Na blogu Krzysztofa Jopka został opublikowany ciekawy tekst:
„Gdzie jadę? A na Olimpiadę! Gdzieżeś jest myśli szkoleniowa??
Wracam właśnie z piłkarskiego bloga Rafała Steca, który nie pozostawia suchej nitki na Śląsku Wrocław i pozostałych drużynach, które skompromitowały po raz kolejny polską piłkę swoimi koszmarnymi występami. Oto link do tego artykułu.
Artykuł Steca, stał się jak to zwykle w moim przypadku kanwą do szerokich przemyśleń na temat sytuacji w polskich szachach. Pierwsza rzecz, która rzuciła mi się w oczy, to fakt, że sam Rafał Stec, pomimo ultraironicznych wpisów nigdy nie był nazwany przez komentatorów, czy przez kogokolwiek, wrogiem polskiej piłki nożnej. Zwykle pod jego postami pojawia się kilkadziesiąt komentarzy, które z takim samym, a nawet większym zapamiętaniem atakują władze PZPN i beznadziejne ligi, włącznie z Ekstraklasą. Jeśli ktoś dostrzega absurdy, po prostu je atakuje, obśmiewa, ironizuje, każdy do woli i na tyle, na ile mu pozwala jego wrodzona inteligencja. Możność wyśmiania tego co uważamy za absurdalne, jest cechą odróżniającą nas od baranów, krów i innych zwierząt pociągowych – bez tego to rzeczywiście homonto nam na łeb i do pługa.
W dookolu szachowym egzystuje całkiem inna rzecz, która jest dość charakterystyczna dla tej sportowej grupy (z którą jestem związany, ale nie na tyle, bym utracił obiektywizm). Mianowicie chodzi o problem, że w jakiejkolwiek dyskusji czy sporze najistotniejszym jest dla obu stron, kto co mówi, a nie co kto mówi. Wszelkie kryteria logiki są już na wstępie zamordowane i możliwość merytorycznej dyskusji jest wyparta osobistą niechęcią i uprzedzeniami.
Przeczytałem ostatnio ten żenujący poziomem spór dotyczący zasad powoływania do reprezentacji olimpijskiej, w przekroju którego widać, że Ci, którzy zadają bardzo sensowne pytania, mówię o Jerzym Konikowskim i Krzysztofie Długoszu (miałbym zarzut tylko do formy – takie coś trzeba dopracowywać) są zbywani jakimikolwiek odpowiedziami, po prostu czymkolwiek. Najlepiej, żeby nikt wogóle się nie odzywał, bo tak pasuje, tak jest wygodnie. Pytania były sensowne i ja je ponawiam. Chciałbym się zapytać o taką między innym kwestię: kto pozwala tegorocznym Olimpijczykom, którzy za kilka tygodni będą reprezentować Polskę w Istambule na tak absurdalne starty jak Darka Świercza w Grecji, czy Bartoszowi i Monice Soćkom w turniejach 5 klas niższych od ich aktualnego poziomu? Czy wogóle starty były wcześniej przygotowywane z uwagi na zbliżający się Istambuł, czy każdy olimpijczyk jedzie gdzie chce, jak świat szeroki? Poza tym, pytanie poboczne do tego powyżej: czy Olimpijczycy wiedzą o tym, że reprezentując Polskę, nie mogą grać gdziekolwiek zapragną, tylko powinni tak mieć ułożone starty by optymalna forma (lub zbliżanie się do jej szczytu) przyszła na czas Olimpiady? W doborze tych startów ja nie widzę nie tyle logiki, co nawet cienia myśli – wszystkim rządzi przypadek, nie ma odpowiedniego doboru obciążeń, rozpisanych występów, tego czego mnie na przykład uczono w szkole sportowej.
Ranking jako kryterium doboru składu reprezentacji oraz Mistrzostwa Polski. Kolejny absurd i już piszę dlaczego. Na Mistrzostwach Polski grają od lat praktycznie Ci sami zawodnicy, mają siebie przeanalizowanych, odkurzają tylko na czas mistrzostw warianty, a decyduje dyspozycja dnia. Ranking? Ranking można nabijać na turniejach z zawodnikami 2350 elo, po oczku (są specjaliści w tym!) do tego potrzebna tylko pewna regularność. Jeśli ktoś ma ochotę, niech przeprowadzi taki myślowy eksperyment, by zobaczyć absurdalność tych obu kryteriów – wysyłamy naszą czołówkę na kilka takich turniejów jak Open A w Biel. Co by się działo po kilku takich Biel z rankingami naszych? Ostałby się na swoim może Mateusz Bartel i Radek Wojtaszek, reszta stawiam dolary przeciw orzechom, poleciałaby na łeb na szyję w dół. Ranking określa siłę gry zawodnika grającego aktywnie i w turniejach o przeciętnym rankingu wyższym od jego obecnego …
Poza tym chyba przed Olimpiadą osoby, które mają wpływ na starty olimpijczyków (a mają jakiś?) powinni wysyłać ich za granicę wraz z zapleczem (to ważne, gdyż byłaby to rywalizacja czołówki z zapleczem kadry, nikt nie czułby się pewny i trzeba wtedy grać, a nie patrzeć w dół w wyczekiwaniu, czy aby ktoś się nie urwał od stawki i nie dogania mnie rankingowo) by nie w naszych, całkowicie nieadekwatnych warunkach, weryfikowali swoją przydatność do kadry. Jak świat weryfikuje aktualny poziom sportowy, wystarczy pooglądać pogrom naszych w Londynie, gdzie poza takimi osobowościami jak Tomasz Majewski czy Adrian Zieliński, reszta po prostu nie istnieje. Tak się sprawdza aktualną formę – na zewnątrz, z całym światem i silniejszymi, a nie w zaciszu krajowego mikroklimatu. Świat już nas dawno odjechał, odbiegł, odpłynął, uciekł i boję się, że z naszymi szachami może być podobnie, choć absolutnie tego naszym nie życzę. Ci, którzy mnie czytują, wiedzą, że nie lubię pisać o złych występach. Przeciwnie – jestem pierwszy do pochwał, gdy widzę świetne zawody kogokolwiek. Nie polowałem i nigdy nie będę polował na potknięcia, bo nie jestem tego typu człowiekiem ale jak widzę, że ktoś zadaje pytania „do rzeczy”, a ktoś odpowiada byle jak i jeszcze jest zirytowany, ze wogóle się go pyta, to na to zgody mojej nie było i nie będzie. Pytanie jeszcze jedno: kiedy skończy się traktowanie zadających sensowne, choć bardzo niewygodne pytania, za wrogów szachów? Widzę, że bez wyjątku wszyscy w tym „światku” mają już poprzyklejane etykietki. To jest właśnie oznaką ospałości umysłowej jednych i drugich.
A nie można by tak po heglowsku: jedni teza, drudzy antyteza i robimy syntezę? Tylko w takiej dialaktyce, o której pisał między innym Mark Dworecki mogą się w danym kraju rozwijać szachy. Stagnacja to przeciwieństwo życia. Stagnacja to śmierć. A co gdyby zorganizować wirtualną konferencję – czat: każdy podpisuje się imieniem i nazwiskiem i debatujemy o problemach polskich szachów nie wychodząc z domu? Powiedzieć sobie po męsku kilka cierpkich słów ale już za chwilę bez uprzedzeń zacząć myśleć o permanentnym ulepszaniu systemu? Ale nie bo po co! Pasuje tak jak jest, prawda??
Czekam z nadzieją i dużym niepokojem na Olimpiadę w Istambule. Identycznie będę śledził Istambuł jak obecnie Londyn – smucił się wpadkami, których oby jak najmniej, a cieszył wygranymi. Co do przyszłości szachów, to pokładam nadzieję w młodzieży, że ruszy i skruszy te bastiony spokoju, że zacznie się prawdziwa sportowa rywalizacja (czyt.rewolucja), że będzie ruch, bo ruch to życie, że będzie niepewność, która jest wyznacznikiem sportowego rozwoju, że może wreszcie wpadnie w to dziwne domostwo z pozasuwanymi kotarami ożywczy wiatr, który pozmienia wszystko, poprzestawia…
Brak dialogu wewnatrz srodowiska szachowego to istotny problem, ale istnieje on od lat. Szachy to biedna dyscyplina i dzialacze/zawodnicy bija sie o kase.
K.Dlugosz zdziwil sie, ze M.Krasenkow i zawodnicy walczyli o taki patologiczny regulamin. Mnie to wcale nie dziwi, oni dbali o wlasne interesy.W ten sposob skonstruowany regulamin jest dobry dla trenera, bo zwalnia go z jakiejkolwiek odpowiedzialnosci. W razie niepowodzenia moze zawsze sie zastawic przepisami i powiedziec, ze nie mial wplywu na wybor zawodnikow. W kazdej innej dyscyplinie regulamin nie jest pisany przez zawodnikow a wybor reprezentantow zalezy od trenera i dzialaczy. Wtedy trener ponosi odpowiedzialnosc za wyniki druzyny jaka powolal i w razie porazki moze stracic prace.
Regulamin jest rowniez dobry dla zawodnikow starej gwardii. W najlepszych latach nabili ranking i go trzymaja. Mlodzi sa na „rankingowym dorobku” i minie sporo czasu zanim wyprzedza stara gwardie (jesliz e wzgledu na patologiczny regulamin nie wykrusza sie wczesniej). Zanim to jednak nastapi wypaleni zawodnicy wyciagna jeszcze z budzetu panstwa troche kasy.
