9 marca tego roku przedstawiłem Państwu bloga Krzysztofa Jopka „Psychologia i Szachy„. Zaglądam tam regularnie i ostatnio natknąłem się na ciekawy tekst, który – za zgodą autora – zamieszczam w całości w tym miejscu. Uważam, że sugestia Krzysztofa Jopka jest interesująca i zasługująca na uwagę. Ale czy znajdą się chętni do wprowadzenia tej idei w życie?
//////////////////////////////
sobota, 30 czerwca 2012
„Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma, czyli czym raczą inne „związki” swoich szeregowych członków”
Na pomysł napisania tego artykułu, wpadłem przeglądając portal http://www.polityka.pl/, gdzie znalazłem dość zajmujący tekst o działalności Polskiego Związku Wędkarskiego, którego byłem członkiem od podrostka, aż w okolice wieku dojrzałego. Oprócz gry w piłkę nożną, to właśnie różnego rodzaju eskapady wędkarskie zabierały mi każdą wolna chwilę w młodości. Czasowo znacznie dłużej trwała moja przynależność do PZW w porównaniu z moją obecnością w PZSzach i myślę, że porafię w miarę obiektywnie spojrzeć na obie organizacje.
Kilka informacji o tym, jak wyglądają opłaty za możliwość wędkowania. Otóż, szeregowy wędkarz, aby mógł zarzucić wędkę, musi uiścić opłatę roczną w swoim lokalnym „kole wędkarskim”. Dawniej płaciło się za wędkowanie na wodach nizinnych osobno, a na górskich osobno. Teraz płaci się za możliwość połowu na terenie swojej najbliższej okolicy, jednak aby uzyskać możliwość połowu w innym rejonie kraju płaci się za każdym razem dodatkowo. Są to naprawdę niemałe pieniądze. Wogóle wędkarstwo to sport drogi – sprzęt stały (wędki, kołowrotki itd.), oraz ten co się zużywa (żyłki, haczyki itp.) do tanich nie należą, wliczając do tego kupno zanęt i przynęt, płaci się dosłownie jak „za zboże”. Nie byłoby może w tym nic specjalnie zdrożnego, gdyby wędkarz wiedział za co płaci tak jak w Norwegii, gdzie na łososia jeździ cała wędkarska Europa i każdy stamtąd wraca z rybą oraz masą wrażeń. Według artykułu wędkarze wypowiedzieli prawdziwą wojnę zarządowi PZW, gdyż pieniądze z ich opłat idą na zarybianie (do teraz wszystko ok), by następnie podrosłą rybę odławiano na styl rybacki, sieciami, w celach komercyjnych. Tak więc zamiera turystyka wędkarska gdyż ryb w jeziorach jak na lekarstwo, ponadto ginie turystyka „wodniacka” gdyż zarzucone sieci wplątują się w motory jednostek wodnych. I sprawa najciekawsza – ta działalność jest całkowicie w zgodzie z literą prawa i nikt nie może nic zrobić, chyba że ewentualnie spróbować powołać się na ustawy o prawie wodnym gdzie wody Skarbu Państwa są dobrem ogólnospołecznym i nie należy działać na szkodę społeczeństwa, ale w sądzie taki precedens ciągnąłby się latami. Tak więc wędkarz ma płacić, cicho siedzieć, a tam ktoś sobie odbywa intratne odłowy gospodarcze za jego pieniądze. Szczerze mówiąc, będąc 6 latkiem z pierwszą wędką zrobioną z leszczyny przez mojego ojca i długo, długo poźniej, nie wiedziałem w co, że tak powiem, wdepnąłem.
Inna organizacja, o wiele bardziej na czasie i jeszcze bardziej interesująca (ewentualny uśmiech Czytelnika, jeśli się pojawi, będzie kwaśny jak po zjedzeniu plasterka cytryny) to…PZPN.
Ostatnio reporterzy TVN24 z programu „Czarno na białym”, usiłowali uzyskać informacje od PZPN o finansach związku. Nie byli jednak zbyt skuteczni, gdyż takiej informacji nie otrzymali, choć owa organizacja, jako że jest wspierana (podobnie jak PZSzach) przez Ministerstwo Sportu i Turystyki, finanse ma mieć jawne. Temat PZPN jest nie na odrębny wpis, a na założenie odrębnego bloga i tematów nie zabrakłoby nawet średnio kreatywnemu dziennikarzowi. Problem z PZPN-em jest taki, że jeśli mają wszystko ok w tzw. „papierach” nic nikomu do nich i kibice mogą tylko z zażenowaniem, z boku i zupełnie bezsilni, spoglądać na ich pogrążającą polska piłkę działalność.
Jeśli chodzi o Polski Związek Szachowy jestem umiarkowanym optymistą i myślę, że nie trafiłem najgorzej. Sprawa, która z pewnością wszystkim leży na sercu to szkolenie młodzieży. Problem wychwytywania talentów jest analogiczny z sytuacją, która ma miejsce w PZPN-ie, gdzie dosłownie masa utalentowanej młodzieży na poziomie trampkarskim dostaje „kartę zawodnika” i ma sobie szukać klubu i radzić sama. U nas też coś takiego ma miejsce. Wielu utalentowanych szachistów poszło „na zatratę” gdzies na styku juniora z seniorem. To nie jest tylko kwestia jakiegoś zaniedbania semego PZSzach, a raczej słabości związków wojewódzkich oraz… braku splotu szczęśliwych okoliczności. Nie ma takiej opcji, żeby przez ręce jednego „ośrodka” przechodziło wszystko, natomiast działalnosć koordynacyjna jest ze wszech miar pożądana.
Dwa lata temu, gdy reklamowałem swojego bloga i szukałem na internecie klubów czy sekcji szachowych aby ich do siebie zaprosić, to zauważyłem, że są całe połacie Polski całkowicie niezagospodarowane szachowo. Silni arcymistrzowie wywodzą się z mocnych klubów i prawie nie ma znanych zawodników z „Pcimia Dolnego”. Samo szkolenie jednak może odbywać się przecież poprzez Skype, Playchessa, drogą mailową, trzeba tylko umieć te talenty wychwytywać i nie zostawiać w połowie drogi co jest na porządku dziennym.
Co do opłat płaci się opłaty klasyfikacyjno-rankingowe, lub za zdobycie kategorii, czego nie ma podobno gdzie indziej, jednak ja jakoś tego nie odczuwam specjalnie dojmująco. Mówiąc szczerze, jeśliby moje pieniądze były dobrze rozporządzone np. na szkolenie młodzieży, byłbym w stanie zgodzić się na opłatę roczną (taką jak płaci się w PZW) np. w wysokości 150 zł. Kocham szachy, serce mi rośnie jak młodzież wygrywa, więc nie zbiedniałbym raz w roku o taką kwotę i pewnie wielu też by chętnie zapłaciło ale by widoczny był tego efekt. Samo wyszkolenie profesjonała szachowego ma zawsze wielu „ojców” i bez wsparcia finansowego rodziców, instytucji, sponsorów, wreszcie bez pełnego zaangażowania samego zainteresowanego, jest praktycznie niemożliwe do zrealizowania. Dla chcących grać w szachy profesjonalnie to sport drogi, choć na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że jest inaczej: co trzecie dziecko nie zostanie silnym arcymistrzem z rankingiem 2650 elo. Tutaj na drodze zawsze będzie stał czy kto chce, czy nie – pieniądz. Jestem ciekaw waszego zdania: jakie chodzą wam ciekawe pomysły po głowie, aby usprawnić, ulepszyć, czy wręcz naprawić to co funkcjonuje źle. Gdzie według Was tkwią rezerwy do poprawy kondycji naszej dyscypliny. A może macie zupełnie inne zdanie na ten temat??
