Szanowni Państwo!
Wczoraj nastąpiła awaria bloga i w związku z tym zaginęła większa część komentarzy do poprzedniego odcinka Paradoksy szachowe 47.
Na szczęście miałem je zabezpieczone w archiwum. Z uwagi na bardzo ciekawą dyskusję, zamieszczam dalszą ich część.
Przepraszam wszystkich Internautów – sympatyków bloga – za te kłopoty!
/////////////////////////////////////////
- Pionek
Poziom szachów w Polsce osiągnął dno – paru szachistów gra jako tako, a reszta, to kompletni frajerzy, co potwierdzają mistrzostwa Polski i Bundesliga. Nawet na kiepskim dystansie – prawie same minusy.
- Krzysztof Kledzik
Zastanawiam się czy ten stan rozkładu polskich szachów widzą osoby z PZSzach-u, w tym urzędnicy z biura i szkoleniowcy. To są ludzie inteligentni, więc raczej widzą, ale udają że nie widzą, bo tak jest wygodniej.
- lukiluk
Rozkładu?
– Radek Wojtaszek osiąga najwyższy ranking w historii polskich szachów. Jako pierwszy Polak od dawna potrafi nawiązywać równą walkę z czołowymi arcymistrzami świata, kilku z nich pokonując.
– Mateusz Bartel wygrywa wielki turniej Aerofłot i jako pierwszy Polak w powojennej historii gra w superturnieju(gra słabo, ale przez poprzednie 50 lat nawet taki wyczyn był poza zasięgiem).
– Dariusz Świercz zdobywa tytuł Mistrza Świata Juniorów do lat 20, co wcześniej nie udało się nigdy (były tylko tytuły kobiece).
– Monika Soćko wyeliminowała Mistrzynię Świata Hou Yifan z Mistrzostw Świata kobiet w roku 2012
– W ostatnich 5 drużynowych mistrzostwach Europy Polki zdobyły 4 medale, w tym raz złoto, a Polacy 4 razy zakończyli zawody w pierwszej dziesiątce – czyli wyżej, niż sugerował numer startowy.
Ostatni raz takie sukcesy polskie szachy wyczynowe odnosiły przed wojną. A jeśli ktoś woli narzekać, to niech przynajmniej poda argumenty.
Najchętniej nieco bardziej przemyślane, niż kiepski występ na Mistrzostwach Polski, bo jeśli słabo tam wypadli np. Świercz i Soćko, to znaczy, że inni polscy zawodnicy wypadli dobrze i im punkty pozabierali – jak np. Duda albo Gajewski. Zgadzam się, że szachy klubowe, amatorskie, mają się nie najlepiej, a zmiany tego zarządu w regulaminie klasyfikacyjnym (normy pod strzechy) są absurdalne, ale akurat polskie szachy wyczynowe mają się bardzo dobrze.
- szachista
Musimy się z tym zgodzić, że były pojedyńcze sukcesy, ale raczej na zasadzie przypadku. Tak jak kiedyś skoczek Wojtek Fortuna zdobył złoty medal na olimpiadzie w Japonii, a nigdy wielkim sportowcem nie był.
1. Wojtaszek jest ciągle wysoko na liście FIDE, ale jakoś go nikt nie zaprasza na superturnieje. Jest natomiast w zasięgu Memoriału Gaszimowa.
2. Mateusz Bartel wygrał bardzo szczęśliwie Aurofłot, bo Caruana w partii z nim odrzucił remis i w końcu przegrał. Matii pokazał w Dortmundzie „swoją klasę”. Trzeba się zgodzić, że jest graczem, który potrafi nas zaskoczyć na krótkim dystansie i nic więcej.
3. Dariusz Świercz jako junior osiągnął bardzo wiele i z tym trzeba się zgodzić. Jako senior stanął jednak w miejscu. Jego wielcy poprzednicy Spasski, Karpow, Kasparow, Anand i Aronjan byli też mistrzami świata juniorów do lat 20.
4. Monika Soćko w pojedyńczych partiach może być groźna dla każdej czołowej zawodniczki świata, nawet dla samej mistrzyni świata. Ale z tego nic nie wynika, bo nikt Moniki nie zaprasza na superturnieje kobiece. Nie zalicza się do elity światowej. A nie mamy na jej miejsce następczyni.
