Parafrazując zdanie z początkowego akapitu wpisu am Mateusza Bartla pt. „Kilka słów o psychologii” powiem, iż znaczenie psychologii w wyczynowym sporcie doceniane jest od dawna, ale przeceniane od kilku dni. Mateusz Bartel wyraźnie określił swoje stanowisko: „jasne jest jednak, że turniej w Wijk został przez Radka przegrany w sferze psychologicznej, a nie szachowej – bo wbrew temu, co można przeczytać „tu czy tam” – Radek przez parę dni nie zapomniał jak się gra, a od rywali (z wyłączeniem grającego na podobnym poziomie Dżobawy) jest znacznie lepszy”. Lekturę artykułu naszego arcymistrza proponuję połączyć z przeczytaniem wpisu Krzysztofa Jopka, będącego kontynuacją omawianego zagadnienia. Bloger ten wyraził pogląd, iż: „W tym artykule [chodzi o wpis Mateusza Bartla] znajdują się, tak myślę, najważniejsze przyczyny nieudanego występu Radka Wojtaszka, w którego, chciałbym teraz podkreślić, cały czas bardzo mocno wierzę. Gdybym nie widział kilku jego występów, tych niedawnych i tych wcześniejszych, to może dałbym posłuch tym, którzy tak chętnie, lekką ręką (lekkimi usty) i z beztroską oznajmiają, że to jest właściwie koniec i ten zawodnik nic już więcej nie pokaże, ponad to co już zdążył zaprezentować”. Zarówno am Batel jak i K.Jopek głęboko wierzą, że przyczyn niepowodzenia naszego zawodnika należy szukać wyłącznie w sferze psychologii. Trudno mi polemizować z powyższymi dwoma deklaracjami będącymi wyrazem wiary (szachowej) cytowanych autorów, bo ta, jak widać nie od dzisiaj, jest kompletnie ślepa i bezkrytyczna. W swojej wierze Krzysztof Jopek zdaje się nie dostrzegać faktu, iż poprzednie zwycięstwa Radek odniósł walcząc z zawodnikami znacznie słabszymi od niego. O tym była już wielokrotnie mowa i wydawało mi się, że sprawa jest całkiem jasna i zrozumiała. Warto nadmienić, że KJ błędnie ocenia naszą postawę, sugerując że stoimy ze świecami nad szachowym grobem Radka Wojtaszka. Tak nie jest, gdyż w różnych naszych komentarzach przewija sie nutka nadziei na przebudzenie szachowe naszego zawodnika i wiara, że w końcu pokaże jakieś solidne szachy na światowym poziomie.
Turniej w Wijk aan Zee obnażył przede wszystkim pewną niemoc szachową Radosława oraz fakt, że gra pasywne szachy z niezbyt dopracowanym repertuarem debiutowym. To w tym tkwi zasadniczy problem Radka, który powinien gruntownie przeanalizować swoje postępowanie szachowe, a najlepiej gdyby zrobił to wraz ze swoimi trenerami. Oczywiście nikt nie neguje znaczenia pomocy psychologicznej dla szachistów. Psycholog może odpowiednio nastawić zawodników na aktywną pracę, wyrobić w nich wiarę w siebie i możliwe osiągnięcia, ale nie przygotuje im ani repertuaru debiutowego ani treningu stricte szachowego. Sprawami psychologii nie można i nie da się tłumaczyć pasywnej gry i niedopracowanego repertuaru debiutowego naszego czołowego zawodnika. Dlatego postrzegam cytowane wyjaśnienia „problemu Wojtaszka” jedynie niedociągnięciami psychologicznymi za próbę odsunięcia na dalszy plan, a przez to zatuszowania rzeczywistych przyczyn jego niepowodzeń. Zresztą jeżeli Radosław Wojtaszek nie jest odpowiednio „ustawiony” pod względem psychologicznym, to tym zagadnieniem powinny zająć się odpowiednie osoby już wiele lat temu, wtedy gdy kształtował się sportowo-szachowy charakter naszego zawodnika. Natomiast odnajdywanie takich niedociągnięć u zawodnika w wieku 27 lat, jest „musztardą po obiedzie” i przespaniem problemu przez psychologów i trenerów. Zastanawiające jest to nagłe „odkrycie” problemów psychologicznych Radka kilka dni po jego klęsce w turnieju, który miał stać się dla naszego zawodnika przepustką do światowych szachów. Myślę, że jest to bardziej próba usprawiedliwienia bryndzy w Wijk aan Zee, niż odnalezienie faktycznej przyczyny tego pogromu.
