Prawdopodobnie większość polskich kibiców szachowych śledziła z zapartym tchem zmagania naszego czołowego zawodnika na turnieju w Biel: Link.
Radosław Wojtaszek zakończył zmagania na wysokim, drugim miejscu, które należy traktować jako sukces. Być może, nastąpi teraz seria jego kolejnych zwycięstw, które pozwolą Radkowi na zawitanie w okolice czołówki światowej. Pożyjemy – zobaczymy.
Przeglądając informacje szachowe dotyczące wspomnianego zwycięstwa Radosława, natknąłem się na zawoalowane opinie kierowane (nie z nazwiska) zapewne w moją stronę. Np. jakoby wiele słyszano nieprawdziwych stwierdzeń na temat naszego arcymistrza. Chodzi o wypalenie sportowe, zaniżony ranking i sprawę poświęcenia własnej kariery na rzecz Ananda. Jakoś nie przypominam sobie abym ja, czy ktokolwiek inny kłamał, pisząc artykuły i komentarze o Wojtaszku. Autorzy takich opinii zapominają lub nie chcą pamiętać o tym, że mamy takie samo prawo do wypowiadania się na tematy naszych szachistów, jak i oni. A to że myślimy i mówimy inaczej niż tamte osoby nie oznacza, że nie mamy racji, czy że mówimy nieprawdę. Pragnę zaznaczyć, że na niniejszym blogu w różnych wpisach podkreślałem (w tym momencie mówię o sobie) że nie mam monopolu na prawdę, i że zapewne mylę się w różnych kwestiach.
Ponieważ pewien z anonimów sugerował że autor opinii o sprawie Wojtaszek-Anand ma problemy z niezdrowymi zmysłami, dlatego ustosunkuję się do tej wypowiedzi. Wielokrotnie wskazywałem na fakt, iż zamiast skupiać się na rozwoju własnej kariery szachowej, Radek zajmuje się progresem Ananda. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby Radek był wyłącznie analitykiem szachowym, na usługach innych zawodników. Jednak nasz czołowy kadrowicz jest czynnym szachistą, w kwiecie sił twórczych. Młody, silny, z chłonnym umysłem. Powinien dbać o własną karierę sportową i poświęcać czas na samoszkolenie, a nie na rozwój kariery sportowej innego zawodnika. Oczywiście wykonywał dobrze swoje zadanie, i Anand to docenił. Z pewnością analizy szachowe przeprowadzone przez Radka miały dużą wartość, ale dla byłego mistrza świata. Praca analityczna wykonana przez Wojtaszka była nastawiona na konkretnego zawodnika, i na konkretną sytuację meczową. To nie była praca dająca przewagę Radkowi, lecz innemu zawodnikowi. Pracując dla innych nie pracował dla siebie. Czas który poświęcał innemu czynnemu sportowcowi, powinien poświęcić wyłącznie sobie. Prawdopodobnie w takim przypadku oglądalibyśmy Radka już w grupie A, na turnieju w Wijk aan Zee. Obecnie jest szansa, że nasz zawodnik ostatecznie uwolni się od Ananda i zacznie pracować nad własnym rozwojem. Być może już to zrobił, a dowodem tego jest zajęcie wysokiego miejsca na turnieju w Biel.
Stosując określenie zaczerpnięte z wrestlingu, dotychczas nasz zawodnik pozostawał w strefie mid-card’u. Oczywiście mam na myśli średni poziom światowy, a właściwie górny poziom średni, bo nikt nie zaprzeczy, że w Polsce Radek jest najlepszy. Ale na to aby stać się światowej klasy main-eventer’em, czołowy kadrowicz musi jeszcze poczekać. Miejmy jednak nadzieję że doczekamy się czasów, gdy Wojtaszek stanie się gwiazdą „walki wieczoru” na znanych superturniejach.
Krzysztof Kledzik
Wojtaszek to nie jedyny taki przypadek. Iwan Czeparinow z Bułgarii od ponad 5 lat stoi w miejscu, bo zajął się pracą analityczną dla Topałowa i Stefanowej.