5. Zgadzamy się, że w konkurencji drużynowej nasze zawodniczki są silne i zdobywają medale. Ale nie mamy gwiazdy na skalę światową.
Dlatego trzeba się zastanowić o systemie szkolenia w Polsce. Na ten temat są ciągle dyskusje na tym blogu. Kto ma w końcu rację: trener kadry Michał Krasenkow czy trener-publicysta Jerzy Konikowski? Ja sam jestem zdezorienowany a zajmuję się trochę szkoleniem.
- slawomirus
Jeśli ktoś wypadł słabo to znaczy, że ktoś wypadł dobrze…. Muszę to sobie gdzieś zapisać. Argumenty dotyczące zajęcia miejsca powyżej rankingowego były już kiedyś przedstawiane. Można np. wysłać słabszą drużynę o 50 miejscu w rankingu i po zajęciu 30 miejsca odtrąbić sukces, chyba nie o to chodzi. Można się zgodzić częściowo co do sukcesów Wojtaszka i drużyny kobiecej, reszta to melodia przeszłości. A chyba ważniejsze są perspektywy.
- szachista
Zapomniałem napisać, że przed wojną byliśmy mocarstwem szachowym w świecie. Polskę reprezentowali: Akiba Rubinstein, Savielly Tartakower i Mieczysław Najdorf. To była ścisła elita światowa. Czy można Wojtaszka przyrównywać do nich?
- amator
„polskie szachy wyczynowe mają się bardzo dobrze”
Skoro jest tak dobrze, dlaczego nasi zawodowcy muszą dorabiać jako trenerzy?
- Krzysztof Kledzik
„Polskie szachy wyczynowe mają się dobrze”. Fajny dowcip, ale Prima Aprilis już był kilka dni temu. Wojtaszek to już prawie polski Anand, Macieję przedstawiano jako A.Rubinsteina, a Świercz jest lepszy od Fischera i Kasparowa. Wniosek? Jesteśmy potęgą światową
- szachista
Z jednym możemy się chyba wszyscy zgodzić, że w „Propagandzie sukcesów w szachach” jesteśmy potęgą światową!
- lukiluk
„Jeśli ktoś wypadł słabo to znaczy, że ktoś wypadł dobrze…. Muszę to sobie gdzieś zapisać.”
Owszem, wypadałoby, zwłaszcza jeśli kogoś to dziwi. Może tylko w nieco dokładniejszej postaci: „Jeśli ktoś wypadł słabo, to znaczy, że ktoś inny wypadł dobrze.”
Szachy są grą o sumie zerowej. Jeśli ktoś wypadł słabo (przegrał), to ktoś wypadł dobrze (wygrał). Jeśli ktoś w turnieju wypadł dobrze i na rankingu zarobił, to znaczy że ktoś inny wypadł słabo i trochę oczek stracił, bo na rankingu się zawsze zarabia kosztem innych graczy.
- lukiluk
„Skoro jest tak dobrze, dlaczego nasi zawodowcy muszą dorabiać jako trenerzy?”
Bo mówimy tu o szachach, a nie o piłce nożnej. W szachach nie ma i nigdy nie będzie takich pieniędzy, jak w większości innych sportów. Przyczyna jest prosta – szachy nie są i nigdy nie będą sportem tak medialnym, tak interesującym dla masowego widza, jak prawie dowolny inny sport. Dlatego z samej gry w szachy (bez dorabiania trenowaniem/sędziowaniem/etc.) jest w stanie się na dobrym poziomie utrzymać (i zapewnić sobie dobrą emeryturę na stare lata, gdy już przestaną wygrywać!) może z 50 czołowych szachistów i może z 10 czołowych szachistek na świecie.
A reszta musi dorabiać. Jedni jako trenerzy, a inni, bardziej poważnie myślący o przyszłości, zwyczajnie na etacie lub w ramach działalności gospodarczej. Dlatego właśnie, gdy nasi zdolni juniorzy idą na studia, to przeznaczają na szachy mniej czasu. Jako ludzie na ogół inteligentni rozumieją, że może 1 na 10 z nich zdoła się z szachów na dobrym poziomie utrzymać.
