W turnieju w Wijk aan Zee gra nasz najlepszy arcymistrz Radosław Wojtaszek oraz najsilniejszy przedstawiciel młodzieży Jan-Krzysztof Duda. Stawką jest awans do głównego turnieju w przyszłym roku.
Nic dziwnego, że te zmagania na szachownicach obserwują pasjonaci królewskiej gry w całej Polsce. Świadczy o tym liczba otrzymanych prywatnych listów elektronicznych do mnie oraz komentarzy na blogu. Wiele uwag jest kontrowersyjnych i dlatego wzbudzają sporo emocji oraz ożywioną dyskusję.
Nie wszyscy Internauci są zachwyceni grą naszych reprezentantów. Padają często słowa krytyki odnośnie przygotowania zawodników. Ocena ta wynika z jakości rozegranych partii. Musimy podejść do sprawy obiektywnie:
1. Radosław Wojtaszek był przez ostatnie lata mocno zaangażowany współpracą z Anandem i nie miał za dużo czasu na samoszkolenie oraz grę w silnych turniejach.
2. Jan-Krzysztof pojechał do Wijk aan Zee po naukę. Ważne aby po zakończeniu turnieju wyciągnął wraz z trenerem właściwe wnioski i wykorzystał je w dalszej pracy szkoleniowej.
Załączam teraz uwagi Gościa – Internauty, którego nazwisko jest mi znane.
////////////////////////////////////////
Może Pan sobie pisać co chce, ale nasi zawodnicy nie umieją grać w szachy. Może studiują debiuty, może grę środkową, może końcówki. To nie ma żadnego znaczenia.
Trzeba się nauczyć grać w szachy, analizować przypadkowe pozycje, całe partie, nie tylko własne, od pierwszego do ostatniego posunięcia, grać towarzyskie tematyczne partie z różnych debiutów, oglądać partie młodzieży, Azjatów itp., bo ładują dziwne ruchy. Oglądanie czołówki światowej to strata czasu i nic z tego nie wynika. Tam są analizy po 25-30 posunięć, a nawet więcej, prawie do 40 ruchu.
Tak robiły całe pokolenia szachistów. Nikt z naszych nie komentuje partii, a jak skomentują to tylko swoje, a powinni komentować partie innych, jak to czynił Giri, Timman i wielu graczy z kilku krajów.
Radek z Jobawą może znał 5-8 posunięć, które nawet analfabeta debiutowy wymyśli przy desce. Nie miał przygotowanego wariantu na jeden z podstawowych gambitów po d4. Potem grał pseudo ostre ruchy bez powodzenia.
Z kolei Duda nie powinien grać sycylijskiej z e7-e5, bo to wariant strategiczny. Ktoś grający w sycylijskiej e7-e5, nie może bać się ruchu g2-g4. Zamiast e7-e5 powinien grać e7-e6 i nauczyć się tych pozycji, bardziej dynamicznych.
W tej rundzie gra naszych była na bardzo niskim poziomie. Jeżeli tak będą kontynuowali, to Anna Muzyczuk może jednego z nich zdublować.
Goście i anonimy lubią się mądrzyć a tymczasem nic w szachach nie osiągnęli .
Z konkurencyjnego bloga :
”Piszę z pozycji rodzica. Czytając blog JK daje się zauważyć,że autorzy wpisów oraz sam JK nie mają pojęcia o czym piszą. Czy naprawdę sądzicie panowie, że rodzice w Polsce są idiotami i powierzają swoje dzieci pod opiekę trenerów,którzy chcą zniszczyć talent ich dziecka? Poza tym nie macie pojęcia o poza-szachowych czynnikach podczas turnieju, które mają istotny wpływ na wynik partii: np. choroba, monotonne wyżywienie, relacje między młodzieżą, przyjaźnie, stan zakochania, gry komputerowe, facebook, sąsiedzi w pokoju obok, którzy nie dają się wyspać itp. Czy panowie na blogu JK naprawdę sądzicie, że rodzic chce,aby jego dziecko było szachowym zawodowcem? Dopóki dziecku szachy sprawiają radość,niech gra,ale nauki nie może dziecko odpuszczać. Panowie z blogu JK – zejdźcie na ziemię,bo nie macie pojęcia o czym piszecie! Ja jako mama,po przeczytaniu tych idiotyzmów na blogu JK nigdy bym nie powierzyła swojego dziecka pod waszą opiekę nawet na zwykłej wycieczce szkolnej,a co dopiero na poważnych zawodach szachowych. Pozdrawiam pana Waldemara!”
