![]() |
|
Od redakcji
Puchar świata zorganizowany w stolicy Arktyki, norweskim mieście Tromsö, przykuł uwagę całego świata szachowego. Na starcie stanęło 128 zawodników, a w tej liczbie wszyscy najlepsi szachiści świata, z wyjątkiem Ananda i Carlsena, którzy w listopadzie grają mecz o koronę szachową. Rozgrywki systemem pucharowym, szczególnie na krótkim dystansie dwóch partii przynoszą wiele niespodzianek, bo rolę języczka uwagi przejmują partie szybkie i błyskawiczne. Nie inaczej było w tym roku. Dość szybko pożegnali się z rozgrywkami Aronian, Nakamura, Moroziewicz, Griszczuk, Caruana, Iwanczuk i kilku innych słynnych graczy. Z „wielkich“ tylko Kramnik wszedł do półfinału, a następnie awansował do finału i tam pokonał trudnego rywala, jakim dotąd był dla niego Dmitry Andriejkin. Na wyróżnienie zasługują dwaj inni półfinaliści Jewgienij Tomaszewski i Maxime Vachier-Lagrave, którzy po drodze wyeliminowali wielu wybitnych szachistów.
W Pucharze wystąpiła trójka naszych reprezentantów. Trudno mieć pretensje do Jana Krzysztofa Dudy, że mimo dobrej gry nie zdołał wyeliminować w I rundzie Wasilija Iwanczuka oraz do Dariusza Świercza, który po przebrnięciu I rundy, w drugiej, po walce, przegrał z Aleksandrem Griszczukiem. Natomiast poważny zawód sprawił Radosław Wojtaszek, który już w I rundzie, po bezbarwnej grze, uległ mało znanemu Brazylijczykowi Aleksandrowi Fierowi.
W festiwalu im. Akiby Rubinsteina w Polanicy Zdroju po kilku latach kompletnego marazmu, zabłysło światełko w tunelu i zorganizowano turniej główny, choć tylko XI kategorii. Zbyt małe środki finansowe nie pozwoliły na zaproszenie zawodników z rankingiem 2600, czyli należących do drugiej setki świata. Turniej kołowy, nawet słaby, ma jednak pozytywne walory szkoleniowe, nie dające się w ogóle porównać z zabawowo-turystycznymi turniejami szwajcarskimi, w których różnice siły gry pomiędzy uczestnikami wynoszą niekiedy ponad 300 punktów rankingowych. W „kołówce“ istnieje konkretne przygotowanie się do rywala, a porażki trudno odrobić w walce z przeciwnikami o zbliżonym poziomie gry.
Dobrze się stało, że MP juniorów w szachach szybkich i błyskawicznych wywędrowały ze stolicy, gdzie niestety jest „pustynia“ szachowa. Nie ma ani klubów, ani liczących się zawodników, podobnie zresztą jak na Mazowszu. W Olsztynie, w pięknej sportowej hali, blisko 800 młodych graczy stoczyło walkę o 72 medale. Pojedynki były emocjonujące i w większości z nich triumfowali faworyci. Niepokój jednak budzą rankingi naszych juniorów. Zaledwie kilku miało rankingi powyżej 2200, pozostali z reguły poniżej 2000 p. To są rezultaty polityki osłabienia naszych otwartych turniejów w ostatnich 4 latach i rzucającej się w oczy absencji zagranicznych szachistów.
Redaktor Naczelny