Jasne, że związek może z naszych podatków co bardziej obiecującym juniorom lub reprezentantom wypłacać jakieś stypendium, ale nie będą (i nie powinny być!) to żadne wielkie pieniądze, a co najwyżej zwrot kosztów wyjazdów turniejowych, wynagrodzeń trenerów, materiałów szkoleniowych etc. Pieniądze są na rynku. A skoro rynek szachowy jest względnie ubogi, to pieniędzy starcza tylko dla ścisłej elity, do której na chwilę obecną aspiruje (nie zawsze z powodzeniem) tylko Wojtaszek.
Jeśli ktoś ma ochotę dłużej poczytać o temacie, polecam wpis pod poniższym linkiem:
- amator
Polska jest 10 potęgą szachową świata. http://ratings.fide.com/topfed.phtml Wyprzedzamy Anglię, Izrael, Azerbejdżan. Norwegia daleko w tyle.
- amator
„z samej gry w szachy (bez dorabiania trenowaniem/sędziowaniem/etc.) jest w stanie się na dobrym poziomie utrzymać (i zapewnić sobie dobrą emeryturę na stare lata, gdy już przestaną wygrywać!) może z 50 czołowych szachistów”
To prawda i dlatego tylko grę Wojtaszka można nazywać szachami wyczynowymi. Pozostali to najwyżej silni amatorzy.
- Pionek
Pasjonaci szachów zniknęli zarówno z Centralnego Związku, jak i z okregów. Nikomu nie zależy na zapraszaniu silnych graczy do Polski.
Nasza czołówka bardzo rzadko gra w zagranicznych openach, a co tydzień są dziesiątki turniejów.
Przykładowo – vide TWIC – idzie aktualnie 6 świetnych openów bez naszych graczy. Do Pojkowskiego też Polaka nie zaprosili.
Wszystko bez reakcji ze strony Związku – obojętność absolutna.
- Krzysztof Kledzik
Nie jesteśmy żadną 10 potęga, jedynie jesteśmy na 10 miejscu. Zresztą co z tego wynika? Nic. Na superturnieje nie dostanie zaproszenia żaden Polak, lecz przedstawiciel wspomnianej Anglii, Izraela i Azerbejdżanu. Nazwisk nie muszę podawać, bo wszyscy wiedzą o kogo chodzi.A mówienie że w polskich szachach wyczynowych jest dobrze, to jak wypuszczenie do boju golasów z piórami i ostrogami, twierdzącymi że są husarią.
- amator
Panie Krzysztofie, to była ironia, a to co pan napisał jest oczywiste. Jesteśmy taką samą 10 potęgą, jak byliśmy w gospodarce 40 lat temu. Tak samo nic nie znaczymy w kobiecych szachach. Mamy 4-5 średnich zawodniczek, a inne drużyny mają mniej wyrównany skład (np. w Bułgarii jest tylko Stefanowa) i tylko dlatego odnosimy sukcesy w grach drużynowych.
- Krzysztof Kledzik
Tak, wiem że to była ironia. A co do szachów kobiecych, to nie mogę się nadziwić, że nagrody Hetmanów zbiera M.Matlak, znany z doprowadzenia szachów kobiecych do stanu takiego jaki mamy obecnie.
- slawomirus
„Jeśli ktoś wypadł słabo, to znaczy, że ktoś inny wypadł dobrze.” To nie znaczy nic więc czemu miałoby to mnie dziwić?
„Bo jeśli słabo tam wypadli np. Świercz i Soćko, to znaczy, że inni polscy zawodnicy wypadli dobrze i im punkty pozabierali – jak np. Duda albo Gajewski”. Akurat Duda i Gajewski nie grali ze Świerszczem czy Soćko. Równie dobrze można powiedzieć „Weichhold wygrał, Duda przegrał , zawodnicy wypadli dobrze”. A dalej „jest dzień, będzie noc, a jutro będzie dzień itd.”.
