Wiceprezes Włodzimierz Schmidt podkreślił, że słabe przygotowanie debiutowe jest problemem zarówno czołówki kobiet, jak i mężczyzn i zadeklarował gotowość nadzorowania pracy konsultanta debiutowego kadry kobiet i mężczyzn (Protokół z zebrania zarządu Warszawa, biuro PZSzach, Al. Jerozolimskie 49, 27 października 2012 r. godz. 10.00-18.00).
////////////////////////
W artykule „Quo vadis… – raz jeszcze!” (Magazyn Szachista-październik 2003) pisałem: „Sugerowałem, aby na Akademii lepiej przygotowywano młodzież do samodzielnej pracy, bowiem zaobserwowałem na sesjach, że niektórzy juniorzy (rki) nie wiedzą z jakiej literatury fachowej powinno się korzystać, czy też jak powinno się pracować nad poszczególnymi fazami gry itd. Nie wszyscy mają stałe kontakty z trenerami i dlatego powinni otrzymać wskazówki do pracy samoszkoleniowej. Jednym z poważnych problemów jest sposób pracy młodzieży nad debiutami. W krajowej prasie fachowej czytałem dość często, że nasza młodzież wykuwa na pamięć warianty i potem w czasie partii ma problemy ze znalezieniem właściwego planu gry w grze środkowej. Na sesji w Zakopanem odkryłem tego przyczynę. U niektórych uczestników znalazłem notatki debiutowe opracowane przez trenera Ryszarda Bernarda. Były to wypisane ręcznie warianty w słupku, bez podania planów gry itd. W ten sposób nie można uczyć się debiutów! Nadmieniłem o tym w „Szachiście” w artykułach: „Zapiski trenera” (1) i (3) oraz w książce wydanej przez PZSzach: „Wybrane zagadnienia teorii i praktyki szachowej”.
11 września br. Otrzymałem list od p. Henryka Balkiewicza, ojca znanej zawodniczki Elżbiety, który obserwował dyskusję na Forum PZSzach i czytał wypowiedzi moje i innych dyskutantów.
Napisał m.in.: Kiedy Ela miała 10 lat szkolił ją przez niecałe dwa lata właśnie pan Bernard, finansowany częściowo z kasy klubu, a częściowo przez nas rodziców. To szkolenie wyglądało tak, że przyjeżdżał do Legnicy raz na dwa miesiące, bo nie miał więcej czasu. Był w Legnicy dwa-trzy dni i wyjeżdżając zostawiał Eli właśnie takie kartki-słupki z debiutami i wariantami do nauczenia się. Pamiętam, jak Ela płakała pewnego razu, gdy p.Bernard odpytał ją z tych wariantów-tasiemców i mówił jej, że bez tego nie da rady dobrze grać w turniejach. Wtedy popieraliśmy go, bo uważaliśmy go za duży autorytet trenerski w Polsce. Kazał jej uczyć się na pamięć wielu wariantów, oczywiście niektóre pewnie z nią przerabiał na zajęciach, ale nie wszystkie. Ela była przestraszona, że tyle musi się uczyć na pamięć…
Mam nadzieję, że dyrektor Akademii już zarzucił takie metody pracy nad debiutami. Nieraz podkreślałem, że cenię kwalifikacje trenerskie Ryszarda Bernarda. Jednakże czynności dyrektora Akademii nie sprowadzają się tylko do przeprowadzenia sesji i wypełnienia indeksów, ale przede wszystkim polegają na dobrej współpracy z trenerami i stałej analizie możliwości ulepszania pracy szkoleniowej. Miałem różne propozycje i oczekiwałem, że zostanę potraktowany na zasadzie partnerstwa.
Niestety Ryszard Bernard ignorował moje koncepcje i nie podjął dyskusji w sprawach istotnych dla działalności Akademii. Rozumiem, że moje zaangażowanie w sprawach polskich szachów może się komuś nie podobać, z różnych względów, ale powinna być zachowana koleżeńska forma odmowy. Tymczasem Ryszard Bernard nie reagował na wszelkie uwagi dotyczące poprawy pracy szkoleniowej Akademii, ani nie wykazał żadnego zainteresowania moimi pozytywnymi doświadczeniami ze współpracy z Wojtaszkiem i Brzeskim”…
////////////////////////
O sposobie pracy nad debiutami poinformowałem Włodzimierza Schmidta już na sesji Akademii w Zakopanem w 1999 roku. Znał problem i mimo tego nic nie uczynił w kierunku zmiany błędnych metod szkoleniowych w tym zakresie. Chronił swych kolegów-trenerów. Mnie tymczasem krytykowano i zwalczano.
Kto ucierpiał na tym? Ja na pewno nie, tylko polskie szachy! Teraz po tylu latach Włodzimierz Schmidt ogłosił problem, który był mu już znany 13 lat temu!
cdn