Link do referowanego „wędkarskiego” artykułu:
Nie zgadzam sie z tym postem, szczegolnie jesli chodzi o oplaty klasyfikacyjno rankingowe, ale to temat na dluga dyskusje i nie bardzo mam czas pisac. Dodam tylko, ze te masakrycznie oplaty klasyfikacyjno rankingowe i za kategorie skutecznie stopuja rozwoj szachow na prowincji co mam okazje obserwowac w regionie, z ktorego pochodze. Zwiazek ma przede wszystkim NIE PRZESZKADZAC a nie pomagac regionom. Jak wszystko bedzie tanie to i kluby sie pojawia i liga bedzie dzialac. Dzisiaj zalozenie klubu to masa papierkow i oplat zanim jeszcze zacznie sie cos w tym klubie dziac. Placimi OGROMNE pieniadze z oplat klasyfikacyjno-rankingowych na np siedzibe pzszach w centrum warszawy i „klub pzszach”(cokolwiek ta nazwa znaczy, bo ziwazek nie powinien prowadzic zadnego klubu tylko zajmowac sie promowaniem szachow) nawet jesli nie bywamy w ogole w warszawie.
Kolega zapłacił ostatnio za zrobienie 2 kategorii 17 zł, czy coś w tych okolicach, kategorii jest kilka więc nie bardzo rozumiem jak takie groszowe sprawy uiszczane przeciętnie raz, góra dwa do roku, mogą coś zmienić i mieć wpływ na cokolwiek. Opłaty klasyfikacyjno rankingowe to też 20 zł, gra się w roku maks w 5 turniejach, więc jeśli robię super progres i zagrałem w pięciu turniejach robiąc 3 normy, to 5 razy 20 = 100zł plus opłaty za 3 normy koło 50-70 zł, więc wydałem w świetnym szachowym roku tyle co zostawiam z żoną w Pizza Hut za jednym posiedzeniem. To to ma mieć tak hamujące działanie? Jeśli chodzi o robienie opłat w różnych „związkach” wiem co to znaczy być naprawdę „nabijanym w butelkę” i jestem daleki od myśli żeby tu mnie jakoś szczególnie obdzierali ze skóry. Tzn. niewiem, mamy za nic nie płacić i chcieć wszystkiego co najlepsze?
Zbigniew Nagrodzki ma też ciekawą propozycję: I Ty możesz być sponsorem
http://www.nagrocki.net/opinie-kontrowersje/81-pzszach/141-i-ty-mozesz-byc-sponsorem
Ano jak widac moga niszczyk. Z miejsca widac, ze Pan w szachach nie dziala. Otoz jak Pan robi turniej – moze byc w kilku grupach – gdzie gra 100 osob to z samych oplat klasyfikacyjno rankingowych oddaje Pan do PZSZACH 2000 zl. Gdzie te pieniadze ida, tgo nikt nie wie. Ponadto jesli Pan juz zaplacil oplate klasyfikacyjno rankingowa to powinni Pana sklasyfikowac i nadac Panu ranking a tu musi Pan zaplacic za „nadanie kategorii”. To ja sie pytam: ZA CO SIE PLACI OPLATE KLASYFIKACYJNO RANKINGOWA, JAK NIE ZA KLASYFIKACJE I RANKING? Sa miejsca w Polsce w ktorych szachy tetnily zyciem jeszcze na poczatku lat 90tych a teraz nie dzieje sie tam prawie nic. Mieszkam w takim miescie – 50 km od mojej rodzinnej miejscowosci wychowalo sie 2 naszych arcymistrzow, dzisiaj nie ma tam nawet sekcji szachowej. Co wiecej – oplaty do PZSZACH to nie tylko oplaty klas-rank ale tez oplaty klubowe do ozszach i pzszach. Sa takie miejsca – jak np Piensk – gdzie bezrobocie jest ogromne, a co 3 rodzinie grozi eksmisja z domu za nieplacenie czynszu. Upadla tam huta i tysiace ludzi zyje na granicy nedzy. Probowalem tam odrodzic klub szachowy – bezskutecznie. Nie ma tam kasy prawie na nic, a jak Pan zaklada klub, to musi Pan miec sprzet (szachy, zegary, bierki), tablice demonstracyjna, troche literatury. Ale zanim Pan znajdzie na to srodki, to musi Pan zaplacic haracz do pzszach i ozszach. Jak Pan zrobi turniej dla dzieci to zamiast zrobic z tego nagrody, musi Pan odpalac oplate kla-rank a pozniej dzieci musza jeszcze raz placic za to samo, tj za nadanie kategorii.
Nie ma Pan ZADNEGO pojecia o szachach na prowincji i ZADNEGO pojecia o tym jak sie sport promuje. Szachy to nei pilka nozna ze mozna z zawodnikow i dzialaczy wyciskac grosz za groszem. PZSZACH ma byc tani, ma unikac podwojnego opodatkowania (oplaty klas-rank i zaplaty za kategorie to wlasnie podwojne opodatkowanie, jest to neizgodne z prawem i jak pojde do sadu to wygram sprawe!) i przede wszystkim nie przeszkadzac tj nie okradac klubow, ktore sa tak biedne ze czasami je na sprzet nie stac.
Pan pisze „mamy za nic nie płacić i chcieć wszystkiego co najlepsze?” a ja nigdzie nie napisalem ze mamy cos dostac za darmo. Wystarczy ze przestana nas okradac to sobie sami wszystko kupimy. Kluby nie maja kasy na sprzet, na NIC a zdziera sie forse z kazdej strony. Czesto jak probowalem reaktywowac gdzies szachy to slyzalem to samo : „zanim zaczniemu grac, to musimy miec sprzet, a zanim go kupimy, musimy placic zwiazkowi”. Zwiazek nie jest od tego zeby okradac szachistow z kazdej strony, tylko od tego zeby propagowac gre w szachy. Prowincja nie powinna i nie chce sie skladac w horendalnie wysokich haraczach na biuro PZSZACH w centrum Warszawy i zatrudnionych w nim szachistow. Gdyby szahcy byly dyscyplina tania rozwijalyby sie znacznie lepiej. Prosze sobie przesledzic jak sie rozwija w Polsce futbol amerykanski: jeszcze pare lat temu nikt nie gral a teraz jest prawie 40 druzyn, final ligi zostanie zagrany na stadionie narodowym z transmisja w duzej TV a organizatorzy spodziewaja sie 15 tys kibicow. Jaki jest przepis na suckes? PZFA nie okradal klubow od samego poczatku, bo rozumial, ze sprzet do tej dyscypliny dla jednego zawodnika to ok 1000zl. Gdyby kzdy zawodnik musial placic haracze, klub haracze i jeszcze sprzet kupic to bysmy mieli dzisiaj 3-4 druzyny w polsce grajace na polnej lace gdzies w pcimiu dolnym. Im mniej biurokracji i oplat tym lepiej sie konkretna dyscyplina rozwija. Cos o tym wiem, bo na codzien zajmuje sie sportem zawodowym i dokladnie wiem w ktorych dyscyplinach oplaty sa horendalnie wysokie i jak sie one przekladaja na rozwoj dyscypliny. Pan pisze, ze w zwiazku wedkarskim i pzpn jest gorzej. To jak porownanie dzumy do cholery. Albo tego, ze nam kradna 100 zl a sasiadowi ukradli 1000, wiec powinnismy sie cieszyc, ze zlodziej nam tak malo zabral. A ja Panu powiem: ZLODZIEJSTWO TO ZLODZIEJSTWO. Zwiazki nie sa od zabierania zawodnikom pieniedzy (prosze tez zobaczyc forme prawna: ani ja , ani Pan nie jestesmy czlonkami PZSZACH- SA NIMI KLUBY! Prawdopodobnie wiec, nei mozna od zawodnikow pobierac ZADNYCH OPLAT) tylko o dbanie o wizerunek dyscypliny i jej promowanie. Zwiazkom powinno zalezec na niskich kosztach prowadzenia klubow szachowych, bo im nizsze te koszta tym wiecej osob bedzie gralo. Pan porownuje Pizza hut do turnieju szachowego – to jest smieszne! W Polsce wielu emerytow i rencistow nie ma na leki i podstawowe oplaty a o pizza hut pewnie nawet nei zyskalo. Dla tych ludzi zamiennikiem oplaty klasyfikacyjno rankingowej czy oplaty za kategorie nie jest wyjscie do pizzeri i obzeranie sie niezdrowym jedzeniem, tylko kupienie leku albo chleba. Oplaty klasyfikacyjno rankingowe sa masakrycznie zawyzone, o oplatach za nadanie kategorii to nawet nie mowie. Niech sie Pan zastanowi 10 x zanim Pan cos napisze. Wysokosc zwiazkowych haraczy zawsze uzaleznia od siebie powstawanie nowych klubow i ich funkcjonowanie. To jak z biznesem : zaczeto mnie okradac wysokimi podatkami to przenioslem firme na cypr a razem z nia kilka miejsc pracy. Tak dzialaja haracze na przedsiebiorczych ludzi : uciekaja tam, gdzie taniej. W przypadku szachow bedzie to zwianie do dyscypliny tanszej i lepiej rokujacej na przyszlosc tj takiej,z ktorej mozna zyc.
