W odpowiedzi w dniu 18 sierpnia 2003 roku Przemysław Gdański dalej uparcie twierdził, że mój artykuł przyniósł szkodę polskim szachom. „Jest dla mnie trudne do zrozumienia i zaakceptowania, że zamiast zamieszczać swą krytykę w prasie, nie wysłał Pan swojego materiału do ludzi za proces szkolenia centralnego odpowiedzialnych i w niego zaangażowanych (np. Wiceprezesi ds. Sportowych i Młodzieżowych, szef wyszkolenia, Sekretarz Generalny, Dyrektor Akademii, Trener Kadr Kobiet i prezes PZSzach). To byłoby znakomitym rozpoczęciem dyskusji we właściwym gronie. Cóż, wybrał Pan inną ścieżkę, a dyskusja przeniosła się na forum internetowe, gdzie ani jej poziom, ani efekty nie mogą zadawalać”.
//////////////////////////////
Czyli ja przedstawiałem swoją wersję wydarzeń, a Przemysław Gdański swoją. To mi przypominało polemikę na forum. Ja tłumaczyłem…tłumaczyłem, a oponenci tego i tak nie rozumieli, bo nie chcieli! Podobnie prezes nie chciał przyjąć do wiadomości mojej działalności szkoleniowej i moich sugestii. Szkoda, że wtedy jeszcze nie wiedziałem o „Internetowej szkole szachowej”, w której zaangażowany był jego młodszy brat Jacek. Wtedy miałbym mocne argumenty, że prezesowi mogło nie zależeć na wprowadzeniu wirtualnego szkolenia w MASZ!
////////////////////////////
Dalej Przemysław Gdański napisał, że idea „okrągłego stołu” mu się podoba, ale obawia się jednak, że po moim artykule kilka zasłużonych dla polskich szachów osób może mieć wątpliwości co do szczerości intencji. Może ludziom typu Ryszard Bernard należy się się po prostu „przepraszam”?
/////////////////////////////
Groteska, ja miałem przepraszać Ryszarda Bernarda za jego postępowanie! Przecież to on jest właśnie m.in. współwinny temu, że wirtualne szkolenie w ramach MASZ zostało wprowadzone do praktyki dopiero w tym roku. Na list nie zdążyłem zareagować, a prezes 20 sierpnia przysłał mi kolejny email. Powtórzył te same zarzuty pod moim adresem, że opublikowałem szkodliwy dla polskich szachów artykuł i że wykazuję się ogromnym brakiem sympatii, szacunku i uznania dla Ryszarda Bernarda itd.
//////////////////////////////
W moich listach elektronicznych z dnia 20 i 21 sierpnia odrzuciłem kategorycznie wszystkie zarzuty Przemysława Gdańskiego. M.in. napisałem: „Ja wcale nie jestem wrogiem Bernarda. Cenię jego sukcesy i to wiele razy podkreślałem. Ale nie mogę zrozumieć, że on działa jeszcze starymi metodami i nie dopuszcza nowych. Czy Pan, jako dyrektor banku, dopuściłby do tego, aby zamiast komputerów wrócono do liczydeł? Bernard, jako szef centralnego szkolenia, powinien zrozumieć, że my żyjemy już w 21 wieku…”. Dalej powtórzyłem mój projekt systemu szkolenia w kraju: „Moim głównym planem jest stworzenie systemu szkoleniowego, aby objęta była nim utalentowana młodzież wchodząca w zakres działania Akademii. Ale opieka nad naszymi talentami nie może się ograniczyć tylko do 2-3 sesji w roku. Trzeba stworzyć możliwość kontaktów pomiędzy sesjami, czyli przez cały rok szkoleniowy. Wzorcem powinny być moje doświadczenia”… Dalej pisałem „Uważam, że konieczne jest utworzenie Komisji Szkoleniowej PZSzach, której celem będzie planowanie szkolenia młodzieży w Polsce, jego przeprowadzenie, kontrola i ocena z podsumowaniem i wyciągnięciem właściwych wniosków. Nie może być tak, że o szkoleniu decyduje tylko dyrektor Akademii. Kierownik wyszkolenia Zbigniew Czajka nie ma żadnego głosu w sprawach Akademii, gdyż zabrano mu wszelkie uprawnienia, co uważam za wielkie nieporozumienie. Na czele komisji powinien stanąć wiceprezes d/s szkoleniowych, który koordynowałby całym ruchem szkoleniowym. Oczywiście musi to być osoba kompetentna. Umiejąca podejmować samodzielnie i szybko decyzje, a nie czekająca na dyspozycje z góry. Przez cały rok szkoleniowy powinna być gotowa do współpracy grupa kompetentnych trenerów, którzy by rozwiązywali wszelkie stawiane przez naszą młodzież problemy szkoleniowe poprzez pocztę elektroniczną”… „Poprzez trening wirtualny można wiele pomóc naszej młodzieży, dostarczając jej materiały do treningu oraz udzielać ważne wskazówki dotyczące pracy samoszkoleniowej. Spotkania na sesjach powinny mieć przede wszystkim charakter konsultacyjny. Jest ważne, aby był także kontakt bezpośredni pomiędzy trenerami i młodzieżą. Takie były moje założenia, kiedy zacząłem w 1999 roku trening wirtualny z Wojtaszkiem. Niestety życie pokazało coś innego: z Radkiem spotkałem się dopiero po trzech latach w grudniu 2002 roku, natomiast z Brzeskim ani razu od mojej ostatniej sesji w Wiśle w 2000 roku. To jest właśnie zasługa Bernarda… „
//////////////////////////////
Na te moje dwa emaile Przemysław Gdańsku już nie odpowiedział pisemnie, lecz poprosił elektronicznie 25 sierpnia o mój numer telefonu. Natychmiast przekazałem mu wszelkie dane. Następnego dnia prezes zadzwonił do mnie. Rozmowa była bardzo sympatyczna, tylko że nic konkretnego nie przyniosła. Trudno mi było z nim rozmawiać o sprawach wirtualnego treningu i innych sprawach szkoleniowych, gdy prezes używał ciągle tych samych starych argumentów! Rozmowa została zakończona deklaracją:”Będziemy w kontakcie”!
