Wiceprezes Włodzimierz Schmidt podkreślił, że słabe przygotowanie debiutowe jest problemem zarówno czołówki kobiet, jak i mężczyzn i zadeklarował gotowość nadzorowania pracy konsultanta debiutowego kadry kobiet i mężczyzn (Protokół z zebrania zarządu Warszawa, biuro PZSzach, Al. Jerozolimskie 49, 27 października 2012 r. godz. 10.00-18.00).
////////////////////////
Wraz z życzeniami świąteczno-noworocznymi otrzymałem sporo emailów ze słowami otuchy w dalszym opisywaniu problemów szachów w Polsce. Część Internautów jest zdania, że przypominanie starych wydarzeń jest wskazane i konieczne. Dlatego kontynuuję ten wątek, który uzupełniam o nowe fakty.
Na tym blogu kwestia Akademii była już wielokrotnie omawiana. Także komentatorzy w swoich wpisach wyrażali swoje opinie w tej kwestii. Niektóre przypomnę:
1. Marcin Zimerman: trenerzy nie są zainteresowani zmianami, bo dobrze im tak jest. Nie mają konkurencji, a każdy wie, że konkurencja to podstawa postępu. Przy wysokiej konkurencyjności jest większa wydajność pracy, bo nikt nie może być pewien swojej posady. Tymczasem jest naprawdę niewielu młodych trenerów, bo nie mają się od kogo i gdzie uczyć. Trzeba zmienić system szkolenia, a za jakiś czas dobrych wyników będzie więcej. Średnia wieku naszej kadry to jest około 30 lat, w takim wieku nie robi się już ogromnych postępów. Tzn można się jeszcze czegoś nauczyć, ale z uwagi na nowe obowiązki (np rodzinne) i pewne wypalenie materiału zawodnik raczej stoi już w miejscu. Mam wrażenie, że nikt w związku się nie zastanawia, co będzie za 10 lat, kiedy połowa kadry będzie już na emeryturach. Bo poza Świerczem i Dudą nie widać wielu bardzo zdolnych juniorów. Bartel, Gajewski i Mitoń byli znacznie lepszymi juniorami niż ci, których mamy teraz, a przecież i tak nie udało się im dostać do światowej czołówki. Jak więc mają to zrobić nasi obecni MPJ? Średni poziom szachów juniorskich w ostatnich latach spadł okropnie i efekt jest taki, że np Duda nie ma w Polsce za bardzo z kim grać. Inni utalentowani też. Proszę popatrzeć na rozrzut rankingowy w MPJ. Niektórzy z grających tam zawodników prezentują już niezły poziom, ale większość jeszcze 10-15 lat temu nie wygrałaby nawet mistrzostw mojego miasta. Coś trzeba z tym fantem zrobić, bo za 10 lat będziemy się cieszyć, jak ktoś z naszych będzie w 3 setce świata. Konkurencja nie śpi i inne kraje robią postępy w pracy z juniorami np jeszcze 30-40 lat temu nic na szachowej mapie świata nie znaczyła Francja, dzisiaj jest silniejsza od Polski.
2. Krzysztof Kledzik: Pod warunkiem, że już teraz wprowadzono by zmiany w szkoleniu. Ale kto je wprowadzi? Obecni trenerzy? Oni chyba nie są zainteresowani zmianami.
//////////////////////////
Osobiście nie wierzę w żadne reformy w szkoleniu polskiej młodzieży, ponieważ – mam takie wrażenie – nikomu na tym nie zależy. Kadrę szkoleniową MASZ stanowi pewna mała grupa szkoleniowców od wielu lat trzymająca władzę, która rzadko dopuszcza do swego towarzystwa nowe twarze. Trzeba sobie na to zasłużyć. Przede wszystkim należy chwalić trenerów i realizowany przez nich system treningowy oraz w żadnym przypadku nie można się wychylić z jakimiś reformatorskimi ideami.
Po moich tarapatach z MASZ jeden z kolegów powiedział: „Jurek, gdybyś chwalił pod niebiosa akademię i nie próbował proponować swych pomysłów, to byłbyś ceniony przez trenerów i miałbyś pewne w niej miejsce. A tak podpadłeś, bo oni nie lubią zmian. Musieli się ciebie pozybyć, abyś im w ich pracy nie przeszkadzał. Oprócz tego piszesz za dużo. Trenerzy akademii nie lubią tego, aby ktoś z ich towarzystwa się czymś wróżniał. Nie znoszą dominacji”.
W części 10 przypomniałem swoje wrażenia z mojej pierwszej sesji w Zakopanem w 1999 roku. Dla mnie był to szok. O akademii słyszałem wcześniej wiele historyjek od różnych osób, ale takiej improwizacji nie oczekiwałem. Podzieliłem się moimi spostrzeżeniami z Włodzimierzem Schmidtem. Włodek ze spokojem mnie wysłuchał, ale tematu nie podjął. Zrozumiałem, że tutaj nie będzie dyskusji. Zresztą na kolejnych dwóch sesjach z moim udziałem nic się nie zmieniło na lepsze. Była taka sama prowizorka!
Na mojej stronie w temacie Akademia Młodzieżowa opisałem w punkcie 4 moje zajęcia w Zakopanem. Ten sposób szkolenia nie był znany trenerom akademii. Moja próba dyskusji na ten temat z kolegami nie powiodła się, ponieważ nikt nie był tym zainteresowany. Podobnie zareagował Włodzimierz Schmidt. Byłem zdumiony jego obojętnością.
Dlatego w Szachiście (listopad 2001) w „Zapiskach trenera 2„ opisałem trening praktyczny, aby inni trenerzy mogli korzystać z moich doświadczeń.
Ciekawe jaki impuls może spowodować wprowadzenie jakiś korzystnych zmian w PZSzach-u? Może zmiana prezesa? Tomasz Sielicki nie znalazł skutecznego sposobu na wyciągnięcie polskich szachów z dołka. Nie chodzi mi o dołek finansowy, ale dołek sportowy, co zresztą wiedzą wszyscy, bo temat ten był omawiany. Chciało by się też zadać otwarte pytanie sponsorom, np. firmie HP, czy uważają oni że wyniki sportowe sponsorowanych przez nich szachistów są adekwatne do uzyskiwanych rezultatów? Czy sponsorzy zadowalają się tym, iż opłacani przez nich szachiści nie liczą się w świecie i nie jeżdżą na renomowane turnieje? Czy sponsorzy uważają że warto przekazywać pieniądze sportowcom nie rokującym nadziei?