„a o pizza hut pewnie nawet nei zyskalo” -> oczywiscie mialo byc „nie slyszalo”
„Mówiąc szczerze, jeśliby moje pieniądze były dobrze rozporządzone np. na szkolenie młodzieży, byłbym w stanie zgodzić się na opłatę roczną (taką jak płaci się w PZW) np. w wysokości 150 zł. ” – zalozenie ze panstwo (albo jakis twor uzywajacy panstwowego monopolu np zwiazek szachowy) wyda Pana pieniadze lepiej niz Pan sam jest naiwne. Zwiazek te pieniadze przezre co widac na przykladzie zatrudnianai szachistow w biurze i robieniu biura w samym centrum. To wszystko kosztuje. Jak Pan ma te 150 zl to lepiej zasponsorowac cos lokalnej sekcji szachowej, bo PZSZACH zje z tego ze 140 zl a reszte przeznaczy na szachy. Redystrybucja srodkow nie moze dzialac dobrze, udowodnily to lata komunizmu w Polsce i teraz udowadnia to upadajaca i bankrutujaca UE, ktora tez przeciez dziala na zasadzie „zabierzemy panstwom i sami lepiej rozdamy, po drodze zzerajac wiekszosc i wydajac na niepotrzebne nikomu rzeczy”.
I jeszcze jedno: Pan pisze, ze „kolega zaplacil za nadanie kategorii 17 zl i to nie jest duzo”. Otoz kolega nei powinien zaplacic NIC bo juz raz – albo kilka razy, jesli nie zdobyl kategorii w pierwszym turnieju – zaplacil Pzszachowi oplate klasyfikacyjno rankingowa.
Jeszcze wracajac do samej oplaty klas-rank. Sama nazwa mowi, ze jest ona za klasyfikowanie i nadawanie rankingu. Pytanie za 100 punktow: czy przepisanie z chess arbiter pro zdobytych kategorii do CR pzszach generuje koszt az 20 zl za wpis? W rzeczywistosci ten koszt jest znacznie wiekszy. Policzmy tak: ma Pan 100 osob w openie i kazda placi po 20 zl oplaty klas-rank. Razem 2000 zl. W turnieju kategorie zdobywa 30 zawodnikow. Wpisow do CR jest wiec zalediwe 30. A wiec przepisanie 30 kategorii z komputera do CA to koszt 66,6 zl! Zloty interes!
Widzi Pan, Pan ma ten sam problem co wiekszosc Polakow: zezwala Pan na okradanie sie przez panstwo i jego „macki”. W Polsce jest Pan okradany przez ZUS, US, miasto (podatek od gruntu a niedlugo tez katastralny, ktory zrujnuje setki tysiecu Polakow), dotowany z panskiej kasy PZSZACH tez Pana okrada podwojnymi opodatkowaniami. Do tego jeszcze okrada kluby, przez co ma Pan mniej mozliwosci pogrania niz by Pan mial gdyby klubow bylo wiecej. Nic tylko pogratulowac wszechobecnemu panstwu i jego sportowym monopolistom, za to ze w tym kraju zyje sie jak zyje i za to ze jestesm wyciskani jak cytryna z kazdej strony a nawet zwiazki zamiast dzialac na rzecz sportow to te sport hamuja. Brawo!
„A wiec przepisanie 30 kategorii z komputera do CA to koszt 66,6 zl! ” – 66 zl za wpis, rzecz jasna.
Tak. Piszę z pozycji zawodnika i ze swojej pozycji – nie jestem jakimś bogaczem ale koszmarów nocnych nie mam z powodu tych opłat. Zgadzam się z Pana tokiem myślenia poza… jego formą, bo mógł Pan mi to po prostu zwyczajnie opowiedzieć, jak to jest, a nie „jechać” jak nowoprzyjętego. Tego wymaga kultura, zwłaszcza jak się kogoś nie zna osobiście. Wie Pan, jestem osobą, którą jeśli ktoś słusznie o czymś pouczy, przyjmuje to do wiadomości i już. U mnie powiedzieć, „myliłem się” to jak powiedzieć „dzień dobry” sąsiadowi:). I tyle. Pozdrawiam ciepło!
