Z dużym napięciem oczekiwaliśmy pojedynku w 4 rundzie turnieju w Wijk aan Zee Jana-Krzysztofa Dudy z Anną Muzychuk. W wybranym przez naszego arcymistrza wariancie po 5.d3 nie jest łatwo uzyskać przewagę debiutową i przeciwniczka wyrównała dość szybko grę. W dalszej części partii sytuacja na szachownicy się zaostrzyła i Duda w krytycznym momencie wykonał przegrywający ruch 28.Wf1?? (Prawidłowe było 28.We1!).
Trzeba przyznać, że arcymistrzyni grała ciekawe szachy. Dla inicjatywy ofiarowała dwa pionki i w końcowym efekcie – po wykorzystaniu niedokładnej gry Polaka – zorganizowała atak matowy.
Moja uwaga: Nasz młody arcymistrz powinien rozszerzyć swój repertuar debiutowy o główne warianty w partii hiszpańskiej, a więc zamiast 5.d3 polecam 5.0-0 itd.
Kobiety w kombinacyjnej grze nie są złe, dlatego lepiej z nią było grać końcówkę.
Zrobiła mnóstwo najsilniejszych posunięć, w zasadzie od posunięcia Wc4 do końca partii. Jasio wiele posunięć grał bez wieży, bo ta na c4 nie liczyła się.
Oczywiście nie powinien grać pasywnego d3, są lepsze spokojne warianty „Hiszpana”. Na każdy turniej kołowy trzeba mieć szeroki repertuar debiutowy i zawsze dwa nowe warianty.
Nie bardzo rozumiem co moze zawodnika na poziomie 2550 sklonic do grania d3 w hiszpanskiej. Amatorzy moga tak grac, bo graja dla zabawy i nie maja czasu na prace nad debiutami. Ale zawodowcy i polzawodowcy?
Zgadzam się z tym. Ale to wynika raczej z beztroski trenera, który przygotował Jasiowi taki spokojny wariant. Jan Duda powinien jak najszybciej przygotować aktywne warianty po 5.0-0.
W grze naszych szachistów zbyt często pojawia się pasywność. Faktycznie, ktoś musi ich zachęcać do takiej biernej postawy. Ale grając pasywne szachy nie możne liczyć na sukcesy. Pasywność to zalążek porażki.
Zwykle białe grają c3 i d4, po czym mają przewagę w centrum. A po d3 punkt d4 został oddany we władanie czarnych.
czytam te rady amatorów szachowych i powiem wam ze też chciałbym grać jak Jasio Duda 🙂 a nie jak wy , bo to on gra po prostu lepiej :))
Panie Tomaszu71! Myli Pan dwa ważne pojęcia: wiedza szachowa i siła gry to są dwa różne zagadnienia. To że Jan Duda gra od nas silniej w szachy nie znaczy, że wie więcej od nas. Dam Panu proste porównanie. Robert Lewandowski jest lepszym piłkarzem od jego trenera. I co z tego? To trener ocenia grę swego zawodnika i daje mu wskazówki, które zawodnik musi uznać. Jeśli tego nie zrobi, zostaje przez trenera wysłany na ławkę rezerwowych.
W szachach takich drastycznych sytuacji oczywiście nie ma. Ale każdy zawodnik powinien liczyć się z doświadczeniami i wiedzą trenerów, którzy mają więcej pojęcia o szachach i są w stanie wydać prawidłową ocenę gry swego podopiecznego. Jest pewne, że Jan Duda gra mało aktywny wariant w partii hiszpańskiej, który niewiele obiecuje białym i partia z Muzychuk to udowodniła. Wielu polskich zawodników gra pasywne otwarcia i potem widzimy tego skutki w partiach: słabych przeciwników wprawdzie ogrywają, ale z silnymi już są problemy.
Przypominam problem Dariusza Świercza, kiedy to zwróciłem uwagę na błędne stosowanie przez niego tzw. „oburęczności”. Wtedy też krtykowano mnie: jak to Dariusz jest mistrzem świata i arcymistrzem i ty mu zwracasz uwagę jak powinien grać? Czas pokazał, że miałem rację! Tak długo nie będzie postępów w polskich szachach, jak długo będzie fałszywie interpretowany problem: siła gry zawodnika – wiedza i doświadczenie trenera!
Nawet u grających szachistów w końcu spada siła gry, choć wiedza szachowa nadal jest duża. Na przykład Karpow. Chyba nikt nie zarzuci mu kiepskiej wiedzy szachowej. Ona jest bardzo duża, wręcz ogromna. Natomiast siła gry Karpowa bardzo spadła. Zatem nie można utożsamiać wiedzy szachowej z siłą gry. Gdyby silni szachiści byli tak oblatani w wiedzy szachowej, to ich trenerzy już dawno poszli by w zapomnienie. A jednak są nadal potrzebni, pomimo słabszej siły gry. Natomiast Darek został mistrzem świata juniorów m.in. dzięki pracy jego trenerów. Podobnie odnosi się to do innych szachistów sięgających po najwyższe laury. Niestety uważam za bardzo szkodliwe mylenie pojęcia siły i wiedzy, i negowanie potrzeby słuchania się trenerów. W innych dziedzinach sportu jest normalnie. Niestety w naszych szachach dominuje taki kuriozalny pogląd. Z czego to wynika? Kto wogóle zapoczątkował taką postawę? Nasi arcymistrzowie? Inny problem to ten, kto na tym blogu jest amatorem szachowym, a kto nie. W przypadku komentatorów którzy nie ujawnili swojego nazwiska nie wiemy jaki poziom zaawansowania prezentują. Nie wiemy czy są to faktycznie amatorzy, czy może trenerzy albo praktykujący arcymistrzowie.
Shrek znów zaatakował. Niestety, jego najnowszy wpis może wywołać tylko głębokie rozczarowanie. Od znanego trenera z bogatym doświadczeniem należałoby oczekiwać merytorycznej polemiki na wysokim poziomie. Tymczasem Shrek ogranicza się do wyśmiewania naszych uwag bez podejmowania jakiejkolwiek dyskusji. Wygląda na to, że zwyczajnie brakuje mu argumentów.
Shrekowi brakuje nie tylko argumentów, ale przede wszystkim kultury, a swoje chamstwo już dawno pokazał.
Mnie dziwi niechęć WŚ do wszystkiego co tu jest poruszane, do każdego tematu i zagadnienia. Podjęliśmy normalną rozmowę blogową o ostatnim wydarzeniu z udziałem JKD, i nie rozumiem dlaczego spotkała się z tak negatywnym oddźwiękiem u WŚ. I to skutkującym nieomal zwracaniem przez niego treści żołądkowej, o czym nadmienił w ostatnim zdaniu swojego wpisu.
Shrek to zawodowiec byłego PRL-u, który nie zrobił żadnej kariery szachowej i chyba nie zapewnił sobie solidnej emerytury. Dlatego z uporem maniaka będzie opluwać opozycję, a PZSZach jako swojego pracodawcę chwalić pod niebiosa. On nie odpuści i stale będzie szukać jakiejś zaczepki, bo taka już jego natura. Prosi się koniecznie o klapsa, a jak już go dostanie, to na jakiś czas siądzie sobie znowu spokojnie na swoich czterech literach.