- lukiluk
„A mówienie że w polskich szachach wyczynowych jest dobrze, to jak wypuszczenie do boju golasów z piórami i ostrogami, twierdzącymi że są husarią.”
Kpić, jak widać, jest łatwo. Argumenty za lansowaną przez siebie tezą, jak również widać, podawać jest trudniej.
Chyba, że argumentem ma być brak w Polsce gwiazdora kalibru Aroniana, Mamedjarowa, Caruany czy nawet Adamsa. Jeśli jednak kryterium ma być siła najsilniejszego polskiego zawodnika, to (pomijając importowanego Krasenkowa) jest teraz lepiej, niż kiedykolwiek w latach powojennych. Mamy w końcu zawodnika, który jest w stanie walczyć ze światową elitą – i czasem nawet zwyciężyć.
Nadal nie jest tak dobrze, jak u co niektórych sąsiadów, ale jest lepiej, niż było jeszcze niedawno. A to powód do radości, a nie narzekania.
Wiem, że niektórzy po prostu uwielbiają narzekać, ale bardzo proszę, żeby chociaż spróbować podeprzeć swoje narzekanie faktami, jakkolwiek może to się wydawać trudne. Jeśli ktoś twierdzi, że polskie szachy wyczynowe się staczają, to niech wysili się na jakiś konkretny przykład. I napisze, co takiego w tych szachach wyczynowych jest teraz gorsze, niż chociażby z 10 lat temu. Jeśli to za mało, to niech i będzie 20 lat temu. Skoro jest coraz gorzej, to chyba nie będzie to zbyt trudne? No chyba że jednak jest coraz lepiej?
- Krzysztof Kledzik
Ja sobie pozwoliłem na trochę ironii, a to chyba nie jest nic złego. Argumenty podawałem wielokrotnie w moich wpisach zamieszczonych na tym blogu. A w latach powojennych mieliśmy w Polsce różnych silnych zawodników.
Kilka faktów: Śliwa grał w turnieju międzystrefowym w czasach, gdy eliminacje odbywały się w turniejach kołowych, więc trudno tu szukać przypadku. Bednarski grał z mistrzami świata jak równy z równym. Jego nowinka w partii z Gellerem była prawdziwą nowinką, a nie wypocinami programu szachowego. Polska drużyna swój największy sukces (czwarte miejsce w ME) odniosła grając systemem każdy z każdym, co też wykluczało przypadek. Myślę, że lukiluk wie, jaka jest różnica między systemem szwajcarskim a systemem każdy z każdym. Tę różnicę widać dokładnie w wyniku Bartla w Dortmundzie. Skoro polskie szachy tak idą do przodu, to dlaczego nie ma wyników w turniejach kołowych? Chyba że lukiluk uważa występy Wojtaszka i Świercza w Wijk aan Zee za sukces, jak również sukcesem był występ Polaków w arcymistrzowskim turnieju w Lublinie.
- chaosk
Lukiluk-nieustannie chylę czoło.Niech czynniki najwyższe dadzą Tobie siłę Von Gooma.
- lukiluk
„Ja sobie pozwoliłem na trochę ironii, a to chyba nie jest nic złego. ”
Nic złego, jeśli ironia pomaga zaprezentować argumenty w ciekawy sposób. Gorzej, jeśli ma maskować brak argumentów.
„A w latach powojennych mieliśmy w Polsce różnych silnych zawodników.”
A kogo konkretnie, kto by wytrzymał porównanie z Wojtaszkiem ?
Śliwa? Owszem raz udało mu się wejść do turnieju międzystrefowego – gdzie zajął ostatnie miejsce, robiąc 5,5/20 punktów. W szczytowym momencie swojej kariery miał 63 ranking na świecie.
http://www.chessmetrics.com/cm/CM2/PlayerProfile.asp?Params=199510SSSSS3S122960000000111000000000027510100
Bednarski? Nigdy nie był nawet najlepszy w Polsce, a co dopiero na świecie, gdzie maksymalnie wszedł na miejsce 137, urywając tylko kilka połówek światowej elicie.
Trochę im daleko do zawodnika, który od kilku lat regularnie melduje się w pierwszej trzydziestce światowego rankingu.
