadry narodowej. Dlatego że PZSzach ich nie szuka! A przecież nie ma lepszego sposobu na poszukiwanie ich, jak zrobienie tego podczas akcji „Edukacja poprzez szachy w szkole”.
Krzysztof Kledzik
Redaktorzy MATa nie potrafią pisać „z głową”. W dyplomacji nie zagrzali by miejsca. Czy nie lepiej brzmiało by zdanie: „pomimo że wg założeń programowych najważniejszym celem projektu nie jest bezpośrednie wykreowanie przyszłej drużyny narodowej, ale zwiększenie umiejętności matematycznych polskich uczniów, lecz pomimo to daje on doskonałą i wręcz niepowtarzalną możliwość wyłowienia młodych talentów szachowych wśród juniorów, w celu budowania przyszłej kadry narodowej”.
Ale co ma wspólnego matematyka z szachami? Gra w szachy nie wymaga zdolności matematycznych, ani matematyka szachowych. Dowolna gra w karty ma więcej wspólnego z matematyką, niż szachy.
Oczywiście. Było wielu szachistów którzy nie byli matematykami, albo nawet więcej, właściwie nic nie mieli wspólnego z matematyką poza drobnymi codziennymi obliczeniami (takimi nieomal na palcach). Poza tym jak dzieci skojarzą szachy z nielubianą przez nie matematyką, to automatycznie nastawią się na „nie” w stosunku do nich. Dlatego zamiast pisać jakieś farmazony o matematyce, lepiej podkreślić w szachach rolę myślenia, przewidywania, wyobraźni, strategii, postawy sportowej, itd.
Gdyby imperialiści na czele z Dart Delegą faktycznie chcieli szukać szachowych talentów to może lepiej żeby akcję nazwali wprost „Szukamy szachowych talentów”. A nie dali nazwę dla akcji „Edukacja poprzez szachy w szkole”. Nasuwa się proste pytanie co chcą imperialiści nauczyć poprzez grę w szachy. Jeżeli matematyki to raczej wybrali zły sposób. Ja uważam że ta akcja to raczej jedna wielka ściema i tylko szkoda mi tych dzieciaków. Bo wygląda na to że ktoś robi im znowu wodę z mózgów. Moim zdaniem idzie o wielką kasę, którą mogą pozyskać „rycerze imperatora” (czytaj pracownicy PZSzach) wraz z Darth Delegą.
Niech moc będzie z Wami
Wątpię czy koniecznie trzeba tworzyć oddzielną akcję szukania szachowych talentów. Może lepiej nie, bo z tym będzie się wiązało utworzenie Rady Szukania Talentów, powołanie kilku kolejnych wiceprezesów PZSzach-u, i rozrost papierkologii. Aż się prosi aby pozyskiwać zdolne dzieci (te talenty szachowe), obserwując postępy uczniów chodzących na zajęcia szachowe w szkołach. Należy uczulić nauczycieli prowadzących je, aby zwracali uwagę na wybijające się osoby, oczywiście nie pod kątem stłumienia ich zainteresowań lecz wyłowienia z tłumu, i przekazaniu informacji o nich klubom szachowym, trenerom PZSzach-u, itp.
Ale co w przytoczonej wypowiedzi jest aż tak szokujące? Dlaczego PZSZach nie miałby uczestniczyć w inicjatywie rozwijającej logiczne myślenie u dzieci poprzez popularyzację dyscypliny i poszerzenie grona przyszłych graczy, nawet jeśli mieliby to być „tylko” amatorzy. Czy naprawdę PZSZach ma zajmować się tylko szachami wyczynowymi? Nie! Po pierwsze wymagałoby to zmiany statutu PZSZachu, po drugie, aby osiagnać coś w szachach wyczynowych tak jak w każdym sporcie, potrzebny jest trening, najlepiej od jak najmłodszych lat, a nie granie w szachy w ramach zajęć w szkole. Do szukania przyszłych wyczynowców wymagane są zupełnie inne działania.
Oczywiście, bardzo dobrze że rozwijają logiczne myślenie, bardzo dobrze że popularyzują szachy wśród amatorów. Wcale nie muszą i nie powinni zajmować się tylko szachami wyczynowymi. Ale powinni wykorzystać okazję i wyłapywać najzdolniejszych młodych szachistów, i proponować im poważną grę w klubach pod kątem utworzenia silnych szachów juniorskich z dalszą perspektywą – ściągnięcia najlepszych do kadry narodowej.
caly ten projekt to jeden wielki skandal i skok na kase. z apieniadz epodatnikow napych a sie kieszenie „instruktorom”, ktorzy ledwo potrafia odroznic gonca od piona i cwaniakom pracujacym przy tym calym „projekcie”. zenujace, ze w 21 wieku spoleczenstwo pozwala na takie bezczelne marnowanie publicznych pieniedzy.
Tak długo jak nikt na to publicznie nie zwróci uwagę, to sytuacja będzie trwała starym torem. Pisanie tylko o tych sprawach na tym blogu nie odniesie większego skutku bez poinformowania federacji sportu o paranoi w polskich szachach. Kilkakrotnie pisano tutaj, że działacze PZSzach nie mają na uwadze rozwój wyczynowych szachów, tylko własne interesy czyli jak najwięcej wyciągnąć kasy do własnej kieszeni.
Myślę że pisanie tu o wszelkich drażliwych sprawach jednak odnosi jakiś pozytywny skutek. Po to są niezależne blogi szachowe jak ten, aby kibice naszej gry mogli zapoznać się z faktami, a nie z ich polukrowaną interpretacją. Zresztą pro-związkowe blogi unikają poruszania takich spraw, bo one nie pasują do oficjalnej linii związkowej. Dlatego tak wściekają się na nas. Prawda boli.