Zauważyłem, że już pojawił się tam komentarz „Radek udowodnił ze szachowo należy do światowej czołówki”. Typowe, śmieszne zadęcie parą w gwizdek albo brak zrozumienia sytuacji. To co Radek zrobił, to jest dobrze zapowiadająca się jaskółka szachowa. Radek udowodni że należy do czołówki światowej, gdy zacznie grać (jak równy z równym) z takimi szachistami jak: Aronian, Griszczuk, Caruana, Kramnik.
Do czołówki próbuje się przebić Vachier, ale ma jeszcze daleką drogę. Radek jest w światowej drugiej lidze.
walkowanie tego w nieskonczonosc nie ma sensu. Wojtaszek nie ma widocznie juz wiekszych ambicji sportowych i skupil sie na zarabianiu pieniedzy. nie ejst to z kolei takie dziwne,b o skonczyl tylko badziewna walbrzyska uczelnie i w normalnej pracy nie zarobi tyle co u ananda. a jak sie chce normalnie zyc to pieniadze trzeba miec. ja na miejscu wojtaszka zajalbym sie wlasna kariera, ale jak widac on ma inny pomysl. tak to juz jest, nie wszyscy maja ambicje wystarczajace do osiagania duzych sukcesow. niektorym wystarczy przecietnosc sportowa i stabilizacja finansowa.
Nie sądzę, że w ogóle chodził na zajęcia na tej uczelni. Takiej uczelni (zwłaszcza „badziewnej”) bardzo się opłaca mieć Wojtaszka, to dobra reklama. Co do ambicji sportowych… Podobnie wypowiadał się Władimir Małachow, któremu w drugiej lidze też jest dobrze i ocenił, że wejście wyżej wymagałoby zbyt wielkiego wysiłku. Jest to podejście mało ambitne ale bardzo praktyczne i nie nam oceniać, czy słuszne. Chcielibyśmy, żeby Wojtaszek grał lepiej ale chyba rzeczywiście wybrał drogę stabilizacji finansowej możliwie niskim nakładem sił. Tak naprawdę, w pełni profesjonalnych szachistów jest na świecie kilkunastu, a pozostali dorabiają na rozmaitych szkoleniach lub pracy analitycznej. Taka praca niekoniecznie musi być nieciekawa. Np. wielu rosyjskich arcymistrzów szkoli w różnych egzotycznych miejscach, jak Japonia czy Indonezja, podczas gdy zawodowy gracz spędza cały rok w Europie.
Z tego co wiem, to Radek nie skończył żadnych studiów tylko je rozpoczął.
To nie jest wałkowanie tematu w nieskończoność. Radek jest zawodnikiem wokół którego tworzy się fikcyjną otoczkę przebywania w czołówce światowej. W rzeczywistości Radek nie gra z czołówką światową, nie jest zapraszany na superturnieje i nie liczy się wśród elity listy rankingowej. Poprzez wielokrotne powtarzanie mantry o przynależności do czołówki światowej usiłuje się wmówić kibicom szachowym, szczególnie tym młodym, jeszcze nie posiadającym wyczucia realiów tego sportu, że Radek gra tak jak Kramnik, Anand czy Aronian. Dlatego osobom rozpoczynającym przygodę z szachami trzeba przekazać rzeczywisty obraz tego, co nasi kadrowicze potrafią, i jakie zajmują miejsce na tle szachów światowych. Bez różowych okularów.
„To nie jest wałkowanie tematu w nieskończoność” – no wlasnie, ze jest. Temat byl poruszany i w postach i w komentarzach na tym blogu milion razy, w tym czesto przez Pana. To ze Wojtaszek to nie jest zawodnik swiatowej klasy to wie kazdy kto sledzi wyniki superturniejow – jego tam po prostu nie ma. Oczywiste jest tez, ze zawodnik jesli ma ambicje to powinien pracowac nad wlasna gra a nie bawic sie w trenera. Ale Wojtaszek wybral pewna droge do zarabiania pieniedzy i widocznie jest to wygodniejsze niz gra w turniejach. Ja bym postapil na jego miejscu inaczej, ale rozumiem, ze dla niego to jest latwa kasa. Taki wybor i tyle. Pisanie o tym 100000001 raz nic nie zmieni a przez wielu bedzie postrzegane jako bicie piany. Facet jest doroslym wolnym czlowiekiem i dokonal wyboru. Wg niego pewnie najlepszego finansowo, chociaz NA PEWNO nie sportowo. Takie zycie. Swiercz wielkim zawodnikiem tez nie bedzie,ale moze Duda? Dajmu juz spokoj temu Wojtaszkowi,facet pokalkulowal i wybral przecietnosc.