Chyba nikt nie dziwi się, że występ naszych zawodników budzi aż tak żywiołowe emocje. Radek jest czołowym polskim zawodnikiem i wszyscy oczekują od niego dobrych wyników i potwierdzenia swojej klasy. Tego wymaga się od wiodących sportowców – cóż taki ich los. Sprawa Radka jest o tyle godna uwagi, iż do niedawna, przez wiele lat był zaangażowany w problematyczną działalność której ocena nie jest do końca jednoznaczna. Budzi skrajne odczucia i jest zarzewiem ostatnich emocji internetowych. Każdy z nas pragnie aby Radek w końcu stał się kimś na miarę takich wybitnych sportowców jak Radwańska, Kowalczyk, Małysz, Korzeniowski i inni. Po dłuższej nieobecności na silnych turniejach, Radek doczekał się w końcu możliwości zaprezentowania swoich umiejętności na turnieju, o udziale w którym marzą chyba wszyscy szachiści. Zapewne gra w nim będzie dla Radka grą o wszystko.
Dla Jana-Krzysztofa wygrana w grupie B jest poza zasięgiem możliwości, ale chyba nikt nie liczył na cud. Dla chłopaka ten wyjazd faktycznie jest dobrą i ważną nauką, z pewnością wnoszącą o wiele więcej do rozwoju JKD, niż udział w słabych turniejach weekendowych. Mam nadzieję że podjęta tu dyskusja o skutkach wyboru feralnego wariantu debiutowego znajdzie swój finał podczas domowych analiz przeprowadzonych wspólnie przez JKD i jego trenera.
Jeżeli chodzi o zacytowaną powyżej wypowiedź anonimowego internauty, to trzeba się z nią zgodzić, że do prawidłowego rozwoju szachowego nie wystarczy studiowanie partii samych arcymistrzów z czołówki światowej. Poziom rozumienia szachów podnosi się też analizując partie grane przez słabszych zawodników. Warto o tym pamiętać, pomimo iż w niektórych kręgach lansowano tezę iż takie analizy są nic nie warte.
Podobnie słuszna jest uwaga o pewnej bierności komentatorskiej naszych asów, bo o publikacyjnej to już nie warto nawet wspominać.
Podsumowując, obecny turniej w Wijk aan Zee będzie papierkiem lakmusowym poziomu wyszkolenia i zdolności twórczych naszych dwóch ważnych zawodników.
Blog Waldemara Świcia powstał tylko po to, żeby atakować pana Konikowskiego, jak widać na załączonym obrazku. Ta rozżalona mama to następny jego klon, z którym sobie dyskutuje dla zabicia czasu, dla mnie to ubaw po pachy.
Polecam tej mamie relację z IME Juniorów z Budvy, prawdziwych zatroskanych rodziców o własne dzieci będące pod opieką leśnych dziadków z ramienia PZSZACHU;
http://www.blog.konikowski.net/2013/10/08/mistrzostwa-europy-juniorow-2/#comments
WŚ napisał „Ciekawe czy tacy eksperci jak Krystian i Radko wiedzą kto jest trenerem Jasia?”. Niestety ani osoby z otoczenia PZSzach-u ani bezpośrednio z nim związane nie są skłonne podawać do wiadomości publicznej informacji, które w innych dziedzinach sportu są jawne i często podawane nawet w publicznych środkach przekazu. W polskich szachach jest to utajniane, i w efekcie miłośnicy szachów są skazani na domysły i przypuszczenia. WŚ jest w tej komfortowej sytuacji, że znajduje się blisko „pieca” i zna takie informacje z pierwszej ręki. Dla innych są utajniane, a szkoda.