28 sierpnia do frontalnego ataku na forum PZSzach przeciwko mnie ruszył arcymistrz Bartłomiej Macieja!
///////////////////////////
Przemysław Gdański zrobił karierę zawodową. Nie miał zbyt dużo czasu na szachy. Rok później przegrał wybory i wycofał się z działalności szachowej. Jego następca Janusz Woda natychmiast zlikwidował forum Polskiego Związku Szachowego.
Przemysław Gdański był marionetkowym prezesem Polonii, natomiast sciagnal do szachow sponsorow jako czlowiek biznesu. Jako czlowiek zwiazany z klika pzszach nie umial widocznie zareagowac inaczej. Co do szkolenia to ono jest przestazale w prawie kazdej dyscyplinie obecnej w Polsce. W boksie amatorskim trenuje sie caly czas metodami z czasow Feliksa Stamma to jest lat 50-60! Na nic zdaja sie argumenty osob zwiazanych z boksem zawodowym, ze potrzebna jest reforma szkolenia i wprowadzanie nowych metod. Metody Stamma sa tak przestarzale ze w Londynie nei bedzie ani jednego polskiego boksera. Prosty przyklad z boksu. W Polsce tarczuje sie tak: http://www.youtube.com/watch?v=57CWocRQhuQ i jest to tzw ‚tarczowanie klasyczne’. Tylko ze wykonywane zle, bo tarczowanie ma imitowac walke. Trener wiec powinien wyprowadzac tarczami ciosy. Ale tego nie bylo za Stamma. Ciekawy rodzaj tarczowania wymyslono w stanach i polega on nie na treningu sily i celnosci, ale koncentracji. Sa to tzw ‚tarcze Mayweathera’ i w ostatnich 3 dekadach zdobyly ogromna popularnosc w USA i UK. W polsce uwaza sie je za”diwadlo” nie rozumiejac, ze nie maja one zastapic normalnego tarczowania ale je uzupelnic, bo cwicza zpelnie inne rzeczy. Prosze zobaczyc: http://www.youtube.com/watch?v=1kQwW9Fu-t4&feature=fvst dziewczyna na treningu cwiczy przede wszystkim spostrzegawczosc i refleks. Kiedy ja to wprowadzilem do klubu po powrocie z zagranicy to wszyscy lapali sie za glowe. A tam kazdy tak cwiczy. Inny przyklad to pilka nozna. Od 2 dekad nie mamy zadnych sukcesow, ale polscy trenerzy ciagle biadola o „szkole Gorskiego” ktora jest tak samo nieaktualna jak bokserska szkola Stamma. Nawet Pele przyznal ze jego „zlota ekipa” dzisiaj nie zdobylaby mistrzostwa swiata, bo pilka wyglada inaczej, inaczej sie gra i trenuje. Co ciekawe pewnie w 9 na 10 sportach w Polsce nei dba sie o diete i regularny sen ktore to sa niezbedne do sukcesow w sporcie (rowniez w szachach!) w efekcie czego nasi zawodnicy charakteryzuja sie kondycja co najwyzej mierna. W koszykowce jest to samo. Kiedy robilem papiery instuktorskie nie wiedzialem jak prawdziwa koszykowka wyglada. Oczy otworzyly mi sympozja z trenerami z Rosji i krajow balkanskich. Dzisiaj widze koszykowke zupelnie inaczej niz 99% instruktorow. Przyklady mozna mnozyc i mnozyc. Innowatorzy sa z reguly marginalizowani przez „naczelnych” trenerow bo tamci boja sie o swoje stolki i nie zalezy im na rozwoju dyscypliny ale na trzepaniu forsy. Natomiast wlasnie innowacyjnosc jest gwarantem rozwoju i bez niej nie ruszymy sie nawet o 1 cm do przodu. Uwazam, ze problemy szkolenia w szachach sa marginalizowane. Na prowincji juz dzisiaj nie ma trenerow a mlodzi nie maja sie od kogo tej trenerki uczyc. Moze dobrym pomyslem poza komisja trenerska jest organizacja warsztatow szkoleniowych dla trenerow i raz- 2 razy w roku forum poswieconego treningowi szachowemu. Mozna to zrobic podczas duzych festiwali jak Polanica albo ME w szaybkich w Warszawie dzieki czemu swoimi doswiadczeniami mogliby sie podzielic trenerzy z innych krajow. Co ciekawe nie ma ani jednej publikacji w jezyku polskim o metodyce treningu szachowego. O tym jak dokladnie prowadzic zajecia i na co zwracac uwage. Pomija sie tez aspekt szkolenia fizycznego. To trzeba zmienic i mam nadzieje, ze kiedys sie to stanie.
