W jednym z dawnych komentarzy zamieszczonych na blogu „Szacharnia”, użytkownik podpisujący się jako Anonim (a jakże) przekonywał mnie, że właściwym miejscem dla moich wypowiedzi jest strona wędkarzy, a nie blog Krzysztofa Długosza. Powodem odesłania mnie do wędkującego bractwa była teza, iż nie jestem szachistą. Długo trwało zanim też kluczowy i trudny do obalenia argument trafił do mojego zatwardziałego umysłu. Skruszony i zawstydzony otworzyłem wczoraj stronę Polskiego Związku Wędkarskiego Link, bo zapewne właśnie tą witrynę miał na myśli Anonim, wygrażający mi płonącym mieczem szachowej sprawiedliwości. Po pobieżnej lekturze strony o wędkowaniu mój zapał zdecydowanie opadł, gdyż nigdy nie lubiłem łowić ryb, w przeciwieństwie do ich jedzenia.
Natomiast moją uwagę przykuły newsy, czyli nowe wiadomości zamieszczone po lewej stronie witryny PZW. Informacje tam zamieszczane zostały pogrupowane w cztery kategorie wiadomości: PZW, Okręgów PZW, Kół PZW oraz Innych prezentacji PZW. Nie trudno zauważyć, że newsy są tam publikowane bardzo często, nierzadko po kilka nowych informacji dziennie. A po zsumowaniu dziennej porcji wiadomości z wszystkich czterech kategorii, liczba ta może być znacznie większa. Właśnie tak powinna wyglądać częsta aktualizacja strony, z codziennymi nowościami. A jak w porównaniu z rekomendowaną mi przez Anonima stroną PZW wypada witryna PZSzach-u? Delikatnie mówiąc, bardzo kiepsko. Pomimo że prezes Sielicki zapewniał w niedawno opublikowanym sprawozdaniu Link, iż „Niemal nie ma dnia żeby na stronie PZSzach nie pojawiły się nowe informacje…”, to w rzeczywistości sprawia ona wrażenie jeżeli nie martwej, to na pewno ledwo zipiącej. Np. do momentu opublikowania niniejszego artykułu, na stronie PZSzach-u nie zamieszczono jakiejkolwiek wzmianki o rezultatach naszych zawodników uzyskanych na turnieju w Gibraltarze. Nowe informacje są umieszczane na wspomnianej stronie bardzo rzadko, stąd teza o jej aktualności jest mocno naciągana.
W cytowanym sprawozdaniu, w akapicie o „Ważnych środkach komunikacji z członkami oraz promocji szachów” pominięto milczeniem stronę PZSzach-u na YouTube. Zresztą trudno się temu dziwić, bo widać że Polski Związek Szachowy kompletnie nie radzi sobie z promocją szachów poprzez materiały filmowe. Nie wiem jakie są powody tego zjawiska bo obecnie miniaturowe, stosunkowo tanie kamery cyfrowe stały się tak powszechnie dostępne, iż nakręcenie materiału filmowego z turniejów (np. relacji z sali gry, krótkich wywiadów, dyskusji w kuluarach, itp.), symultan czy innych imprez szachowych, nie powinno nastręczać jakichkolwiek problemów. Znamienne, że omawiana strona szachowa na YouTube nosi nazwę „promocjaPZSZACH”, a jej statystyka wygląda wyjątkowo mizernie: 29 przesłanych filmów, 10145 ich wyświetleń, oraz 7(!) subskrypcji tej strony. Dla porównania analogiczna strona YouTube Polskiego Związku Wędkarskiego zawiera 486 przesłanych filmów, 567854 wyświetleń i 218 subskrypcji (dane z dnia 03.02.2013 r.). Porównanie tych liczb i ich interpretację pozostawiam Czytelnikom.
PS. Mam do przekazania złą wiadomość dla Anonima – jednak rezygnuję z wędkowania i powracam do szachów.
Krzysztof Kledzik
Nie ma kto pisać. Prezes wrócił z Gibraltaru to zrobi porządek, albo sam przygotuje odpowiednie wyjaśnienie. Jutro będzie artykuł.
Kiedy powstała strona PZSzach na YouTube a kiedy PZW ?
Strona PZSzach an YouTube powstała 8 grudnia 2010. Ostatni film zamieszczono tam 4 miesiące temu, a pozostałe rok temu.
Natomiast stronę PZW utworzono 15 kwietnia 2009, i co miesiąc zamieszczają na niej nowe filmy, i to w dużych ilościach.
Jedyna reakcja na stronie PZSzachu w sprawie turnieju w Gibraltarze jest taka, że w tytule wpisu zmieniono czas na przeszły, czyli „grali Polacy”. Ale w tekście nadal jest użyty czas przyszły. Co za niechlujstwo, nawet porządnie nie poprawią artykułu. Obecnie Joanna Majdan-Gajewska jest na urlopie wychowawczym, i pewnie siedzi w domu z dzieckiem. Dlaczego więc jej nie przekazano opieki nad stroną internetową i robienia tam wpisów i korekt? Aktualizacje są sporadyczne, więc i tak nie miała by zbyt dużo do roboty.