Po ostatnim nieudanym występie naszego czołowego szachisty am Radosława Wojtaszka, na stronie ChessBrains.pl użytkownik podpisujący się admin2 zamieścił artykuł pt. „Wojtaszek IV w Kalkucie”. Tekst jest dostępny na stronie: Link
Admin2 zauważył, iż „nasz arcymistrz rozstawiony jest z turniejową jedynką i na pewno będzie mu się ciężko grało w roli faworyta. Z drugiej strony pokazanie się w turnieju o formule otwartej oznacza, że Radek czuje się naprawdę silnie”. Gdy ktoś decyduje się na przyjęcie na siebie roli faworyta, nawet „pewniaka”, to ciąży na nim pewnego rodzaju obowiązek wygrania tej rywalizacji, bądź zajęcia w miarę wysokiego miejsca na podium. Wszelkie inne rozwiązania należy traktować jako porażkę. Oczywiście mówimy tu o sporcie zawodowym, zarezerwowanym (przynajmniej teoretycznie) dla zawodników naprawdę liczących się w świecie, o wyrobionej „marce” i nazwisku. Niestety, ta kwestia w przypadku naszego reprezentanta ciągle jest sprawą otwartą, żeby nie powiedzieć, dyskusyjną. Teza o silnej pozycji czy woli Wojtaszka powinna być regularnie weryfikowana poprzez grę w mocnych i liczących się turniejach. Trudno wyrabiać sobie markę na peryferyjnych rozgrywkach. Skoro nasz arcymistrz czuje się pewny swojej pozycji, to już czas najwyższy aby pokazał czołowym szachistom, na co go stać. Dotychczasowe pojedyncze wygrane z liczącymi się zawodnikami były dobrą zapowiedzią, ale jedna czy dwie jaskółki wiosny nie czynią.
Natomiast wprawił mnie w kompletne zdumienie, a nawet w konsternację, akapit w którym Admin2 wypowiada myśl, iż „dlatego wyrobienie w sobie automatyzmu wygrywania z niżej notowanymi przeciwnikami pozwoli mu [Wojtaszkowi] wkroczyć do pierwszej piętnastki, co spowoduje, że będzie zapraszany za superturnieje”. Jest dla mnie co najmniej zaskoczeniem stwierdzenie, że jedną z przepustek do ścisłej czołówki światowej oraz paszportem na superturnieje ma być bicie szachistów o klasie przeciętnego silnego gracza i zdecydowanie niższym rankingu. Rozumiem, że trzeba umieć wygrywać partie z osobami słabszymi, ale to jest zrozumiałe samo przez się, i wydaje mi się że to nie jest powód do specjalnego podkreślania. Taka umiejętność powinna być wyrabiana w trakcie standardowej pracy nad szachami jako element niezbędny w każdej grze. Ale trudno legitymować się nią przy aplikowaniu do superturniejów. Dlaczego np. Anish Giri nie jeździ na takie openy i nie bije niżej notowanych szachistów aby wyćwiczyć zdolność ogrywania słabszych? Przecież jemu taka umiejętność też jest potrzebna. Ale pomiędzy oboma szachistami istnieje pewnie taka różnica, że Giri i jego trenerzy wiedzą, że wspomnianą postawą nie uzyska należnego mu splendoru, co najwyżej wymijającą notatkę na jakimś lokalnym portalu szachowym i konsternację jego fanów. Przepustkę do pierwszej piętnastki szachistów na liście rankingowej oraz zaproszenia na superturnieje, am Wojtaszek powinien wypracować w przyzwoitych turniejach, walcząc z klasowymi zawodnikami. Przecież chyba istnieje coś takiego jak etos sportowca.
Krzysztof Kledzik
O stylu gry Radosława Wojtaszka pisałem wielokrotnie. Naszemu arcymistrzowi brakuje przebojowości w partiach. Jego repertuar debiutowy jest schematyczny i tym samym nudny. Zobaczymy co przyniesie przyszłość. Jeśli Wojtaszek nie poprawi swego podejścia do początkowej fazy gry, to będzia się staczać systematycznie po równi pochyłej. Trzeba koniecznie wprowadzić nowe elementy w grze.
Krzysztof Kledzik w swoim tekście bardzo trafnie przedstawił problem. Radosław Wojtaszek powinien koniecznie się z tym tekstem zaznajomić i wyciągnąć wnioski!
Zgadzam się generalnie ze stwierdzeniem, że wygrywanie ze słabszymi przeciwnikami o rankingu 2500-2600 powinno być u Wojtaszka normą. Natomiast uważam, że porównywanie Wojtaszka do Giriego jest nietrafione. Powodem, dla którego Giri jest zapraszany do supertuniejów oprócz jego oczywistej siły gry jest również jego wiek – Anish ma 18 lat. Podobna sytuacja była parę lat temu z Magnusem Carlsenem, który zaproszenie na turniej w Linares w 2007 roku dostał właśnie ze względu na wiek, ponieważ biorąc pod uwagę ranking zdecydowanie odstawał od reszty. Zaproszenie Carlsena było poniekąd chwytem marketingowym, który miał przykuć uwagę mediów. Podobnie ma się sprawa z Girim. Natomiast Wojtaszek ma 25 lat i na zaproszenia do superturniejów musi sobie ciężko zapracować.
Aby być zawodnikiem klasowym, którego zauważą profesjonalni organizatorzy z zagranicy i sponsorzy oczekujący sukcesu, to najpierw trzeba pokazać się z dobrej strony na krajowym podwórku, a Wojtaszek nic ciekawego nie pokazał, wygrał chyba raz Najdorfa, w Lublinie nie błyszczy, a w MP udaje mu się być na miejscu 3, czy 4. Gdybym był sponsorem wymagałbym wyników klasowych.