Nowy film Anity Gargas ( scenariusz i reżyseria) jest kontynuacją analiz rozpoczętych w „Anatomii upadku” z 2012 r., a także w filmie „10.04.2010” , nakręconym niedługo po katastrofie, która niewątpliwie była efektem zamachu. Druga część „Anatomii upadku” (gotowa w lutym br.) dotarła na antypody niedawno, a 11 maja oglądaliśmy ją w Klubie Polskim w Ashfield (Sydney) z inicjatywy Związku Więźniów Politycznych Stanu Wojennego. Film rozpoczyna relacja Artura Wosztyla, dowódcy Jaka lądującego przed katastrofą, a następnie przypomnienie, że już na początku śledztwo zostało zmanipulowane stronniczą decyzją prokuratury, która z góry wykluczała hipotezę o udziale osób trzecich! Tym samym – po tak arbitralnym wykluczeniu zamachu – śledztwo nie było prowadzone w szerokim zakresie, było od razu sterowane przez organy zależne od służb mających oczywisty interes (motyw) w ewentualnym zorganizowaniu zamachu. I to jest sprawa wręcz niewyobrażalna w obiektywnym, rzetelnym podejściu do śledztwa. Zostało ono na samym wstępie sfabrykowane, bo przecież amputacja czynności śledztwa, mających badać okoliczności, które mogą wskazywać na zamach, jest oczywistym …zamachem na śledztwo! A zostało ono zawężone do szukania winy tylko po polskiej stronie, podług rosyjskiej instrukcji o …”winie pilota”, który właśnie nie zamierzał w końcu lądować, lecz jego komendę – „Odchodzimy!” – komisja Anodiny usunęła. Wszystko wskazuje na fałszowanie śledztwa, jest drwiną z jego podstawowych zasad i funkcji. A jeden z komentarzy na filmie określa to tak :”może ktoś ma szerszą wiedzę o tym, co się naprawdę wydarzyło i boi się jej ujawnienia!” I stąd nieustanne mataczenie śledztwa, a także demolowanie rozbitego na tysiące kawałków samolotu. Wbrew międzynarodowym metodom śledztwa, które od samego początku zabezpieczają teren katastrofy i najmniejsze szczątki, Rosjanie niszczyli resztki wraku, a cockpit został natychmiast uprowadzony, bo w nim są najczulsze instrumenty mogące rejestrować przebieg ostatnich minut. Oddanie śledztwa Rosjanom można uznać jako oznakę niesuwerenności IIIRP i jako haniebne zaniechanie rządu premiera Tuska. Film ukazuje też inny znak naszej niesuwerenności: samolot prezydencki remontowano w Rosji! W hangarze oligarchy Derapaski, zależnego od Putina. Jak można było zbagatelizować te okoliczności ? Skandalem jest i to, że w IIIRP polski Prezydent musiał latać nadal na rosyjskich Tupolewach! Nie jest to szczegół bez znaczenia, a także obniża w jakiś sposób stopień proklamowanej szumnie „niepodległości”.
Sprawy związane z przygotowaniem wizyty Lecha Kaczyńskiego również prowadzono w sposób zupełnie niewłaściwy. Czy nie dziwi fakt, że załatwiał to nie urzędnik biura Prezydenta, ale Tomasz Arabski z kancelarii premiera Tuska(!), który w dodatku spotkał się w Moskwie z Sieczinem, współpracującym z Putinem ( dziś już ponoć jest to rywal Putina!), w jakiejś restauracji. Jest to jedna z najważnieszych scen filmu. Podczas ich rozmowy parokrotnie wypraszano tłumaczkę! I dlaczego oficer Krasnokucki omawiał fazę podejścia Tupolewa do lądowania z Siergiejem Antufjewem, ex-gubernatorem obwodu smoleńskiego? Winą strony rosyjskiej jest to, że nie zamknięto lotniska, a wprost przeciwnie wieża kontrolna chętnie naprowadzała samolot do lądowania. Nawet minister Sikorski sugerował, że skoro maszyna zahaczyła o drzewo, to ktoś sprowadzał Tupolewa zbyt nisko!
