W najnowszym miesięczniku „Magazyn Szachista” (październik 2013) na stronie 2 czytamy:
FABIANO CARUANA o sobie i młodej generacji szachistów:
„Obok Carlsena, Nakamury i Karjakina jest jeszcze Aronian, który mimo 30 lat nadal uzyskuje doskonałe rezultaty i z pewnością weźmie udział w walce o tytuł w najbliższych 5-7 latach. Są też młodzi szachiści rosyjscy, np. Dubow, a także Anisz Giri jeśli zdecyduje się na karierę profesjonalisty. Nikt dotąd nie zna mechanizmów, które powodują, że jedni gracze mają sukcesy, a inni ich nie mają. Talentów jest wiele, ale mało kto dochodzi do poziomu, który mieści w jego możliwościach. Mój trener Czuczełow twierdzi, że mogę grać 365 dni w roku, bez zmęczenia i bez reakcji na porażki, ale Carlsena porażki też nie wybijają z rytmu. Po każdej, gra na wygraną, jakby się nic nie wydarzyło. Dla osiągnięcia sukcesów poświęciłem cały mój czas, nie mogłem chodzić do szkoły, mam mało czasu na spotkania z przyjaciółmi, nie mam praktycznie domu. Życie profesjonała, to trening i gra, bo sport na najwyższym szczeblu wymaga poświęceń. Z czołowymi szachistami mam dobre relacje, ale profesjonalna rywalizacja nie pozwala na przyjaźń. Zresztą, już w dzieciństwie zauważyłem, że z przyjaciółmi nie mogłem grać z pełną siłą. Dlatego trzymam dystans”.
////////////////////////////////////////////////////////////
Czołowy szachista świata dobitnie podkreśla, że życie profesjonała wymaga wielkiej determinacji, nawet kosztem edukacji szkolnej. Dla nikogo nie jest tajemnicą, że szachiści z wielkimi ambicjami sportowymi rzucali w pewnym momencie szkoły w celu całkowitego podporządkowania swojego życia samoszkoleniu oraz aktywnemu uczestnictwu w turniejach.
Można by wymienić wiele nazwisk, np. Anand, Kramnik, Carlsen, Aronian, Leko, siostry Polgar itd. Nikogo nie interesuje jakie szkoły kończyli lub nie kończyli i czy w ogóle do nich uczęszczali. Każdego szachistę ocenia się według jego rezultatów sportowych i miejsca w rankingu FIDE.
Kiedyś przed laty poruszyłem tę kwestę w jednym z moich artykułów. Z miejsca zostałem zaatakowany przez grupę krytyków. Oskarżono mnie o to, że zalecam nieuctwo. A ja przecież nikogo do niczego nie namawiałem, lecz opisałem problem, który jest znany na całym świecie.
W tej napaści na mnie brylował ówczesny student fizyki Bartłomiej Macieja. Z tego co wiem arcymistrz studiów nie ukończył i nigdy w tym zawodzie nie pracował. Szachistą jest obecnie przeciętnym i w rankingu światowym zajmuje dalekie miejsce. Aktualnie pracuje jako trener w USA.
Tak, pamiętam tamte ataki, że niby Pan odciąga dzieci od nauki, że nakłania rodziców aby nie kształciły swoich pociech, itp. Tylko że Pan nikogo nie nakłaniał, bo co innego nakłanianie, a co innego pokazanie jak wyglądają kulisy kariery sportowca zawodowego. Pan po prostu uświadamiał młodych ludzi i ich rodziców, z czym wiąże się decyzja o poważnym potraktowaniu szachów zawodowych.