Według Pana wizji co nieco katastroficznej to powinniśmy się wsadzić w jakąś kapsułę i teleportować na jeden z księżyców saturna – tam podobno nie ma opłat, okradania i tego wszystkiego złego co niesie świat. Chce mi Pan tym smutnymi i z całą pewnością bardzo praawdziwymi komentarzami odebrać chęć do życia??;):). Zasoby chęci do życia mam duże ale od tego nadmiaru informacji głowa mnie boli:) I co Pan na to?:)
Ton moich wpisow jest zawsze taki sam do wszystkich : ja nie owijam w balwene, tylko wykladam kawe na lawe. To jest dyskusja wazna z punktu widzenia rozwoju szachow w Polsce i nie potrzeba tu sztuznej kurtuazji. Chyba obaj chcemy, zeby w Polsce szachy sie rozwijaly i staly na coraz wyzszym poziomie. Tego sie nie da zrobic usprawiedliwiajac oplaty. Ja przez lata probowalem dzwignac szachy w regionie z ktorego pochodze. Bezskutecznie. A jeszcze w latach 90tyych byla tu liga i bardzo, bardzo duzo klubow. Pozniej scentralizowano wojewodztwa i zrobiono „duze” zwiazki szachowe. Ludziom odechcialo sie jezdzic po 160 km do wroclawia i zycie powoli umarlo. W miedzyczasie PZSZACH wprowadzal coraz to nowsze haracze i oplaty co nei sprzyjalo otwieraniu klubow, szczegolnie w rejonach slabych gospodarczo. Przez jakis czas poswiecalem swoj wolny czas na proby reanimacji szachow w kiilku miasteczkach i duzych wsiach. I odpowiedz byla czesto podobna: nie ma kasy. Jak ludzie sie dowiadywali ile kosztuja szachhy i zegary to ok, ale nei rozumieli czemu tak duzo musza placic roznych haraczy do zwiazkow. Przeciez startujacy klub powinien miec minimum 2-3 lata „wolnego” od wszelkich oplat, zeby zdolal zgromadzic fundusze na sprzet, w tym ten do szkolenia dzieci. Pozniej dochodzil kolejny problem tj biurokracja zwiazana z trudem zdobywania papierow sedziowskich i instruktorskich (beza tych drugich nie ma szans na dofinansowanie z gminy/miasta). Te szachy na prowincjach rusza, to jest tylko kwestia czasu i tego, zeby przestano szachistow okradac. Ja nie chce sie dokladac do zarobkow pracownikow biura pzszach, ktorzy nie maja zadnych kwalifikacji do takiej pracy i nie chce sie dokladac do siedziby w centrum, zdobytej „na lewo” i z pewnoscia drogiej w przyszlosci. Chcialbym natomiast, zbey oplaty klasyfikacjno rankingowe byly tanie, bo kiedys organizowalem np szkolenie dla dzieci z rodzin korzystajacych z opieki Caritas i jak pozniej zrobilem turniej, to zeby dzieci dostaly kategorie musialem placic sam. No problem, nie zbiednialem, ale ile jest sytuacji takich, ze takie dzieci w ogole nie maja dostepu do szachow? W miejscowym klubie grywa wielu emerytow. Nie grywaja w „dlugie” szachy za czesto, bo dla nich oplaty sa wysokie. Powtarzam- oplaty powinny byc- ale 20 zl to jest duzo za duzo.
Pozdrawiam serdecznie.
Panie Krzystofie – ja nie pisze opowiesci katastroficznych. Polska to jeden z najbardziej opodatkowanych krajow swiata. Panstwo przecietnemu obywatelowi zabiera nawet 80% dochodow. 50 % w ZUSie i podatku dochodowym+ w obowiazkowych skladkach zdrowotnych a pozostale 30 w roznych haraczach typu podatek od nieruchomosci (teraz tez katastralny, prawdziwe ZLO i bezczelnosc. Dlaczego to bym napisac caly esej), podatki od podatku, vaty itd. Nawet jesli Pan kupuje jogurt, to w jego cene jest wliczony podatek. Zaplaci go producent – ale tylko fizcznie, bo on przed produkcja jogurtu dodal do ceny wysokosc podatku i Pan jako kupujacy go zaplacil. Podatki sa z natury przerzucalne i tak to dziala. Dlatego ludzie glosujacy na populistow, ktorzy krzycza, ze „dowala bogatym podatki” sami na siebie kreca baty. Jesli populista podniesie piekarzowi podatek, to piekarz podnisie cene chleba i zaplaci za to najbiedniejszy, bo jesc musi kazdy. Jak ktos pracuje w sektorze, ktory nei moze ciagle podnosic podatkow to pokaze panstwu gest kozakiewicza i przeniesie firme na cypr albo do luksemburga i Polska nie zobaczy ani grosza 🙂 Niestety, jestesmy okradani w Polsce i taki trend panuje tez w innych krajach EU. Poza Szwajcaria trudno szukac w Europie przyjaznego obywatelowi panstwa 🙂
Może Marcin napisał i ostro. Bo to od serca i to, co czuje on i duża ilość osób.
Nastał czas aby byłay konkurencyjne organizacje, nie muszą być w FIDE, nie muszą być w PZSzach. Ranking mogą mieć CAP (ChessArbiter Pro) lub własny. Kategorie też. Nie muszą organizować MP, ale mogą Mistrzostwa Własne np. „Mistrzostwa Grupy Szachistów Polskich”. To nie podlega pod Ustawę o sporcie kwalifikowanym, to przecież rekreacja.
Co, rokosz?! Może i tak, ale nie targowica lecz raczej wiosna ludów.
Wie Pan, ja mam i miałem naturę buntownika i jeśli tylko by się dało coś zmienić na lepiej to jestem pierwszy by walczyć o lepiej.Jak Pan widzi w innych związkach, gdy wykorzystywanie przekroczyło granice przyzwoitości, szeregowi członkowie podnieśli bunt ale czy skuteczny? W sumie napisał Pan z serca to i ja Panu z serca powiem, że zobrzydził mi Pan to wszystko;) ale któż powiedział, że prawda ma smakować jak pucharek lodów śmietankowych? Nawet pożałowałem przez moment, że się zgodziłem na publikacje tego tekstu bo napisałem Panu Konikowskiemu, że tekst jest zły. Teraz już nie żałuje bo się nowych rzeczy dowiedziałem z tym, że najlepiej żeby coś z tego wyszło. No ale co mają zrobić rodzice jak ich dzieciaki chcą grać? Nie płacić? Kazać im grać na „kurniku”?
Wie Pan, z dziecmi to jest tak : dzisiaj graja w szachy, jutro w kosza, pojutrze w pilke nozna. Turnieje dzieci powinny byc opodatkowane symbolicznie, tylko na tyle, zeby pokryc koszta faktycznej ewidencji. Juniorzy powinni placic niewielkie oplaty klasyfikacyjno rankingowe. Co wiecej, nalezy promowac kluby dzialajace z mlodzieza i tym ktore wystawiaja np 2 druzyny juniorskie w lidze darowac haracze zwane oplatami zwiazkowymi. Ludzie musza w koncu zrozumiec, ze jak sie beda dawac okradac to w tym kraju nic nie bedzie. To zwiazek jest dla szachistow, nie oni dla zwiazku. To zwiazek ma zadbac o to, zeby dyscyplina byla tania, bo to oznacza wzrost popularnosci i odciazenie klubow. Szachy to biedna dyscyplina, lubie grac ale nigdy bym sie nie zdecydowal na bycie zawodowcem, nawet gdybym mial ranking 2600. W takiej dyscyplinie gdzie nie ma kasy, trzeba robic wszystko tanio. Jak PZSZACH nie ma na cos forsy to niech zwerfikuje wydatki – moze za duzo wydaje jak 9 na 10 innych zwiazkow sportowych. Sek w tym,, ze kasa ktora Pan placi na kazdym turnieju nie ma przelozenia na rozwijanie dyscpliny. Poziom szachow w PL nie rosnie, ale spada na leb na szyje co widac po smiesznie niskim poziomie MP juniorow w nizszych kategoriach wiekowych. Co do tych wszystkich podatkow: im podatki sa mniejsze, tym wiecej panstwo zbiera kasy. Paradoks? Tylko pozornie, bo jak podatek jest niski, to zamiast dla kogos pracowac sam otwieram firme, produkuje, sprzedaje, utrzymuje panstwo 🙂 Niskimi podatkami USA wyszlo z wielu kryzysow. Wysokie haracze to stagnacja. Do tego trzeba przekjonywac szachistow, znalezc poparcie i naciskac na PZSZACH,zeby zmienil polityke. Prosze zauwazyc, ze niejaki JEŻAK tj skarbnik pzszach zaproponowal nawet obnizenie progu rankingowego na kandydata do 2100 a na mistrza do 2250. Po co? ZEBY SCIAGNAC WIEKSZA KASE! O takich rzeczach trzeba mowic, dyskutowac, proponowac wyjscie z takiej sytuacji. Sa miejsca w Polsce, w ktorych szachy nie istnieja a moglyby, gdyby byly tansze. Na niewielkich kosztach zwiazkowych budowano w PL futbol amerykasnki. I pomimo iz to jest niszowa dyscyplina i calkowicie obca, bez tradycji, to bedzie niedlugo na antenie duzej stacji. Ide o zaklad ze w ciagu 5 lat bedzie w PL ponad 50 druzyn futbolu amerykanskiego. A ile powstanie nowych klubow szachowych? Niewiele. Moj rodzimy klub upadl bo nie mial kasy na oplate dla PZSZACH i skreslono go z CR. Teraz w bylym woj jeleniogorskim zostaly 2 kluby: w Bogatyni i Przedwojowie. Ten pierwszy ma sie dobrze, ale drugi to tylko niewielka druzyna ligowa, bez szkolenia juniorow i pewnie niedlugo padnie. Cale woj jeleniogorskie czyli 1 ml ludzi ma 2 kluby szachowe. Miedzy innymi dzieki biurokracji pzszach, bzdurnym przepisom i niepotrzebnym oplatom.