Krzysztof Jopek i Mateusz Bartel wspominają wcześniejsze rozważania Aroniana o znaczeniu psychologii w szachach. Pamiętajmy jednak że Aronian to szczyty czołówki światowej, która może prowadzić dowolne dyskusje na tematy psychologii, wpływu tego czy tamtego na osiągane wyniki. Natomiast naszym zawodnikom przydało by się raczej zabranie za solidny trening szachowy i opracowanie prawidłowego repertuaru debiutowego, który umożliwił by prowadzenie aktywnej i agresywnej gry. Pod tym względem nadal istnieje duża dysproporcja pomiędzy naszymi zawodnikami a czołówką światową (a nawet jej zapleczem). Topowi zawodnicy mogą pozwolić sobie nawet na ryzykowne eksperymenty debiutowe. Kto wie, być może że Aronian wygrał by partię białymi nawet po ruchach 1.a4 i 2.h4, bo to jest Aronian i on może grać co chce. A nasi zawodnicy, szczególnie osoby młodsze, powinni ćwiczyć aktywne warianty dające realne szanse na uzyskanie przewagi w grze. Myślę że to dotyczy chyba i Wojtaszka, bo widać że on też ma problemy z aktywną grą nastawioną na dominację nad przeciwnikiem. Co ciekawe, niebagatelnym (a może jednym z głównych?) problemem naszych zawodników jest lenistwo, o którym wspominała am Monika Soćko. Dobrze, że choć jedna osoba z polskiej czołówki nie „zamiata pod dywan” bolączek naszych szachów, lecz mówi o nich otwarcie.
Krzysztof Kledzik
Zapedzil sie pan. Psychologia to na najwyzszym poziomie najwazniejsza rzecz. Andrzej Golota nie zostal mistrzem swiata bo nie mial psychiki. Byl twardy, dobry techniczni i mial predyspozycje techniczne ale nie mial „jaj” a bez tego nie da sie byc najlepszym. Wojtaszek jest slaby psychicznie i widac bylo to juz w jego meczu z Dzobawa gdzie w ostatniej partii gral od niechcenia bo wiedzial juz ze jest po meczu. Inna sprawa, ze nawet jak jest slaby psychicznie to powienien wygrywac turnieje w ktorych ma taka przewage rankingowa nad wiekszoscia przeciwnikow. Jak nei umie wygrywac w turniejach typu B to nie ma dla niego miejsca wsrod swiatowej ekstraklasy!
Ale ja nie rozważam wpływu psychologii na szachistów na najwyższym poziomie lecz na Radka Wojtaszka. Napisałem zresztą o tym „Krzysztof Jopek i Mateusz Bartel wspominają wcześniejsze rozważania Aroniana o znaczeniu psychologii w szachach. Pamiętajmy jednak że Aronian to szczyty czołówki światowej, która może prowadzić dowolne dyskusje na tematy psychologii, wpływu tego czy tamtego na osiągane wyniki” i oddzieliłem przez to zagadnienie wpływu psychologii na Aroniana, Kramnika czy Carlsena. Natomiast u Radka wyraźnie szwankuje przygotowanie szachowe, niedopracowany repertuar debiutowy i pasywna, nudna gra. Dlatego te aspekty wysuwam na pierwszy plan jako przyczynę klęski Radka, a nie zagadnienia psychologii. Radek od dawna był postrzegany jako zawodnik z wielkimi perspektywami, a wspominany tu wcześniej Piotr Murdzia jasno określił jego priorytety jakimi miało być zdobycie tytułu mistrza świata. Zatem już znacznie wcześniej powinny być dostrzeżone problemy psychologiczne naszego zawodnika, i odpowiednio wcześnie należało zacząć pracować nad rozwiązaniem tego problemu. Jakoś w innych dziedzinach sportu bardziej dba się o te rzeczy, a przynajmniej szybciej dostrzega się je u zawodników rokujących duże nadzieje. Natomiast odkrywanie tych spraw w dwa-trzy dni po zakończeniu kluczowego turnieju jest przespaniem problemu.
