Tak o Mirosławie Kokoszkiewiczu (rocznik 1957) pisał w swym “Alfabecie” Seawolf: „Kokos26 – bloger, bratnia dusza. Często cytuje moje teksty, co stwierdzam czytając jego teksty…” Na antypody dotarła ważna książka Kokoszkiewicza, wydane w roku ubiegłym przez Bollinari Publishing House w Warszawie pod dramatycznym tytułem: „Jak zabijano Polskę”. Pobratymstwo poglądów obu blogerów rzuca się w oczy, są oni jakby bliźniakami idei i partyzantami Prawdy, żyjemy bowiem w czasach, gdy Prawda – rugowana z kontrolowanych mediów – krąży częściej w lasach jak powojenni „żołnierze wyklęci”, bohaterowie powstania antysowieckiego po drugiej wojnie światowej, która skończyła się dla całego świata, ale nie dla nas. Podobnie dzisiaj, po odtrąbionym oficjalnie końcu komunizmu, Polacy znajdują się pod okupacją peerelczyków (vide: Legutko) i właściwie stali się obywatelami drugiej kategorii we własnym kraju, manipulowanym przez oligarchów (o niebezpieczeństwach stąd płynących pisał w r.2007 Wildstein). A u Kokoszkiewicza też czytamy: „Nadeszły czasy ludzi i podludzi. Eleganckich salonowców i przebrzydłych moherów. Nastała polityka apartheidu w polskiej specyficznej wersji, a jej orędownikami, o ironio losu, zostali ci wszyscy postępowcy, którzy brzydzą się publicznie antysemityzmem i wykluczaniem kogokolwiek z debaty publicznej ze względu na poglądy i pochodzenie. Hipokryci, oszuści i łgarze przystąpili do selekcji na medialnej rampie” (str.58). Jak się można domyśleć Kokoszkiewicz pisze tu o tzw. autorytetach w rodzaju Szczypiorskiego, Kutza, kilku „profesorów” czy Niesiołowskiego, narzucających rodakom antywartości i kłamstwa. W IIIRP „wytworzył się ustrój oligarchiczny, czyli rządy uprzywilejowanej mniejszości w jej własnym interesie. Powstała kasta nietykalnych, których połączyła koalicja strachu, gotowa dosłownie na wszystko, by odsunąć PiS od władzy. Niestety, niewłaściwe posłużenie się w 2007 kartką wyborczą przez Polaków doprowadziło do tego…” (str.60/1).
W książce „Jak zabijano Polskę” zawarto wiedzę o okresie dziejów z drugiej próby przełomu (pierwszą był rok 1992), co sygnalizuje nam podtytuł: „Cała prawda o IIIRP 2005-2011”. Autor przedstawia wydarzenia i afery, które miały wpływ na sytuację polityczną, a sposób naświetlenia bliski jest ocenom Seawolfa. O ile jednak w jego „Alfabecie” wiedzę o tych sprawach dostajemy w silnie skondensowanych pigułkach, to Kokoszkiewicz przypomina polityczne etapy IIIRP, pewne prawie zapomniane epizody, służące analizom. Dobrym przykładem jest np. rozdział „Al-Kaida atakuje w Warszawie”, oczywiście była to akcja rodzimych służb specjalnych. Oto 20 października 2005 roku, na dwa dni przed drugą turą wyborów (w szrankach zostali już tylko Donald Tusk i Lech Kaczyński) w stolicy ogłoszono alarm bombowy. Na Dworcu Centralnym i stacjach metra znaleziono kilkanaście ładunków wybuchowych, które okazały się atrapami. Alarm był prowokacją, co potwierdziły rozesłane w mediach absurdalne insynuacje typu „Kaczyński=wojna” albo „Wybór Kaczyńskiego to budowa Polski ksenofobicznej”(?!) Od razu widać komu zależało na zmanipulowaniu wyborów tak, aby wygrał Tusk reprezentujący układ post-komunistyczny. Fałszywych bomberów nie ujęto, a sprawę umorzono (a jakże!) w r.2008. Kokoszkiewicz przypomina też jak Wojskowe Służby Informacyjne (na czele ich stał gen. Dukaczewski, kursant GRU) próbowały skłonić władze do wprowadzenia stanu wyjątkowego, by uniemożliwić zaprzysiężenie na prezydenta Lecha Kaczyńskiego w dniu 23 grudnia 2005. Pretekstem dla stanu wyjątkowego miał być planowany rzekomo przez Al-Kaidę atak terrorystyczny na Warszawę (str.21). Te machinacje ilustrują jak bardzo Lech Kaczyński w roli prezydenta irytował obóz peerelczyków i władców Kremla. A owe historyjki z atrapami bomb dziś przydają się do analizy bombowego alarmu w 22 szpitalach kraju: mechanizm działań służb specjalnych nie zmienia się, nie wiemy tylko jeszcze w jakim celu zmontowano tę niedawną prowokację.