Wogóle cała ta dyskusja jest o tyle zastanawiająca, że wpisuje się dokładnie w to co powiedział Jiddu Krishnamurti, gdy wykazywał swoim słuchaczom, że nie da się zmieniać rzeczywistości w obrębie jakiejkolwiek instytucji, związku, czu organizacji, gdyż nie ma możliwości by sztywna instytucja była w stanie nadążyć za stale zmieniającą się rzeczywistością. No ale jeśli każda z organizacji takich jak PZPN, PZSzach, PZW i inn. to takie większe lub mniejsze bagno to co? Mamy stanąć poza wszelkimi strukturami żeby nie być częścią tych środowisk „bagiennych”, w które co i rusz wpadamy? No , konsekwencje takich rozmów mogą być doniosłe – nowe społeczeństwo „spoza struktur” , tylko że ci „spoza” staną się kolejną strukturą. Cóż, najbardziej zaprzedani ruchowi hipisowskiem w latach 60 tych, wrócili po jakims czasie do społeczenstwa i teraz nie mogą się zer doliczyć na koncie.. Zaiste bezwyjściowa sytuacja…
No to na prowincji, czy na wsi, ale co Pan powie na to, że w Sosnowcu, Będzinie, Dąbrowie Górniczej też nie ma żadnych klubów?:) – to moja okolica. Niech Pan nie myśli, że nie wychodziłem nóg po urzędach w swoim mieście ale czułem się jak Józef K. z „Procesu” Kafki. Na przykład jeśli chodzi o mnie, to mógłbym tylko uczyć grać w szachy – mógłbym to robić od rana do wieczora ale też wiem, że zanim bym do tego doszedł to bym wcześniej umarł z głodu. Poza tym wydałem na kurs instruktorski pod 2 tys. i okazuje się, że gdy odblokują zawody,w tym i zawód trenera, bądź kto może się ogłosić – „Naucze grać w szachy. Tanio!” i tą legitymację instruktorską będę mógł no… nie powiem co. Wsadzić w buty, będę wyższy.
„Wogóle cała ta dyskusja jest o tyle zastanawiająca, że wpisuje się dokładnie w to co powiedział Jiddu Krishnamurti, gdy wykazywał swoim słuchaczom, że nie da się zmieniać rzeczywistości w obrębie jakiejkolwiek instytucji, związku, czu organizacji, gdyż nie ma możliwości by sztywna instytucja była w stanie nadążyć za stale zmieniającą się rzeczywistością” – to prawda, ale tylko dlatego, ze w PL zwiazki sa monopolistami. Zgodnie z ustawa moze istniec tylko 1 zwiazek reprezentujacy dana dyscypline. W zwiazku z tym nie ma konkurencji. Jak nie ma konkurencji, nie ma postepu. Wszystkie kluczowe dla ludzkosci wynalazki i caly postep dokonaly sie dzieki konkurencji, bo ona rodzi innowacyjnosc. Nasze zwiazki wykorzystuja pozycje monopolisty – biora kase z ministerstwa sportu i reguluja sobie dyscypline jak chca. W polsce za boks odpowiedzialny jest PZB, nawet za boks zawodowy, ktory sportem nie jest, tylko jest biznesem. W Niemczech sa 3 zwiazki boksu zawodowego. Efekt to wielokrotnie szybszy rozwoj tej dyscypliny. Przyklady z boksu: w PL licencja boskera zawodowego kosztuje 1000zl, managera i promotora po 1500. Na slowacji licencja promotora i managera to 200 zl a zawodnika 100 zl. Licencja zawodowego boskera w stanie nowy jork to 30 dolarow (stawka z 2009 roku, teraz moze byc inaczej). Dlaczego? Ano dlatego ze w tych krajach nie ma monopolu na sporti zawodowy sport sie szbciej rozwija.Problemem PZSZACH jest wiec brak konkurencji, gdyby sie pojawila instytucja dzialajaca taniej i sprawnej PZSZACH musialby sie dostoswac, albo by zniknal.
„No to na prowincji, czy na wsi, ale co Pan powie na to, że w Sosnowcu, Będzinie, Dąbrowie Górniczej też nie ma żadnych klubów?:) – to moja okolica”
Będzin, Sosnowiec i Dąbrowa to też prowincja. Duże miasta to 300 tys plus. W 100 tys Jeleniej Gorze i ok 70 tys Glogowie tez sie nic nie dzieje. Z Jeleniej wyszlo 2 GM: Kuczynski i Jaracz, z Glogowa Markowski, Zielinska i wielu silnych mistrzow. Tam sie dzisiaj niewiele dzieje. Z malych miejscowosci trzyma sie Olkusz i to chyba wszystko. Poza tym tylko duze miasta: Poznan, Wroclaw, Warszawa. W Lodzi szachy nie istnieja a o dobrym juniorze z Krakowa to od lat nie slyszalem. Ludzie z PZSZACH nie rozumieja problemow prowincji, bo to ludzie z duzych miast. Dla kadry narodowej wszystko jest super bo T.Sielicki znalazl sponsorow, ale kadra nigdy nie byla w Jeleniej Gorze i nei ma pojecia jak wyglada tu zycie szachowe teraz a jak wygladalo 20 lat temu. Nie wie tez co sie przyczynilo do jego zaniku. I moze dlatego nadal gnebi sie szachistow haraczami i tamuje rozwoj.
Sosnowiec ,Będzin, Dąbrowa Górnicza i do tego Czeladź, to ogólnie „Zagłębie Dąbrowskie”. W sumie razem pół miliona mieszkańców – to jednak nie aż taka do końca „dziura”. W Sosnowcu to fakt – dawno temu „Górnik Sosnowiec” był, taki klub szachowy, teraz nikt nie słyszał o czymś podobnym. Wygląda na to, że w tym wszystkim piękne są tylko szachy jako gra – reszta jest jak w niekoniecznie miłym śnie. A widzi Pan jakieś pozytywy całej tej sytuacji, zapytam retorycznie?