Pan Jerzy zaproponował pewien wariant debiutowy w dobrej wierze, bazując na swoim doświadczeniu i wiedzy szachowej. W normalnym świecie podjęto by dyskusję i np. po stwierdzeniu, że z jakiś przyczyn dla JKD lepszy byłby inny wariant, zaproponowany by coś innego i uzasadniono to. Wywiązała by się ciekawa i pouczająca dyskusja. Tylko że nikt z trenerów ani zawodników związanych z PZSzach-em nie ma na to ochoty. Oni grają co chcą, podają do wiadomości publicznej to co chcą, i jedyne czego oczekują, to potwierdzenia że „jest super”. Obojętne czy rozegrany debiut był dobry czy zły, i tak należy przyjąć i głosić że „jest super”.
Myślę że przynajmniej części miłośnikom szachów jest już mdło od tego ciągłego „jest super”, a ich inteligencję obraża to że ktoś próbuje zabraniać im rozmów na ogólnodostępnym blogu, o tym co zdarzyło się na desce przy której siedział JKD czy którykolwiek z naszych zawodników.
Dalej możemy przeczytać, że „żenujące są te rozważania i jeszcze apelowanie do mnie o merytoryczny charakter wypowiedzi”. Dla mnie żenujące są nie rozważania, ale wyśmiewanie się z nich i sugerowanie że nie ma dla nich miejsca na blogu szachowym. A gdzie mamy o nich rozmawiać? Na blogu wędkarskim? Czy na forum jazzowym? Miejscem odpowiednim do omawiania spraw szachowych, w tym rozmowy o konkretnych osiągnięciach naszych zawodników, wybranych przez nich planach, wariantach czy strukturach pionkowych, są szachowe fora dyskusyjne i blogi szachowe. My akurat skupiliśmy się na niniejszym blogu. Wybrana struktura pionkowa przez JKD jest przedmiotem publicznej dyskusji, ponieważ JKD jest sportowcem finansowanym przez budżet, czyli przez nas. Jest osobą publiczną i podlega publicznej ocenie i dyskusji. Tak samo jak prezydent, premier, posłowie, ZUS, KRUS i Justyna Kowalczyk. Równie dobrze możemy dyskutować o poprawności rozegranej partii przez Wojtaszka, Morandę, Szeląga czy Zawadzką. A jeżeli nie możemy, to proszę podać logiczne uzasadnienie tego zakazu.
Anonimowa mama w ramach komentarza napisała „Poza tym nie macie pojęcia o poza-szachowych czynnikach podczas turnieju, które mają istotny wpływ na wynik partii: np. choroba, monotonne wyżywienie, relacje między młodzieżą, przyjaźnie, stan zakochania, gry komputerowe, facebook, sąsiedzi w pokoju obok, którzy nie dają się wyspać itp.”. Część z nas ma o tym pojęcie, część pewnie nie. Ale zamiast pisać takie rzeczy w charakterze łajania nas, proponuję aby ktoś znający się na tych zagadnieniach (trener, zawodnik, pisarz w redakcji MAT-a, lekarz sportowy czy ktoś w z wielu zastępców prezesa, itd.) przygotował artykuł albo cykl artykułów przybliżających te zagadnienia miłośnikom naszej gry. Zgadzam się z tym, że takie okoliczności turniejowe są bardzo ważne i mają spory wpływ na końcowe rezultaty zawodników, i nie należą do kategorii „super”. Tym bardziej warto przybliżyć je całemu środowisku szachowemu, a nie grupie szczęśliwych wybrańców Akademii Młodzieżowej.
WŚ napisał „łatwo się poleca, zaleca, radzi,…”, „doskonale jednak wiedzą jak powinno być”. Obawiam się że trener MASz źle interpretuje nasze rozmowy na tutejszym blogu. To o czym rozmawiamy to nie są polecenia, zalecenia i że wiemy jak powinno być. To są dyskusje miłośników szachów, którzy mogą i chcą wymienić własne uwagi i spostrzeżenia (ale nie tylko te że „jest super”), poczynione w oparciu o własne (czasami błędne a czasami dobre) doświadczenia i efekty w pracy z szachami. Panie Waldemarze, żyjemy w wolnym kraju w którym miłośnicy, fani, kibice, itd., mogą się bez obaw wypowiadać na tematy które ich interesują. Mogą dzielić się spostrzeżeniami i przemyśleniami.
