Jednym z argumentów szturmu na mnie były teorie, że nie mogę zabierać głosu w kwestii szkolenia, ponieważ jestem słabym graczem, więc nie mogę być dobrym trenerem i publicystą. Ten sposób walki ze mną rozpoczął Bartłomiej Macieja i wsparło go w tym kilka osób.
Podałem więc spis kilku moich ostatnich prac z usasadnieniem, że żadne wydawnictwo w Niemczech nie będzie publikować książek niepoczytnych autorów. Wymyślono wtedy nowy motyw napaści: Konikowski przez te wyliczanki chce wypromować swoją osobę w Polsce!
Opinię na ten temat wyraził znany wydawca książek szachowych w kraju Jerzy Moraś.
„Jednym z argumentów szturmu na mnie były teorie, że nie mogę zabierać głosu w kwestii szkolenia, ponieważ jestem słabym graczem, więc nie mogę być dobrym trenerem i publicystą” – dobre! Pan miał chyba kiedyś elo ok 2400 co jest równowartością dzisiejszego 2550 albo i więcej. Kto to w ogóle jest „słaby szachista”? Jeżeli silnym jest tylko arcymistrz (tytuł dzisiaj niewiele warty) to czy Mark Dworecki nie ma prawa wypowiadać się o szkoleniu? A Szereszewski? Jaki ranking miał Szereszewski? Ci ludzie jako gracze byli daleeeeeko od światowej czołówki, ale ich zasług szkoleniowych nikt nie podważa.
Zgadza się. Miałem przez jakiś czas ranking 2400. W momencie, kiedy Bartłomiej Macieja używał takich argumentów, to byłem trenerem I klasy i miałem A-licencję niemiecką. Miałem duże doświadczenie trenerskie i także sukcesy na tym polu. Macieja uważa, że tylko arcymistrz może być dobrym szkoleniowcem. Zresztą tą teorię wygłaszali też inni polscy szachiści. Na ten temat pisałem wielokrotnie.
Szachy nie są tu odosobnionym przypadkiem. Sportowcom zwykle wydaje się, że wiedzą wszystko najlepiej. Życie jednak szbko weryfikuje ich teorie. W przypadku boksu najlepszymi trenerami nie tylko w Polsce ale i może w całej Europie są Fiodor Łapin i Andrzej Gmitruk. Łapin miał około 200 amatorskich walk, ale nigdy nie wgrał żadnego prestiżowego turnieju i przez lata był jedynie solidnym „ligowcem”. Ukończył jednak studia z boksu na jednej ze wschodnich uczelni i nauczył się tam od radzieckich specjalistów (takich jak np legendarny Gradopołow) metodyki treningu. Po rozpoczęciu pracy szkoleniowej był już więc świetnie wykwalifikowany, ale ciągle uczy się nowych rzeczy np podczas zgrupowań w Zakopanem podpatruje jak trenują lekkoatleci czy rugbyści bo ma nadzieję , że nauczy się czegoś przydatnegol. Co do Gmitruka – on nie jest nawet bokserem. W ŻYCIU NIE STOCZYŁ ŻADNEJ OFICJALNEJ AMATORSKIEJ WALKI. Fcet zaczynał jako trener ciężarowców. Później zrobił studia z boksu w warszawskim AWF, w tym samym czasie co mniej więcej J.Kulej i Matt Mizerski (ten z kolei zrobił z boksu doktorat, później gardzono nim w Polsce więc wyjechał do Kanady i został tam trenerem kadry i pracował z Lennoxem Lewisem. Po Mizerskim chba tylko jedna osoba w Polsce zrobiła z boksu doktorat tj syn Skrzecza). Gmitruk długo się uczył, podpatrywał innych trenerów. Wykorzystywał każdą możliwość, żeby wyjeżdzać i uczyć się boksu w innych krajach. Był m.in na Kubie, później w Anglii. Był też trenerem kadry Polski i Norwegii. Jest ojcem sukcesu mistrza swiata w 2 kategoriach wagowych Adamka, zawodowego mistrza Europy Wilczewskiego i ostatnio Masternaka, który kiedyś pewnie będzie mistrzem świata. Trenował też Andrzeja Gołotę. Zaznaczam – facet nigdy nie był bokserem a poza Łapinem nie ma sobie równych! Co więcej – eks bokserzy są BEZNADZIEJNYMI trenerami w Polsce. Wydaje im się, że wszystko wiedzą i nie muszą się już uczyć a nie potrafią poprawnie przeprowadzić zajęć. Metody przez nich stosowane to żywcem zdjęcie z czasów Stamma i odstające od współczesnego boksu i właśnie przez tych ludzi boks amatorski w Polsce umiera w męczarniach. Nie mają też pojęcia o dietetyce, treningu siłowym (używają treningu na sztangach co w każdym innym kraju zostało zarzucone wieki temu!) i kondycyjnym. Nie chcą się uczyć, bo są”wszechwiedzący”. Za granicą też nie jest inaczej np E.Steward trener Kliczki i Lewisa nigdy nie był dobrym bokserem a Freddie Roach pracujący m.in Mannego Pacquiao, Jamesa Toneya, Michaela Moorera i wielu innych mistrzów świata był ringową pokraką przegrywającą masowo walki. Dzisiaj jest uznawany za najlepszego trenera świata i słono mu płacą za przygotowanie do walk.