Nic pozytywnego nie widze. Wiem tylko tyle, ze taka polityka i olewanie prowincji zakonczy sie dla szachow tak samo jak sie skonczylo dla warcabow: stana sie gra mniej lub bardziej swietlicowa. W latach 79 i 89 w warcaby w Pl graly tysiace ludzi, nawet LZSy mialy swoje sekcje. Dzisiaj jest raptem kilkanascie klubow w calej Polsce a w wielu miastach – nawet tych duzych – sekcji nie ma i nie bedzie. Co ciekawe PZWARC ma strategie jak PZSZACH – zdziera gdzie sie da. Np jesli Pan nie jest czlonkiem klubu zreszonego w PZWARC to zamiast 20 zl oplaty klas-rank zaplaci Pan 40 zl. Niezly idiotyzm, bo nikt za pierwszy turniej nie zaplaci takiej kasy. To tylko odstrasza potencjalnych njowych graczy. Tak wlasnie dzialaja zwiazki 🙂
Pan Krzysztof napisał, iż „Nawet pożałowałem przez moment, że się zgodziłem na publikacje tego tekstu bo napisałem Panu Konikowskiemu, że tekst jest zły”. Wcale nie, tekst jest bardzo ciekawy. Równie ciekawa jest dyskusja w komentarzach. To jedna z największych i najbardziej żywiołowych polemik na tym blogu. Zresztą nic dziwnego, bo opisywane problemy są bardzo drażliwe. Ja nie zabrałem głosu, bo nie znam się na sprawach opłat klas-rank, ale co do łupienia obywateli przez nasze państwo, to w 100% zgadzam się z panem Marcinem.
No to powiedzmy jest tam jakaś diagnoza sytuacji i teraz tak już na zakończenie (Szkoda trochę, że dwie osoby o tym piszą. Skoro tak wielu osobom leży to na sercu, to czemu nikt więcej się nie wypowiada??) – to jak można zacząć to zmieniac na lepiej? Oddolny bunt analogicznie jak Polskim Związku Wędkarskim? Przecież perspektywa jest tylko taka, że jak każdy bunt zaniknie i wszystko wróci do starych kolein. A psioczyć dla samego psioczenia, to akurat nie w moim stylu – można od czasu do czasu, ale notorycznie narzekać to tylko psucie sobie humoru i nic poza tym.
Sory. Policzyłem. Już cztery osoby ale to i tak mało…
O tyle uznałem ten mój artykuł za słaby, że dość krótkowzorcznie spojrzałem tylko na siebie, uznając w zgodzie z prawdą, że moje występy i opłaty, co idą nie wiadomo na co, podstaw mojej egzystencji nie podkopują znacząco. Jednak skoro płaci się po wielokroć za to samo, choćby małe kwoty, to zgody na takie coś nie powinno być. W PZW jak się okazuje płaciłem składki, za które zarybiano by potem ktoś odławiał tę rybę na handel.Tutaj płacę co występ za to samo. Tylko, że jadę niedługo na turniej i teraz co? Mam nie pojechać i niszczyć sobie wzrok przed komputerem?Nie uścisnąć dłoni przeciwnika przed partią? Znam wielu co się „zawzięło” i nie grają ale ja bez szachów byłbym już nie tym kim jestem. To tak jakbym miał przestać czytać książki. Nie mogę sobie tego wyobrazić;)
Panowie taka stagnacja szachów jaka dotyka prowincję i powoli duże ośrodki miejskie wymaga nadzwyczajnych działań. Złamanie monopolu PZSzach nie nastąpi ot tak. To proces długotrwały a i może w obecnych realiach nie wykonalny. Powiem wprost kiedy ilość klubów spadnie drastycznie i nie będzie skąd sciągnąć haraczu. Wtedy PZSzach przestanie funkcjonować. Moim zdaniem musi się zdarzyć coś co uderzy w podstawy finansowania monopolist jakim jest PZSzach. Dobrze by było gdyby można było tworzyć inne związki konkurencyjne wobec PZSzachu to dało by możliwość rozwoju szachów w naszym kraju. Zastanawiam się też czy nie można by było np. nazwać szachów inaczej i utworzyć odrębny związek zajmujący się z pozoru inną dyscyplina sportu.
„Oddolny bunt analogicznie jak Polskim Związku Wędkarskim? Przecież perspektywa jest tylko taka, że jak każdy bunt zaniknie i wszystko wróci do starych kolein.” – wg mnie trzeba poprzez OZSZACHy probowac nacisnac na PZSZACH. Mozna probowac zebrac lokalnych dzialaczy i namowic ich do oficjalnego protestu co do wsokosci haraczy i zarzadzac wyjasnienia, czemu szachisci po kilka razy placa za to samo (i czemu osoba ktora nie zostala sklasyfikowana bo nie uzyskala kategorii placi oplate klas-rank). Jednostkowo to nie sa wielkie kwoty, ale ja wole, zeby to 2000 zl rocznie np zostalo w moim klubie niz pojechalo do PZSZACH i zostalo przezarte na nie wiadomo co. Bo w malych klubach brakuje sprzetu i pieniedzy na lige. Nie chca wiec placic ogromnch haraczy na biuro pzszach.
„Dobrze by było gdyby można było tworzyć inne związki konkurencyjne wobec PZSzachu to dało by możliwość rozwoju szachów w naszym kraju” – to jest trudne z uwagi na konstrukcje ustawy o sporcie. PZB zniszczyl np boks w Polsce i to nei tylko amatorski , ale i zawodowy. Majac monopol na sankcjonowanie boksu zawodowego PZB wywindowal na maksa wszelkie oplaty promotorskie, po to, zeby sedziowie i dzialacze mogli zarabiac pieniadze. Prosze sobie wyobrazic, ze jak Pan chce zorganizowac gale, to na sam start musi Pan zaplacic ok 7 tys zl honorariow dzialaczom i sedziom PZB. To jest kilka razy wiecej niz w Czechach i na Slowacji. Co wiecej robi Pan walke wieczoru o jakis pas i placi Pan oplate sankcjonujaca do swiatowej federacji. Ona przesyla supervisora. I tu sie zaczynaja jaja, bo musi Pan zaplacic tez za supervisora PZB 3-4 tys zlotch. MASAKRA! Placi Pan podwojnie za to samo. Taie duze koszta robienia gal zniechecaly malych promotorow i zahamowaly rozwoj boksu w Polse. Byly jednak na reke wielkim promotorom, ktorzy maja pieniadze i z checia zaplaca pare groszy wiecej, byle nie pojawila sie konkurencja. Wyjscia z tej chorej sytuacji zaczeto szukac kilka lat temu. I znaleziono. Dzisiaj male grupy promocyjne dzialaja na Slowackich licencjach. Zawodnicy i promotorzy jada na Slowacje i tam robia licencje. Oszczedzaja na tym 90 %. Jesli jednak robia gale w Polsce, to nadal monopol ma PZB. Nie wiadomo jednak jak dlugo, bo niedawno na zapytanie mojego kolegi ministersto powiedzialo, ze PZB nie moze blokowac na terenie Polski sedziow ze Slowacji, bo w UE mamy wolnosc wykonywania zawodu. Mozliwe ze cos sie zmieni i niedlugo Slowacy beda nadzorowac i sedziowac gale w Polsce. To by oznaczalo znaczne oszczednosci dla organizatorow i pojawienie sie noewych grup promocyjnych. Ja sie zastanawiam, na jakiej podstawie PZSZACH w ogole zbiera oplaty od zawodnikow, bo jesli dobrze pamietam to czlonkami PZSZACH nie sa szachisci tylko kluby. Jesli nie jestem zrzeszony w PZSZACH to jakim prawem zmusza sie mnie do dokonywania oplat? No i jeszcze jedno – czy zawodnicy zagraniczni placa za oplate klas-rank? Przeciez oni maja swoje rankingi i kategorie w swoich krajach, po kiego grzyba im klasyfikacja w PZSZACHu? Ja bym zrozumial gdyby PZSZACH prowadzil reczne liczenie ruchomego rankingu krajowego, bo to jest trudna i mozolna praca, ale na Boga – my placimy jak za zboze za przepisywanie wyliczen chess arbitra do centralnego rejestru. Z tym trzeba cos zrobic bo jak sie nikt nie odezwie to bedzie tak kolejne lata. Najgorsze, ze wlasnie wiele osob uznaje ze 20 zl to nie jest wielka kasa, nie zdajac sobei sprawy ze calosciowo to sa wielkie pienaidze ktore gdyby zostaly w regionach spowodowalyby ich szachowy rozwoj, zakup sprzetu, moze lepsze nagrody na turniejach. Ja pamietam ze jeszcze pare lat temu nawet w openach gdzie gralo 50 osob glowne nagrody byly wysokosci 1500-2000 zl. A przeciez te 50 osob samej oplaty klasyfikacyjno rankingowej zaplacily 1000 zl! Nie lepiej, zeby zrobic z tej kasy dodatkowe nagrody? Co wiecej, glowna nagroda np 2000 zl a sedzia bierze 1000 zl. Wychodzi, ze na szachach zarabia kazdy, tylko nie szachista! Przy tak smiesznie niskich nagrodach i coraz mneijszej frekwencji PZSZACH powinien pojsc po rozum do glowy i obnizyc haracze. W szachy gra coraz mniej ludzi, na turniejach sale swieca pustkami a kluby na prowincji umieraja albo juz poumieraly. Samo obnizenie oplat nie zrobi cudu, ale z pewnoscia pomoze w miejscach, gdzie kasy zwyczajnie nie ma, bo bezrobocie jest duze, albo region ma powazne problemy gospodarcze.