Czwarte miejsce na Mistrzostwach Europy w 1973 to duży sukces, ale udało się go powtórzyć w roku 2007. To prawda, że sukces w kołówce znaczy więcej, niż w szwajcarze. Ale z drugiej strony – myślę, że Gala wie, o ile łatwiej było zajmować wysokie miejsca, gdy gracze sowieckiej szkoły szachowej reprezentowali tylko 1 państwo – a nie tyle, co dziś.
Porażki i słabe turnieje się naszym orłom się zdarzają – tak jak i silniejszym od nich zawodnikom. Owszem, Wojtaszek w Wijk an Zee nie błysnął, ale Duda (nie Świercz, który Wijk an Zee C akurat wygrał) już wystąpił jak na niego całkiem dobrze. Z drugiej strony, niewiele wcześniej dwie (prawda – słabsze) kołówki Wojtaszek wygrał.
Nie chodzi przecież o to, żeby słabych występów nie było w ogóle – to jest niewykonalne, zdarzają się nawet najlepszym na świecie zawodnikom, jak widać chociażby po wyczynach Kramnika, Aroniana i Topałowa w ostatnim turnieju kandydatów. Rzecz w tym, żeby był postęp – żeby z upływem czasu dobrych występów było coraz więcej, a słabych występów coraz mniej.
I tak właśnie jest. Bartel wygrywa Aerofłot i rezerwową szachownicę na olimpiadzie, Soćko wygrywa Puchar Rosji i zajmuje drugie miejsce w Memoriale Czigorina, Wojtaszek przez chociaż krótki okres czasu wchodzi do pierwszej dwudziestki światowego rankingu i zdobywa srebrny medal na I szachownicy na Olimpiadzie (a liczył się już rating performance – 2844, a nie procent zdobytych punktów!).
Nie jest jeszcze tak dobrze, jak by się chciało, ale jest coraz lepiej.
- Krzysztof Kledzik
Już wielokrotnie tłumaczyłem, że osoba mająca miejsce trzydzieste-któreś, nie jest w pierwszej trzydziestce, ale w pierwszej czterdziestce. Tak samo jak np. Maxime Vachier-Lagrave ktory ma miejsce nr 11, jest w pierwszej dwudziestce, a nie dziesiątce. W pierwszej dziesiątce jest np Nakamura z numerem 9.
Ach ta propaganda sukcesu… Wszysto da się zinterpretować metodą statystyk Bartlomieja Maciei, czy przy pomocy demagogii dra Maciei. Pójście dołem w turnieju open i uzyskanie właściwego wyniku w ostatnich rundach oznacza tylko tyle, że ten zawodnik nie wyczerpał sił grając ze słabszymi przeciwnikami, więc wystarczyło mu energii na pokonanie trochę silniejszych albo bez formy przeciwników i zdobycie wymarzonego miejsca w turnieju. A rankingi uzyskane polskich asów dość często przewijają się na stronie Zbigniewa Nagrockiego. Może i Śliwa był 63. na świecie, ale wówczas na świecie było niewiele więcej utytułowanych szachistów. Osobiście cenię wielokrotny tytuł mistrza Polski Śliwy bardziej niż wielokrotny tytuł mistrza Polski Bartla. I dlaczego nasz najlepszy zawodnik zostaje mistrzem Polski psim swędem? Zgodnie z rankingiem, powinien zdobyć co najmniej 1,5 – 2 punkty więcej. Jeśli to jest dla niego nieosiągalne, oznacza to, że jego ranking jest niewiele wart.
- lukiluk
„Już wielokrotnie tłumaczyłem, że osoba mająca miejsce trzydzieste-któreś, nie jest w pierwszej trzydziestce”
Ależ zgadza się. Tylko że Radosław Wojtaszek jest w tej chwili, po policzeniu zysków z Mistrzostw Polski, na miejscu 25
http://www.2700chess.com/
- szachista
Ale groteska nabić punkty rankingowe w przeciętnych MP. Wojtaszek wyprzedza teraz takich świetnych zawodników: Ponomarjow, Bacrot, Radjabow, Le, Kamsky, Jobava, Szirow itd. Radek nigdy nie miał tak znakomitych sukcesów od wymienionych.