I powiem Panu, ze ja sie specjalnie nie dziwie, ze ktos chroni swoje interesy. Trzeba sie tylko zastanowi, kto byl na tyle glupi, zeby pozwolic zawodnikom pisac regulaminy. przeciez wiadomo bylo, ze ich tworcy napisza je tak, aby miec z tego korzysci. Prosze sobie wyobrazic co by bylo, gdyby pracodawca pozwalal pracownikowi na samodzielne opracowanie umowy o prace. Pewnie skonczyloby sie to zawyzona pensja, niewielka iloscia godzin do przepracowania itd. To w interesie pracodawcy jest wynegocjowac umowe, ktora jest korzystna i dla firmy i dla pracownika. Tak samo jest w normalnych sportach. Szachy jak widac do nich nie naleza.
Co do kryterium rankingowego to jest ono idiotyczne i wie o tym kazdy. Tylko nie kazdy to otwarcie przyzna. Dzisiaj elo ma prawie kazdy, to juz nie jest elitarny ranking. Kiedys tytuly mistrzowskie i ranking elo dostepny byl dla najlepszych, dzisiaj nawet nastolatki posiadaja tytuly arcymistrzowskie. Wielu arcymistrzow nie zasluguje nawet na przedrostek „arcy”, bo nie mieszcza sie nawet w pierwszym 1000 na swiecie.O powolywaniu do kadry powinny decydowac wyniki w silnych turniejach. To b zmobilizowalo naszych graczy do startow w silnie obsadzonych zawodach, bo ciulanie punkcikow na przecietniakach nic by nie dalo. Teraz paru zawodnikow „betonuje” swoj ranking zeby nie wyleciec z kadry i dostawac forse. To jest patologia i tylko idioci moga tego nie widziec. Prawda jest taka, ze nasza kadra jest stara. Macieja i Socko maja ok 35 lat i beda juz grac tylko gorzej (przy czym Socko i tak jest lepszy od Maciei, ktory nie potrafi ostatnio wygrywac nawet turniejow, w ktorych graja Indianie. Co sie stalo z tym zawodnikiem? Przeciez jeszcze pare lat temu to byl calkiem solidny GM). Bartel ma 27, Wojtaszek chyba 25. Oni jeszcze pewnie zrobia postepy, ale co dalej? Jedynym mlodym zawodnikiem, na ktorym mozna polegac i co do ktorego mozna miec jakies nadzieje jest Swiercz, ale i jemu w Moskwie pokazali, ze jest wielu juniorow – czasami w ogole nieznanych – ktorzy graja na jego poziomie. Po swierczu jest pustka. Jak ta kadra bedzie wygladac za 5 lat? Kto w niej bedzie gral? 40-letni Macieja i Socko? Wojtaszek, Bartel i Swiercz sa mlodzi, ale czas leci szybko. Trzeba patrzec przyszlosciowo. A my poza Swierczem nie mamy ani jednego zawodnika w podobnym wieku, ktory wyroznia sie jakimis nadzwyczajnymi wynikami.
Panie Marcinie! Napisał Pan doskonałe teksty. To jest to, co ja piszę już od lat. Ale to i tak nie dociera do prezesa Tomasza Sielickiego i innych działaczy Polskiego Związku Szachowego.
Czy ich interesuje w ogóle dobro polskich szachów? Wynik Mateusza Bartla w Dortmundzie pokazał pozycję naszych szachów w świecie. Widocznie ich to zadawala, że jesteśmy średniakami.
W jednym z komentarzy przeczytałem, że ja się „dziwię”. Nie, nie, nie. Ja się nie dziwię, lecz stwierdzam fakty, które funkcjonują w polskich szachach od wielu lat. Motywem walki polskiej czołówki szachowej jest osiągnięcie „czegoś” i potem bronienie tego jak „niepodległości”. Motywem walki każdego ambitnego szachisty jest grać lepiej w szachy – bez względu na zera w turnieju, bez względu na spadający ranking. Nie będę tu pisał wykładu, ale muszę stwierdzić, że takie asekuranckie podejście do szachów (do czegokolwiek), co się wykonuje, powoduje to, co jest. W wywiadzie Krzysia Jopka z mistrzem Polski przeczytałem, że po Dortmundzie głównym jego celem jest liga ta, tamta i śmanta. Ja (mimo, że mam „sto lat” chciałbym się odegrać. Szkoda prądu na zajmowanie się takimi zawodnikami. Amen
Ligi to podstawa finansowej egzystencji chyba kazdego naszego arcymistrza. Cieszy mnie zapowiedz udzialu w memoriale Czigorina. Mysle, ze powinien grac wiecej takich turniejow. A moze ten memorial Marxa, ktory kiedys wygral Wojtaszek?
Natomiast w wywiadzie GM Bartel broni rankingu jako kryterium powolan do kadry. Otoz przy obecnie isteniejacych przepisac jest to bardzo zle kryterium. Promuje ono gre w wakacyjnych turniejach ze slabymi zawodnikami, gdzie mozna „murowac” swoje elo a nawet liczyc na niewielkie zyski bez wielkiego ryzyka. System nominacji za ranking blokuje postep i wykorzenia ambicje zawodnicze, bo zawdonikom nie oplaca sie grac w mocnych zawodach. Tam jest duza szansa na straty rankingowe i przez nie na wylecenie z kadry. I wlasnie dlatego nasi czolowi zawodnicy odpuszczaja silne turnieje i graja z przecietniakami.
Ja proponuje, aby do kadry powolywano ZA WYNIKI, tak jak to jest w kazdym normalnym sporcie (pilka nozna, rugby, boks, skoki narciarskie itd). Jesli ktos zna sie troche na teorii sportu to wie, ze najwazniejsze sa imprezy oficjalne. I tak np do kadry boksu mozna dostac sie wylacznie poprzez duze imprezy. Punkty dostaje sie za MP, ME, MS i MUE. W szachach powinno byc tak samo : punkty za miejsca w oficjalnych zawodach i ew silnych turniejach takich jak np aeroflot. System podobny do tego ktory mamy w szachach nie funkcjonuje NIGDZIE. Trenera kadry boksu nie interesuje,ze ktos wygral jakis maly turniej na slowacji z rywalami o 4 klasy slabszymi niz ci startujacy w MP. Takie turnieje w ogole nie sa brane pod uwage przy rozdzielaniu miejsc w kadrze. To sa turnieje REKREACYJNE. Do kadry dostaja sie najlepsi z oficjalnych imprez i duzych memorialow takich jak np memorial Stamma, memowiam Gradopołowa itd. To samo z pilka nozna : nikomu nie imponuje gra w przecietnej druzynie ligi albanskiej. System oparty na rankingu to patologia stopujaca ambicje kadrowiczow.
Problemem jest to żeby z powyższych wypowiedzi coś wynikło to trzeba być stroną, z którą PZSzach będzie się liczył.
Obydwaj Panowie mają rację w kwestii złego dobierania składu kadry przez PZSzach na taką ważną imprezę jaką jest Olimpiada Szachowa. Ja również uważam że powinno wybierać się za osiągnięcia a nie za posiadane ELO. Tylko stała weryfikacja umiejętności zawodnika w dużych turniejach daje wiarygodną ocenę jego obecnej formy sportowej.
„Problemem jest to żeby z powyższych wypowiedzi coś wynikło to trzeba być stroną, z którą PZSzach będzie się liczył.” – pzszach dba o interesy kadry a nie szeregowego szachisty. PZSZACH gnebi szeregowych szachistow haraczami za ktore w warszawie buduje klub i przenosi biuro do centrum. biedne regiony placa ogromne pieniadze na utrzymanie pzszachowych urzedasow (ukrywanie bezrobocia wsrod szachistow) i fanaberii zarzadu. w zamian pzszach nie daje nic. za to bardzo chetnie wypacza idee rywalizacji sportowej uchwalajac regulaminy, ktore w kazdej innej dyscyplinie uchodzilyby za kuriozalne. Gdyby do kadry bokserow powolywano nie za mistrzostwa polski i trnieje GP kraju tylko za wakacyjne turnieje w dzunglii to zarowno zarzad jak i autorzy regulaminu zostaliby przez srodowisko wywiezieni na taczkach. a w szachach udaje sie ze jest ok. mowi sie ze to jest ok betonowac swoj ranking i mowi sie ze to jest ok grac w rekreacyjnych turniejach. sportowiec powinien miec cele i ambicje. jesli ich nie ma i ogranicza sie do turniejow pod palmami to nie powinien dostawac ani grosza z kieszeni podatnikow. chyba zaden podatnik nie chce placic komus za hobbystyczne i rekreacyjne uprawianie jakiejs dyscpliny.
Gdyby jako glowne kryterium przyjac wyniki z silnych i prestizowych zawodow to za lata 2011-2012 zakwalifikowaliby się Wojtaszek (za 2 miejsce w ME i memorial Marxa) i Bartel (dobre wyniki w mp i Aeroflocie). Poza kadra znalazlby sie Macieja (brak wystepow w mocnych turniejach, slabe wystepy w cienkich ligach i openikach) i prawdopodobnie nawet Socko. Za MS U20 wszedlby Swiercz. Macieja i Socko musieliby grac w lepszych turniejach i poprawic swoje wyniki. Przy dzisiejszym regulaminie nic nie musza. Co wiecej Kamil Miton tez ma lepsze wyniki niz Macieja, ale nawet i on musialby zaczac grac w nieco mocniejszych zawodach. Tak wiec jak widac rpzy dzisiejszych kryteriach doboru do kadry najbardziej oplacalne jest murowanie rankingu. Syatem wynikowy sprawdzony w innych sportach zmusilby naszych arcymistrzow do kruszenia kopii z silnymi przeciwnikami.