„Jakoś w innych dziedzinach sportu bardziej dba się o te rzeczy” w innych dyscyplinach o WSZYSTKO dba sie bardziej. Zawodowy sportowiec powinien miec managera, ktory dba o jego interesy, psychologa z ktorym regularnie wspolpracuje, dietetyka itd. Polscy szachisci nie maja managerow a z psychologami tez sie za czesto nei kontaktuja. Tak to mozna sobie grac polzawodowo, rozbijac sie po ligach za pare ojro. Jak ktos ma ambicje to chce wyeliminowac swoje slabosci i w tym celu konstruuje sztab specjalistow. Wojtaszek juz nie raz pokazal ze jest slaby psychicznie i dziw bierze, ze jeszcze nad tym nie pracowal. Kolejna sprawa – po kiego grzyba on zabieral na ten turniej kobiete? Przeciez to oczywiste, ze obecnosc zony/dziewczyny/kochanki podczas zawodow nic dobrego przyniesc nie moze. Pilkarzy, bokserow i i przedstawicieli innych dyscyplin celowo izoluje sie od rodzin podczas przygotowan do zawodow i samych startow. Jak chce sie spotkac z dziewczyna to co to za problem robic to po zawodach? Amatorszczyzna niesamowita!
Owszem, mogłaby zaistnieć sytuacja, że Radek grałby aktywne, dynamiczne i agresywne szachy, ale w sytuacjach przedłużającego się stresu miałby kłopoty z utrzymaniem równej gry. Wtedy faktycznie trzeba by zwrócić uwagę na zagadnienia niedociągnięć psychologicznych u naszego zawodnika. Coś podobnego zdarzało się Carlsenowi, zresztą wspominano kilkakrotnie o tym. Magnus gra świetne szachy z najwyższej półki, ale czasami miewa wahnięcia w sytuacjach gdy trzeba dotrwać w dobrej formie do końca turnieju. Tu można mówić o psychologii. Ale Radek to niestety nie ta półka szachowa, a to co prezentuje na szachownicy w sensie szachowym jest za słabe na przełamanie silniejszych zawodników z zaplecza czołówki światowej. Kilkakrotnie wspominałem że probierzem ogólnej formy oraz tej czysto szachowej był mecz w 2012 roku w Poznaniu. Widocznie nie wyciągnięto z niego dostatecznych wniosków. Zresztą tamten mecz to nie było jedyne wydarzenie w życiu szachowym Radka, które wskazywało że coś jest nie tak jak powinno być z jego przygotowaniem szachowym. Niedopracowany repertuar debiutowy (o którym tu wielokrotnie mówiono) i granie pasywnych wariantów są według mnie najważniejszymi problemami Radka. Ich nie rozwiąże psycholog lecz trener szachowy. Rację ma pan Marcin dziwiąc się, że u naszych szachistów szwankuje zaplecze około szachowe, czyli menedżerowie, psycholodzy, itp. Prawdopodobnie nasi zawodnicy uważają że to im nie jest potrzebne, bo i tak dadzą sobie radę, i że „jakoś to będzie”. Jeżeli Radek zakochał się, to trzeba przyznać że taki stan, z jednej strony będący bardzo pozytywną wartością w życiu człowieka, jest w pewnym sensie emocjonalnym zaburzeniem, które potrafi przez to fatalnie wpłynąć na sprawność sportowca w chwilach wymagających maksymalnego zaangażowania i wydajności. Podobna sytuacja miała miejsce już ładnych kilka lat temu, gdy nie kto inny lecz sam Aronian zabrał swoją dziewczynę na któryś z ważnych turniejów. Oczywiście szachy zeszły wtedy na drugi plan.
Już nie pechowe porażki, tylko problemy psychologiczne. Bardziej wierzę Monice Soćko, która otwarcie stwierdziła, że polscy szachiści są leniwi. Mateusz Bartel pominął główną przyczynę klęski Radka, jaką był fatalnie zaplanowany kalendarz startów. Przez miesiąc Radek grał prawie codziennie. To jest ogromne obciążenie, nawet jeśli przeciwnicy są teoretycznie słabsi. Załamanie formy było nieuniknione. Jeżeli Radek nie zdawał sobie z tego sprawy i przecenił swoje możliwości, to ktoś z Pzszach (np. trener kadry) powinien był mu to wytłumaczyć i pomóc w ułożeniu odpowiedniego harmonogramu występów.
Proszę usunąć mój poprzedni komentarz, ponieważ jest błędny.
