Anatoli Karpow – mistrz świata w latach 1975-1985 oraz 1993-1999: Każda faza partii, otwarcie, gra środkowa i końcówka ma duże znaczenie. Jeżeli na początku gry, któraś ze stron uzyska przewagę materialną lub pozycyjną, to zniwelować ją w grze środkowej będzie bardzo trudno. W tej sytuacji do końcówki może w ogóle nie dojść. Bez poprawnej gry w debiucie, nie można więc myśleć o sukcesach w szachach.
////////////////////////////////////////////////////////////////////////////
W odcinku 47 przytoczyłem opinię Michała Krasenkowa: Problem polega na tym, że teoria debiutów rozrosła się w sposób niesamowity. Wobec tego – żeby nie wpaść w tarapaty w początkowej fazie partii – trzeba nad debiutami dużo pracować, dużo analizować, a także przypominać sobie własne analizy.
Tej tezie jest trudno zaprzeczyć. Każdy turniej – a jest ich w ciągu roku ogromna ilość – jest kuźnią wielu nowych idei debiutowych. Każdy zawodowy i ambitny szachista stara się wychwycić te najważniejsze nowinki, które są związane bardzo często z jego repertuarem debiutowym.
To jest ogromna praca i do tego trzeba posiadać jeszcze odpowiednio dobry komputer, bazę z partiami, program ChessBase do jej pielęgnowania, możliwość korzystania z Internetu itd.
Wielu zawodników, z różnych względów, nie może się zdecydować na zakup odpowiedniego sprzętu oraz wyposażenia w różne programy szkoleniowo-treningowe. Unika się w ten sposób gigantycznego wysiłku w zakresie obserwacji osiągnięć na polu nowych idei debiutowych oraz omija się jakiś dysput teoretycznych w początkowym stadium partii. Dlatego wielu zawodników dąży do rozstrzygnięcia walki w grze środkowej lub w końcówce.
Podobnie do tego zagadnienia podchodzą niektórzy trenerzy, którzy głoszą teorie typu: Ja zwracam większą uwagę na idee, myśli, najważniejsze ścieżki, nastawienie do partii, nie zalewając ich wariantami. Studiujcie końcówki, ponieważ to jest najważniejsza faza partii i tak polecał naukę szachów genialny Capablanca. Ostatnio bardzo modna jest teza o „przeskakiwaniu debiutów”.
Takie podejście można zaakceptować w sytuacji, gdy ktoś traktuje grę jako hobby. Natomiast w szachach wyczynowych (zawodowych) to jest już niewystarczające do odnoszenia znaczących sukcesów turniejowych.
Wielokrotnie była mowa na blogu, że faza debiutowa jest najsłabszym ogniwem w grze naszych kadr. Stwierdził to nawet wiceprezes Włodzimierz Schmidt: Słabe przygotowanie debiutowe jest problemem zarówno czołówki kobiet, jak i mężczyzn i zadeklarował gotowość nadzorowania pracy konsultanta debiutowego kadry kobiet i mężczyzn (Protokół z zebrania zarządu Warszawa, biuro PZSzach, Al. Jerozolimskie 49, 27 października 2012 r. godz. 10.00-18.00).
Z tym zgadzam się w 100%. Od wielu lat komentuję partie naszej czołówki dla czasopism „Magazyn Szachista” oraz „Panorama Szachowa” i mam dokładną orientację o stanie jej wyszkolenia w tym zakresie. Popieram więc Włodzimierza Schmidta, że trzeba zmobilizować nasze kadry do intensywnej pracy w tym kierunku.
Dlatego uważam, że bardzo szkodliwe jest twierdzenie trenera kadry Michała Krasenkowa: Kładzenie nacisku na pracę nad debiutami jest śmiesznym podejściem. Rozpowszechnianie tej kwestii w tej formie w związkowym piśmie „MAT” jest nieodpowiedzialnym krokiem, gdyż to wprowadza tylko dezorientację wśród naszej utalentowanej młodzieży, która marzy o sukcesach sportowych na skalę międzynarodową, chce się prawidłowo szkolić i nagle staje przed dylematem: Jak mam właściwie trenować?
Dlatego jeszcze raz powtarzam, że koniecznością jest ustalenie jednej myśli szkoleniowej w naszych szachach. Nie może być tak, że dwie osoby odpowiadające za stan szkolenia w Polsce mają odrębne podejście do tego bardzo ważnego zagadnienia!
PZSzach i nasi kadrowicze traktują szachy jako hobby. Nie ma u nich wyrobionego podejścia jako sportowych profesjonalistów. To nie są osoby w stylu Kowalczyk, Małysza, Radwańskiej czy Korzeniowskiego. Dlatego nikt tam nie ma parcia na prawdziwy, wielki sukces. Zadowalają się czymkolwiek, podobnie jak władze związku i sponsorzy. To mnie szczególnie dziwi, inwestowanie pieniędzy w sportowców nie robiących postępów. Nie wiem czy to jest rzeczywiste sponsorowanie, czy metoda księgowania części dochodów różnych firm. Dualizm podejścia szkoleniowego faktycznie wprowadza zamęt i dezorientację. Najbardziej na tym tracą polskie szachy zawodowe i pozycja naszych kadrowiczów w świecie. Właściwie, to oni niestety nie mają tam żadnej pozycji.
Panie Jerzy, wiem, że współpracuje Pan z ChessBase i dlatego „wypada” Panu zachwaleć ten produkt.
Ja używam od dawna darmowy program do obsługi baz partii szachowych Scid vs PC i uważam, że jest on nie gorszy od komercyjnego produktu, a w wielu opcjach nawet jest lepszy.
Dlatego nie można narzekać, że nie stać mnie na zakup – skoro można mieć za darmo program do pracy z debiutami!
Według mnie pan Jerzy nie zachwalał programu ChessBase, lecz po prostu wspomniał o nim jako o podstawowym programie bazodanowym – standardzie programów szachowych.
Podobnie gdybyśmy pisali o pakietach biurowych w aspekcie pracy zawodowej, to raczej wspomnielibyśmy o MSOffice a nie o OpenOffice czy LibreOffice, w niczym nie ujmując programom typu open-source.
Od dawna już nie współpracuję z firmą ChessBase. Polecam program, którego zalety znam dobrze i sam go używam od początku jego istnienia także do pisania artykułów i książek. Program Scid vs PC jest mi zupełnie nieznany. Jeśli zna Pan jego zalety, to prosże to opisać i zareklamować wszystkim, których nie jest stać na komercyjny ChessBase.
Pan Jerzy ma rację.Ja mam sporo tego – Fritze. ,AQ,Scid.ale produkty tej marki której nazwę wymienił -są chyba najlepse do zaproponowania komuś-szczególnie szachiście-jako produkt do analiz.
Za najnowszą wersję ChessBase12 zapłaciłem w tamtym roku 99.99 Euro.
Inwestycja się opłaciła. Program jest świetny.