Kiedyś ktoś mi powiedział, że dewizą trenerów w Polsce jest hasło: „Uczcie się gry środkowej i końcówek, a w debiucie dacie sobie radę”. Natychmiast zareagowałem: To jest dogmat i to bardzo szkodliwy!
Obserwuję grę naszych szachistek i szachistów od wielu lat, analizuję ich partie i publikuję moje komentarze w krajowych pismach specjalistycznych. Od dawna wiem, że faza debiutowa jest najsłabszym ogniwem w grze naszych kadr, zarówno młodzieżowych jak i seniorskich. Zresztą to samo stwierdził niedawno szef naszych trenerów arcymistrz Włodzimierz Schmidt. Na ten temat polecam cykl polemicznych artykułów „Odkrycie” Włodzimierza Schmidta w kategorii Szachy w Polsce, np.
Kilka lat temu zwrócono mi uwagę na juniora Kacpra Pioruna, którego wtedy oceniano na miarę talentu Wasyla Iwańczuka. Przejrzałem wiele jego partii i stwierdziłem, że jego najsłabszą stroną są właśnie debiuty. Wniosek był jasny: był niedostatecznie szkolony i dlatego ten utalentowany zawodnik stanął w pewnym momencie w swym twórczym rozwoju. Być może to spowodowało, że Piorun w pewnym momencie zajął się solvingiem, gdzie uzyskiwanie dobrych wyników nie wymaga tyle pracy, którą musi normalnie wykonać szachista z dużymi ambicjami sportowymi!
Mój wniosek: Czas najwyższy zmodernizować system szkolenia młodzieży w Polsce. Proponuję zmianę hasła: „Uczcie się gry środkowej i końcówek, a w debiucie dacie sobie radę” na „Uczcie się debiutów, a w grze środkowej i końcowej dacie sobie radę”.
Oczywiście w tym przypadku nie można też podejść schematycznie. Po opanowaniu początkowej fazy partii i opracowaniu podstawowego repertuaru debiutowego – trzeba poznawać ważne końcówki i ogólne elementy strategii szachów. Tę wiedzę trzeba systematycznie uzupełniać!
Ja bym rozszerzył hasło naszych trenerów: „Uczcie się gry środkowej i końcówek, a w debiucie dacie sobie radę z przeciętnymi przeciwnikami na krajowych turniejach”.
Nigdy nie rozumiałem pełnego uwielbienia, dogmatycznego podejścia polskich trenerów do starego systemu szkolenia, nie dającego szans na wybicie się zawodników do światowej czołówki. Dziwne jest też podpieranie się skostniałymi autorytetami, trochę w stylu Arystotelesa. Ale jednocześnie ten sposób szkolenia jest łatwy w praktykowaniu i znajduje poparcie PZSZach-u, więc nic dziwnego że trenerzy z chęcią go wykorzystują.