To normalne, że KJ i MB stwierdzili taką przyczynę słabej gry Wojtaszka, no bo nie można przyznać się do innych niewygodnych faktów, które są niezgodne z propagandą sukcesu PZSZACH. My też nie twierdzimy, że Radek nie potrafi grać w szachy, tylko że nie gra na poziomie 2700 bo jego ranking jest zdobyty na średniakach i sztucznie utrzymywany. Jeżeli Wojtaszek potrzebuje psychologicznej pomocy ze względu na przegrany turniej w Wijk, który był w zasięgu wygrania, to można również dobrze powiedzieć, że taką pomoc potrzebuje cała nasza czołówka krajowa, ponieważ wybiera sobie przeciętne turnieje, które nie potrafi wygrywać (oprócz zwycięstw przypadkowych). Moim zdaniem nasza czołówka powinna grać w silnych turniejach i nie zawracać sobie głowy problemem, ile się straci albo zyska na rankingu. Gra z silniejszymi uczy i mobilizuje do dalszej pracy nad sobą, a liczenie oczek rankingowych prowadzi do takiej śmiesznej sytuacji, jaka obecnie istnieje w naszym środowisku szachowym. Myślę, że tutaj faktycznie dobry psycholog powinien naszym szachistom wytłumaczyć to, że ważniejcze jest przegranie partii z silniejszym zawodnikiem i strata tych magicznych oczek od zwycięstwa nad słabszym i zyskania na rankingu, a potem jego sztuczne utrzymywanie, o czym przekonał się nasz najlepszy szachista Wojtaszek, taka droga nie zaprowadzi naszych do sukcesu. Uważam, że artykuł pana Krzysztofa Kledzika jest bardzo trafiony i na czasie.
O Radosławie Wojtaszku wypisywane są brednie. Po zabawowych turniejach w Szwajcarii, gdzie był zdecydowanym faworytem, miał wiele dni przerwy, prawie tydzień, a w Holandii było wiele dni wolnych. Nie mógł być zmęczony – klakierzy tylko szukają usprawiedliwień, zamiast znaleźć poważne przyczyny niepowodzenia.
Po Wijk aan Zee kilku zawodników poleciało na Gibraltar i mimo 2 dni przerwy(!!), z pewnością nie czują żadnego zmęczenia. Prawdziwi zawodowcy mają repertuary debiutowe na różne turnieje, więc tam będą też zaskakiwać.
Nasi nie zaryzykują, bo obawiają się klęski!
W kontekście tego artykułu i dyskusji przypomniało mi się takie zdanie, które należy podobno do Fischera: „Nie wierzę w psychologię. Wierzę w dobre ruchy.” Być może jest to przesada i ktoś w opozycji mógłby powiedzieć tak: „Nie wierzę w dobre ruchy. Wierzę w psychologię.” I to też była by chyba przesada. Ale egzegezy zdań Fischera się nie podejmuję bo nie znam za bardzo kontekstu i znaczeń, których używał jedenasty XI Mistrz Świata. W każdym razie problem przygotowania psychologicznego szachistów jest bardzo ciekawy.
No cóż, zatem zobaczymy jak dalej będzie sobie radzić Wojtaszek na turniejach. Mam nadzieję że pokaże jeszcze na co go stać. Teraz musi ochłonąć po klęsce w Holandii, i wraz z trenerami wyciągnąć wnioski z tego turnieju. Ciekawe jak będzie wyglądać jego najbliższy kalendarz turniejowy?
nie zgodzę się ze stwierdzeniem ” Sprawami psychologii nie można i nie da się tłumaczyć pasywnej gry i niedopracowanego repertuaru debiutowego naszego czołowego zawodnika.”
Wręcz odwrotnie zawodnik który pokazał wynikami że ma możliwości czyli potrafi jak pisali komentatorzy powyżej może mieć ograniczenia psychologiczne. Bliska kobieta na turnieju nie wszystkich mobilizuje a bywa że stresuje.
Sprawami psychologii jak najbardziej wytłumaczyć można wybór debiutu a tym bardziej pasywnych wariantów.
To obawa przed porażką, podjęciem ryzyka, ewidentnie nie radzenie sobie z presją wyniku i chęcią zabezpieczenia „tyłów”. Oczywiście mówimy nie mówimy zawodniku który nie ma innych umiejętności lecz o Radku który niejednokrotnie pokazał że potrafi inaczej.
Ciekawa opinia. Jak widać, sprawa Radka oraz zagadnienie wpływu psychologii są sporne i dyskusyjne.