Kokoszkiewicz przypomina też procesy w Grecji, podczas nich skazano wielu generałów za zbrodnie wojskowej dyktatury, podczas gdy u nas rozgrzeszono generałów, a nawet – o, paradoksie – promowano ich po r.1989 na tzw.ludzi honoru. Celował w tym obóz Michnika. Zbieramy więc plon nierozliczenia ery komunizmu, a symbolem tragicznym tego jest np. „seryjny samobójca”, nie mówiąc o serii nierozliczonych afer i prowokacji. Kto protestuje jest bez szans, o czym przekonał się Adam Słomka skazany na 14 dni aresztu za protest przeciwko uniewinnieniu gen.Kiszczaka: „Jednym słowem Kiszczak do domku, Słomka za kratki” (str.25). Tymi kontrastami operuje Autor, by poruszyć smieniem czytelnika i słuszna to metoda. Służą temu też zestawienia np. wspaniałej biografii Antoniego Macierewicza z miałkimi „wyczynami” Bronisława Komorowskiego (str.41/2), co też jasno ukazuje, kto bardziej zasługuje na to, aby być lokatorem Belwederu.
Niestety, pakt okrągłostołowy z r.1989 niósł złe plony, bo podzielił naród na peerelczyków (faktycznych beneficjentów tego chorego kompromisu) i na Polaków, odrzucających ów pakt, który uczynił z nich „podludzi” – jak czytaliśmy powyżej. Ilustruje to też krańcowo niesprawiedliwy rozdzielnik emerytur: grube tysiące dla ex-ubeków i generałów, a mizeria dla szarych obywateli. W IIIRP trwa zatem nieustanne promowanie katów przy jednoczesnym poniżaniu ofiar PRL-u. I, niestety, układ post-komunistyczny jest silniejszy, a wyborcze hasło o tuskowej „miłości” złamano natychmiast po wyborach najazdem na Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, by przejąć dokumenty Komisji Likwidacyjnej i Weryfikacyjnej WSI (str.79). Platforma – nawet za cenę jawnego pogwałcenia prawa – musiała ratować WSI, tę „platformę” rosyjskich (no i swoich) wpływów. Innym drastycznym pogwałceniem prawa u nas było wydobycie ze skarbca insygniów królewskich dla nielegalnej koronacji Sasa w r.1697. Dokonano tego przez dziurę wybitą w murze, ponieważ klucze do skarbca były w rękach kontystów, a legalnie wybrany na króla Polski książę Conti płynął do Gdańska, nie wiedząc że tam przeważają stronnicy Augusta. Elekcja w 1697 r. naruszała też inne prawa.
Wróćmy do książki Kokoszkiewicza tym cytatem, który ukazuje talent Autora w dosadnych a celnych konstatacjach: „Podzielenie na krakowskie i gdańskie obchodów rocznicy powstania „Solidarności” i w końcu rozdzielone z premedytacją uroczystości katyńskie, co miało w podstępny sposób oddzielić „ziarno” od skazanych na śmierć „plew”, to zebrane owoce „pozytywnej synergii” (str.71) – by ironicznie przywołać termin Tuska. Bez ogródek Autor pisze też o genezie IIIRP: „…w r.1989 wyraziliśmy zgodę na budowę nowej Polski pod nazwą IIIRP kolaborując ze zdrajcami narodu.(…) choć nazywa się to „historycznym kompromisem”, (…) to nie da się tymi kłamliwymi sloganami zakrzyczeć prawdy, że dzisiejsze państwo polskie zostało poczęte w grzechu, któremu na imię KOLABORACJA” (str.82). A „to grono kolaborowało z Kiszczakiem i Jaruzelskim w cieniu zbrodni ( …), bo „trochę polskich trupów , jak wiadomo od lat, to mniejsze zło” (str.87). Ostatnie rozdziały mówią o ofiarach „miłości” PO. Kokoszkiewicz opisuje też grę Tuska w celu likwidacji naszych stoczni (str.97-100), informuje, że w samej Bawarii wierci się 400 otworów dla geotermii, lecz u nas nie wolno dążyć do samowystarczalności energetycznej (str.102). Dużo jest o aferach i oczywiście o zamachu na Tupolewa, tu Polskę potraktowano jak rosyjski protektorat, któremu odmówiono dochodzenia prawdy o Smoleńsku (str.166). W tej bogato udokumentowanej książce nie brak i pikantnych 50 pytań A.Ściosa do kandydata Komorowskiego, a całość udowadnia sąd Kokoszkiewicza, że Polska sięga ostatecznego dna, dla którego każde inne jest już tylko wierzchem (str.8). Ponure? Z pewnością, ale nie chowajmy głów w piasek. Przeciwnie, by wyjść z letargu tę superważną książkę trzeba czytać, a nawet omawiać na seminariach naukowych. W zakończeniu Autor daje jeszcze sarkastyczną wizję Polski z r.2042, oby się nie sprawdziła!
