PILNE: Tłumy w Polonii na spotkaniu z Kasparowem!
Takiego oblężenia Klub Szachowy Polonia Wrocław przy ul. Wita Stwosza jeszcze nie przeżywał. Kilkaset osób tłoczących się w środku, dwie sale wypełnione do granic możliwości i ludzie kłębiący się przed wejściem oraz przy witrynach od strony ulicy. Spotkanie ze słynnym Garrym Kasparowem było prawdziwym hitem!
Już na 30 minut przed spotkaniem do siedziby Polonii trudno było wejść – ludzie zajmowali miejsca i wypełnili każdy kąt. W drugiej sali, skąd nie było bezpośrednio widać Kasparowa, a jedynie słychać jego głos, ustawiono telebim, na którym na żywo wyświetlano wystąpienie szachowego arcymistrza. Tłumy kłębiły się nawet przed szklanymi witrynami klubu od strony ulicy. W sumie na spotkanie z Kasparowem przyszło kilkaset osób, niektórzy przyjechali nawet z drugiego końca Polski – byli goście z Warszawy, Katowic, a nawet Gdańska! Wszyscy chcieli zobaczyć słynnego szachistę, byłego mistrza świata. A sam Kasparow zrobił na zebranych świetne wrażenie! Lekko spóźniony przywitał wszystkich ciepłym uśmiechem, nie stronił od żartów i wyczerpująco odpowiadał na każde pytanie. Najpierw wspólnie z prezesem Polskiego Związku Szachowego Tomaszem Sielickim oraz europosłem Piotrem Borysem opowiadał o programie nauczania szachów w szkołach, który ma zostać wkrótce pilotażowo wdrożony na Dolnym Śląsku. Później był czas na pytania od licznie zgromadzonej publiczności. – Czy myśli pan o powrocie do profesjonalnej gry w szachy? Gdyby dziś miał się pan zmierzyć z najlepszymi zawodnikami na świecie: Anandem, Carslenem i Aronianem, to jaki byłby wynik? – dopytywali zgromadzeni szachiści. – Ale miałbym zagrać ze wszystkimi trzema na raz? – odpowiadał żartobliwie Kasparow. Później już całkiem poważnie dodawał: – Teraz zajmuję się polityką i do profesjonalnego grania w szachy już raczej nie wrócę. Każda partia na najwyższym, światowym poziomie wymaga 7 godzin maksymalnego skupienia i koncentracji, a to ogromny wysiłek – nie wiem czy dałbym radę – zastanawiał się. – Natomiast jeszcze pamiętam, jak poruszają się po szachownicy poszczególne figury – ciągnął odpowiedź, wprawiając w rozbawienie kilkuset słuchaczy. – Nie ma miesiąca, żebym nie grał jakichś pokazowych partii, czy symultan. Ostatni raz partię w symultanie przegrałem… w 2001 roku – dodał.
Słuchacze dociekali także dlaczego za jego czasów mecze o mistrzostwo świata były prawdziwymi spektaklami medialnymi, a dziś to wydarzenie nie cieszy się już takim zainteresowaniem mass-mediów. – Szachy się nie zmieniły, zmienił się świat. Kiedyś moje pojedynki z Karpowem budziły takie zainteresowanie, bo byliśmy zupełnie inni, prezentowaliśmy także odmienne postawy polityczne, więc w meczu o mistrzostwo świata doszukiwano się czegoś więcej. Poza tym miałem wtedy więcej włosów na głowie – znów uderzył w żartobliwy ton Kasparow. – Dziś jednak otoczka meczu o mistrzostwo świata stoi na najwyższym poziomie. Uważam natomiast, że do tego poziomu nie dorównały same partie z udziałem Ananda i Gelfanda – dodał.
Po zadawaniu pytań przyszedł czas na autografy. Do stolika Kasprowa ustawiła się długa kolejka chętnych. W rękach trzymali jego książki, zdjęcia, a nawet szachownice i zegary – arcymistrz na wszystkich tych przedmiotach cierpliwie składał podpisy, po czym podziękował za spotkanie i żegnany burzą braw udał się na następne spotkanie. – Wrocław jest piękny. Mam nadzieję, że następnym razem przyjadę do was na dłużej, żeby zdążyć zwiedzić miasto – powiedział.
(TB)