Jedną z niezaprzeczalnych zalet internetu jest możliwość swobodnego wyrażania w nim swoich poglądów. Każda z osób posiadających dostęp do globalnej sieci ma do dyspozycji różne fora dyskusyjne na których może do woli udzielać się w polemikach, a także może wypowiadać się na niezliczonych, wielotematycznych blogach. Może to robić pod własnym nazwiskiem, o ile jest odporna na ataki swoich oponentów, bądź pod pseudonimem gwarantującym jej względną anonimowość.
Wśród dużej ilości blogów są i te poświęcone grze którą uprawiamy, czyli szachom. Panuje na nich (przynajmniej teoretycznie) demokracja, dzięki której głos w dyskusji mogą zabierać różne osoby, w tym niezbyt orientujące się w arkanach gry, amatorzy, a także zawodowi szachiści, trenerzy, itd. Niestety, nie wszyscy zdają sobie sprawę z przemian które nastąpiły w Polsce po 1989 roku, i nadal myślą kategoriami dawnej cenzury i ograniczania wolności wypowiedzi. Echa tych myśli nadal słychać na różnych blogach. Cóż, ich autorzy mają prawo do wypowiadania nawet takich kontrowersyjnych tez, ale wydaje mi się, że nie są one odbierane poważnie przez internautów.
Warto poruszyć tu i zasygnalizować (do przemyślenia) pewien problem, mianowicie jak daleko można posunąć się w swoich wypowiedziach, szczególnie tych, publicznie adresowanych do konkretnych osób. Nie twierdzę iż każdą wypowiedź, wpis czy artykuł należy koniecznie ubierać w barokowe zwroty grzecznościowe, ale myślę że jednak ich autorów obowiązują jakieś granice przyzwoitości i stonowania emocjonalnego. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy czytelnicy czy komentatorzy wpisów internetowych (lub ich twórcy) muszą zgadzać się z czyimiś wypowiedziami, ale bardzo niemiłe jest gdy reagują na nie publiczną erupcją złości i wygrażania. Nawet jeżeli lektura pewnych wypowiedzi wywołuje u nich gwałtowne emocje, to powinni starać się opanować je na tyle, aby nie siać powszechnego zgorszenia swoimi nadpobudliwymi reakcjami.
Publiczne wylewanie swoich frustracji, szczególnie tych okraszonych niewybrednymi określeniami może negatywnie wpływać na grupy pewnych podatnych osób, np. dzieci czy juniorów sportowych. Szczególne obawy budzą kontrowersyjne zachowania osób powołanych do kształtowania postaw tych młodych obywateli. Mam tu na myśli wychowawców, nauczycieli oraz trenerów sportowych. Uważam że ich zachowanie powinno być poza wszelkimi podejrzeniami, przy czym mam na myśli także publicznie demonstrowaną postawę wobec innych osób. Na przykład tych, z którymi trzeba prowadzić publiczne polemiki, nierzadko na tematy ważne oraz kluczowe dla jakiś dziedzin naszego życia, polityki, kultury czy sportu.
Mam poważne wątpliwości czy osoby nie potrafiące zachować przyzwoitości i umiaru w wypowiedziach oraz w ocenianiu swoich kolegów po fachu czy osób stojących od nich niżej w hierarchii (np. zawodowej czy sportowej), powinny być dopuszczani do pracy z dziećmi i młodzieżą. Czy ich wysoce kontrowersyjna postawa nie będzie negatywnie rzutować na wychowanie młodych? Przecież to, że posiada się dużo wiedzy fachowej nie powinno być jedyną przepustką do podjęcia pracy z juniorami. A gdzie etyka, dobre zachowanie, dobre wzorce? Uważam że pod tym względem wychowawcy, nauczyciele i trenerzy powinni prezentować się tak, aby być jak żona Cezara, poza wszelkimi podejrzeniami.
Krzysztof Kledzik
To prawda. Fach to nie wszystko. Istnieje jeszcze kultura, opanowanie, odpowiedzialność za słowa. Ale: na grubego zwierza trzeba grubej broni – stąd mam pewne wątpliwości, czy Pana sugestie trafią do „celu”. Pisać jednak trzeba.