Lekki „opór” brzozy nie mógł jednak być powodem katastrofy. Nawet świadkowie rosyjscy stwierdzają, że po tym „zderzeniu” nie odpadła żadna część samolotu, co podważa stronniczą tezę Anodiny o oderwaniu skrzydła. Kawałki maszyny spadały już przed kontaktem z brzozą. Z kolei rozbieżności pomiarów wysokości, na której Tupolew ściął brzozę, wskazują raczej na celowe odwracanie uwagi od rzeczy faktycznie istotnych dla przyczyn tragedii. Rzekome ustalenia komisji Anodiny i raportu Millera nie mają ani promila wiarygodności, oparte są zresztą na zmanipulowanych zapisach z czarnych skrzynek, a z pominięciem wielu istotnych analiz jak np. na obecność substancji sugerujących eksplozję czy zainstalowania w samolocie urządzeń blokujących system elektroniczny. Badanie próbek zrobiono w Polsce dopiero w dwa lata po upadku, a po wykryciu śladów trotylu powstała medialna nagonka na ludzi ujawniających ten stan rzeczy. Prokuratura, współpracująca ścisle z Rosjanami, nie mogła przecież pozwolić, aby cokolwiek podważyło wnioski „św.Anodiny”, która dla panującego układu stała się wyrocznią. Tymczasem nie potrafiła ona ( lub nie chciała ) nawet jednoznacznie ustalić czasu upadku samolotu. Wbrew ustaleniom Anodiny rozpad Tupolewa zaczął się już w powietrzu, co narzuca wniosek o wybuchu na pokładzie, eksperci od awiacji z komisji Macierewicza ustalili, że były dwa wybuchy, nie wyklucza się też eksplozji w salonce Prezydenta. Szczątki maszyny rozrzucone były na przestrzeni do jednego kilometra. Wszystkie okoliczności katastrofy, ale również sposób prowadzenia śledztwa sugerują zamach. A ile badań zaniechano: polscy biegli nie analizowali w ogóle miejsca upadku czy położenia szczątków, dopiero jesienią 2010 roku dopuszczono grupę archeologów, a uprzednio ich przełożony prof. Marek Dulinicz zginął w tajemniczym wypadku samochodowym (6 czerwca 2010 r.). Tajemniczych śmierci w kręgu smoleńskim było zresztą więcej, a szczególnie okrutnie zamordowano dr. E.Wróbla, eksperta lotnictwa.
Służby specjalne nie były w stanie jednak zlikwidować ekspertów żyjących na Zachodzie. Ich wypowiedzi słyszymy więc w tym filmie. Wystarczy przytoczyć opinię dr.inż W.Berczyńskiego, który słusznie twierdzi, iż samolot uderzając o ziemię z tak niskiej wysokości nie mógł spowodować śmierci wszystkich pasażerów, a rozległe rozrzucenie szczątków świadczy o wybuchu. Takie skutki są wynikiem wybuchu jak mówią inni fachowcy ( np.dr G.Szuladziński w Sydney). Nawet Antufjew przyznał, że ofiary były bez ubrań, niewątpliwie zdartych gwałtownym, wzrostem ciśnienia, a ten towarzyszy właśnie eksplozji. O jej sile świadczy to porównanie: po samolocie strąconym nad Lockerby znaleziono około 10 tysięcy odłamków, natomiast polscy archeolodzy znaleźli aż 30 tysięcy! To eksplozja ( a nie naciski na pilotów!) była przyczyną tej rzezi. Naciskami natomiast posługuje się prokuratura – np. próbowano skłonić por.Wosztyla do zmiany zeznań, a po odmowie został usunięty z lotnictwa.
Raport MAK-u podważył też duński ekspert G.Joergensen, podkreślając ponadto, że wiele aspektów pomija, a o innych tylko napomyka wcale ich nie wyjaśniając. O głównych „wnioskach” MAK-u nie ma nawet sensu wspominać, są tam insynuacje bez dowodów. Maniakalna teza o winie pilotów była wynikiem politycznej instrukcji, którą ukuli sprawcy tragedii, a krążyła ona w trójkącie między Tuskiem, Arabskim i Grasiem, o czym mówił potem gen.Petelicki. Czy dlatego musiał „odebrać sobie” życie ?
Kluczową sceną filmu jest na pewno ujęcie spotkania Putina z Tuskiem po tragedii, które bez osłonek ukazuje ich wzajemną „empatię” po tej straszliwej masakrze. W tej sytuacji nie dziwi cierpki komentarz o postawie polskiego rządu, który nie kiwnął palcem w obronie pamięci ofiar Tupolewa, ale jeszcze aktywnie zacierał ślady. Film postuluje więc, by dogłębnie zająć się smoleńską katastrofą, ponieważ nie można odrzucić teorii zamachu. A zgromadzone już analizy i tak przemawiają za zamachem, film „Anatomia upadku” (2) dorzuca nowe dowody i rozwija poszlaki przedstawione w poprzednich filmach zrealizowanych przez zespół Anity Gargas z poparciem „Gazety Polskiej” i Fundacji Niezależne Media.
Marek Baterowicz