ANTYCZNE OBYCZAJE
( a nasze teraz )
Po zdobyciu Aleksandrii Oktawian zmusił Antoniusza do samobójstwa, a potem obejrzał jego zwłoki. Natomiast Kleopatra sama odebrała sobie życie, nie odratowano jej choć cesarz kazał znachorom wyssać jad z rany. Zdarzało się, że Oktawian zmuszał do samobójstwa osoby mniej znaczne, a nawet z błahego powodu. Tak było z ulubionym wyzwoleńcem Polusem, który utrzymywał miłosne stosunki z zamężnymi kobietami, w dodatku wolnymi z urodzenia. Dla cesarza było to nie do przyjęcia, aby ex- niewolnik miewał przygody z wolnymi Rzymiankami!
Wróćmy jednak do tematu samobójstw. Cesarz Tyberiusz, słynący z wyuzdania, miał na sumieniu wiele gorszących afer. Uwiódł i doprowadził do samobójstwa Malonię, kobietę zacnego rodu, którą dręczył też pozwami sądowymi, obyczaj też powszechny w IIIRP. W końcu Malonia przebiła się sztyletem. Synową Agryppinę prześladował i zesłał na wysepkę Pandataria w pobliżu Neapolu. Tam nieszczęsna zadała sobie śmierć, odmawiając pokarmów. Do samobójstwa doprowadził też Gneusa Pizona, namiestnika Syrii, oskarżonego o otrucie Germanika, być może nie bez racji, lecz z cesarskiego zlecenia. Proces ten opisuje Tacyt. Gajusa, syna przyszłego cesarza Galby, doprowadził do samobójstwa odmawiając mu udziału w losowaniu na prokonsula. Do samobójstwa zmusił też gramatyka Seleukosa tylko za to, że ten wypytywał służbę cesarską o jakich autorach Tyberiusz zamierza mówić podczas obiadu. Seleukos po prostu chciał w ten sposób przygotować się do dyskusji z cesarzem. Tyberiusz prześladował też pisarzy, a po wyrokach śmierci dzieła ich niszczono.
Niektórzy z tych oskarżonych zażywali truciznę, by uniknąć tortur. O absurdalności zarzutów świadczy np. sprawa poety Mamercusa Scaurusa, który w tragedii „Atreus” znieważył ponoć Agamemnona. Tyberiusz podejrzewał, że były to aluzje do jego osoby.
Historyka Aulusa Kremucjusza Cordusa skazał za to, że nazwał Brutusa i Kasjusza ostatnimi Rzymianami. Tacyt przytacza jego piękną mowę obrończą, po której historyk zamorzył się głodem. Jego dzieła miały zostać spalone przez edylów, lecz ocalały dla potomności.
Jego następca cesarz Kaligula rozpoczął swe panowanie rehabilitując skazanych autorów. Pozwolił odszukać pisma Tytusa Labiena, Kremucjusza Korda i Kasjusza Sewera, skazane poprzednio uchwałami senatu na zniszczenie. Oddał je do czytania w ręce publiczności, uzasadniając tym, że”zależy mu bardzo , aby wszystko, cokolwiek się zdarzyło , zostało przekazane potomnym”. Te szlachetne intencje przekreślił sam po latach, gdy w obłąkaniu zamierzał unicestwić poematy Homera, dzieła Wergiliusza i Tytusa Liwiusza, usuwając je z bibliotek. Ostatecznie tych pogróżek jednakże nie wprowadził w czyn. O rozmiarach jego szaleństwa świadczy to, że z posągów bogów
usuwał głowy umieszczając wszędzie swoją. A swemu bóstwu wystawił własną świątynię, wyznaczył kapłanów i najbardziej wymyślne ofiary zwierzęce. W tejże świątyni stał jego posąg odlany ze złota, wielkości naturalnej, ubierany codziennie w nowe szaty. Jednocześnie rozmawiał z Jowiszem, czasem mu grożąc, a wszystkim opowiadał jak to Jowisz błagał go zapraszając do wspólnego zamieszkania(!).
Bywał często okrutny. Własnej babce odmówił audiencji w cztery oczy, tym upokorzeniem i innymi złośliwościami spowodował jej zgon. Fałszywym podejrzeniem doprowadził też do samobójstwa swego teścia Sylana. Po latach rozrzutności, a przeszedł wszystkich marnotrawców, wszędzie szukał pieniędzy. W tym celu uciekł się do grabieży, nowych podatków, fałszywych oskarżeń, wymuszał nawet testamenty. Po wyrokach urządzał licytacje, a niewinnie skazani otwierali sobie żyły. Na sumieniu mial również długą listę morderstw. Zginął tak jak żył, od miecza i sztyletów. Nie urządzono mu pogrzebu, dopiero jego siostry, powróciwszy z wygnania spaliły ciało.
Z ulgą przyjęto rządy Klaudiusza, często rozdawał ludowi zapomogi. Do samobójstw raczej nie zmuszał, poza narzeczonym młodszej córki, którego pozbawił pretury. Starannie wykształcony, autor licznych dzieł, był Klaudiusz zarazem okrutny z natury, żądny krwi i nieraz przyglądał się torturom. Jak podaje Swetoniusz: „Trzydziestu pięciu senatorów i przeszło trzystu rycerzy rzymskich skazał na śmierc z lekkim sercem”. Tragiczną pomyłką było to, że usynowił swego pasierba Lucjusza, który przyjął imię Nerona. Zajmie tron swego dobroczyńcy. Młodziutki wtedy Nero wziął udział w spisku na życie Kaludiusza, otrutego borowikami.
