Po publikacji ostatniego odcinka „Paradoksy szachowe 38” otrzymałem kilka emailów w poruszonym w nim kwestii.
Jeden głos był krytyczny: Artykuły teoretyczne nieznanych autorów, nikt nie traktuje poważnie – do tego trzeba mieć nazwisko i kategorię. MAT miał rację! Pana argumenty uważam za wątpliwe.
Inne poparły mój tekst: Gratulacje za ten wpis. Tak trzymać! Dobrze, że „Panorama jest otwarta na wszelkie twórcze inwencje. Trzeba popierać młodych autorów i dobrze, że działa pan pozytywnie w tym kierunku…
W dzisiejszych komentarzach wpisał się redaktor techniczny MAT-a Piotr Kaim. Jest to wypowiedź bardzo dyskusyjna. MAT jest pismem Polskiego Związku Szachowego finansowanym przez polskiego podatnika. Powinien więc popierać także rodzimych autorów, nawet niższych kategorii.
MAT nie powinien służyć tylko zawodnikom z tytułem arcymistrza, ale wszystkim szachistom w kraju!
Nikt nie urodził się od razu publicystą wielkiej klasy, gdyż to wymaga lat pracy. Ale przecież każdy przyszły autor musi gdzieś zadebiutować! Jeśli mu nikt takiej szansy nie da, to nawet potencjalni mistrzowie pióra mogą się zniechęcić do takiej działalności.
Arcymistrz Aivars Gipslis – wieloletni redaktor czasopisma Šahs – często odwiedzał w przeszłości turnieje w Dortmundzie. Raz w trakcie dyskusji o autorach szachowych opowiedział mi pewną historię: „Pewnego razu przyszedł do redakcji pewien młody szachista (nazwisko jest mi znane) i przedstawił swój artykuł na temat pewnego wariantu. Akurat miałem jeszcze trochę wolnego miejsca. Nie sprawdzając teksu z braku czasu wstawiłem go do najbliższego numeru. Okazało się, że artykuł został odebrany ogólnie pozytywnie, mimo że czytelnicy znaleźli w nim sporo niedokładności w analizach. Zapytałem się autora, czyje są te analizy? Moje – odpowiedział. Dobrze – następnym razem każde własne analizy zaznaczysz swoim nazwiskiem. Kolejne jego teksty były coraz lepsze i było widać z każdym artykułem wyraźne postępy”.
Od wielu lat ten szachista mieszka w Niemczech, posiada tytuł arcymistrza i jest autorem kilku dobrych książek i artykułów o teorii debiutów A co byłoby w przypadku odrzucenia wtedy przez redaktora Gipslisa jego debiutanckiego opracowania?
Mój przypadek. Zadebiutowałem w USA w 1981 roku jako nieznany tam szachista. Nikt mnie nie pytał jaką mam kategorię i jaki mam dorobek twórczy. Dano mi po prostu szansę. I tak zaczęła się moja wielka przygoda z publicystyką szachową. Znowu zadaję pytanie, a co byłoby w przypadku odmowy?
Podobnie było w Niemczech. Publikuję tutaj od 1984 roku i mój dorobek jest pokaźny: link
Bardzo dobrze, że zagraniczny arcymistrz Adrian Michalczyszyn będzie publikować artykuły z zakresu teorii debiutów. Ale dlaczego odrzuca się opracowania naszych szachistów? To nie sprzyja ogólnemu rozwojowi polskiej myśli w tej kwestii. MAT jest polskim czasopismem i powinien wspierać rodzime talenty, nawet jeśli te początki nie są idealne.
Panie Piotrze Kaim! Jest Pan w dużym błędzie!
cdn
Każdy powinien mieć szansę. Można przecież stworzyć w gazecie dział dla początkujących analityków. Zresztą czy ktoś poprawnie przeprowadził swoje analizy szybko zweryfikują czytelnicy. Redaktorzy MAT’a mają chyba słabe kontakty ze swoimi czytelnikami bo już dawno powinni zrobić sondę na temat co by chcieli czytelnicy by się ukazywało w ich czasopiśmie.