Panie Marcinie w zupełności się z tym zgadzam że szachiści, którzy będą reprezentować Polskę na olimpiadzie powinni grać w mocnych turniejach i jak to pan określił kruszyć kopie z silnymi graczami a nie z amatorami. Szkoda że kryteria wyboru olimpijczyków nie są odgórnie ustalane przez Ministerstwo Sportu. Moim zdaniem powinny być one jednakowe dla każdej dyscypliny i tak skonstruowane żeby zmuszały zawodników do brania udziału w ważnych turniejach bądź mistrzostwach. I tylko na podstawie osiągnięć zawodnika miałby on prawo reprezentować kraj na olimpiadzie.
Zdecydowana wiekszosc zwiazkow preferuje wylanianie reprezentantow poprzez ocene wynikowduzych imprez. Mozna to sprawdzic w necie. Szachy sa wyjatkiem. Dla wielu szachistow ranking to bozek i nie widza oni, ze ranking ELO i tytuly arcymistrzowskie nic juz nie znacza, bo ranking elo mozna nabic na festynowych turniejach albo zaplacic aby go kupic ( byl kiedys taki rumunski arcymistrz ktory sobie kupil 2600 a nie gral nawet na 2300. Azmajparaszwiliego oskarzano natomiast, ze kupil sobie 2700). Gdyby ranking ELO byl przyznawany najlepszym jak to bylo 40-50 lat temu to nie byloby problemu. Ale dzisiaj ten ranking jest nic nie warty. Moze ktos kiedys pojdzie do glowy i bedzie dawal miejsca w kadrze za wyniki w silnych zawodach a nie murowanie na sile rankingu. W boksie to jest np wstyd bic zawodnikow kilka klas slabszych. W szachach arcymistrzowie celowo graja w slabych openach, zeby utrzymac elo i wejsc do kadry. Patologia, ale co poczac.
Piszę jako anglik (i czasami szachowy dziennikarz/tłumacz – Chess in Translation, ChessVibes, WhyChess), który mieszka w Polsce już 7 lat i kibicuje Polskim szachom…
1) Absolutnie nie widzę braku ambicji w tym wywiadzie – Bartel mówi np. „teraz z niecierpliwością czekam na możliwość szachowej rehabilitacji”. W tym roku wywalczył pierwsze miejsce w piekiełnym trudnym Aeroflocie (powód do dumy!). Po tym mi sie wydaje, że on raczej grał zbyt dużo przed Dortmundem. Możno było np. ominąć Lublina i skupić się na przygotowaniu debiutowym, choć oczywiście nie wiadomo co byłoby wtedy (i wyobrażam sobie jak on zostałby krytykowany tu, że nie gra…). Na pytanie gdzie on teraz będzie grać on po prostu odpowiedział – i to co on mówi było absolutnie normalnie dla wszystkich profesjonalnych szachistów poniżej samej elity (powiedźmy Top 15). Czemu ktoś myśli, że jak on nie gra w elitowych zamkniętych imprezach to znaczy, że nie chce!?? Po prostu nie ma tej możliwości, jak też nie ma Wojtaszek na razie. I też o ligach – prawie cała czolówka swiata będzie w Eilacie – to nie sposób uciekać od szachów!
2) Ogólnie rzecz biórąc – dziwi mi się (skryta?) nienawiść i ogromną chęć niepowodzenia dla czołowych polskich szachistów, co można czuć tu i na Szacharni i w paru innych miejscach na polskim internecie szachowym. Rozumiem, że to chyba wszystko ma historyczne tło (mało mi znakome), ale bardzo dziwnie wygląda i musi być deprymujące dla samych szachistów…
3) Jest też dziwnie, że polskie szachiści są krytykowani za każde niepowodzenie we własnym karierze – bo generalnie to dotyka wylącznie ich samych (szachy, to sport mocno indiwiduałny). Tego nie widzę na takiej skali w innych znanych mi krajach. Tak, ludzie mogą krytykować w ten sposób, ale raczej tylko kiedy szachiści grają dla representacji.
4) W dodatku – tu zawsze czytam, że jest wina PZSzach jak ktoś gra źle albo nie w „dobrych” turniejach – ale znowu, w Anglii i Rosji (albo w Niemczech itd.) najlepsze szachiści raczej spodziewają bardzo mało albo zera od Zwiazku. Na pewno PZSzach robi o wielu więcej niż Angielski Zwiazek Sz. – może mniej niż Rosyjski teraz, ale to jest kwestia pięniędzy.
5) Można mówic o juniorach itd. ale to tez ogólnoświatowy problem – np. w Rosji najmłodszy arcymistrz (i największa nadzieja) Daniil Dubov był zostawiony bez pomocy ze strony Zwiazku 2 lata temu… I w Anglii w ógole prawie nie ma mowy o pomocy dla obiecujących szachistów. Na tym tle wszystko wyglada dość dobrze w Polsce – z pomocą dla Swiercza i Dudy itd. Ale nawet jak wszystko jest doskonale to może nie wystarczyć, bo w pewnym sensie trzeba po prostu rodzić się wielkim szachistą. Brak polskiego Carlsen’a to wina nikogo, albo Boga, jak ktoś chce.
7) O Olympiadzie – po prostu nie rozumiem tego całego narzekania (choć anglicy też lubią narzekać…). Tylko niechęć do Macieji może tłumaczyć czemu system, że wicemistrz kraju ma miejsce w druzynie jest tak mocno atakowany. Tak, są rózne możliwe systemy, ale żaden nie jest doskonały – i trzeba bylo krytykować system kiedy został wprowadzony, a nie teraz kiedy został używany jak należy.
Przepraszam, że tak chaotycznie i gramatyczne niepoprawnie napisałem, ale naprawdę czasami jest bardzo deprymujące czytać to, co jest napisano o polskich szachach – nawet dla „postronnego obserwatora”…
Taki stan rzeczy zatrważa. Ale jak to mówią głową muru nie przebijesz.
„Tylko niechęć do Macieji może tłumaczyć czemu system, że wicemistrz kraju ma miejsce w druzynie jest tak mocno atakowany” – dlaczego uwaza pan ze jak ktos krytykuje Macieje, to musi to robic z pobudek personalych? Ja np nie znam tego arcymistrza osobiscie i jako do czlowieka nic do niego nie mam. Faktem jest jednak, ze jedyne jego osiagniecie w ostatnich 2 latach to 2 miejsce w mistrzostwach polski, ktore sa turniejem coraz slabszym i coraz mniej prestizowym (kiedys to byla kolowka, dzisiaj OPEN!). Poza tym 1 turniejem gral on przewaznie w slabych turniejach i ligach. Bardzo czesto jego rywalami byli szachisci o 200-400 punktow slabsi. Taki zaowdnik nie powinien byc w kadrze. Napisalem juz wyzej : jesli bokser bije sie na festynowych zawodach to dostanie za to medal i dyplom, ale jak chce byc w kadrze to musi regularnie osiagac dobre wyniki w bardzo mocnych turniejach. W szachch wystarczy 1 przypadkowy wynik w ciagu 2 lat i ktos dostaje powolanie niezaleznie od unikania gry w mocnych zawodach. Prosze sprawdzic w jakich turniejach gra ten zawodnik i jakie ma wyniki. Nadal uwaza Pan ze powinien miec miejsce w kadrze? Kadra oparta o ranking to patologia i zezwolenie na granie ze slabeuszami. W innych dyscyplinaj jak ktos gra rekreacyjnie to gra rekreacyjnie. U nas dostaje sie do kadry. To nie jest normalne i pisze to jako czlowiek zajmujacy sie sportem zawodowo. Szachisci chca, zeby nazywac ich sportowcami, ale system wylaniania kadry i dzialania zwiazku przecza podstawom metodyki i teorii sportu.
Serdeczne pozdrowienia dla Pana Colina. Już się bałem że forum strasznie się zawęziło. A tu nowy człowiek do rozmów. Jeszcze raz pozdrawiam.
Dziękuję Arturze!
„dlaczego uwaza pan ze jak ktos krytykuje Macieje, to musi to robic z pobudek personalych?”
Nie musi, ale nie widzę innego sposobu tłumaczyć zjadliwość krytyki. Dla mnie już było dziwnie jak on wygrał serię turniejów w zeszłym roku w Ameryce Łacińskiej – i został za to… krytykowany. Raczej to był (mały, oczywiście) powód do dumy, i jak pokazał jego wynik w mistrzowstwach dobre przygotowanie (trochę może jak drużyna piłkarska Niemców zwykle gra z np. Luksemburgiem przed ważnymi turniejami…).
I jeśli chodzi o ranking to całkiem nie jest łatwo nie tracić punktów jak grasz z słabszymi zawodnikami. Jest dosyć obiektywny, i raczej nie ma lepszego wskaźnika siły gry.
„Kadra oparta o ranking to patologia i zezwolenie na granie ze slabeuszami.”
To twierdzenie jest co najmniej dziwnie 🙂 Ale ogólnie sam nie twierdzę, że Macieja musi grać. Mógł być np. Mitoń. Tylko nie myślę, że są zawodniki jawno lepszych Macieji, które nie są w representacji – i system mi się wydaje znośny. Jak trener miał wybor i wybrał Macieję to chyba też byłby powód do narzekania! No i ogólnie – zawsze będą pytania. Na przykład, Swidler nie gra dla Rosji, choć nie można mówić, że on nie gra w dobrych turniejach (i nie wygrywa w nich!). Na pewno trener powie, że on grał słabo dla reprezentacji, ale jednak jest mistrzem Rosji i wygrał Kubek Świata!