Część osób patrzy na to co się dzieje w szachach polskich i przez to ma błędne wyobrażenie o rozwoju sportowym. Np. że po okresie brylowania w szachach juniorskich zawodnik pójdzie na studia, potem może zrobi doktorat, w tzw. międzyczasie „wyskoczy” na jakiś turniej, zaangażuje się w pracę w czasopiśmie szachowym, urwie dzień czy dwa na jakiś kolejny dorywczy turniej, przy okazji będzie spędzać czas dniami i nocami pisząc na forach internetowych. A gdzie w tym wszystkim jest miejsce na trening? Nigdzie, bo na niego po prostu zabraknie czasu. Stosując takie podejście można na krajowych turniejach wyrwać kilka punktów, ale to nie jest droga rozwoju szachisty zawodowego, ale takiego z prawdziwego zdarzenia. Niestety sporej grupie naszych szachistów wydaje się, że powyższa „droga” sportowca przyniesie im wspaniałe rezultaty sportowe. Niestety tak nie będzie.
Niektóre wybitne osoby wcale nie chodziły do szkoły.
http://www.edukacjadomowa.piasta.pl/slawni.html
Bartek w Polsce nie mógłby chyba pracować jako trener, ponieważ nie ma specjalistycznego wykształcenia. Trzeba skończyć odpowiednie szkolenie na AWF w Warszawie. W USA nie ma takiej potrzeby.
Generalnie, żeby uczyć dzieci gry w szachy, w Stanach trzeba mieć jakieś podstawy pedagogiczne, przynajmniej w ramach rządowych programów.
Nie wiem jak jest w Stanach, ale w Polsce nie liczą się umiejętności lecz posiadanie papierka.
GM Jaan Ehlvest wydał w kilku językach podręcznik początkowego nauczania gry w szachy „Chess Gymnasium”, we wstępie którego napisał, że nauczycielem początków gry w szachy może być każdy, jedynym wymogiem jest znajomość zapisu partii, co jest potrzebne przy porozumiewaniu się. Książka ta jest wprowadzona do szkół w Estonii, na Litwie i Łotwie w ramach programu Unii Europejskiej. Ehlvest jest z wykształcenia psychologiem, swego czasu otworzył nawet przewód doktorski.
Czy w Polsce nie został uwolniony zawód trenera? Coś mi się o uszy obiło że tak właśnie jest. Więc trenerem może być każdy.
Zapomniałem dodać trenerem to może być każdy ale skutki jego trenowania mogą być różne.
Tak, o uwolnieniu zawodu trenera napisano np. tutaj
http://prawosportowe.pl/funkcja-trenera-i-instruktora-sportu-a-deregulacja-niektorych-zawodow.html
Zgodnie z planowanymi zmianami trenerem może zostać właściwie każdy. Może i ja załapię się np. na trenera biegu na orientację? Spełniam wszystkie warunki, mam umiejętności, czyli obie nogi, i wiedzę, bo kilka razy oglądałem takie biegi w telewizji. Czyli od dzisiaj proszę zwracać się do mnie per Panie trenerze 😉
Gość napisał: Szachy dla czołówki światowej stały się dostarczycielem niebywałych pieniędzy – zarabiają grubo ponad 200.000 Euro rocznie – niektórzy ponad milion.
To jeszcze nie tenis, ale dobry dochód.
A więc, jeśli ma się talent, warto poświęcić się szachom. Przykładem jest Carlsen. Nie ma nawet matury, ale ma forsę, sławę i odpowiednią pozycję we świecie.
Szachy w Polsce nie przynoszą takich dochodów. Rodzice w trosce o swoje pociechy starają się im zapewnić wszechstronne możliwości rozwoju. Stąd oprócz szachów, jest balet, plastyka, języki, karate i wiele innych ciekawych zajęć. Powiem tak gdyby szachiści zarabiali tyle co piłkarz w Polsce to z pewnością na brak młodzieży nie narzekał by żaden klub.
200 tys. zarabia gracz z pierwszej 10. Arcymistrz Małachow mówił w wywiadzie, że gracz jego klasy zarabia 2-3 tys. euro miesięcznie. To bardzo mało, jeśli wziąć pod uwagę wysiłek i czas, jaki trzeba poświęcić, by dojść do tego poziomu. I nie ma gwarancji, że się do niego w ogóle dojdzie.
Oczywiście zawodostwo w szachach odnosi się do ludzi „superutalentowanych”. Gracze o przeciętnych zdolnościach powinni traktować szachy jako hobby.