Ten obrazek znaleziony w Internecie przypomniał mi pewną sytuację z przeszłości, kiedy reprezentowałem barwy „Hutnika” Kraków-Nowa Huta.
Nasza sekcja szachowa miała w zasadzie fundusz nieograniczony na działalność sportową. Także nasze diety były około trzykrotnie wyższe od podstawowych stawek, które wtedy obowiązywały w kraju. Był tylko jeden problem. Musieliśmy zbierać rachunki. Dlatego w czasie dłuższych imprez w jednym miejscu stołowaliśmy się w tej samej restauracji. „Zaprzyjaźniony” kelner – za godziwe napiwki – wypisywał nam odpowiednie rachunki.
Jeden z naszych kolegów zapomniał o tym i po jakimś indywidualnym turnieju, w którym sam startował, przedłożył księgowemu klubu rachunki za śniadania, które miały następującą treść: 100 gramów wódki oraz kawa i tak przez 14 dni. Oczywiście wynikła wielka awantura, ale sprawę ostatecznie jakoś pozytywnie załatwiono.
Takie to były wtedy czasy!