Nie odrzucam „opracowań naszych szachistów”. Przeciwnie: szukam ich. Odrzuciłem jeden artykuł jednego szachisty. Nawiasem pisząc, zaproponowałem mu współpracę z Matem, bo widzę w nim potencjał na ciekawego autora. Po prostu jeden jego artykuł nie spełniał moich kryteriów. To wszystko. Nie ma sensu, żeby Bogu ducha winny człowiek – pełen pozytywnego zapału – był przedmiotem naszych przepychanek. Dlatego – z mojej strony – polemika jest skończona.
Najlepsze pozdrowienia,
Piotr Kaim
Jeżeli chcemy publikować artykuły tylko osób z „nazwiskiem”, to w warunkach polskich pachnie mi to kolesiostwem. Przy czym nie mam na myśli redakcji żadnego konkretnego pisma, lecz tendencję ogólną. Niestety, w naszym kraju ciągle nie docenia się umiejętności, stawiając na pierwszym miejscu układy, nazwiska i znajomości. Często lukratywne stanowiska i oferty dostaje się po znajomości albo na podstawie papierka, nierzadko bez pokrycia. Ale ci co mają takie papierki, mają większe szanse niż osoby z doświadczeniem, ale bez świstków papieru.
A może tak nasi aroganccy redaktorzy Mata wyjaśnią w jaki sposób i bez przetargów to pismo stało się pismem PZSZachu i przez niego finansowane.
Panie Krystianie,
Na czym polega moja arogancja? Staram się spokojnie wyjaśniać sprawy, o których Panowie tutaj mówią, które należą do zakresu moich kompetencji. Sprawa, którą porusza Pan do mnie nie należy, ale powiem, co wiem.
Jedyna osoba, która dostaje pieniądze za robienie Mata, to ja – nie licząc drukarni oraz grafika. Dostałem swoją funkcję w drodze konkursu. Konkurs był otwarty i ogłoszony publicznie. Przypuszczam, że pozostała dwójka (drukarnia i grafik) była selekcjonowana podobnie: wybierano najlepsze oferty.
O ile mi wiadomo, tytuł Mata został nabyty przez PZSzach za darmo. Dlatego – tak naprawdę – pana pytanie powinno być formułowane inaczej: czy PZSzach może wydawać własne pismo?
Odpowiedź na to pytanie moje kompetencje przekracza. Ja staram się, żeby Mat był jak najlepszy i to jest moje zadanie. Jak mnie wyrzucą, to Pan może się ubiegać o to, by być moim następcą.
Najlepsze pozdrowienia,
Piotr Kaim
To by coś tam wyjaśniło. Pamiętam, że przed przejęciem „Mata” przez PZSzach (ok. 2 miesiące wcześniej) Zarząd nie wyraził zgody na przejęcie tego pisma z powodów finansowych i organizacyjnych.
Niech Pan się nie boi, nie wyrzucą Pana dopóki zgadza się Pan z polityką PZSZachu. Ja się z nią nie zgadzam, więc nie ma Pan we mnie konkurencji. Żegnam i życzę sukcesów.
Pani Galu proszę o uściślenie, czy chodziło o nie wyrażenie zgody na przejęcie MAT-a za darmo (według powyższych wypowiedzi jednak tak się stało), czy o zakup tego czasopisma? No bo widzę pewną nieścisłość, wpierw zarząd odmawia przejęcia, a za 2 miesiące go przejął.
Teraz nie mam czasu, ale postaram się podeprzeć faktami jeszcze dzisiaj. Chyba nie było mowy o pieniądzach.
Panie Krystianie,
Dziwna dyskusja. Rzuca Pan we mnie złośliwościami na jeden temat, ja Panu odpowiadam, a Pan przechodzi do złośliwości na inny temat…
Teraz sugeruje Pan, że jestem redaktorem Mata z uwagi na pozytywny stosunek do polityki PZSzach. Z tego powodu mam się poczuć jak sprzedawczyk, który wynajął swoje sumienie na usługi „resortu”. Proszę zatem powiedzieć: gdzie Pan dostrzegł mój entuzjazm czy choćby poparcie dla „polityki PZSzach”?