„Dla mnie już było dziwnie jak on wygrał serię turniejów w zeszłym roku w Ameryce Łacińskiej – i został za to… krytykowany. Raczej to był (mały, oczywiście) powód do dumy, i jak pokazał jego wynik w mistrzowstwach dobre przygotowanie (trochę może jak drużyna piłkarska Niemców zwykle gra z np. Luksemburgiem przed ważnymi turniejami…).” – Slaba ma Pan pamiec. On tych turniejow nie wygral tylko zajal w nich kiepskie miejsca. I byly to takie turnieje w ktorych 90 % grajacch to totalni amatorzy.
http://ratings.fide.com/individual_calculations.phtml?idnumber=1104306&rating_period=2012-01-01&t=0
„To twierdzenie jest co najmniej dziwnie ” – dlaczego dziwne? Ranking jako kryterium jest nie do przyjecia. Ranking moze Pan nabijac na cieniasach. Zamiast grac z silnymi zawodnikami lepiej kombinowac w ktorym turnieju sie najwiecej zyska. Proste.
„I jeśli chodzi o ranking to całkiem nie jest łatwo nie tracić punktów jak grasz z słabszymi zawodnikami. Jest dosyć obiektywny, i raczej nie ma lepszego wskaźnika siły gry.” – ranking w ogole jest nieobiektywny. Moze Pan miec ranking 2600 grajac w turniejach, gdzie graja silni zawodnicy i moze Pan miec ranking 2600 nabity na zawodnikach 2400. Ranking to tylko cyferki a nie zadna wykladnia. Ranking moze byc tylko kryterium pomocniczym. Podstawowym powinny byc wyniki w silnych turniejach. Wiekszosc zwiazkow patrzy tylko na wyniki w silnych turniejach i odrzuca turnieje rekreacyjne. Ciezko nazywac osiagnieciem sportowym gre w turnieju w ktorym sredni ranking jest nizszy niz nasz wlasny o 300-400 oczek.A zgodnie z obecnymiz asadami liczneia rankingu mozna w takim turnieju zarobic kilka oczek
W odpowiedzi Panu Colinowi McGourty
Po pierwsze nie napisałem ani słowa o braku ambicji Mateusza Bartela. Oceniłem tylko jego ambicje sportowe (jakość turniejów, w jakich zamierza zagrać).
Po drugie – nie znam formalnego powodu braku gry mistrza Polski w elitarnych turniejach. Moim zdaniem może takowych być kilka. Np. jest za słaby, sam nie umie sobie tego załatwić, lub związek nie potrafi tego dokonać.
Wielokrotnie pisałem na Szacharni – żeby polscy gracze mieli możliwość gry z elitą – w Polsce też musi być turniej dla elity. Związek nie umie lub nie chce takowego zorganizować lub przynajmniej wydatnie pomóc przy organizacji.
Po trzecie – jeśli w różnych krajach jest gorzej, to nie znaczy, że u nas musi być gorzej. Szkoda, że Pan Mc Gourty nie podał np. Turcji. Wielkie imprezy światowej rangi, ogromny nacisk na szkolenie dzieci itd. itd.
Co do skrytej nienawiści, to trzeba być chyba kompletnym „ignorantem”, by tak twierdzić. Proszę „przeglądnąć” posty na temat Mateusza Bartela (jest ich obecnie 144) i dopiero wtedy cokolwiek próbować pisać.
Szacharnia nigdy nie była, nie jest i nigdy nie będzie czyjąś tubą pochwalną. Mój blog stara się przedstawiać fakty, te miłe, ale i te niekorzystne. PZSzach zamiata je pod dywan myśląc, że jak nie napiszą, to ich nie ma. Są i w bliskiej przyszłości objawią się w dwójnasób.
Jeśli chodzi o krytykowanie niepowodzeń, to muszę przyznać, że Pan McGourty bardzo mnie rozbawił. Czyżby czołowi polscy szachiści to święte krowy i nie można ich tknąć nawet, gdy licho grają? Przecież to osoby publiczne!! i tak się dzieje na całym świecie. No może oprócz Korei Północnej.
Jeśli chodzi o granie w różnych ligach, to oczywiście trzeba tam grać, ale nie może to być główny cel ambitnego szachisty chcącego zaliczać się do światowej elity.
Na koniec zapraszam do bardziej wnikliwej lektury Szacharni i dopiero później jej oceniania. Pozdrawiam
„On tych turniejow nie wygral tylko zajal w nich kiepskie miejsca.”
W Bogocie Macieja miał 8.5/10 razem z Bruzon (2689) i Tiviakov (2650). Dostał 2 miejsce za Bruzonem (nawiasem mówiąc Tiviakov napisał na ChessBase, że Bruzon powinien być na trzecim miejscu: http://www.chessbase.com/newsdetail.asp?newsid=7768) – ale to nie ważne).
Tak, nie udało mu się tak dobrze w drugim turnieju – przegrał jedynie ze zwycięzcą w przedostaniej rundzie – i tracił punkty ratingowe – tak, że może nie jest tak łatwo nabrać punkty na takich turniejach? Ludzie też narzekają, że szachiści na samym wierzchu mają tyle punktów bo NIE grają z słabszymi – też bzdury, oczywiście…
No i w jednym wygral a w drugim byl daleko, pozniej dostal lanie w Kalifornii. Prosze sprawdzic jakich rywali mial w tych turniejach i jak wygladaly listy startowe. Kilku GM i reszta amatorzy.
„Oceniłem tylko jego ambicje sportowe” – o tym mówiłem.
„nie znam formalnego powodu braku gry mistrza Polski w elitarnych turniejach” – a mi się wydaje to banalny fakt, że trzeba mieć ranking 2750 albo nawet wyżej żeby być pewien zaproszeń na takie turnieje jeśli nie są prowadzone we własnym kraju.
„w Polsce też musi być turniej dla elity” – zgadzam się, że bardzo pomógłby.
„Związek nie umie lub nie chce takowego zorganizować lub przynajmniej wydatnie pomóc przy organizacji.” A może nie ma $1,000,000 organizować Tal Memorial albo London Classic? (nawiasem mówiąc London Classic ma nic współnego z Związkiem Angielskim – jakiś bankier dał pięniędzy). Przynajmniej są teraz dobre mistrzowstwa i np. turnieje w Lublinie – reszta, niestety, jest kwestia pięniędzy.
„Szkoda, że Pan Mc Gourty nie podał np. Turcji” Raczej nie dobry przykład, jak najlepszy szachiści tam (Suat Atalik i jego żona) dawno nie mogą grać bo Związek nielegalnie ich zatrzymał – i Związek sam przyznał się do korupcji w raporcie o finansach (dali loty i hotely itd. żeby ludzie głosowali za Olympiad w Stambule).
O nienawiści – ok, przyznam, że mogę nie mieć racji w tej sprawie. O krytyce, może źle wyrażiłem, ale naprawdę jest inaczej w innych krajach. Ogólnie, chyba, że ludzie są rozczarowani raczej niż… może lepiej nie kończę zdania (nie studiowałem tematu).
„nie może to być główny cel ambitnego szachisty” Ale Bartel nie powiedział, że grać w ligach jest jego głównym celem. Po prostu mi się wydaje, że on musi grać gdzieś żeby dostać doświadczenia i idealnie punktów żeby potem jest możliwe grać w innych turniejach. Też fakt, że on do końca nie wie gdzie będzie grać jest normalnie dla 99% profesjonalnych szachistów – i nie wyraz brak ambicji itd.
