W niedawno zakończonych mistrzostwach świata w grze szybkiej i błyskawicznej w Dubaju rozegrano wiele interesujących partii. Turnieje tego typu mają swoją specyfikę i dlatego zawodnicy często próbują różne nowe idee, otwarcia, warianty itd. Dlatego wartość wielu partii pod względem teorii debiutów jest ogromna.
Mateusz Bartel gra od czasu do czasu 1.g3 i w konkurencji szachów błyskawicznych dwukrotnie zastosował ten ruch. Mam duże wątpliwości o słuszności tej decyzji. Jako świetny taktyk były mistrz Polski powinien wybrać raczej coś ostrzejszego. W pojedynku z czołowym szachistą świata nasz arcymistrz – po niezbyt udanej fazie debiutowej – szybko wpadł w trudności, co zakończyło się ostatecznie porażką.
Nasz arcymistrz zastosował radę D.Bronsteina z jego książki pt. „Strategia szachowa”, w której poleca granie 1.g3 osobom nie chcącym zajmować się teorią debiutów. Może M.Bartel miał nadzieję że w ten sposób po carlsenowsku „przeskoczy debiut”?
Nauka debiutów jest problemem całej naszej czołówki (również kobiet). Po co się ich uczyć? Można swobodnie traktować szachy i korzystać z uciech tego życia: plażowe turnieje i ligi. Odpocznie się, zarobi się trochę kasy i nieraz wpadnie do tego kilka oczek. „Żyć nie umierać”!
Wszystkie fazy partii są ważne. Np. gra środkowa.
Oczywiście. Nikt tu nie neguje znaczenia żadnej z faz gry.