Najlepsze pozdrowienia,
PK
Protokół z zebrania Zarządu – 13 listopada 2010, str. 8:
7.h. Wydawnictwa Szachowe, „Mat” – T. Sielicki, T. Stefaniak
M. Bartel zwrócił się do PZSzach z propozycją włączenia się do wydawania czasopisma MAT. Ustalono, że PZSzach nie dysponuje zasobami ludzkimi ani finansowymi do podjęcia się tego zadania.
http://www.pzszach.org.pl/index.php?idm=4&idm2=94&idm3=260&id=758
Mateusz Bartel twierdził na swoim blogu, że czasopismo było dochodowe, a takiego za darmo się nie oddaje. Coś za coś. Podejrzewam, że tym „czymś” była płatna posada redaktora „MAT-a” w PZSzach-u. Że nie wspomnę spłaconych długów „MAT-a”.
Pani Galu: o spłaconych długach nie mam pojęcia, bo trafiłem do Mata grubo po jego przejęciu przez PZSzach. Innymi słowy wiem o tej sprawie tyle samo co Pani, czyli nic. Przypuszczam jednak, że nic takiego nie było. Co do płatnych posad redakcyjnych, jeszcze raz powtarzam: jest tylko jedna taka posada i zajmuję ją ja. Oczywiście nie ma to nic wspólnego z jakąkolwiek transakcją dokonaną przed moim zatrudnieniem. Myślę, że ten przekaz jest łatwy do zrozumienia i dlatego zamykam swoją pisaninę na ten temat.
Panie Piotrze, za wykonaną pracę należy płacić i nie spodziewałam się jakichkolwiek wyjaśnień z Pańskiej strony, dotyczących sposobu przejęcia Mata. Cieszę się natomiast, że został Pan redaktorem Mata, bo lubię czytać Pańskie teksty :).
Pani Galu, bardzo Pani dziękuję! W takim razie łamię swoje postanowienie i napiszę jeszcze dwa słowa. Jak Pani pamięta, angażowałem się kiedyś w samo-nakręcające się polemiki internetowe (teraz zrobiłem to tylko wyjątkowo). Wiem zatem, że – co do zasady -jest to ślepa uliczka. Człowiek coś chlapnie, „oponent” mu odpowie, a potem są emocje, które sprawiają, że obaj wierzą w to co piszą i jeszcze to rozdmuchują. W pewnym momencie uznałem, że takie gierki niszczą mnie psychicznie. Dlatego machnąłem na nie ręką i zacząłem pisać korespondencje z turniejów. Najpierw do Panoramy, potem do „Dziennika Polskiego”, chessbase’a i Chess Life, a na końcu zostałem redaktorem Mata. O ile wiem, mieszka Pani w USA. Jak widzi Pani coś ciekawego, będę wdzięczny za korespondencję – na adres Mata lub mój własny: piotrkaim@op.pl. To zresztą niejedyna możliwość, żeby osoba pisząca mogła dołożyć jakąś cegiełkę do rozwoju polskich szachów czy szachów w ogóle. Panorama cz Magazyn Szachista to też są dobre miejsca. Nie ukrywam, że nie zajmujemy się w Macie atakami personalnymi. Chodzi bowiem o to, żeby ludzi zachęcać do pozytywnego działania (vide szereg pozytywnych wzmianek na temat książek Pana Konikowskiego), a nie spalać się we wzajemnych zarzutach. Jeżeli widzi Pani rzeczywistą aferę, to jej ujawnienie jest oczywiście słuszne. Ale w Macie nie ma żadnej afery poza tym, że się ukazuje i mnóstwo osób dokłada się do tego zupełnie bezinteresownie. Dotyczy to zwłaszcza redaktora naczelnego, który pisze dużo cennych i czasochłonnych artykułów tylko po to, by pomóc pismu, które kiedyś zakładał.
Najlepsze pozdrowienia,
Piotr Kaim
„Człowiek coś chlapnie, „oponent” mu odpowie, a potem są emocje, które sprawiają, że obaj wierzą w to co piszą i jeszcze to rozdmuchują.” To prawda takie „polemiki” żyją własnym życiem często bez względu na fakty i początkowe intencje.
