W 4 odcinku tej serii opisałem zdobycie przez Włodzimierza Schmidta pierwszej normy arcymistrzowskiej. W tamych czasach nie było łatwo uzyskać najwyższy tytuł w szachach. Imprez wysokich kategorii nie było tak wiele, jak obecnie. Zdobycie norm było jednoznaczne z zajęciem czołowego miejsca w turnieju, a te były w większości przypadków bardzo silne.
W dniach 5-25 sierpnia 1976 roku odbył się XIV memoriał Rubinsteina w Polanicy Zdroju z udziałem Schmidta. Dla Włodka była to ostatnia szansa wywalczenia tytułu.
Władysław Litmanowicz w miesięczniku „Szachy” 11-1976 pisał: „Tegoroczny turniej polanicki różnił się zasadniczo od wszystkich poprzednich. Wiadomo bowiem było, że z uwagi na kończący się trzyletni okres wymagany dla powtórzenia wyniku arcymistrzowskiego, Włodzimierz Schmidt będzie próbować wynik taki uzyskać właśnie w Polanicy. O ile w latach poprzednich główne pytanie kibiców szachowych brzmiało: kto wygra? o tyle w roku bieżącym sprawą, którą kibice szachowi – nie tylko w Polanicy – najbardziej się interesowali, była kwestia: czy Schmidt wypełni po raz drugi normę arcymistrzowską, czy uzyska 9 punktów? …”.
Polski Związek Szachowy bardzo poważnie potraktował „sprawę Włodzimierza Schmidta”. Do Polanicy – jak głosiła wówczas fama w naszym środowisku – przyjechał wiceprezes PZSzach do spraw organizacyjnych Stefan Witkowski z teczką pełną materiałów szkoleniowo-organizacyjnych. Włodek musiał za wszelką cenę zdobyć drugą normę!
Nasz zawodnik rozpoczął turniej pomyślnie: w trzeciej rundzie pokonał silnego Gruzina Tamaze Giorgadze. Ale niestety już dwie rundy później przegrał białymi z Jugosłowianinem Miloradem Knezevicem. Na szczęście w dalszej części turnieju forma Schmidta zwyżkowała. W ważnych pojedynkach Włodek pokonał Polaków: Maciejewskiego, Adamskiego i Dodę. Teraz wszystko zależało od ostatniej partii z Kubańczykiem Boudy-Bueno (zajął ostatnie miejsce w turnieju). Pojedynek miał dramatyczny przebieg i rozstrzygnięcie padło w obopólnym niedoczasie. Włodzimierz Schmidt wygrał partię, uzyskał ostatecznie 9 punktów, zajął w turnieju 4 miejsce i tym samym wypełnił drugą normę arcymistrzowską!
Władysław Litmanowicz pisał: I tak po 32 latach Polska doczekała się pierwszego arcymistrza w szachach… Jedna jaskółka nie czyni wiosny. Oczywiście nasze apetyty są znacznie większe…Teraz kolej na następnych Polaków. Pragnąłbym zdopingować do wysiłku i do podjęcia próby sforsowania poprzeczki arcymistrzowskiej – mistrzów międzynarodowych Bednarskiego, Dodę. Pytla, Sydora i Jana Adamskiego. Oby przykład Schmidta podziałał zaraźliwie!…
Jak wiemy, nikt jednak z wymienionych zawodników upragnionego celu nie osiągnął!
Teraz prezentuję Państwu partie, które zadecydowały o zdobyciu przez Włodzimierza Schmidta tytułu arcymistrza. W sprawozdaniu Władysława Litmanowicza w „Szachach” nie została zamieszczona żadna z tych partii. Sam zobaczyłem je po wielu latach dzięki bazom firmy ChessBase z Hamburga.
Ciekawa sprawa. W tamtych czasach zdobycie tytułu arcymistrz było poważnym wyczynem, w przeciwieństwie do czasów obecnych, gdzie trwa masowa „produkcja” arcymistrzów, a otrzymanie tego tytułu jest traktowane tak „lekko, łatwo i przyjemnie” jak np. zdobycie stopnia magistra po studiach, żeby nie powiedzieć, licencjata.
Przez chwilę zastanawiałem się, dlaczego W. Litmanowicz napisał, że mamy arcymistrza po 32 latach. Oczywiście, chodziło mu o powstanie „Polski ludowej” w 1944 r. Rzecz jasna, pierwszymi polskimi arcymistrzami byli w 1950 r. Rubinstein, Tartakower i Najdorf, nawet jeśli nie mieszkali wówczas w Polsce i związali resztę swojego życia z innymi krajami. Niekiedy mówi się również, że pierwszym polskim arcymistrzem (jeszcze przed oficjalnym wprowadzeniem tytułu) był Szymon Winawer.