A z kim on te punkciki zdobył? Obecny system przeliczania ułatwia utrzymanie rankingu. Bo np. dlaczego za wygranie z kimś o klasę lub dwie gorszym dostaje się jakiekolwiek punkty? Nie zapominajmy, że za obecność na liście rankingowej trzeba płacić.
- lukiluk
„A z kim on te punkciki zdobył?”
Polecam stronę ratings.fide.com – wszystko można sobie sprawdzić. Przykładowo Klubowy Puchar Europy w roku 2013 – remis z Karjakinem, Cheparinov i Topalov pokonani. Wystarczająco klasowi zawodnicy? Czy znowu za mało?
http://ratings.fide.com/individual_calculations.phtml?idnumber=1118358&rating_period=2013-11-01&t=0
- lukiluk
„Wojtaszek wyprzedza teraz takich świetnych zawodników: Ponomarjow, Bacrot, Radjabow, Le, Kamsky, Jobava, Szirow itd. Radek nigdy nie miał tak znakomitych sukcesów od wymienionych.”
Owszem, oni kiedyś mieli wielkie sukcesy. Karpow też kiedyś miał sukcesy, nawet jeszcze większe. Ale teraz grają słabiej i ich aktualny ranking to pokazuje.
Ślepej kurze też trafia się ziarno. A dlaczego Wojtaszek tak musiał się męczyć ze zdobyciem mistrzostwa Polski? Czyżby polscy gracze dorównują tym wymienionym przez Ciebie powyżej?
- lukiluk
„Może i Śliwa był 63. na świecie, ale wówczas na świecie było niewiele więcej utytułowanych szachistów.”
No właśnie – czyli tym łatwiej było te 63 miejsce na świecie mieć. W dzisiejszych czasach silnych i utytułowanych szachistów jest znacznie więcej, doszli chociażby arcymistrzowie z Chin i Indii, dlatego o wysokie miejsce na światowych listach jest znacznie trudniej. I tym bardziej należy doceniać osiągnięcie Radosława Wojtaszka.
„I dlaczego nasz najlepszy zawodnik zostaje mistrzem Polski psim swędem? Zgodnie z rankingiem, powinien zdobyć co najmniej 1,5 – 2 punkty więcej.”
Że niby zawodnik z rankingiem Radosława Wojtaszka powinien zrobić 8,5 albo 9 punktów z 9 zamiast 7? Wolne żarty. Wystarczy sprawdzić stronę turniejową, żeby zauważyć, że Radek przekroczył swój wynik oczekiwany o 0,81 punktu. Gdyby zagrał poniżej swojego rankingu, to by na nim stracił, prawda?
A tymczasem zyskał.
Dla wygody podaję link do wyników rankingowych turnieju, żeby utrącić ten absurdalny argument:
http://www.chessarbiter.com/turnieje/2014/ti_1701/list_of_rating_changes.html
A powinien wygrać ten turniej z trzaskiem.
- lukiluk
Topalov, Nakamura, Radjabov, Cheparinov, Rodshtein, Areschenko, Alekseev, Motylev, Bologan, Laznicka, Kryvoruchko – tylko pokonani, tylko powyżej 2650, tylko w ciągu ostatnich 3 lat. Trochę dużo ziarna jak na „ślepą kurę”
Który powojenny polski szachista ma większe osiągnięcia? Albo chociaż podobne?
„A dlaczego Wojtaszek tak musiał się męczyć ze zdobyciem mistrzostwa Polski?”
Bo ciężko jest przebijać zawodników 2600+, jeśli nawet białymi grają na remis – a tak się zazwyczaj gra z faworytem. A do tego do niedawna w znakomitej formie był Mateusz Bartel – i wystarczyło.
- szachista
Topalov, Nakamura, Radjabov to rzeczywiście silni zawodnicy. A kogo Wojtaszek pokonał jeszcze z elity światowej? Nie przypominam sobie. Jakie miał znaczące wyniki na skalę światową. W każdym silniejszym turnieju typu Wijk aan Zee był daleko. Odczekajmy do memoriału Gaszimowa i zobaczymy co tam pokaże.
