W miesięczniku „Magazyn Szachista“ (październik 2013) na stronie 2 jest opublikowana wypowiedź znakomitego arcymistrza Aleksandra Bielawskiego, której przytaczam fragment:
Naturalnie z biegiem lat zmieniłem sposób przygotowania do partii – pojawiły się komputery.
Początkowo służyły mi do tworzenia baz, a obecnie pomagają w analizach. Bez programu Houdini nie sposób działać, bo człowiek daje fory konkurentom. Jednakże wszyscy, którzy opierają się tylko na tym programie, a nie na pracy własnego mózgu, nie mają żadnych szans w rywalizacji turniejowej. Ważne są tylko własne analizy, sprawdzone przez komputer pod koniec dnia pracy. Wtedy widzimy, jak słabo gramy! Prawdę mówiąc mam teraz trudności z przypomnieniem sobie analiz. Gram więc powierzchownie, ale dobrze, że w ogóle gram! Komputery przyspieszyły analizy, pozwoliły na szybkie znalezienie pozycji, które lubią grać rywale. Dawniej zajmowało to miesiące, teraz wystarczy dzień. Obecnie najważniejsze jest lawirowanie i umiejętność gry nowych pozycji (dla nas i rywali), nieprzygotowanych w domu!
///////////////////////////////////////////////
Pisałem już wielokrotnie w moich artykułach, że szachiści na całym świecie (także ścisła czołówka) korzystają w pracy treningowej z pomocy komputerów. Także komentatorzy partii, czy autorzy książek sprawdzają swe analizy w ten sposób. Nikomu to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, jest to wskazane, aby materiał do wydawnictw trafiał bez błędów. Analizując stare materiały (artykuły i książki) często napotykamy na analityczne omyłki i te przypadki chcą uniknąć nowoczesne wydawnictwa.
Tymczasem na polskich forach czytamy nieraz komentarze w rodzaju „włącza przy analizie Fritza, daje komentarze komputerowe” itd. Okazuje się, że to co na całym świecie jest normalką, w Polsce jest traktowane negatywnie. Niedawno czytałem w jednym polskim piśmie szachowym, że autor pewnego artykułu używa określenia „analizy komputerowe”. Czyli jednym słowem przeszkodziło mu to, że komentator partii sprawdzał swoje uwagi za pomocą komputera.
Sam kiedyś stałem się obiektem ataku jednego amatora szachowego. Dla przypomnienia: link.
Wniosek: Do niektórych polskich szachistów nie dotarło jeszcze to, że my żyjemy już w XXI wieku, czyli w erze komputerowej i należy w różnych aspektach życia korzystać z najnowszej techniki!
Wspomniany szachista (był wtedy w wieku 20 lat) zarzucał jeszcze panu Jerzemu, iż:
_______________________
„Naprawdę… osoba, która nie dotykała turniejowych figur szachowych od ponad dekady niech się nawet nie wypowiada na temat jakiegokolwiek szkolenia… bo to najprościej mówiąc jest żałosne”
_______________________
To jest typowy przykład bufonady i braku wychowania młodzieżowca z Warszawy. Miał dobrą szkołę starszych kolesiów z Polonii.
Cóż, w wieku 20 lat można jeszcze wielu rzeczy nie rozumieć i wypowiadać skrajne, niezbyt przemyślane opinie. Myślę, że lepiej dać już spokój młodemu szachiście. Bardziej niepokojące jest to, że autorami podobnych wypowiedzi są doświadczeni arcymistrzowie i trenerzy. Oni powinni być surowiej oceniani. Personalnych ataków w ich wykonaniu nie można tłumaczyć niedojrzałością, a na poprawę trudno już liczyć.