Akurat nie rozumiem waszych problemów z tym, że Bartel zagra w ligach, wogóle jestem trochę tym zażenowany, bo w końcu to jego praca – to tak, jakby ktoś wam, czy mnie odmawiał wykonywania robót z których się utrzymujemy, bo że za nisko celujemy. Chłopak doszedł do 2650 i to jego sprawa gdzie gra. Jak widać starty normalne, ligowe, przeplata występami w silnych turniejach i nie jest tak, że ucieka od gry z silnymi zawodnikami. W naszym wywiadzie przyznał się że go Dortmund przerósł i nie zrzucał winy za ten występ na cokolwiek tylko powiedział, że nie dał rady i tyle. Taki jest sport. Najłatwiej przyłożyć „szablon” superarcymistrza komuś i wedle tego szablonu rozliczać. Początek roku miał rewelacyjny, tego nikt, nawet z najbardziej złą wolą człowiek, nie może nie przyznać. Potem się „rozkalibrował” trochę i przyszły gorsze występy. Panowie, do djabła, taki jest sport, na „górze” jest się zwykle krótko, a nieraz wogóle się nie jest, nie ma się triumfów i kończy się karierę jako niezrealizowany sportowiec. Mnie jego występy dały dużo frajdy i tylko się pytam o resztę arcymistrzów. Całą ta gadka jest funta kłaków nie warta, bo nasza kadra nie ma żadnego zaplecza i właściwie kto i z kim ma rywalizowac o ta kadrę?? Takie coś ma sens na Ukrainie, Rosji , gdzie mogą 3 składy wystawić prawie równorzędne i można dyskutować, czy ten czy tamten ma obecnie zwyżkę formy. Trzeba rozmawiać o młodzieży. To jest temat!! I myśleć jak zapewnić dobrą wymianę pokoleń, szybką i nie dwa trzy nazwiska, tylko naprawdę tylu , żeby było w czym przebrać. Wydźwięk tego wywiadu był taki, że rodzice juniorów (a to sie udziela przecież młodym szachistom) boją się puścić dzieci ” w szachy” bo tam na końcu nie ma jasno określonych profitów, pewnych, które będzie motywowało do pracy. Rodzice wolą posyłać dzieci na prawo czy mechanikę i robotyke, a nie w jakiś niszowy sport, który nawet nie jest w pełni dotowany przez Ministerwo Sportu i Turystyki. Często jeżdżę na Ukrainę i widzę tę różnicę – u nas to jest problem kulturowy. Tam jak grasz świetnie w szachy jesteś osobą poważaną społecznie a nie jakimś dziwnym „odpryskiem” głownego nurtu dziania się sportu. Gdy wygrał Anand radio, tv, dawały obszerne relacje. Panowie patrzcie realnie – w Polsce szachy nie mają takiego miejsca w świadomości społecznej – inna sprawa że do tego przyczynia się też ta koszmarna poziomem debata wokół szachów. Sami siebie takim bezproduktywnym, jakże polskim narzekactwem, spychamy do roli jakichś „endemitów” w bocznym strumieniu zjawisk, całkowicie poza soczewką zainteresowania reszty społeczeństwa. Trzeba myśleć konstruktywnie, jak szachy dobrze „sprzedać”, kombinować, szukać sponsorów, trzeba przebijać się jak lodołamacz prujący lód na Arktyce do świadomości społeczeństwa tak, by coraz wiecej ludzi szachy kochało, a nie patrzyło na naszą dyscyplinę jak na coś niezrozumiałego i dziwnego. Morze, ocean roboty przed każdym kto szachy kocha, ale wszystko pochłania jakiś straszny demon destrukcji…
Zgadzam się z Krzysztofem w zupełności za dużo jest w nas narzekactwa. Trzeba wypracować dla szachów lepsze horyzonty. Trzeba by ludzie do szachów się garneli. By szachy nie były zjawiskiem marginalnym. Brawo Krzysztofie. Podobaja mi się twoje podejście.
Pisalem wyzej ze ligi to podstawa egzystencji finansowej wielu szachistow wiec sie wcale nie dziwie, ze w nich graja. Natomiast co do slabych turniejow – kazdy moze w nich grac, bo jest wolnym czlowiekiem. Chodzi wylacznie o to, aby nie byly one podstawa do wybierania kadry. Bo przy kryterium rankingowym wiekszosc woli slabe openy (latwiej o ranking). Prosze zobaczych jakie kryteria musza spelniac kadrowicze w innych indywidualnych sportach. Nie ma mowy, zeby ktos sie dostal do kadry za rekreacyjne czy festynowe zawody. I tylko o to chodzi. Kadra finansowana jest przede wszystkim z kieszeni podatnikow i maja oni prawo zadac, zeby uczestniczyli w niej ludzie z ambicjami sportowymi. Trudno mowic o jakichkolwiek ambicjach u kogos kto gra w turniejach o srednim rankingu 300 punktow nizszym niz jego wlasnym. To nie sport tylko rekreacja.
„Trzeba myśleć konstruktywnie, jak szachy dobrze „sprzedać”, kombinować, szukać sponsorów, trzeba przebijać się jak lodołamacz prujący lód na Arktyce do świadomości społeczeństwa tak, by coraz wiecej ludzi szachy kochało, a nie patrzyło na naszą dyscyplinę jak na coś niezrozumiałego i dziwnego” – coraz mniej ludzi gra w szachy ze wzgledu na archaiczne przepisy, kiepska organizacje zwiazkow i marginalizowanie problemow regionow. Markowski jest z Glogowa, Jaracz i Kuczynski z Jeleniej Gory. W tych miastach nie ma juz praktycznie szachow. A keidys to byly duze osrodki. Prosze pojechac i zapytac sie lokalnych dzialaczy czemu wszystko dziala tam coraz gorzej. Pzszach nie sprzeda szachow i ich nie wypromuje bo sie na tym nei zna. Niegdys jako pracownik pewnej tv sportowej zlozylem w pzszach wizyte w celu opracowania programu, ktory moglby byc w tej tv pokazywany. Zaznaczam od razu – bez odpowiednich znajomosci i wysoko postawionego pracownika grajacego w szachy taiego jak ja TV NIGDY nie pokaze tej dyscyp[liny bo to sie kompletnie nie oplaca. Postanowilem jednak sprobowac. Wie Pan co mnie spotkalo w zwizaku? Podeslano mi jakiegos dzieciaka-szachiste, ktory nie mial najmniejszego pojecia o mediach. Po czym dalem deadline na przygotowanie pewnych rzeczy. Zostal on przekroczony, kolejny deadline rowniez. Nie odpowiadano na moje maile i smsy. W koncu dalej sobie spokoj i juz NIGDY nie zaangazuje sie w podobny projekt zeby nie zrobic z siebie idioty przed ludzmi z zarzadu.
Tak dziala zwiazek. W nosie ma problemy regionu, nie zna sie na promocji sportu. Dba jedynie o kase (bez Sielickiego nie byloby grosza i akurat pozyskiwanie sponsorow jest za jego kadencji BARDZO dobre) dla kilku zawodnikow i tyle. A tu nie chodzi o to zeby ktos teraz dostal pare groszy. Tu chodzi o rozwiazania systemowe. Chodzi o to, zeby przestac okradac prowincje, zeby zapewnic jej mozliwosc rozwoju. Prowincja nie ma sedziow, nie ma trenerow. W efekcie nie ma nowych zawodnikow a starzy sie starzeja. Znikaja kluby. Kiedy pojawia sie jakis zdolny juniort nie rozwija sie bo nie ma trenera a na polskim rynku wciaz jest niewiele publikacji szachowych. Nawet jesli taki junior sie rozwinie bo ma trenera to za chwile zostanie podebrany przez mocny klub z duzego miasta. Mialem taki przypadek : wychowalem wielokrotnego mistrza Polski, nauczylem go grac od podstaw. Zglosil sie klub z duzego miasta i zawodnika zabral. Moj klub za to nic nie dostal, zadnej kwoty odstepnego, zadnego zaproszenia na turnieje czy konsultacje, zadnej propozycji wspolpracy. W koncu ja zrezygnowalem z prowadzenia zajec, bo nei dosc ze na nich nie zarabialem, to jeszcze podbierali mi zawodnikow. Jaki jest sens takiej pracy za darmo? Gdyby jeszcze klub cos z tego mial np za zawodnika dostalby sprzet to ok. Ale nie dostal nic. Takie sa szach w polsce. Potrzebujemy zmian systemowych, zmian archaicznych regulaminow i ograniczenia pzszachowych haraczow. Trzeba dbac o materialy szkoleniowe, wydawanie ksiazek i organizacje kursow dla sedziow i instruktorow. Organizacja szachow to dla 99% ludzi praca spoleczna za ktora dostaja jakies grosze albo nic. I to 99% ludzi organizuje 99% klubow szachowych w Polsce. Tymczasem wykorzystywana jest przez pozostaly 1% ktory zrobil sobie z szachow dobrze platna prace. Ja np nie chce placic na klub pzszach i biuro pzszach horendalnych haraczy a musze to robic. Wolalbym przeznaczyc ta kase na zakup sprzetu do mojego klubu. Wolalbym, ale klub juz nie istnieje, bo nie oplacalo sie go prowadzic a juniorzy wybywali jeden po drugim. I jak czlowiek ma w takiej sytuacji byc zadowolony? Z czego mam byc zadowolony? Z patologicznej stuacji w polskich szachach? Z archaincznych regulaminow pochodzacych jescze z czasow komuny? Ze zmniejszajacej sie ilosci klubow? A moze w koncu z kryteriow powolwania kadry, ktore uznane by byly z apatologiczne w kazdym innym sporcie? Szachy w polsce umieraja. Wystarczy poejchac na prowincje i widc to golym okiem. przypominam, ze o sile polskich szachow decyduje rowniez sila prowincji, bo takie miejscowosci jak Olkusz, Skierniewice, Jelenia Gora czy Glogow wyszkolily wielu mistrzow polski. Dzisiaj 2 z tych 4 miesjcowosci sa szachowo martwe albo umieraja z bolu. A gdzie reszta? Ja znam wiele malych klubikow, ktore wychowaly zdolnych juniorow i regularnie zdobywaly medale na MPJ a dzisiaj nic sie tam nie dzieje. Czy to jest sytuacja z ktorej mam sie cieszyc?