Hmmm, wydawałoby się, że P. Gdański jako absolwent handlu zagranicznego na UG i prezes banku, powinien być otwarty na nowoczesne i kreatywne formy działalności. Ale zwyciężyło „nie da się, „nie można”, itp.
Panie Krzysztofie! A może motywem było to, co Pan napisał w komentarzu 4 maja:
Warto zwrócić uwagę na pewien szczegół, mianowicie w czasie gdy Przemysław Gdański był prezesem PZSzach-u, jego brat Jacek Gdański wraz z Aleksandrem Czerwońskim prowadzili płatne kursy szachowe przez internet. Niewątpliwie komercyjne kursy szachowe mogły kłócić się z ideą powszechnego wprowadzenia ich w ramach działalności szkoleniowej PZSzach.
Panie Marcinie jak nic muszę się z Panem zgodzić że kadra trenerska w Polsce w szachach jest słaba i boi się wprowadzać zmiany w swoim sposobie trenowania. To że na tych najniższych szczeblach brak trenerów to nie mrzonki to fakt. Małe kluby nie posiadają w większości trenerów. Brak trenera w klubie skazuje taki klub najpierw na stagnację a potem na zamknięcie. Powiem tak dziwi mnie to że w naszym kraju młodzi ludzie chcą jeszcze grać w szachy. Przepraszam chcą grać w szachy, które nie dają im żadnej perspektywy na lepsze życie. Jestem świeżo po rozgrywkach drużynowej trzeciej ligi juniorskiej woj. Lubuskiego na start której stawiły się tylko 6 drużyn łącznie 36 zawodników. Taka ilość młodzieży nie wygląda zbyt perspektywicznie dla właściwego rozwoju szachów w Lubuskiem.
P.S.
Jeszcze raz podkreślam że dobrze, że Pan Jerzy stara się pokazać jakie zachodzą procesy niestety niewłaściwe w polskich szachach.
Sa wojewodztwa w ktorych przez lata nie bylo nawet ligi seniorow. Woj. lodzkie to przyklad. Poza brakiem instruktorow brakuje tez sedziow z odpowiednimi uprawnieniami. W bylym woj jeleniogorskim gdzie mieszka ponad milion osob jest JEDEN sedzia klasy panstwowej i dwoch klasy pierwszej (chodzi o aktywnych) do tego zaledwie kilku klasy 2giej. Ten z klasa panstwowa ma juz chyba 81 lat i nie wiadomo jak dlugo zdrowie mu pozwoli sedziowac. A nastepcow brak. Dlaczego? Dlatego, ze uprawnienia mozna zdobyc jedynie na kursie organizowanym przez PZSZACH anikt normalny nie bedzie wywalal kasy i czasu zeby jezdzic na drugi koniec polski po uprawnienia, ktore nie dadza mu pieniedzy. Takie kursy na 1 klase i panstwowa powinny miec mozliwosc – za zgoda i akceptcja kolegium sedziow pzszach – organizowac OZSZACH, jesli tylko posiadaja wykwalifikowana kadre. Woj. dolnoslaskie taka kadre ma i pewnie z chcecia by kurs zorganizowalo ale…. przepisy je blokuja ! Efekt jest taki, ze nie ma turniejow liczonych do elo, bo trzeba sciagnac sedziego (zaplacic mu za kilka dni pobytu, za wyzywienie, za dojazd no i oczywiscie za prace) a to koszta czasami stanowiace wiecej niz polowe budzetu malch openow. Nawet w Polanicy glowna ngroda nie tak dawno byla w wysokosci ok 2 tys zl. Polskie szachy maja milion problemow i zeby to wszystko rozwiazac to trzeba lat pracy i wspolpracy ludzi, ktorym zalezy jeszcze na rozwoju dyscypliny.
Ciekawe jaka rewolucja w PZSZach-u musi nastąpić, aby opisywane wyżej zmiany zaistniały w rzeczywistości? I komu będzie zależało na tym? Szachy w Polsce ograniczają się do kilku większych ośrodków i do kadry narodowej, która nie ma większych perspektyw na zaistnienie w świecie. Władzom związku chyba odpowiada taki stanu rzeczy, bo nie widać jakich wizjonerskich planów na przyszłość.