Marek Baterowicz
Jak się czyta takie teksty to nasuwa się jedno pytanie stawiane na manifestacjach organizowanych przez PIS „Gdzie są ranni z samolotu?”
Panie Jurku, przy całym szacunku dla Pana – może takie teksty nie na stronie dla szachistów ?
Już kiedyś pisałem, że Marek Baterowicz jest szachistą i to aktywnym. Znany warszawski szachista Janusz Szpotański był kiedyś krytykowany przez władze komunistyczne (m.in. przez Gomułkę) za swoje poglądy polityczne. Jest demokracja. Marek Baterowicz ma swoje spojrzenie na historię naszego kraju. Jeśli ktoś napisze coś „kontra” to też zamieszczę. Cieszmy się, że w naszym gronie są znani publicyści.
Dodam do tego, że sam jestem apolityczny, zarówno w Niemczech jak i w Polsce. Ogólnie interesuję się wydarzeniami w kraju i w Niemczech, ale nie stoję po stronie żadnej opcji politycznej. To jest mi całkowicie obojętne!
Dla przypomnienia działalność Janusza Szpotańskiego:
http://www.blog.konikowski.net/2011/06/30/janusz-szpotanski-1929-2001/
http://www.blog.konikowski.net/2011/12/02/szpot/
http://www.blog.konikowski.net/2013/02/08/szpot-kisiel-i-towarzysz-gomulka/
Nie rozdzierajmy szat. Marek Baterowicz nikogo nie obraził. Wyraził tylko swoje poglądy. Ma prawo. Polska jest przecież wolnym krajem.
Wikipedia: http://pl.wikipedia.org/wiki/Pluralizm_polityczny
Ależ Panowie,
Nikt tu nie rozdziela szat.
I nieważne, czy wierzę w mgłę w Smoleńsku czy nie.
I nie krytykuję Baterowicza bo mnie jego poglądy nie obchodzą.
Niczym mnie nie obraził, mogę tylko mu współczuć.
Wiem co to jest pluralizm.
Spór Kaczyński – Tusk jest przedmiotem dyskusji w telewizji, radiu, gazetach, przy stole, w autobusie itd.
Na szczęście na turniejach szachowych nie ma jeszcze podziałów na zwolenników Tuska czy Kaczyńskiego.
Mam nadzieję, że rozpocznie się i na tej stronie !
Liczę jednak na kulturę polskich szachistów i mam nadzieję, że nie dojdzie tutaj do „politycznych awantur”!
Baterowicz prezentuje pewną opcję historyczno-polityczną, która nie wszystkim odpowiada. Ja, podobnie jak Pan, nie wtrącam się w te sprawy, bo od polityki staram trzymać się z daleka. Niektóre rzeczy które pisze Baterowicz też mi nie odpowiadają, ale takie jest jego zdanie. Nie wzywa do nienawiści na tle politycznym/religijnym/rasowym, więc chyba nie ma powodu aby go „ścigać” za jego artykuły. Natomiast widać że jego teksty są nienajlepiej odbierane na blogu.
Ten obrazek dobrze ilustruje obecną sytuację w naszym kraju
http://www.zamek.malbork.pl/uploaded/fck_files/image/obrazkiwydarzenia/2010/2010_grunwald_na_wesolo/grunwald_na_wesolo_GP.jpg
Poniżej wklejony link nie dotyczy tematyki szachowej, ale niestety pokazuje obecną polską rzeczywistość. W ostatnich latach jesteśmy świadkami przychylności policji oraz wymiaru sprawiedliwości wobec przemocy wobec kobiet, burd kiboli, demonstracji nietolerancji i siły np. w wykonaniu bojówek narodowych, agresji wobec osób o odmiennym kolorze skóry, prokuratorów którzy przychylnym okiem patrzą na malowanie symboli faszystowskich tłumacząc iż są one symbolami szczęścia. Do tego należy dodać akceptowanie przez sąd obraźliwych sformułowań kierowanych pod adresem obcokrajowców:
http://wyborcza.pl/1,75248,14318056,Zdaniem_sadu__apos__apos_pasozytnicze_scierwo_apos__apos_.html
A ja do niedawna dziwiłem się że w naszym polskim środowisku krajowym kwitnie brak kultury, obrzucanie wyzwiskami i obrażanie przeciwników w dyskusjach. Jak widać, takie zachowanie staje się normą usankcjonowaną prawnie. Czy o takiej Polsce marzyliśmy?
A jak to jest w polskim środowisku szachowym? Jeden przykład: http://www.blog.konikowski.net/2013/03/06/antyreklama-polskich-szachow/