Jednak są sprawy których nie wolno pozostawić swojemu losowi.
Należy do nich (co poruszyłem w komentarzu do paradoksy szachowe (38)) przypisania komuś słów w formie użycia cytatu, w sytuacji gdzie słowa takie nie padły.
Mam nadzieję że dokładniej wyjaśni Pan Piotr słowa które dla każdego adresata a tym bardziej publicysty, powinny zabrzmieć jako poważny zarzut dotyczacy jego wiarygodności.
„„W pana wpisach przewija się rzekomy cytat z am. Michała Krasenkowa, który miał paść w wywiadzie-recenzji, jaki sam przeprowadziłem z arcymistrzem….” i dalej „Chciałbym zaznaczyć, że arcymistrz nic takiego nie powiedział”.
Uważam bowiem że niezależnie od intencji, jest to delikatnie mówiąc nadużycie i manipulacja a to wg.moich – być może niedzisiejszych wartości i zasad moralnych nakazuje mi zareagować.
Sprawa dla mnie jako czytelnika ma wpływ na wiarygodność i rzetelność przekazu a tym bardziej jest istotna że wypowiedz podawana jako cytat z arcymistrza została wielokrotnie powtórzona.
Panie Tomaszu, skoro pisze Pan kolejny raz o nadużyciach, manipulacjach, a w innym miejscu o naganności i moralnej niedopuszczalności, to myślę że spóźnił się Pan z tym oraz wybrał złego adresata. Dziwi mnie że jak pewne, dobrze znane w polskim środowisku szachowym osoby dawały popis nieomal knajackiego zachowania internetowego, to nie powodowało to aż tak moralnych poruszeń, jak nasze artykuły o zagadnieniach debiutowo-Krasenkowych. W swoich artykułach zawsze podkreślałem rolę kultury wypowiedzi i poszanowania oponenta. Ale może moje teksty były zbyt grzeczne, podobnie jak artykuły Jerzego Konikowskiego. W razie czego mogę podać linki do tych wpisów w których promowałem kulturę i poszanowanie bliźniego.
Jeśli uważa pan że nic się nie stało, że to dopuszczalne i całkowicie w porządku, że podobnie jak w polskiej polityce wkładając w czyjeś usta słowa które nie tylko od tej osoby nie padły ale są „zaprzyjażnionym” komentarzem to mamy inne wyobrażenie dobra i zła. Faktycznie wówczas trudno o zrozumienie. Nie artykuły czy ich treść jest powodem mego wzburzenia tylko powtarzam celowe przypisanie trenerowi kadry nieprawdziwej wypowiedzi która stawia go w złym świetle na co ze smutkiem stwierdzam dałem się nabrać i użycie tegoż do całej akcji promowania pracy debiutowej ( którą uważam za celową)
W moim poprzednim komentarzu zrobiłem błąd, pisząc „osoby” w liczbie mnogiej. Miało być w l.pojedynczej.
Protestuję przeciwko sugerowaniu tu:
„celowe przypisanie trenerowi kadry nieprawdziwej wypowiedzi która stawia go w złym świetle na co ze smutkiem stwierdzam dałem się nabrać i użycie tegoż do całej akcji promowania pracy debiutowej ( którą uważam za celową)”.
Nikt na tym blogu nie posuwa się do tak niskich czynów jak wykorzystywanie stawiających kogoś w złym świetle nieprawdziwych wypowiedzi do promowania jakichkolwiek rzeczy.
Czy przeprosić i czytelników i trenera za zaistniłą sytuację ?.
Dla mnie, nawet jeśli działałbym w dobrej wierze byłoby to jedyne narzucające się honorowe wyjście, gdy okazuje się że przypisano komuś negatywne wypowiedzi i zrobiono z tego akcję a słowa takie nigdy nie padły. Rozumiem jednak że żyjemy w takich czasach iż kodeks to każdy ma swój
Szkoda że pan Kaim wcześniej nie sprostował przypisywanych panu Krasenkowi treści.
