Temat wywołał ożywioną dyskusję i cieszę się, że jest ona prowadzona w kulturalny sposób. Nie ma wpisów jadowitych i chamskich, jak to było w przeszłości, gdy to pewien pseudodyskutant (pisałem niedawno o tym na blogu) atakował i obrażał tych, co mieli własne zdanie o problemach polskich szachów!
Otrzymałem sporo pytań w emailach prywatnych z zapytaniem, dlaczego czołowy szachista świata Radosław Wojtaszek nie gra np. w Wijk aan Zee, gdzie startują zawodnicy z niższym rankingiem od niego. Dyskusja na blogu A gdzie nasi? odpowiada właściwie na to pytanie.
Organizatorzy mają prawo wyboru i zapraszają tych zawodników, którzy odpowiadają ich wymogom. Do nich mogą należeć aktywność turniejowa, zwycięstwa w renomowanych imprezach, ciekawy styl gry itd.
Radosław Wojtaszek nie odpowiada żadnym z tych kryteriów. Jego wysoki ranking utrzymywany jest w sposób sztuczny, ponieważ Polak gra rzadko w turniejach. Wojtaszek nie wygrał żadnego silnego turnieju i jego styl gry jest mało interesujący.
Dobra pozycja w turnieju w Pojkowski jest jeszcze małym atutem, aby otrzymywać zaproszenia na znane imprezy. Nikogo też nie interesują indywidualne wyniki na olimpiadach szachowych. Co z tego, że Wojtaszek dwa razy pokonał Nakamurę. Amerykanin jest interesującą indywidualnością w szachach światowych z uwagi na jego zwycięstwa turniejowe i bojowość w partiach. Taki zawodnik jest zawsze ciekawą wizytówką każdego turnieju.
Natomiast Radosław Wojtaszek wybrał pracę u Ananda na rzecz aktywnych startów turniejowych. W jego partiach nie ma przebojowości, lecz typowe „suwanie drzewa na szachownicy” i czekanie na omyłkę przeciwnika. Niestety musimy się z tym pogodzić, że polski szachista nie jest jeszcze żadną osobowością w szachach światowych, lecz jeden z wielu…
Chciałbym poruszyć jeszcze jeden ważny aspekt: aktywność zawodnika w załatwieniu sobie turniejów. Pamiętam takie wydarzenie z przeszłości. Dwa razy odwiedził mnie w Dortmundzie arcymistrz Aleksander Wojtkiewicz, który za każdym razem prowadził rozmowy telefoniczne (oczywiście na mój koszt) z organizatorami różnych turniejów na zasadzie: jestem obecnie w Europie i mogę u was zagrać. Pamiętam, że takie propozycje Olka skutkowały.
Ciekawe, czy nasi zawodnicy są zdolni do takiej samodzielnej inicjatywy, czy tylko czekają na działanie prezesa?
Ciekawe czy w kwestiach startowych mógłby pomóc Wojtaszkowi Anand,z pewnością jego telefon mógłby zdziałać wiele.Pytanie czy Wojtaszek jest gotowy na grę w superturniejach. Raczej jest ostrożny w rozwoju swojej kariery i podobnie jak na szachownicy chyba woli małe kroczki.
W innych sportach zawodnicy maja managerow ktorzy zalatwiaja im wystepy. Tak jest np w boksie. Najlepsi szachisci tez maja swoich managerow np Danailow jest managerem Topałowa. Dla zawodnikow mniejszego kalibru pozostaje chyba droga Wojtkiewicza: wziac wszystko w swoje rece i starac sie samemu zalatwic sobie wystepy.
Słuszna uwaga z Anandem, wydaje mi się że on by mógł tu sporo zadziałać. Ale może nie chce? Czy Radek jest gotowy na grę w superturniejach? A kiedy będzie gotowy, za 5, czy 10 lat? Wtedy będzie już weteranem, a wkrótce potem emerytem. Robienie malutkich kroczków w karierze poskutkuje tym, że inni go dawno wyprzedzą.