Wracam do wywiadu Grzegorza Gajewskiego w ostatnim piśmie związkowym „MAT“. Link.
Arcymistrz m.in. powiedział: Zresztą zawodnicy czołówki są w zupełnie innej sytuacji. Pracują na nich całe sztaby ludzi. Trzymając się tego samego przykładu, na Aroniana pracuje 4-5 graczy z Armenii, którzy dostarczają mu rozmaite analizy…
/////////////////////////////////////////
To jest prawda, ale czy w Polsce nie można było już dawno stworzyć podobnego systemu szkoleniowo-analitycznego?
Przypominam, że w 1999 roku zaproponowałem – w ramach działalności Młodzieżowej Akademii Szachowej – szkolenie wirtualne dla młodzieży nie mającej na codzień możliwości stałych kontaktów z doświadczonym trenerem.
Praktycznie to miało wyglądać następująco: grupa 2-3 trenerów MASZ w ramach prac zleconych Polskiego Związku Szachowego miałaby pomagać naszej najzdolniejszej młodzieży w kwestii szkoleniowo-analitycznej.
Moja propozycja nie spotkała się z akceptacją osób odpowiedzialnych za szkolenie polskiej młodzieży. Nie zrażając się tym, rozpocząłem 4 letnią współpracę z Radosławem Wojtaszkiem. Ta działalność również została odrzucona przez tych samych szkoleniowców.
A szkoda! Można było już przeszło 10 lat temu stworzyć w Polsce zalążki tego, co w wielu krajach funkcjonuje z korzyścią od wielu lat i na co zwraca uwagę w wywiadzie Grzegorz Gajewski.
W 2003 roku na oficjalnej stronie internetowej Polskiego Związku Szachowego odbyła się „dyskusja” na temat „Akademia szachowa – unowocześniać czy nie?”. Wziął w niej udział także Grzegorz Gajewski, który przyłączył się do grupy przeciwnej wszelkim zmianom w polskich szachach młodzieżowych. Znalazł się tym samym w doborym towarzystwie.
Niewykluczone, że gdyby wtedy wprowadzono reformy szkoleniowe, to sytuacja w naszych szachach wyglądawały inaczej. A tak w obecnej sytuacji mamy tylko jednego zawodnika w pierwszej 100-ce na liście rankingowej FIDE oraz jednego juniora z przyszłością Jana Krzysztofa Dudę !
Podejrzewam ze nasze asy mają w nosie ewentualne zaplecze szkoleniowo-analityczne, bo i tak dobrze sobie żyją. No bo aby utrzymać się w kadrze muszą tylko utrzymać ranking grając w ligach oraz bijąc słabszych w zwykłych openach. Nikt ze związku nie wymaga od nich rzeczywistych postępów ani dobrych osiągnięć w silnych, zagranicznych turniejach.
Tak długo jak wiceprezesem PZSZach ds wyszkolenia będzie Włodzimierz Schmidt i trenerem kadry Michał Krasenkow to nic się nie zmieni.