W Gazecie Wyborczej z 26 lutego br. zamieszczono artykuł poświęcony naszej biegaczce narciarskiej, Justynie Kowalczyk. Tekst ten dostępny jest również na stronie – Link. Zaciekawił mnie zarówno jego podtytuł, jak i krótki akapit w którym trener pani Justyny, Aleksander Wierietielny, wypowiedział się na temat oczekiwań w stosunku do swojej podopiecznej. Wyraził się w następujący sposób: „Wiecie, dlaczego nie wystartowała w biegu na 10 km techniką dowolną? Bo to Justyna Kowalczyk. Nie tyle ona, ile wszyscy – kibice i dziennikarze – czekają wyłącznie na medale. Czwarte czy piąte miejsca nikogo nie interesują, są traktowane jak porażki”.
Od czołowych sportowców takich jak wspomniana Justyna Kowalczyk oczekuje się wspaniałych zwycięstw nad równymi sobie a nie nad zawodnikami niższymi o kilka kategorii – Link i zajmowania miejsca w pierwszej trójce na podium. Innych lokat nie bierze się pod uwagę. Ciekawe, że w wielu dziedzinach polskiego sportu takie podejście do osiąganych rezultatów jest czymś normalnym, a wymagania wobec sportowców są duże. Np. po pani Justynie oczekujemy miejsca na podium. Podobnie Adam Małysz nie miał klapnąć tuż za progiem, lecz miał lecieć daleko, dalej niż inni. Niechlubnym wyjątkiem w tych dalekosiężnych oczekiwaniach jest piłka nożna – Link oraz szachy Link. O polskim footbolu powiedziano już dużo, stąd temat jest znany. Natomiast wśród polskich szachistów zawodowych oraz na blogach zaprzyjaźnionych z nimi trwa afirmacja kiepskich wyników sportowych i mizerii szachowej – Link. Nie tak dawno usiłowano przekonać nas, że zajęcie czwartego miejsca nie jest powodem do ogłoszenia porażki – Link. Ciekawe, że ta postawa wyraźnie kłóci się ze stanowiskiem trenera Justyny Kowalczyk, wyraźnie promującego „wysokie loty” sportowe. Ale skoro sami przedstawiciele PZSzach-u nie widzą niczego niestosownego w polskiej mizerii szachowej, to trudno dziwić się że podobne poglądy reprezentuje duża część entuzjastów szachów.
W tle cytowanego artykułu z Gazety Wyborczej przewija się problem niedawnego upadku pani Justyny – Link. To zdarzenie było wielkim niefartem. Nie wiem czy był związany z czystym przypadkiem, czy uszczerbkiem w technice. Jeżeli był to zwykły „wypadek przy pracy” to należy szybko o nim zapomnieć, bo faktycznie tym razem nic się nie stało. Natomiast ewentualny defekt w technice zapewne będzie wyeliminowany po dogłębnej analizie tego upadku. Niefortunny przypadek pani Justyny można porównać do porażki arcymistrza szachowego, zaplątanego w jakiś wariant kończący się utratą figury. Takie sytuacje zdarzały się nawet podczas meczów o mistrzostwo świata. Ale były to pojedyncze przypadki, a nie coś systematycznego.
Zwraca uwagę też marsowe podejście trenera Wierietielnego do problemu upadku pani Justyny. Według mnie to przykre wydarzenie jest epizodem, który tak szybko minął jak się pojawił. Ale trener przykładający się rzetelnie do swojej pracy nie przechodzi nad taką sytuacją do porządku dziennego. Dla niego jest to zdarzenie wymagające głębszej analizy, wyciągnięcia wniosków i zastosowania metod pozwalających wyeliminować w przyszłości podobne przypadki. Szkoda, że takiej postawy nie promuje Polski Związek Szachowy. Od wielu lat systematyczne porażki naszych kadrowiczów „spływają” po władzach PZSzach-u, które nawet nie zająkną się o tym problemie. Cóż mogę powiedzieć jako puentę tego artykułu? Chyba to, że w stosunku do pani Justyny żywię uzasadniony optymizm w jej doskonałe wyniki, na najlepszym światowym poziomie. Natomiast w przypadku naszych asów szachowych pozostaje mi nadzieja na okazjonalne wyniki, wydarte od czasu do czasu na jakimś turnieju.
Krzysztof Kledzik
Zgadza się. Szachiści nie mają z tym problemu. Występ naszych arcymisiów w Rekyjawiku został uznany za sukces.