Wojtaszek musiał czekać wiele lat na swój drugi tytuł mistrza Polski, choć przez cały ten czas był i jest uważanany za gwiazdę polskich szachów. Mam więc prawo i OBOWIĄZEK oczekiwać pogromu w jego wykonaniu. Ale Wojtaszek trzęsie się nad swoimi punktami rankingowymi i woli nie ryzykować.
- amator
Z wysokiego rankingu Wojtaszka nic nie wynika. Liczą się sukcesy sportowe, a nie ranking. Kilka wygranych partii z silnymi zawodnikami niewiele znaczy. Janowicz wygrał kilka gemów z Nadalem, a chyba nie ma wątpliwości, kto jest lepszy. Gdyby Radek wygrał mecz z klasowym zawodnikiem, to co innego. Ale grał tylko jeden mecz, z Jobavą i przegrał. Wojtaszek jest dobrym zawodnikiem ale daleko mu do czołówki.
- amator
Krasenkow był chyba nawet jeszcze wyżej w rankingu. I też nie miał zaproszeń na turnieje kołowe czołówki światowej.
- Krzysztof Kledzik
lukiluk: „Wojtaszek wyprzedza teraz takich świetnych zawodników: Ponomarjow, Bacrot, Radjabow, Le, Kamsky, Jobava, Szirow itd. Radek nigdy nie miał tak znakomitych sukcesów od wymienionych.”
Owszem, oni kiedyś mieli wielkie sukcesy. Karpow też kiedyś miał sukcesy, nawet jeszcze większe. Ale teraz grają słabiej i ich aktualny ranking to pokazuje.
________________________________
Ostatnie dwa znaczące zmagania Wojtaszka z Jobavą wykazały że w grze indywidualnej nawet B.Jobava to za wysokie progi jak na Radka nogi. O pozostałych zawodnikach nie wspomnę, bo mecz RW z nimi skończył by się pewnie tak, jak w niedawnej grupie B w Wijk aan Zee.
A gdyby Radek cudem otrzymał ranking nawet 2750, to z powodu samych cyferek i tak nikt go nie zaprosi na superturnieje. Tam zaproszą kogoś i z niższym rankingiem, ale potrafiącego pokazać ciekawe i dobre szachy.
___________
amator: Z wysokiego rankingu Wojtaszka nic nie wynika. Liczą się sukcesy sportowe, a nie ranking.
Zgadza się, z rankingu nic nie wynika. Ale dla PZSZach-u liczy się przede wszystkim ranking. Można grać nudne i bezprzyszłościowe szachy, ale dla profesjonalistów z biura nie liczy się ani klasa gry ani postępy sportowe. Jedynie ranking i jakieś tam miejsce w krajowych openach. A dzięki cyferkom można załapać się do kadry narodowej. Uważam że RW ma jeszcze daleko nie tyle do czołówki światowej, bo to jest widoczne gołym okiem, ale ma jeszcze kawałek drogi nawet do jej solidnego zaplecza. Oczywiście nie chodzi mi o cyferki ELO, lecz o klasę gry. W miarę ciągłą stabilną klasę gry (z tendencją wznoszącą), przy czym nie chodzi mi o jeden czy drugi wyrwany punkt Nakamurze ileś lat temu.
- Hetman
Ten lukiluk jest wyraźnie przesiąknięty ideologią PZSzach-u. Pewnie boi się występować pod własnym nazwiskiem. Ale nawet gdyby to zrobił to i tak nikt by go nie wyzywał personalnie. Jeżeli on jest z Warszawy, to może jest z kręgów związkowych? Kto wie?
- Pionek
Oczywiście mamy 4-5 graczy, którzy mogą grać na wysokim szczeblu i wygrać pojedyncze partie, ale na świecie takich szachistów jest grubo ponad 100.
Każdy sukces w pojedynczych partiach świadczy o potencjale, ale dopiero sukcesy w turniejach, ważnych meczach itp. mają znaczenie.
Najgorsze, że zniknęły turnieje w kraju z obsadą rzędu 2550-2600, a nasza czołówka ma już około albo grubo powyżej 30 lat, z małymi wyjątkami.