Marcinie nie mam jakoś pomysłu na twój stan premanentnego niezadowolenia, natomiast słuchając twojego wywodu zauważyłem pewien błąd myślowy. Otóż, za wszystko winisz zastałe stare przepisy żywcem z komuny i tutaj zgoda ale sam masz myślenie jakby z tamtych czasów i winisz za wszystko „centralę”. Marcinie to już nie te czasy – teraz siła lokalnego sportu = siła lokalnych samorządów. Tam jest ok z szachami, gdzie ludzie w samorządach lubią szachy, a w większosci przypadków tak nie jest. Poznałem na kursie instruktorskim takich fantastycznych ludzi, że mi szczęka opadła – mają po 40 dzieci w wioskach i uczą ich szachów i kasa się znajduje, bo wójt lubi szachy i sam nawet dziecko posyła na te zajęcia!Ktoś to „wychodził” po prostu, łaził do burmistrza tłumaczył, truł. Burmistrz zaryzykował, dał kase, ten pomógł tamten pomógł i teraz dzieci nie rzucają się jesienią zgniłymi jabłkami w sadzie z nudów tylko 3 razy w tygodniu na zajęcia chodzą! Teraz. Tak, teraz. Myślisz, że oni by coś osiagnęli, gdyby tylko siadali ze zwieszonymi głowami i „Loo Bosze ależ oni tam z góry nas gnębią, ileż ja bym zrobił gdyby nie to , to i tamto”. Pzsach zrobił porządek koło siebie – pozałatwiał sponsorów na MP, zmienił stronę, rozkręcił „Comarch team” ale oni nie są w stanie zajrzeć wszędzie i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pozmieniać podupadające szachy. O małe kluby i ich być albo nie być zwykle bijesz się nie z Pzszachem tylko z burmistrzem, prezydentem miasta, wójtem itd. Prawdziwa rewolucja zaczyna się nie od innych tylko od siebie. To jest dobra kolejność. Inna kolejność – czyli – tych wina , tamtych wina, ten zły, a tamten to dopiero jaki zły prowadzi donikąd.
To nie jest kwestia lubienia czy nielubienia szachow ale stanu polskiej gospodarki i zmiany zasad finansowania. Dzisiejsze regulaminy sa jeszcze z czasow komuny (a nowe sa jeszcze bardziej nastawione na wyszarpywanie kasy z kieszeni szachistow) i stopuja rzwoj szachow. Czasy sie zmienily a regulaminy te same. Podam Ci przyklad z pierwszej reki : moj klub mial 1000 zl budzetu. TYSIAC ZLOTYCH. 200 zl zabral pzszach 150 ozszach i zostalo nam 650 na ligi. Troche malo,nie? Wiec nie bylo kasy na szkolenie i robiono je za darmo. Ale za darmo to w 21 wieku ciezko nawet dostac w morde i klub sie rozpadl. Wiele malych miejscowosci zmaga sie z ogromnymi problemami gospodarczymi. Bezrobocie siega niekiedy 20% a dlugi miast polowy budzetu. W takich miastach ludzie duzo nie zarabiaja i nie stac ich na haracze. Prosze sobie wyobrazic standardowa rodzine z miejscowosci Gryfow, gdzie bezrobocie jest kosmicznie wysokie a wiekszosc ludzi pracuje za pensje minimalna. Ojciec zarabia 1200 zl a matka prawdopodobnie nie ma pracy. Musza za taka kase sie wyzywic i zrobic oplaty. Na szachy nic nie zostaje. Taki czlowiek jak ma inwestowac w jakikolwiek sport to zaprowadzi syna do klubu pilki noznej, bo tam jest kasa i nei bedzie musial za duzo doplacac. A jak dzieciak bedzie dobry to kiedys zarobi kupe kasy. A szachy? Idzie taki facet z dzieckiem na turniej i samemu pzszachowi musi oddac 10-20 zl. Do tego zaplaci wpisowe, z ktorego czesc tez idzie do pzszachu ( oplata za rejestracje turnieju). Oczywiscie w turniejach szachowch wyrgac prawie nic nie mozna. Koszty szkolenia dziecka ponosi ten wlasnie facet majacy 1200 zl. W pilce noznej za trenera i wyjazdy placi klub. Ojceic zaplaci tylko za buty i dolozy do stroju. W szachach placi prawie za wszystko. Szachy sa sportem biednym, malo popularnym i malo przyszlosciowym. Nie przyciagnie rodzicow sam fakt, ze szachy rozwijaja logiczne myslenie. Matematyka tez je rozwija inwestujac w nia mozna ukonczyc dobre studia i miec dobra prace. Z szachow natomiadt moga przezyc wylacznie najlepsi. Dyscypliny malo medialne nie przyciagna sponsorow. Znam sie na tym, od lat pracuje w sporcie. Takie dyscypliny musza byc tanie, wtedy wiecej osob w nie gra. Ludzie nie maja poczucia straconej kasy i straconego czasu. Bo przeciez takie same pieniadze i ten sam czas mozna poswiecic na cos co przyniesie w przyszlosci jakies profity. Ty kochasz szach i ja tez je kocham. I pewnie nie bedzie dla Ciebie problemem wylozenie kasy na instruktora i turnieje dla Twojego dziecka. Ale wiekszosc ludzi mysli tak jak opisalem wyzej : szachy to droga zabawa z ktorej nic nie wynika. Jak szachy maja sie rozwijac to musza byc tanie. Nie moze byc tak, ze PZSZACH gnebi male kluby a za ich kase buduje sobioe (z pominieciem prawa) palac w centrum warszawy. Co mnei to nowe biuro interesuje? Ile razy byles w tym biurze? A ile razy bedzie tam dziecko faceta ktorego opisalem? A mimo wszystko wszyscy 3 placimy za utrzymanie tego biura. Jesli w tak biednej dyscplinie jak szachy uwazasz ze to jest ok, to brak mi slow.
„Pzsach zrobił porządek koło siebie – pozałatwiał sponsorów na MP, zmienił stronę, rozkręcił „Comarch team” ale oni nie są w stanie zajrzeć wszędzie i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pozmieniać podupadające szachy. O małe kluby i ich być albo nie być zwykle bijesz się nie z Pzszachem tylko z burmistrzem, prezydentem miasta, wójtem itd. Prawdziwa rewolucja zaczyna się nie od innych tylko od siebie” –
To nie burmistrz ani wojt okrada szachistow tylko pzszach. Serio wolisz swoje pieniadze przeznaczac na pzszach niz na sekcje we wlasnym miescie? Serio chcesz byc zdany na laske lokalnych politykow? Pzszach nie jest od pomagania. Pzszach powinien przestac przeszkadzac to regiony sobie dadza rade same. To tak jak z podatkami : tam gdzie sa wysokie nic sie nie rozwija bo firmom sie nie oplaca inwestowac. Nie oplaca sie w polsce zakladac malej dzialalnosci bo ZUS zezre na start 1000 zl a pozniej pansto nalozy na nas podatek dochodowy i zabierze nam 50 % wyprodukowanych pieniedzym, zeby zaplacic za roznych urzedasow. Jaki tego efekt? Ano taki ze mlodzi polacy zamiast zakladac wlasne biznesy pakuja sie i wyjezdzaja za granice a w krajuz roku na rok jest coraz gorzej (kazde dziecko urodzone w PL ma 20 tys zl dlugu na starcie). Mozna to bardzo latwo przelozyc na sport : im jest on tanszy tym wiecej osob gra. Jesli sport – tak jak szachy – nie oferuje nic a trzeba za niego placic, to uprawiac go bedzie garstka pasjonatow.
O rankingach i gdzie gra Bartel – dzisiaj pojawiał się ciekawy wywyiad z nowym mistrzem Anglii, Gawain Jones. On jest nawet bardzo podobny do Bartla: aktualnie Bartel – 2654, no. 99, Jones – 2653, no. 100. Też podobny wiek (Jones 2 lata młodziej), i, mi się wydaje, podobny ryzykowny styl gry.
W wywiadzie powiedział, że bardzo trudno grać w openach i nie tracić punkty, ale też ranking zwykle nie wystarczy na zaproszenia na zamknięte turnieje – ten sam ogółnoświatowy problem z którym zmagają się polskie szachiści: http://streathambrixtonchess.blogspot.com/2012/08/domestic-bliss.html
„On a related note, you guys should try and figure out where the players ranked World Nos. 50-150 actually play! We’re generally not ranked high enough for the prestigious closed tournaments but playing in Opens where we’re expected to score something like 7.5/9 is a good way to drop a lot of rating points.”
Prawda, w tym roku Jones ma grać w jego pierwszym superturnieju – London Chess Classic…
Zeby sie dostac do superturnieju to trzeba byc zawodnikiem swiatowej czolowki. A zeby takim zostac, trzeba wygrywac dobrze obsadzone turnieje. Nikt nikomu miejsca wsrod elity nie da, trzeba je wywalczyc. Bartel uczciwie wywalczyl sobie miejsce w Dormtundzie. Dostal sie tam dzieki swietnemu wystepowi w Aeroflocie a nie grze w turniejach ze slabeuszami. Taka droga trzeba isc, zeby zostac zauwazonym. Innej nie ma.