Mnie się osobiście wydaje, że trzeba od czasu do czasu przypominać ten problem, czyli kto powinien być wzorcem dla naszej sportowej młodzieży: Fabiano Caruana czy Radosław Wojtaszek. Przecież na blog zaglądają regularnie „nowe twarze”, które powinny być zaznajomione z tą kwestią.
Panie Marcinie, na tym blogu Pan też często powracał w swoich wypowiedziach do spraw, które Pana bolą. Czyli do kwestii finansowania zawodników i związku, drenażu prowincji, opłat klas-rank, funkcjonowania klubów. Ale nikt nie sugerował wtedy, aby Pan zakończył temat i przestał pisać o swoich przemyśleniach.
Owszem „powracalem” – w czasie przeszlym, bo nie ma sensu walkowac tego do konca swiata. To jest nieproduktywna strata czasu bo nic to nie zmieni ze sie napisze 10000 razy to samo. wystarczy raz a dobrze i podlinkowac gdzies w widocznym miejscu na stronie zeby kazdy nowy mogl przeczytac. wojtaszek poszedl swoja droga i nie jest to problem polskich szachow – problem jest glebszy i polega na zapasci szachow w ogole a nie tylko na najwyzszym szczeblu. moze utyskiwac na to co sie dzieje z wojtaszkiem ale to wolny czlowiek: pokazal ze nie ma juz ambicji zawodniczych i wybral zarabianie na szachach. krzyz na droge. problem polega na tym, ze nie ma nastepcow bo jak patrze na to co wyczyniaja zawodnicy z rocznikow 1999-2002 to nie chce mi sie wierzyc, ze nastapila tak ogrmona degradacja poziomu gry mlodziezy. a nastapila – wszyscy nasi obecni arcymistrzowie grali w tym wieku znacznie lepiej. i to jest problem a nie jakis jeden facet, ktorego ambicja jest zarobic pare dolcow wiecej na anandzie, facet, ktory w nosie ma dalszy sportowy rozwoj. wojtaszek to nie jest nawet 0,0001 % problemow polskich szachow. nawet tyle nie!
To są aktualne problemy polskich szachów, wiec piszemy o nich. Gdyby postąpić według Pana sugestii, to już dawno trzeba by przestać pisać o większości problemów w Polsce takich jak bezrobocie, afery, łapówkarstwo, dziurawe drogi, itd., bo te rzeczy były już w przeszłości wielokrotnie omawiane. Ale pomimo to ciągle się o nich pisze, bo ciągle są problemami aktualnymi. Podobnie jest z zapaścią polskich szachów. Co do Wojtaszka, to nie marginalizowałbym aż tak jego sprawy, bo jednak jest czołowym polskim zawodnikiem. Czyli jedyną osobą w Polsce mającą, przynajmniej teoretycznie, szanse na zbliżenie się do czołówki światowej, i osobą która powinna być wzorcem dla szachowej młodzieży. Powinien być ambasadorem polskich szachów, podobnie jak ambasadorami innych dziedzin sportu byli (lub są) takie osoby jak: Małysz, Korzeniowski, Radwańska, i wiele innych wybitnych sportowców, znajdujących się rzeczywiście w czołówce światowej. Natomiast Radka niestety nie można nazwać ani ambasadorem polskich szachów ani wybitną osobą na poziomie światowym. Rację ma pan Jerzy, że obecnie dla polskiej młodzieży szachowej wzorcem nie jest Polak czyli Radek, lecz Włoch – Caruana.
Też tak uważam jak p. Krzysztof,że należy ciągle przypominać problemy polskich szachów w przeciwieństwie do propagandy sukcesu, która robi wodę z mózgów kibicom głosząc, że wszystko jest super, a nasze asy to czołówka światowa.