Tak jak niedawno pisałem, nie mieszkamy na Białorusi lecz w wolnym kraju. Dlaczego np. nie zabrania pan rozmów wędkarzom, którzy sprzeczają się o to w jaki sposób założyć przynętę, gdzie łowić i w jaki sposób. Szczególnie jeżeli ich opinie są sprzeczne z „prawdami” podawanymi przez Polski Związek Wędkarski? Proszę niech pan poda logiczny i uzasadniony powód zabraniania polemiki jak zarzucać wędkę. Podobnie proszę podać wytłumaczenie zakazu rozmów o tym, czy lepsze jest posunięcie 5.0-0 czy 5.d3. Jeżeli nasze rozmowy o wariantach debiutowych tak pana (albo trenera JKD) drażnią, to proponuję aby pan nie czytał naszych polemik na tym blogu. Sugeruję poprzestanie na lekturze trzeciego znanego blogu, na którym panuje nieprzerwana szachowa wiosna.
Właśnie, dlaczego to wszystko jest tak utajniane? „Zwykły śmiertelnik” wie o naszych reprezentantach bardzo niewiele, a osoby związane z Pzszachem wykorzystują to jako argument w dyskusji. Tymczasem np. w boksie każdy kibic może łatwo dotrzeć do informacji o konkretnym zawodniku: kto jest trenerem, kto sparingpartnerem, kto promotorem, jaki jest plan startów, z kim są podpisane kontrakty, a z kim są negocjowane. Wiadomo nawet, jak przebiega zgrupowanie, co jest trenowane, jakie błędy są poprawiane, ile zawodnik waży, a ile będzie ważył przed walką. W szachach wszystko jest tajne. Nawet wyrzucenie najlepszego zawodnika z kadry odbyło się w niejasnych okolicznościach i do samego końca nikt (prócz garstki wtajemniczonych) nie wiedział, o co chodzi w „sprawie Wojtaszka”. To tylko jeden z przykładów. Chyba Pzszach wychodzi z założenia, że ci, co mają wiedzieć, to wiedzą, a „motłoch” nie musi wiedzieć.
„Nie wszyscy Internauci są zachwyceni grą naszych reprezentantów. Padają często słowa krytyki odnośnie przygotowania zawodników. Ocena ta wynika z jakości rozegranych partii.” Ostatnie zdanie jest kluczowe bo pokazuje przedmiotową podstawę oceny gry zawodników, która zapewne wynika ze sposobu ich przygotowania. Rzecz jasna taka ocena może być pozytywna lub negatywna, ale zawsze u jej podstaw powinna być właśnie owa jakość rozegranych partii. Co do wypowiedzi Anonimowej Mamy, to dla delikatnego kontrastu (mam nadzieję, że na tyle delikatnego, aby w żaden sposób nie uraził on subtelnej wrażliwości wszystkich Anonimowych Mam, które niewątpliwie zawsze pragną dobra dla swoich pociech) przywołam wypowiedź innej mamy, którą przypadkowo znalazłem niedawno w sieci:
„Anand był normalnym dzieckiem. Pokazałam mu szachy. Kiedy rodzina grała, Anand grał z nami. Także uprawiał inne sporty – tenis, tenis stołowy, badminton, jednak rozwinął swój talent i zainteresowanie szachami. Nigdy nie miał trenera, czy kogoś takiego. Sam się uczył gry, dużo praktykując oraz czytając książki. Jest jednak coś w nim specjalnego. Jego poziom koncentracji na tym co robi jest ogromny. Jeśli czyta książkę, to jest zdolny do kompletnego pogrążenia się w lekturze.Nic i nikt nie jest w stanie go zdekoncentrować. Był też dobrym uczniem. Dawał radę sobie i z szachami i ze szkołą. Jeśli on to potrafi, inni też powinni. Jest także spokojnym człowiekiem. Nie uważam, że potrzeba agresji do gry w szachy. To, czego potrzeba, to dobra pamięć, pozytywne podejście oraz zdolność do planowania swoich posunięć wprzód. Grywałam z nim w szachy, gdy był młody – pokazałam mu kilka partii, on w zamian pokazał mi kilka innych. Teraz ja oglądam jego grę. Nie uważam, że jest jakaś specjalna formuła na sukces, natomiast są takie czynniki, jak ciężka praca, koncentracja, determinacja, itp…, które mogą wykreować mistrza. Jedna rzecz, jaką mogę powiedzieć o Anandzie, to że nawet będąc młodym miał on ogromny szacunek dla starszych oraz miał wiele pokory.”