Jednym z powiedzeń Nerona była ta sentencja: „Tak postępujemy, aby nikt nic nie miał”. A jednocześnie słynął z igrzysk i rozdawnictwa zboża, zwłaszcza swym pretorianom. Mimo tych napadów hojności, a czasem nie szczędził złota żołnierzom, do historii przeszedł jako seryjny zabójca i podpalacz Rzymu, kat chrześcijan i marny śpiewak. Zbrodniczy charakter odziedziczył może po rodzicach. Jego ojciec Domicjusz Ahenobarbus zabił swego wyzwoleńca, przejechał koniem chłopca i wykłuł oko jednemu z Rzymian tylko za to, że ten zbyt śmiało z nim dyskutował. Wcześnie osierocił przyszłego Nerona. Natomiast matka Agryppina otruła męża, by wyjść za Klaudiusza. Dlatego ojciec przyszłego pryncepsa narodziny syna skwitował w proroczych słowach: „z takiego związku jak jego i Agryppiny mogło przyjść na świat tylko coś bardzo nikczemnego i zgubnego dla państwa”. Ojciec nie przewidział, że i zgubnego dla najbliższej rodziny, jako że Nero otruł brata Brytannika, trzykrotnie próbowal otruć własną matkę, a wreszcie podsunął jej statek, który na morzu miał rozpaść się na części.
Agryppina jednak dopłynęła do brzegu! Wtedy Nero rozkazał wyzwoleńcowi zasztyletować matkę, stwarzając pozory samobójstwa. Do zabójstwa matki dodał jeszcze morderstwo ciotki Lepidy, dwóch żon a przy tym konsula Attyka Westyna, któremu odebrał Statylię Messalinę. Została trzecią żoną Nerona. Miał też chłopca Sporusa, którego po wycięciu mu jąder, usiłował zamienić w kobietę. A na sumieniu ma wielu Rzymian, których zamordował albo rozkazał im otworzyć sobie żyły. Tym, którym polecił umrzeć, dawał tylko kilka godzin na wykonanie swej woli. Nie oszczędził nawet filozofa Seneki, swojego byłego preceptora, którego zmusił do samobójstwa za udział w spisku. I sam Neron – osaczony przez żołnierzy – odebrał sobie życie, choć z pomocą swego sekretarza, bowiem nie starczyło mu odwagi, by wbić sztylet w szyję. Uczynił to w końcu po wiadomości, że senat uznał go za wroga ojczyzny.
Na tej długiej liście samobójstw szczególnym wyjątkiem była śmierć cesarza Otona, obwołanego pryncepsem po zamordowaniu Galby ( w r.69), który panował jedynie siedem miesięcy. Rządy Otona, od początku zagrożone były przez Witeliusza, za którym stanęły wojska germańskie. Jak czytamy u Swetoniusza, w „Żywotach cezarów”, Oton odebrał sobie życie raczej z poczucia moralnego, aby nie trzymać się uparcie władzy kosztem tak wielkiego niebezpieczeństwa państwa i obywateli niż z powodu jakiejś rozpaczy albo niewiary w swe siły wojenne. Na jego oczach pewien prosty żołnierz, posądzony o kłamstwo, przebił się mieczem. Wtedy Oton zawołał: „nie chcę już dłużej narażać ludzi takiej wartości…”, po czym skreślił dwa listy pożegnalne, swoje listy spalił i rozdał domownikom pieniądze. Tak zwykle postępują samobójcy.Do śmierci pchnęła go zwłaszcza odraza do wojen domowych. Panował zaledwie 95 dni… Na tym tle wszystkie inne samobójstwa były wymuszone przez kogoś, a konkretnie przez cesarzy. Wśród nich byli oczywiście urodzeni szaleńcy jak Kaligula czy Neron, ale to właśnie jedynowładztwo sprawiało, że stopniowo zaniedbywano wszelkie prawa boskie i ludzkie.
Czy inaczej jest dzisiaj ? Na przykład, w naszej IIIRP ? Można tu odnotować znaczny postęp, bo za naszych dni do samobójstw nie trzeba nikogo przymuszać. Okazuje się, że denaci odbierają sobie życie zupełnie spontanicznie, podobno wskutek różnych kłopotów i utrapień. Potwierdzają to biegli i to już na początku śledztwa, bo przecież samobójcy nie zostawili listów. Z braku długopisów ? Zapewne, by nie męczyć grafologów i tak daremną ekspertyzą. To ogromny postęp obyczajów w porównaniu ze starożytnością, choć na tabliczkach woskowych pisało się łatwiej niż na komputerach!
Marek Baterowicz
U młodego pokolenia obserwuję kompletną nieznajomość historii i literatury antycznej. Czy już się jej nie uczy w szkole? Pamiętam jak w szkole średniej na lekcjach z języka polskiego mieliśmy elementy mitologii i literatury antycznej, greckiej i rzymskiej. Napisałem jakieś wypracowanie o Asklepiosie. Przez to potem przezywano mnie „Askledzios” 🙂
Jakiś czas temu oglądałem jeden z teleturniejów prowadzonych przez Huberta Urbańskiego. Prowadzący pytał się (względnie) młodej uczestniczki programu o to, kim była żona Hefajstosa i dlaczego on był chromy. Ani be, ani me. W końcu padło ostatnie, miażdżące pytanie, co to znaczy „chromy”? Z wiadomym rezultatem…