Długo w noc nie mogłem zasnąć przez tą dyskusję, a myśli, które kłębiły mi się w głowie były mniej wiecej takie, że od samego narzekania rzeczywistość się nie naprawi. Propozycji mam conajmniej pięć. Jedne gorsze, drugie lepsze, ale lepiej pisać o tym co można zrobić, niż o tym jak jest.
Pierwsze – napisać list do PZSzach z prośbą o merytoryczne wyjaśnienie sensu tych opłat, dlaczego płaci się ciagle za to samo po wielokroć itd. Dwa – Pzszach jest wspierana przez Ministerstwo Sportu i turystyki i tak jak reporterzy TVN 24 próbowali od PZPN uzyskać wgląd w finanse, tak można o to wystąpić tutaj- organizacja wspierana przez Ministerstwo Sportu i Turystyki finanse musi mieć jawne. Trzy – rozesłać do wszystkich okregowych związków, klubów, sekcji elektroniczny list o podobnej treści aby prezesi klubów złożyli na nich podpis i przesłać to do Pzszach by do tego się ustosunkowali. Cztery – na jakimś większym turnieju rozdać tabliczki wszystkim uczestnikom przed zapłaceniem wpisowego o treści – „Stop płaceniu haraczy dla Pzszach” – haha to akurat śmieszne ale poszło by w „eter” też! Pięć – zrobić mapę szachowo podupadających rejonów Polski gdzie i dodać ją jako aneks do listu otwartego do Pzszach. Według mnie koncepcja tworzenia równoległych organizacji to porywanie sie z motyką na Słońce, gdyż to stworzyłoby nierozwiązywalny prawny precedens. Nie należy mnożyć bytów przes siebie, raczej należy zmieniać to co się zastało, bo jest to łatwiejsze, ekonomiczniejsze. I to tyle moich pomysłów, choć w głowie już mam następne ale muszę to jeszcze przemyśleć.
Pomysl listu niezly, moze zrobic internetowa petycje ? Mapka bialych rejonow szachowcyh to tez dobry pomysl, tylko trzeba znaleźć wykonawce.
PZSzach raczej problemu z kłopotami małych ośrodków nie chce dostrzec. Znaleźli sposób na pozyskanie kasy od tych co pozostali poprzez wprowadzanie zwielokrotnionych opłat za pojedynczą czynność. Również sponsorzy których udało się pozyskać PZSzachowi nie są zainteresowani na co idą ich pieniądze i jakie efekty wymierne dają ich środki. Przecież sponsor nie jest w stanie ocenić że turniej np. w „Psim grajdole” jest gorszy od turnieju w Moskwie. Niewiedza sponsora jest mocną strona PZSzachu. Gdyby tak zacząć uświadamiać sponsorów. Może by stan rzeczy się zmienił. Z drugiej strony działacze tych małych klubów, które jeszcze pozostały jakoś specjalnie się nie buntują. A jak wiadomo brak sprzeciwu to zgoda na niejednokrotnie niezgodne z prawem nadużycia.
Jest takie powiedzenie „Syty głodnego nie zrozumie”. W warszawce kasa płynie z Ministerstwa od sponsorów no i z haraczu nałożonego na kluby. A w samych klubach z przysłowiowych „psich grajdołów” jest brak kasy na sprzęt na organizowanie turniejów na co kolwiek. Proszę dlaczego PZSzach nie chwali się ile i kiedy i jaki sprzęt przekazał do jakiegoś klubu. Dlaczego nie widać informacji że dofinansowali np 100 turniejów w Polsce. Jakoś na ich stronie nic takiego nie widać.
Kiedys o sprzet mogly sie chyba starac UKSy. Nie wiem jak jest z tym teraz. Jesli chodzi o dofinansowanie normalnych klubow, to np PZWARC udziela wsparcia w postaci warcabnic i zegarow. Wiec nawet taka niszowa dyscyplina jak warcaby wspiera male kluby. Inna sprawa, ze tych klubow jest niewiele i koszta takiego wsparcia sa mniejsze niz w przypadku szachow. Wydaje mi sie ze dofinansowania nie sa konieczne, wystarczy przestac okradac kluby to same sobie kupia sprzet.
Pomysły Pana Krzysztofa są bardzo dobre. Mogłyby uświadomić w jakiej zapaści są polskie szachy. Mapę można sprubować oprzeć o serwis google maps. Może do zamieszczenia takiej mapy na blogu udało by się namówić Pana Konikowskiego. Również przy wstawianiu namiarów klubu na takiej mapie potrzebne by było zebranie informacji o osobach kontaktowych. Mając adresy osób kontaktowych z klubów łatwiej jest wymieniać informacje. Widać doskonale że osoby z różnych klubów szachowych słabo wymieniają się informacjami. Na takim stanie rzeczy korzysta tylko PZSzach.
Przydał by się portal szachowej społeczności niezależny w żadnym stopniu od PZSzach’u.
Dobra myśl. Proszę przygotować takie materiały. Chętnie zamieszczę je na blogu.
Tylko, że jak znam życie to sprawa może się skończyć huraganowymi atakami z obu stron, a nie o to chodzi. O atmosferę wokół szachów też trzeba dbać. To wymaga delikatności w negocjacjach i przede wszystkiem ten do którego będzie to kierowane ma mieć świadomość, że to nie jest atak, tylko domaganie się informacji.Po ich uzyskaniu można napisać czego ewentualnie szachiści się domagają itd. Ja jestem akurat zwolennikiem zmian ewolucyjnych, a nie rewolucyjnych: w naszym społeczeństwie szachy nie są tak „zadomowione” ja troszkę od nas na wschód i nie chciałbym, żeby nieszachiści widzieli kolejną dla nich niezrozumiałą kłótnię dziwnych jegomościów, co się zerwali znad szachownicy, zawinęli rękawy i wdali w awanturę. To nie jest takie proste. Kierunek jest dobry, tylko wykonane to musi być „z klasą”. Trzeba mieć talent dyplomatyczny i kulutrę słowa. Nie pisałbym się na jakiś totalny „młyn”. Chodzi żeby przy naprawianiu nie zepsuć jeszcze bardziej.