Susheela – matka Ananda…
http://anandgelfand.chessbrains.pl/2012/06/10/najistotniejsze-jest-podtrzymywanie-milosci-do-szachow/
P.S. A z tego co tutaj widzę Radosław Wojtaszek powinien wygrać dzisiejszą partię bo ma przewagę nad Zhao Xue, natomiast w partii Jana Krzysztofa Dudy pozycja wygląda na remisową. Tak trzymać!
Właśnie, Amatorze! O to mi chodziło. W innych sportach jest większa jawność i otwartość. Jest więcej publicznie dostępnych informacji i dlatego kibice są lepiej zorientowani. W polskich szachach wszystko jest utajnione, a kibice utrzymywani w niewiedzy. Potem takimi osobami łatwo jest manipulować, wmawiając im że wszystko jest super, a nasze szachy są w stanie rozkwitu.
Niestety ogólny poziom ludzi jest straszny, tzn niezwykle niski.
Nie rozróżniają amatorstwa od zawodowstwa.
Wiadomo, że w turnieje, to nie gra korespondencyjna – wszystko przeszkadza, ale zawodnicy innych krajów odnoszą sukcesy, a nasi nie!
Od zawodników, którzy chcą grać w reprezentacji wymaga się pewnego poziomu gry – reszta może się bawić w szachy.
Niestety openy o bardzo zróżnicowanym poziomie oraz rankingi zdobywane na graczach różniących się rankingami o ponad 300-400 punktów utrudniają ocenę poziomu gry i selekcję. Stąd problemy.
Nic nie poradzimy.
to co napisał cytowany przez J.K gość „Może Pan sobie pisać co chce, ale nasi zawodnicy nie umieją grać w szachy. Może studiują debiuty, może grę środkową, może końcówki. To nie ma żadnego znaczenia.” powinno być przedmiotem refleksji.
Niezależnie od rankingu trenera czy treningu debiutu lub końcówki nasi po prostu wyglądają na przestraszonych i zagubionych w najważniejszych partiach i decydujących o wyniku sportowym momentach, jakby nie wytrzymywali odpowiedzialności czy obciążenia. Tracąc swoje zalety , polot i odwagę. Byc może to pole do popisu dla psychologa specjalizującego się w rywalizacji sportowej.
ps. po słowie rankingu powinien być przecinek 🙂
Słusznie. Potem np. wygrywają w przegranych pozycjach, bo przeciwnik zrobił gruby błąd. I mówi się że nasi odnieśli wielki sukces. A trzeba na to patrzeć na chłodno. Nikt nie neguje że wygrane są dobrą rzeczą, punkty w tabeli są cenne – wiadomo, ale trzeba zastanowić się w jaki sposób zostały osiągnięte. Na swoim blogu trener WŚ zamieścił kolejny ciekawy wpis.
Shrek zamieścił ciekawy opis? Podejrzewam, że pokazał znowu swoją „klasę”.
Kiedy pisze się o nauce debiutów, końcówek itp. zapomina się, że kiedyś te elementy zdobywali gracze, którzy umieli grać w szachy. W klubach zbierano się, dyskutowano z najlepszymi graczami klubu i członkowie nabywali pewną wiedzę i praktykę. Teraz u nas uczą się wszystkiego „zerowcy”, którzy sami nie potrafią rozegrać kilku posunięć z sensem.
Komentarze FM Waldemara Świcia są bez pojęcia. Każdy głupi wie, że 5.d3 w „Hiszpance” jest normalnym ruchem i nie ma potrzeby jego obrony czy też atakowania. Tu nikt nie zajmuje się rozważaniem teorii szachów, tylko patrzy na praktyczną stronę medalu. Przeciwko Muzyczuk jest to ruch kiepski, ale może np. z Timmanem czy innym dobrym graczem byłby właściwą kontynuacją, nawet w ręku JKD. To przechodzi pojęcie niektórych „teoretyków”, czy ich intelektualne możliwości. Wszyscy wiedzą, nawet ludzie o niskich kategoriach, że w szachach słabe ruchy często wygrywają partie, a silne mogą przegrać. Głupia dyskusja niczego nie zmieni w tej materii.