Żadne „knajackie” zachowania – które wbrew temu co pan sugeruje jednak wzbudzały spore poruszenie,w myśl zasady zło dobrem zwyciężaj nie powinny być usprawiedliwieniem dla odpłacaniem w ten sam sposób a szczególnie do manipulacji cytatami i czytelnikiem w celu zdyskredytowania innego człowieka. Łączę pozdrowienia Tomasz
Panie Krzysztofie! Zawsze znajdą się ludzie, którzy mają inne poglądy, nawet jeśli są one szkodliwe. Polskie szachy są slabe i to widać po wynikach. Mamy tylko jednego Wojtaszka. I Dudę z którego kiedyś coś może być. Na tym blogu pisze się o tych problemach. Natychmiast następują ataki od ludzi związanych z Polskim Związkiem Szachowym. Problem debiutów był tutaj w sposób logiczny wielokrotnie przedstawiany. Ale dalej są ludzie odmiennego zdania. A wyniki naszych asów pokazują, że przegrywają wskutek słabej znajomości debiutow. Do końcówki nie dochodzą.
Pisze pan „Protestuję przeciwko sugerowaniu tu:”
Niczego nie sugeruję pisze o swoich subiektywnych odczuciach i chyba nie moich tylko skoro temat pojął pan Kaim.
dalej
” Nikt na tym blogu nie posuwa się do tak niskich czynów jak wykorzystywanie stawiających kogoś w złym świetle nieprawdziwych wypowiedzi do promowania jakichkolwiek rzeczy.”
i chwała Bogu, to jak najbardziej budujące, dlatego pisze że prosiłem tylko o wyjaśnienie skąd i dlaczego podaje się przy nazwisku Krasenkowa treści – o których autor wywiadu stwierdził iż nigdy nie padły. Tyle i tylko tyle.
Radko pełna zgoda merytorycznie. Tylko może warto być mieć lepszym od awersarzy z innych blogów i nie walczyć z nimi ich sposobami.
ps. uzupełnienie
„Żadne „knajackie” zachowania – które wbrew temu co pan sugeruje jednak wzbudzały spore poruszenie,w myśl zasady zło dobrem zwyciężaj nie powinny być usprawiedliwieniem dla odpłacaniem w ten sam sposób a szczególnie do manipulacji cytatami i czytelnikiem w celu zdyskredytowania innego człowieka”
To moja ogólna ocena i nie odnosi się do konkretnej publikacji na tym blogu. Tu konkretnie moim zdanie pasuje ocena ” nie powinny być usprawiedliwieniem dla odpłacania w ten sam sposób, wyrażaniem się w sposób niejednoznaczny mogący powodować wrażenie manipulacji ” Przepraszam – może w emocjach za ostro.
Poczułem się jednak mocno rozczarowany całą sytuacją.
Panie Tomaszu, Pod wpisem „Paradoksy szachowe 38” podałem cytat w obu wersjach: w tej, w jakiej funkcjonował na tym blogu i w wersji, w jakiej ukazał się w Macie. Widać znaczącą różnicę, wypaczającą myśl arcymistrza Krasenkowa. Nie prostowałem tego wcześniej, bo nie wiedziałem, czy życzy sobie tego najbardziej zainteresowany, czyli sam arcymistrz. Dalej tego nie wiem, ale sprostowałem, bo mnie poniosło (:-)) Być może wyszło to na dobre.
Najlepsze pozdrowienia,
Piotr Kaim
Nie wiem skąd ta myśl o wypaczaniu. Przesłanie am Krasenkowa jest jasne.
Pewnikiem ,proszę tylko z własnego przesłania nie zrobić kolejnego cudzego cytatu 🙂
Dla mnie przesłanie am Krasenkowa też jest jasne, zresztą nie pierwszy raz jego wypowiedzi były polemiczne w stosunku do polskich szachistów http://nagrocki.net/opinie-kontrowersje/89-michal-krasenkow/153-na-tapecie-michal-krasenkow. Myślę gdyby pana Piotra nie poniosło co sam stwierdził, to chyba nie byłoby całej tej śmiesznej dyskusji.
Piękny tekst Nagrockiego. Oto został zdemaskowany trener kadry, którego tak zaciekle broni Piotr Kaim.