„to wymaga delikatności w negocjacjach i przede wszystkiem ten do którego będzie to kierowane ma mieć świadomość, że to nie jest atak, tylko domaganie się informacji.” – Panie Krzysztofie, musze Pana zawiesc: ekipa rzadzaca kazda krytyke przyjmuje jako atak 🙂 Zreszta to typowo polskie : jak ktos sie z Polakami nie zgadza albo ma inny punkt widzenia to juz jest „atakujacym” 🙂 Tak jest we wszystkich zwiazkach sportowych zreszta: jak tylko ktos podejmuje dyskusje o reformach to ludzie przy wladzy mowia o „puczach” i „szkodzeniu dyscyplinie”. I wlasnie dlatego mamy w Polsce metody szkoleniowe z czasow wczesnego Gierka prawie w kazdej dyscyplinie i wlasnie dlatego sport nie rozwija sie jak powinien. Brakuje dialogu pomiedzy prowincja i centrala. No i centrala nie tylko nie widzi problemow prowincji, ona stara sie je marginalizowac i lekcewazyc.
Panie Krzysztofie widzę że chce Pan głaskać gołą ręką głodnego lwa. Pan Marcin ma rację że każda propozycja zmiany przez PZSzach traktowana jest jak atak. Ja również nie mam dobrych doświadczeń z PZSzachem w sprawach podobnej materii.
W takim razie niewiem. Dałem kilka propozycji, pokazałem kierunek. Może i te pomysły nie są złe, jednak jak słusznie zauważył Marcin Zimmerman nie siedzę w tych sprawach organizacyjnych, żeby wiedzieć co jest dokładnie potrzebne do zmiany, co najbardziej dolega. Gdy zaczynałem swoją przygodę z szachami i gdy kupiłem pierwsze miesięczniki szachowe to po wczytaniu się i zorientowaniu w ogólnych „warunkach atmosferycznych” wokół szachów, nie byłem spacjalnie zdziwony jak niszowym są sportem. Zobaczyłem wszystkich skonfliktowanych ze wszystkimi i uciekłem w trenowanie szachów, w granie, a nie analizowanie sytuacji. No ale w takim razie wygląda na to, że sytuacja jest z tych bezwyjściowych. Kolejne terabajty wspólnych naszych żalów, z których nie wiele wynika…
Sytuacja nie jest bez wyjscia: trzeba zrobic petycje i mape o ktorej Pan pisalal i przeslac do PZSZACH. Po otrzymaniu odpowiedzi mozna myslec co dalej. Na poczatek trzeba zaczac.
Aby sprawnie prowadzić jakąś akcje potrzebny jest ktoś kto będzie ją koordynował. Pańskie pomysły podkreślam jeszcze raz są świetne. Ja spróbuję zadziałać z mapą z google. Zresztą widzę że Pan Jerzy Konikowski chce się przyłączyć. A to dobry znak.
Tylko jeśli chcecie, żeby to wyszło, to pamiętajcie – wysyła się to wszystko na sam koniec. Na początek pisze się i kompletuje dokumenty, robi z tego plik, potem rozsyła po związkach sekcjach, klubach, Uksach, do indywidualnych graczy, oni podpisują, dają poparcie, i dopiero na samym końcu wysyła się do „centrali”. Im więcej podpisów poparcia tym siła dokumentu większa. Nie wysyła się takiego czegoś bez dużego poparcia indywidualnych zawdników jak i przede wszystkim klubów. Poza tym mapa. Ma byc zrobiona dokładnie i szczegółowo z uwzględnieniem bierzącej sytuacji, a nie jakiejś sprzed dwóch lat na przykład. Ma być aktualna i ma pokazywać dokładnie te miejsca gdzie szachy były, oraz obecną gdzie już ich nie ma bo upadły. No i treść głównego dokumentu ma być sensowna, krótka i zwarta zawierająca kwintesencję tego co powoduje frustrację i poczucie niesprawiedliwości. Wtedy może, może…;)
Uruchomiłem mapę na google. Osobom zainteresowane nanoszeniem klubów na tą mapę prześlę na ich skrzynkę mailową link umożliwiający edycję tej mapy. Mój adres grosterus@gmail.com
Panie Krzysztofie czy nie chciałby Pan przyłączyć się do tworzenia mapy klubów polskich istniejących i nie istniejących.
Pewnie, że się moge przyłączyć i służyć dobrą radą, jednak ja w szachy gram stosunkowo krótko (12lat) i nie wiem prawie nic jak było dawniej w Polsce z klubami. Musiałbm tego szukać, znajdywać, wszystko od początku. Tu by się przydał ktoś, kto ma swój wiek i, że tak powiem „żył” tym w tamytch czasach i widział jak to się zmieniało, aż do obecnej sytuacji. Ponadto uważam, że lepsza byłaby nie cała mapa Polski, tylko lepiej zrobić podział na dawne województwa bo to będzie wtedy dokładniejsze. Potem możne każde wojwództwo opisane połączyć w jedną duża mapę Polski. To jest wogóle interesujący temat i chciałbym zobaczyć koncowy tego efekt i radą służę Wam a mój adres mail jak coś jest na moim blogu więc piszcie do mnie!:)
Mapa „stanu szachowego” to dobry pomysł. Nie potrzeba robić poszczególnych map dla każdego województwa (a może gminy czy powiatu) bo mapy google można dowolnie (praktycznie) powiększyć.
Atak na PZSzach? Tak, to jest atak bo narusza to, do czego przyzwyczaili się ludzie u władzy. Dodatkowo porusza temat drażliwy, a nawet TABU – pieniądze.
W odpowiedzi już widzę niekończącą się listę z wydatkami jakie ponosi PZSzach. Pytanie tylko, czy będzie ona z uzasadnieniami.
PZSZACH ponosi wydatki jak każdy związek. Tylko, że nei reprezentuje bogatej piłki nożnej, ale biedne szachy. Jak na coś brakuje kasy to trzeba szukać oszczędności a nie uciskać szachistów. Bo efektem tego ucisku będzie coraz mniejsza liczba klubów i odejście od szachów osób mniej zamożnych: emerytów, rencistów, itd. Już dzisiaj wg CR PZSZACH w woj. opolskim każdy (sic!) klub ma niezapłaconą jakąś składkę. Czyli jest jak mówiłem : kluby nie mają forsy i spóźniają się ze składkami a same składki są za wysokie.
Bardzo ciekawa dyskusja, bardzo ciekawe pomysły.
Niestety muszę panów trochę ostudzić, podobne pomysły już w polskich szachach były.
Niejaki Macieja i jego poplecznicy stworzyli Polski Związek Szachistów na bazie krytyki ówczesnych władz.
I co ? Nic, kiedy sami doszli do władzy, zapomnieli o swoich postulatach i zaczęli traktować związek jak dojną krowę.
Mam wrażenie, że na forum sobie pogadamy, wymienimy dobre rady, pozłościmy i nic z tego nie będzie.
Musi być lider, muszą być ludzie którzy go poprą. Mogliby to być np. organizatorzy dużych turniejów w Polsce płacących haracze do PZSzachu. Zwróćcie uwagę, że coraz więcej od takich ludzi się wymaga, niedługo trzeba będzie płacić już za turnieje organizowane w przedszkolach.
O ile pamiętam, to Polski Związek Szachistów jest nieformalną grupą tworzącą forum szachowe alternatywne do zamkniętego przez PZSzach (za prezesury Wody). Najpierw było pod adresem pzszach.pl ale po dojściu Sielickiego do władzy sprzedało/udostępniło zmieniło na forumszachowe.pl (nie mylić z szachowe.pl).