Gra w szachy, to nie tylko teoria i najlepsze posunięcia, to ocena przeciwnika. Jobava dobrze o tym wie. Przeanalizował styl i partie i zagrał „Budapeszta” z Radkiem i ta dość przeciętna kontynuacja w świetle teorii sprawdziła się akurat w tej partii, podobnie u Rapporta z Gelfandem.
To chwyt na jedną partię!
Żeby skomentować „styl” Waldemara Świcia musielibyśmy zniżyć się do jego niskiego poziomu intelektualnego, czego nikt z nas nie chce. Jestem za tym, tak jak to napisał amator cyt:
Wobec powyższego chyba nie ma sensu odpowiadanie na zaczepki i złośliwości Shreka. Jak to mówią, „nie karmić trolla”.
Zawsze byłem (i jestem) chętny do dyskusji i tłumaczenia swojej postawy, wyjaśniania, itd. Nawet jak na tym blogu nie wszyscy zgadzali się ze mną (a jest to rzecz najzupełniej zrozumiała), to i tak wymiana zdań przebiegała w bardzo przyjemnej atmosferze. Natomiast teraz muszę przyznać rację Krystianowi, że nie na sensu polemizowanie z WŚ, który ciągle przekręca sens moich wypowiedzi. I to już trwa chyba ze trzy lata. Ubawiło mnie stwierdzenie zawarte w nowym komentarzu anonimowej mamy, która nazwała nas szachowymi impotentami. Stan ten można by osiągnąć odtwarzając sytuację szachowej bijatyki z tego obrazu
http://1.bp.blogspot.com/_bbbntA_2gjQ/SwlggYWwS7I/AAAAAAAAAIM/AN8chsAmDhg/s1600/85.jpg
(Renaut de Montauban (c1462-70) Partie d’echecs degenerant en assassinat)
pod warunkiem, że osobnik z mieczem obciął by nam zamiast głowy inną część ciała. Jak to mawiał listonosz Edzio z Kiepskich: „ale jaja, ale jaja”.
Przekręcanie sensu wypowiedzi, argumenty ad personam, odmawianie merytorycznej dyskusji – to wszystko typowe zachowania tzw. internetowych trolli. Próby polemizowania z trollami są z góry skazane na niepowodzenie.
Shrek jako trener młodzieżowej akademii reprezentuje politykę Polskiego Związku Szachowego. A więc „Zero” polemicznej dyskusji i tylko akceptacja poglądów władz. Dlatego ten szkoleniowiec może dalej egzystować w sporcie szachowym.
http://www.blog.konikowski.net/2013/11/11/paradoksy-szachowe-8/
Przypomniał mi się projekt Romana Giertycha „Zero tolerancji dla przemocy w szkole”. Obecnie niektórzy wprowadzają w życie nowy – „Zero tolerancji dla szachowych impotentów”, na który ja ripostuję – „Zero tolerancji dla nietolerancji w szachach”. Zorganizujmy Marsz Równości (szachowej) 😉
Niestety, komentarz tej mamy o „impotentach szachowych” został już usunięty a szkoda, ponieważ był on wiarygodnym dowodem „merytorycznej” dyskusji Waldemara Świcia.
Sformułowanie użyte przez anonimową mamę było zabawne. Nie wiem dlaczego WŚ usunął akurat taki wesoły komentarz. Ciekawe poniżej jakiego rankingu zawodnik staje się impotentem szachowym? Nikt z szachistów nie jest w 100% płodny szachowo. Z pewnością zdolności amatorów (nie mówię tu o komentatorze tak podpisującym się!) w tej dziedzinie są mniejsze niż zawodowców. Zresztą nawet oni mają duże wahania formy.
WŚ właśnie zamieścił wpis w którym deklaruje rozstanie się z dotychczasową formą swoich wypowiedzi.
To tylko chwilowe zawieszenie broni na pełną regenerację sił potrzebnych do następnych ataków.