Niestety nasz związek nie dba o to, kogo zatrudnia do pracy z młodzieżą. Świadczy o tym afera w Budvie, którą zamieciono pod dywan a winni dalej pracują z młodzieżą:http://www.blog.konikowski.net/2013/10/08/mistrzostwa-europy-juniorow-2/
Świć znowu przeżywa na swoim blogu okres rozkwitu twórczości „obywatelskiej”.
Po to właśnie założył swój blog żeby leczyć swoje kompleksy.
„na grubego zwierza trzeba grubej broni”
Trafna uwaga.
WŚ nie lubi gdy wypowiadam się na tematy szachowe, szczególnie gdy moje zdanie jest odmienne od tego, prezentowanego przez trenera MAsz. Ale każdy z kibiców, nie tylko szachowych, może wypowiadać się na każdy temat związany z dyscypliną która go interesuje. Tak było, jest i będzie. Może mówić pro, jak i contra. Na tym blogu też tak jest (przypomnijmy sobie różne (w tym i moje) polemiki z Tomaszem i Lukilukiem), ale każdy z nas ma prawo do dyskusji i bronienia swoich racji. Dyskusje, nawet te żywiołowe są nieodzowną częścią kibicowania.
WŚ nie podoba się nawet to, iż wracam do pewnych spraw: cyt. „Ale po latach „obróbki” zaczął używać nawet języka swego mentora. ” Jak już wielokrotnie pisałem” itd. I co z tego, że Pan wielokrotnie pisał?”. To, że wielokrotnie pisałem o pewnych zagadnieniach, i czasami powracam do nich i przypominam je. Nie widzę w tym nic zdrożnego.
Nie wiem do kogo jest skierowane zdanie cyt. „A traktowanie rodziców i młodzież jak debili też zapewne nie przysporzy Wam zwolenników!”. Prawdopodobnie nastąpiła pomyłka w adresacie tego stwierdzenia. Przecież nikt z tego blogu nie traktuje tak ani rodziców ani młodzieży. Wręcz przeciwnie, myślę że zawsze odnosiliśmy się do nich z szacunkiem.
Od tych stójek na głowie joginowi zupełnie się pomieszało w głowie i sam już nie wie o czym pisze.
Uważam, że tutaj temat został już wyczerpany i dlatego proponuję zakończyć dyskusję.
Jestem „za”. Warto skupić się na jakiś przyjemniejszych aspektach szachów.
Jeżeli ma to pomóc w szybkiej terapii leczenia jego kompleksów w stosunku do KK i JK, to jestem naturalnie też „za”.
WŚ swoim knajackim językiem robi prawdziwą karierę w sieci, ale na pewno ze szkodą dla polskich szachów. Każdy śmiertelnik czytający te jego wypociny pomyśli, że szachiści w Polsce, to ludzie którzy nie mają równo pod sufitem.
Temat był już dawno wyczerpany ale JWC nieustannie szuka zaczepki, prowokuje i atakuje. A nawet oznajmił, że nie będzie dyskutował merytorycznie. Ostatnio nazwał jednego z dyskutantów „szachowym frajerem”. Poszedł w ślady Krasenkowa, który słabszych szachistów nazwał „motłochem”. Skąd w tych ludziach tyle pogardy wobec szachistów z niższym tytułem?
Michał Krasenkow, jako trener kadry, powinien mieć więcej szacunku do słabszych zawodników. Nie każdy może być arcymistrzem. Taka wypowiedż Krasenkowa świadczy tylko o jego kulturze osobistej.
A o znanym blogierze i jego agresywnym pełnym nienawiści do ludzi o innych poglądach była tutaj wielokrotnie mowa.
Szachy to sport-gra masowa, i pomijając kilku-kilkunastu osobową grupę kadrowiczów, głównie oparta na całej rzeszy amatorów. Bez nich szachy prawdopodobnie by umarły. Postponowanie słabszych szachistów i amatorów oraz lekceważące wyrażanie się o nich jest nie na miejscu.