raj777 29 stycznia 2014 o godz. 21:18 napisał w swym komentarzu:
Robert Fischer: „Nie wierzę w psychologię. Wierzę w dobre ruchy.”
//////////////
Ostatnio na blogu rozgorzała dyskusja o psychologii w szachach. Przypominam, że tutaj już była mowa w tej kwestii: link.
Sam z teorią psychologii w szachach zapoznałem się dość późno. Natomiast jako początkujący szachista spotkałem się z określeniem „Z psychologicznego punktu widzenia …”. Odnosiło się do różnych sytuacji na szachownicy i nie tylko.
Np. ktoś poradził mi, aby w niedoczasie przeciwnika wybierać ostre i skomplikowane ruchy, gdyż to zwiększa szansę na popełnieniu przez niego pomyłki. Z przeciwnikami grającymi pozycyjne szachy powinno się grać jakieś taktyczne „kawałki”. Natomiast z graczami o kombinacyjnym stylu gry lepiej unikać ostrych wariantów i wybierać strategiczną grę.
Poradzono mi rozpracowywanie potencjalnych przeciwników w celu poznawania ich stylu gry, słabości i silnej strony. Polegało to na analizie ich partii, podpatrywaniu zachowań w czasie turniejów, opracowywaniu ich charakterystyk itd. Te ogólne wskazówki często wykorzystywałem w praktyce. Oczywiście w wielu przypadkach trzeba było traktować te problemy indywidualnie.
Szczególnie dużą pomocą było zbieranie informacji o zawodnikach. W wielu przypadkach te materiały pomagały mi na szybkie przygotowanie się do partii, o czym mogłem się przekonać w czasie ważnego dla mnie Memoriału Szapiela w Tleniu (8-18 czerwca 1967 roku). Dzięki temu osiągnąłem postawiony cel: zdobycie tytułu kandydata na mistrza, co w tamtych czasach było już dużym osiągnięciem: link.
W późniejszej pracy trenerskiej korzystałem także z wcześniejszych doświadczeń. Jeden przykład. W trakcie przygotowań Anny Jurczyńskiej do meczu o mistrzostwo Polski z Małgorzatą Wiese w 1978 roku moja podopieczna miała wielki strach przed 17-letnią zawodniczką, która była znakomita w grze taktycznej. Poradziłem Pani Annie: „Z psychologicznego punktu widzenia powinna grać pani w meczu pozycyjne szachy i nie wdawać się w żadne awantury na szachownicy. Wiese nie wytrzyma takiej monotonii i wychyli się i wtedy pani skontruje”. Zauważyłem, że te słowa bardzo uspokoiły Panią Annę.
W takim też kierunku nastąpiło nasze przygotowanie już czysto szachowe, które polegało na opracowaniu odpowiedniego repertuaru debiutowego. Anna Jurczyńska była dobrze przygotowana szachowo i psychicznie. Zrealizowała wszystkie punkty naszego planu i mecz wygrała 2.5-1.5.
cdn
No tak ,to znane motto Roberta Fischera .A swoją drogą to dobrze że nie ufał nigdy specjalistom od manipulowania ludżmi.Inaczej nie byłby chyba Mistrzem świata , i szachowym geniuszem.
Właśnie, bo przecież ten genialny szachista(Fischer) nie był wcale genialnym psychologiem. A czy któryś z genialnych psychologów był genialnym szachistą? Wiedza psychologiczna w szachach nie powinna być ani przeceniana ani też niedoceniana. Poza tym wiedz psychologiczna, to przecież nie to samo co psychika szachisty. Inną sprawą jest też stosowanie przez szachistów pewnych psychotechnik, a inną tworzenie psychologicznych portretów swoich przeciwników. Jest to zagadnienie bardzo złożone, pokazują to m.in. teksty Jana Przewoźnika na jego stronie w kategorii „Szachy”(8,9,10,15), link poniżej:
http://www.janprzewoznik.pl/czytelnia.php
Taka anegdota mi się przypomniała,…w związku (?) z tą niby psychologiczną pomocą O dwóch skrzypkach. Jeden, ubrany jak z żurnala, skrzypce światowej klasy, maniery nienaganne. Wyszedł na scenę i fałszuje nie do wytrzymania. I wtedy wstał drugi. Obwieś, nikomu nieznany, z jakimś starym pudłem, a nie skrzypcami. Wyszedł na scenę, publiczność ucichła i patrzy jak zaczarowana – a ten zaczął fałszować jeszcze gorzej.
Pan Jerzy przedstawił swoje podejście, które stawia na psychologię konkretną i realną, a nie akademicką psychologię filozoficzną.