Marcinie, czy ja powiedziałem, że wszystko jest ok? Nie jest i długo nie będzie, ale od samego narzekania świata się nie zmieni. Napisałeś, że z czego Ty masz się cieszyć. A ja Ci powiem z czego – sam piszesz, że nauczyłeś wielu świetnych zawodników od podstaw gry, fakt wykradli ci ich potem ale to nie ma znaczenia, po prostu zrobiłeś super robotę i powinieneś być z siebie dumny. Ja to bym cieszył się jak niewiem jakbym coś takiego zrobił. Narazie bloga prowadzę, który podobno się podoba ale to jest i tak nic. Zapisałeś już przez siebie tarabajty niezadowolenia z tego, tego i tamtego, ale powiedz czy przez to zmieniło się cokolwiek choćby na jotę?? Na mały milimetr?? Przecież sam piszesz, szachy to biedna, niszowa dyscyplina w Polsce itd. Więc myślisz, że naszym szachom, jest z czego, że się tak wyrażę, „odpisać”? Że są w stanie znieść jeszcze dodatkowo złą atmosferę? Co do haraczu to myślę, że zatrzymałeś się na 8 mym piętrze. Jakbyś wszedł dwa pietra wyżej to byś zobaczył organizację o nazwie FIDE, której narodowe zwiazki płacą, że hej. Teraz już ranking obniżono do 1000 elo, osobno blitz, osobno rapidy i klasyk, łaskawie do 2012 końca nie musisz jeszcze płacić, a co potem? Robią totalną masówkę, bo chcą wyrywać kolejne pieniądze od dzieciaków z całego świata. W sumie ja się nie dziwie – Iljumżynow z Kaddafim grał w szachy, a ten odpalał rakiety ziemia-ziemia w kierunku ludności cywilnej. Podrążymy jeszcze ten temat ile ma samochodów i jak mieszka prezydent „od szachów”?? Bo mi się nie chce wymieniać. Szkoda,że już nie żyje Kapuściński bo by miał temat na dobrą książkę. Moje zdanie jest takie, że od narzekania świat lepszy nie będzie – przeciwnie. Zobrzydzamy siebie wszystkim. Znajomi spoza szachów wiedzą, że gram w szachy, nieraz im pokazuje kawałki debat i pytam, jak wy to oceniacie?? Powiedzieć Ci prawdę Krzysiu? No wal śmiało – mówię. Marnujesz się w tym dziadostwie!!
Narodowe zwiazki placa do fide tylko za ranking fide. To jest 10 zl. Pozostale 10 zl z oplaty klas-rankingowej idzie do kieszeni pzszach, za co pzszach buduje sobie np biuro w centrum, z ktorego okradziony szachista z prowincji nie korzysta.
Pisales kiedys, ze w Twoim miescie nie ma klubu. Zaloz taki i za 2 lata pogadamy jak dziala i jakie bedziesz mial problemy. Ty piszesz o tym, ze politycy nie chca dawac kasy na szachy. Otoz jezeli jakas dyscyplina jest zdana wylacznie na wsparcie politykow, to jest skazana na porazke. Jak zalozysz klub to bedziesz musial kupic zegary, zaplacic rozne skladki. A jak zrobisz turniej to zaplacisz za niego oplaty odstajace od rzeczywistosci. Ludzie nie beda chcieli grac a Ty zobaczysz czym naprawde jest praca w bagnie zwanym poslkimi szachami. I zrozumiesz dlaczego tle klubow w polsce pozamykano.
Policz sobie np koszt zrobienia kolowki na 1 kategorie. 10 zawodnikow x 20 zl (zakladam ze maja ranking elo) to 200 zl. Zgloszenie turnieju 50 zl. Czyli 250 zl zabierze pzszach tylko za to, ze przepisze kategorie z raportu chessarbitra do bazy pzszach.
Jesli chcesz zobaczyc jak postepuje degradacja szachow to zobacz co chcwiwy pzszach zrobil z kategoriami. Obniozono wymagania na kandydata do rankingu 2100. Dlaczego? Otoz dlatego, zeby zarabiac wiecej pieniedzy. Kiedys trzeba bylo miec 2200 a niewiele osob tyle ma. Teraz doszlo kilkaset osob ktore sie kwalifikuja na nadanie kategorii. Wymog jest jeden: musza zaplacic. 100 zl od soby, czyli przy kilkuset osobach kilkadziesiat tysiecy zlotych. Pzszach szuka pieniedzy nie tam gdzie trzeba i sam morduje szachy. Ta dysycplina musi byc tania. Ludzi z zarzadu nigdy nie interesowala prowincja. Kiedys nie bylo haraczy to jakos dzialala. Zawsze byla traktowana jako dostarczyciel taneltown dla duzych klubow. Kempinski i Markowski nie sa z Warszawy, nie zostali tam szachowo wychowani a zostali sciagnieci do klubu. Jaracz, Kuczynski, Czarnota, Blehm to tez nie warszawiacy. Jak ktos tego nie widzi to jest slepy. Bez prowincji nie bedzie szachow i tyle. PZSZCH robi taki sam blad jak zerobil pzwarc – odpycha od siebie szachistow. I tak jak warcaby sa gra swietlicowa tak stana sie nie szachy, jesli szeregowy kowalski bedzie dla pzszachu dojna krowa.
„Zapisałeś już przez siebie tarabajty niezadowolenia z tego, tego i tamtego, ale powiedz czy przez to zmieniło się cokolwiek choćby na jotę?? Na mały milimetr?? ” – nic nie zmienilo bo dzialacze pzszach gdzies maja co sie dzieje w malych miastach. kazdy widzi co sie dzieje tylko ze nikogo to nie obchodzi. moze zacznie jak za 10lat nie bedzie u nas w ogole szachow. juz dzisiaj poziom nizszych grup wiekowych na MP jest 3 klasy gorszy niz 10-15 lat temu. moze jak sie skoncza medale w zawodach juniorskich to ktos sie ocknie i zrozumie ze okradanie malych klubow to nie sposob na budowe potegi szachowej. tak jak okradanie ludzi przez polskie panstwo nie prowadzi do wzrostu gospodarczego a do dramatycznej sytuacji wielu rodzin i wyjazdow z kraju.
„Że są w stanie znieść jeszcze dodatkowo złą atmosferę?” a zastanawiales sie dlaczego ta zla atmosfera jest? przeciez gdyby nie bylo problemow to nikt by geby nie otworzyl. ludzie widza problemy ale nikt w pzszach ich nie slucha. pzszach liczy kase, robi mase bledow i ciebie, mnie i ludzi z naszych stron ma gleboko w nosie. oby moglo sie nazrec kilka osob z biura.
Wiesz Marcin, powiem Ci tak, nie umiem choćbym chciał dotrzymac kroku twojemu pesymizmowi ;). Niedawno byłem na kursie instruktora szachowego – spotkałem ludzi praktycznie z całej Polski. Trwało to 2 tygodnie aż , zapoznaliśmy się i było mówione mnóstwo na temat problemów szachów ale to nie było tak, że siedziała jakąś grupa „zdołowańców” – była chęć zrobienia czegoś, twórcze napięcie, kazdy wiedział, że to nie jest prosta sprawa. Poznałem tak jak Ci mówię ludzi, którzy po swojemu i jakoś tak „wyłaźili” te swoje szachy tam gdzie mieszkają i kręci się to. Powiem Ci że przy nich czułem się bardzo malutki – więc chociaz efekt z tego jest taki, że bloga założyłem, bo podobno pióra jestem niezłego. I co mam też rozpocząć u siebię tą „młockę”?? Ja w przeciwieństwie do Ciebie, nie mam ustalonych już poglądów – w sumie ja zanim przeczytam co mi tam odpowiedziałeś już mniej wiecej wiem co będzie. Ja słucham każdej stron. Mądrze napisze P. Konikowski popieram go, Dobre zdanie o szachach powie Bartel , Macieja , ktokolwiek, ja tego również uważnie słucham. Ja to dopiero badam, chce się dowiedzieć jaknajwięcej. Ja poprostu raczej jestem życiowym optymistą, szukam jasnych stron życia i nie potrafiłbym tak wiecznie narzekać. Mam zły dzień to napiszę ostro. Mam lepszy piszę optymistyczniej ale stale tak?? Nie potrafiłbym po prostu:)
No i kreci sie to, ale dlugo sie krecic nie bedzie. Artur wyslal Ci linka do szachowej mapy polski. Zobacz ile klubow w polsce zniknelo. Ja to obserwuje na codzien, ja dzialalem w szachach i wiem o czym mowie. Kluby powstaja i padaja. W woj jeleniogorskich praktycznie nie ma klubow a najsilniejsi mieszkajacy na stale zawodnicy maja prawie 30 lat. Juniorow niet. I tak to wyglada. Mowie Ci – zaloz klub i podzialaj to pogadamy. Nie bez powodu szachy juniorskie w PL sa coraz slabsze a nagrody w turniejach coraz nizsze. To jest konsekwencja blednej polityki zwiazku. zwiazek od upadku komuny nie ma zadnej strategii, nie widzialem nigdy zadnego dokumentu bedacego planem strategicznym na kolejne lata. Wszystko sie robi ad hoc. Tu jeden sponsor, tam drugi. Tu sie kase z szachistow zedrze, tam sie zedrze. A pozniej sie okazuje, ze klubow coraz mniej, zawodnicy graja coraz slabiej a w turniejach coraz mniejsze nagrody. Szachy to naczynia polaczone. jesli w regionach jest zle to bedzie zle i w centrali. ryba psuje sie od glow. To nie jest kwestia optymizmu czy pesymizmu, ale realnej oceny sytuacji. Czy dla Ciebie bycie optymista to olewanie wszystkich patologii zwiazanych z okradaniem regionow, z brakiem szkolenia i ze znikaniem klubow? Bo idac Twoim optymistycznym tokiem rozumowania ludzie powinni byc zadowoleni ze PZPN rozwalil pilke nozna – w koncu w innych rkajach jest wiecej kasy bla bla. A prawda jest taka, ze jak cos jest zle to trzeba o tym mowic. Inaczej dzialacze beda problemy zamiatac pod dywan. Zawodowo zajmuje sie sportem, czesto mam kontakt ze zwiazkami.. I to jest BETON, im wiekszy zwiazek tym wiecej BETONU. Zwiazki w wiekszosci nie maja pomyslow na dzialanie. Wyreczaja ich regionalni organizatorzy, ale tylko w wypadku, w ktorym nie sa okradani. Sa dyscypliny, w ktorych czlowiek chcacy rozruszac dany sport w jakims regionie dostalby od zwiazku blogoslawienstwo i jeszcze pomoc w postaci sprzetu, braku oplat itd. W szachach od razu rzuca sie klody pod nogi : chcesz cos robic spolecznie, to nam zaplac. To troche jak z polska gospodarka. Otwierasz firme i juz musisz 1000 zl mafii z zusu oddac. W niektorych krajach 3 miesiace prowadzisz firme na probe bez placenia haraczy. Dlaczego nei mozna tak zrobic z szachami? Dlaczego nie zwolni sie mlodych klubow z oplat? Przeicez kluby musza miec sprzet literature. Maja male budzety i dla nich ten np 1000 zl ktory kradnie im pzszach w formie roznych oplat to jest duzo. To jest duzo kompletow szachow, to jest tablica demonstracyjna. To trzeba zrozumiec. Male miasta to nie warszawa a szachy to nie pilka nozna. Szachy musza byc tanie bo inaczej beda umierac. I umieraja – rzuc okiem na ta mape polskich klubow, ktora podeslal Ci Artur. To jest zatrwazajacy widok.
