Niepowodzenie polskiej młodzieży w Pucharze Dworkowicza w Moskwie spowodowało kolejną – pełną emocji – dyskusję o szkoleniu naszych juniorek i juniorów. Ten problem był wielokrotnie omawiany na moim blogu i stronie. Mimo tego ta kwestia ciągle powraca na wokandę. Dlatego przypominam pewne zagadnienia, szczególnie dla tych Internautów, którzy nie mieli do tej pory możliwości poznania dylematów polskich szachów wyczynowych.
Moim zdaniem brak jednolitego systemu szkolenia – opracowanego przez zespół doświadczonych krajowych ekspertów – utrudnia prawidłowy rozwój naszej dyscypliny. Za mało jest też fachowej literatury, która dawałaby młodym i jeszcze mało doświadczonym trenerom istotne wytyczne w ich pracy szkoleniowej.
Jako junior byłem świadkiem braku jakiegokolwiek logicznego programu szkoleniowego na zgrupowaniach kadry w latach 1966-1967, podobnie na trzech sesjach Młodzieżowej Akademii Szachowej w latach 1999-2000 mogłem zaobserwować improwizację organizacyjno-szkoleniową.
W latach 1978-1981 byłem trenerem kadry. Zaproponowałem wtedy pewne rozwiązania szkoleniowe, które nie zostały jednak zaakceptowane przez mojego bezpośredniego przełożonego. Chodziło o stworzenie w całym kraju – na wzór Częstochowy – punktów treningowych, aby zapewnić naszej utalentowanej młodzieży możliwość systematycznego szkolenia pod okiem doświadczonych trenerów.
Następnie zwróciłem uwagę naszym szkoleniowcom i zawodnikom na problemy pracy nad debiutami. Według mnie bezsensowne jest rozdzielanie stadium debiutowego od gry środkowej i końcowej. Podstawową bazą pracy nad otwarciami powinny być całe partie, aby mieć możliwość obserwacji i analizy wszystkich faz gry. Na ten temat wydałem w 1979 roku specjalny komunikat szkoleniowy.
W 1999 roku w Zakopanem przekonałem się, iż polska młodzież pracuje nad debiutami według starych wzorców, a szkoleniowcy MASZ preferują przede wszystkim pracę nad pozostałymi fazami gry. Ten stan do dnia dzisiejszego podobno nie uległ zmianie. Nie dziwmy się, że nasze kadry prezentują ogólnie średni poziom europejski. A nasz wielki potencjał – utalentowana młodzież – szybko ginie w tłumie.
W emailu w dniu 15 sierpnia 2003 zaproponowałem ówczesnemu prezesowi Polskiego Związku Szachowego Przemysławowi Gdańskiego „okrągły stół” z udziałem czołowych krajowych trenerów w celu opracowania jednolitego systemu szkolenia naszej młodzieży. Warunek postawiony przez dyrektora banku był dla mnie jednak nie do przyjęcia!
cd
Dla przypomnienia:
Blog
1. Szachy w Polsce-szkolenie, np. Link
2. Moja polemika z Przemysławem Gdańskim, np. Link 1 i Link 2.
Strona
1. Szkolenie: Link
2. Akademia młodzieżowa: Link
„…ta kwestia ciągle powraca na wokandę” – chyba powinna powracać. Zagadnienie pracy nad debiutami jest bardzo ważnym (o ile nie priorytetowym) zagadnieniem w przygotowaniu szachowym arcymistrzów z czołówki światowej. Ci którzy zaniedbują tą fazę gry, lądują na dalekich lokatach. Czołowi arcymistrzowie nie ukrywają faktu pracy nad swoim repertuarem debiutowym, jako jedną z ważniejszych metod na wypracowanie przewagi nad przeciwnikiem.
Nasi reprezentanci „są do tyłu” z tym zagadnieniem, co zauważył am Schmidt (znany spec od debiutów), deklarując jednocześnie gotowość do nadzorowania przygotowania debiutowego naszych szachistów. A tak przy okazji, ciekawe jak wiceprezes ds sportowych wywiązuje się ze złożonego zobowiązania?
Nie wierzę że szachistów można szkolić tylko według jednego, starego, ale gloryfikowanego wzorca treningu. Świat się zmienia, zmieniają się metody szkolenia, nauczania, treningów. Świat rozwija się, i wszystkie dziedziny sportu rozwijają się i ewoluują. A co z polskimi szachami nauczanymi według dawnej doktryny?