No więc dlatego Cię zapytałem Marcinie, czy cokolwiek się zmieniło po tych „terabajtach niezadowolenia”, które napisałeś. Odpisałeś, że nie zmieniło się i wymieniłeś powód. Wiesz, mnie się wydaje, że robiąć coś po raz n-ty, gdybym nie widział kompletnie efektu moich działań(całkowicie abstrahując od tego, czy mam, czy nie mam rację) poszukałbym innych dróg osianięcia tego co chcę. W tym momencie pozostaje tylko wybór pomiędzy chodzeniem wiecznie niezadowolonym lub nie. No to w takim razie opowiem Ci pewną historię, która doskonale koresponduje z obecną twoim podejściem do tej sprawy:
W pewnej małej chińskiej wiosce, w bardzo wąskiej uliczce, stał przywiązany do pala koń. W pewnym momencie jeden z wieśniaków chciał jakoś przejść za koniem ale ten zaczął tak wierzgać, że wieśniak się nie przecisnął. Podszedł do niego inny mieszkaniec wioski i powiedział mu, że jak on chce przejść, to odciągnie uwagę konia dając mu w tym momencie siano. Tak też zrobili ale nic z tego nie wyszło gdyż koń dalej wierzgał i nie dało się przejść. Po jakimś czasie zrobiło się całkiem spore zbiegowisko. Wszyscy debatowali jak przejść za koniem, żeby ten nie kopał. W pewnym momencie jakieś dziecko zaczęło wołać:
– Idzie „Stary Mistrz”, Idzie „Stary Mistrz”. On na pewno będzie widział jak rozwiązać ten problem!
Zza rogu wyszedł Stary Mistrz – spojrzał na konia, całe to zbiegowisko i skręcił w następną uliczkę…
Idac twoim tokiem rozumowania najlepiej zezwalac na patologie i nie robic nic. A ja uwazam ze o patologiach trzeba pisac. Tylko glosny spoleczny sprzeciw moze zmusic dzialaczy do zmiany regulaminow. Ty proponujesz, zebym „skrecil w uliczke”, tylko co to ma znaczyc? ze mam dyscpline zmienic? Jak kazdy kto widzi patologie bedzie uciekal do innej dyscypliny to za chwile w polsce nikt nie bedzie w szahcy gral. nikt poza kadra. jak widze cos zlego to to opisuje. i tyle. i uwazam ze to jest zdrowe. a niezdrowe jest ciche przyzwolenie na patologie. ten zwiazek jest finansowany rowniez z moich i twoich podatkow i istenieje tylko dlatego, ze tysiace amatorow grywa w szachy. nie ma amatorow nie ma zwiazku. proste. nie bardzo rozumiem jak ty mozesz akceptowac patologie, szczegolnie ze w twojej okolicy szachy tez sa martwe a ide o zaklad ze w latach 90 pare klubow tma bylo. nigdy sie nie zastanawiales dlaczego juz ich tam nie ma? nigdy sie nie zastanawiales dlaczego inne zwiazki rozwijaja swoje dyscypliny a pzszach swoja hamuje? pisalem o futbolu amerykanskim. pisalem ze kilka lat temu bylo pare druzyn a teraz ok 40. to powiem ci cos jeszcze : niedawno na final ligi przyszlo 23 tysiace ludzi. 23 TYSIACE. liga sie rozzrasta i tam nie ma dofinansowan z panstwa a zwiazek nei okrada klubow. bo rozumie ze sprzet dla jednego zawodnika to 1000 zl i gdyby jeszcze zwiazek bral haracz to nikt by klubow nie zakladal. przemysl to. pozdrawiam
Ależ ja nie przyzwalam i nie każę Tobie przyzwalać na patologię! Piszę Ci tylko, że działania nieskuteczne się porzuca. „Skręcenie w następną uliczkę” to nie zmienianie dyscypliny. A jak myślisz , gdzie potem pojawił się „Stary Mistrz”??
Nie ma innego sposobu niz pisanie o patologii. Ludzie czesto nie maja pojecia o tym co sie w ich dyscyplinie dzieje. Slszales o patologiach w PZPC zanim zaczal o tym mowic nasz medalista olimpijki Zielinski? Przeciez ta sprawa wyjazdu do Osetii i proby blokowania goscia nigdy by nie wyszly na jaw gdyby sie nie odezwal. A wszyscy by mowili jak zwiazek dobrze dziala, w koncu sa medale. O nieprawidlowosciach nalezy mowic i pokazywac ich przyklady. W przeciwnym razie beda one zamiatane pod dywan. W przypadku tego wchodzenia w uliczke – nie da sie przejsc pzszachu i organizowac zycia szachowego bez niego. to jest chore zeby ktos sie musial dostosowywac do zle dzialajacej instytucji. to im powinno zalezec na rozwoju regionu, nie mnie. w wielu dyscyplinach regionom sie pomaga, tu rzucaja klody. nei przestane o tym pisac dopoki cos sie nie zmieni. ludzie to czytaja i dowiaduja sie nowych rzeczy. przestane pisac to wielu pozostanie nieswiadomych.
Patologie pojawiają się natychmiast w tych samych miejscach po wyrugowaniu porzednich w momencie gdy znika na moment zainteresowanie społeczne tą kwestią. Ale taka jest struktura świadomości, że nie można na wszystkim utrzymywać stałej uwagi. Słyszałem Marcin o patologiach w PZPC, PZPN – słyszałem też o takiej patologii, ze mieszkam niedaleko takiej dziewczyny co powiedziała, że jej dziecko ukradli, a jednak było trochę inaczej, a ta pani już sobie spaceruje teraz po wolności w najlepsze.Słyszełem o patologiach w wojsku w kościele, służbie zdrowia i gdziekolwiek bym nie spojrzał. Ale nie słyszałem, żeby gdzieś na stałe się poprawiło po nagłośnieniu tej czy innej sprawy. To tak jakby do pożaru lasu z jednym wiadrem wody biec. Pisz Marcin! Ja lubię cię czytywać i naprawdę wiele ciekawych rzeczy się od Ciebie dowiedziałem.
Uważam że trzeba mówić o tym co nas boli. Ale też trzeba znajdywać inne drogi aby rozwiązać nurtujący nas problem lub problemy.
No to może założyć lub wesprzeć Amatorską Organizację Szachową.
Ciekawe:
http://szachmaty.blogspot.com/2012/07/amatorska-organizacja-szachowa-moze-tak.html
Serdeczne pozdrowienia dla Tedi.
Pomysł z alternatywną organizacją szachową świetny. Tylko jak by go zaszczepić w naszych realiach. Naprawdę nie mam pojęcia.
Artykuł jest bardzo ciekawy. Ale kto zdecyduje się na publiczną dyskusję pod własnym nazwiskiem? Te osoby, które ujawniają swoją tożsamość są publiczne lżone. Widzę że pod tekstem K. Jopka pojawiły się spekulacje na temat nałogu i nienawiści do B. Maciei. Żałosne. Z pojęciem domniemanej nienawiści już kilkakrotnie się zetknąłem. Ciekawe kto nienawidzi B.M., bo ja napewno nie. Nie znam B.M. osobiście i nie mam podstaw aby go za cokolwiek nienawidzić. Wypowiadam się (podobnie jak i inni) na temat jego postawy sportowej, a nie na temat miłości do niego czy nienawiści. W komentarzu anonim (a jakże) zarzuca iż autor niniejszego blogu skupia się bardziej na niepowodzeniach szachów polskich, niż na sukcesach. Po pierwsze, pisze o obu sprawach. Po drugie, krytyka niepowodzeń jest silniej odbierana, więc sprawia wrażenie jakby było jej więcej. Prosty przykład ze szkoły: jakich uczniów bardziej pamiętają nauczyciele, tych dobrych, czy łobuziaków? Po trzecie, można prowadzić stronę/blog/dyskusję skupiając się na różnych aspektach jakiejkolwiek dziedziny. Np. można prowadzić blog opiewający zalety uprzemysłowienia kraju pod kątem chociażby wzrostu poziomu życia i PKB, a można założyć stronę poświęconą negatywnemu wpływowi przemysłu na stan środowiska naturalnego. Który blog jest lepszy? Żaden, gdyż oba są wartościowe, ale pokazują stan rzeczy z innego punktu widzenia.
Z anonimami nie dyskutuję i dziwię się, że są blogi, które to tolerują.
Pan Krzysztof Jopek poruszył ważny problem. Szkoda tylko, że w pewnym momencie stanął po stronie znanego trenera awanturnika.