Kolejny przykład to koszykówka NBA gdzie trenerami w większości są biali faceci którzy w NBA nigdy nie grali. Przykłady można mnożyć. Zawodnicy często „wiedzą lepiej” a później okazuje się, że nie mają pojęcia o metodyce treningu i powinni się uczyć od ludzi, którzy mają w tym zakresie więcej doświadczenia.
To niech Pan to wytłumaczy Maciei i Bartlowi. A najlepiej władzom Polskiego Związku Szachowego!
Zawodnikom nic się nie wytłumaczy. Działaczom też. Bo oni nie znają się na treningu, brakuje im doświadczenia. Jeszcze o boksie: działaczami i trenerami w „amatorce” są ex-bokserzy. Efekt jest taki, że na olimpiadzie w Londynie nie będzie ani jednego Polaka. Metody treningowe są przestarzałe i to widzi każdy, kto się boksem zajmuje zawodowo. Ale działacze i trenerzy wiedzą lepiej. Ostatnio przed kwalifikacjami olimpijskimi nagłośniono pewien skandal. Otóż okazało się, że zawodnicy pojechali na zgrupowanie kadry (sic!) a na odprawie nie poinformowano ich o tematach zajęć i planie treningowym. Bo trnerzy takowych nie mieli. Nie skontaktowali się też z trenerami klubowymi poszczególnych zawodników, żeby się dowiedzieć na jakim etapie przygotowań jest każdy z nich. Brakowało dietetyka, treningi nie miały ustalonej pory. Jeden wielki trenerski i organizacyjny skandal. No ale oczywiście trenerzy (ex-zawodnicy) wszystko wiedzieli lepiej. W ramach protestu kilku kadrowiczów opuściło zgrupowanie przez co zostali później przez działaczy półgłówków (też ex- zawodnikó, a jakże!) pozbawieni szansy na występy w turnieju Stamma i na olimpiadzie. Teraz większość z tych młodych ludzi podpisała kotrakty zawodowe, żeby mieć możliwość współpracy z trenerami z prawdziwego zdarzenia czyli m.in wspomnianymi wcześniej Łapinem i Gmitrukiem … Tak to u nas wygląda. Póki co nie słyszałem, żeby jakiś polski arcymistrz osiągnął coś w zakresie trenowania innych i póki nie osiągnie to nie powinien się odzywać bo się ośmiesza jak trenerzy polskiej kadry bokserskiej.
Ja byłem trzy razy na sesjach MASZ w latach 1999-2000 i takiego planu nie było. Pan uważa, że to skandal. Na Akademii Marka Matlaka to była normalka. Proszę obejrzeć na mojej stronie http://konikowski.net/akademia.php
Dlaczego dobry zawodnik rzadko zostaje dobrym trenerem. Wydaje mi się to zupełnie proste. Dzieje się tak ponieważ zawodnik nie widzi tego ile i jaką pracę musi wykonać trener by zawodnik mógł dobrze grać. I stąd po prostu zawodnik ma wiedzę tylko potrzebną mu do grania a nie do trenowania. Panowie Maciea , Bartel są w ogromnym błędzie a szkoda bo to oznacza tylko dalszą degradację polskich szachów.
Powodów przez które zawodnicy mają problemy z pełnieniem roli trenera jest bardzo wiele. Czasami brakuje im doświadczenia. Ja jestem instruktorem pewnej dyscypliny od 20 roku zycia. Koledzy w moim wieku mają teraz zawodowe kariery. Pewnie zakończą gdzieś w wieku 35 lat, bo to wyniszczający sport. I jak mają wtedy ze mną konkurować na gruncie trenerskim, jak ja już będę miał 15 lat doświadczenia? Będzie im bardzo, bardzo ciężko!
No to ciekawe jak to będzie wyglądało w przypadku arcymistrzowskich trenerów w Wojtaszek Comarch Team. Ale nie spodziewam się jakiś rewelacyjnych sukcesów.
Wojtaszek Comarch Team również nie spodziewał bym się jakiś rewelacyjnych wyników. Ale miło jest się czasem rozczarować.
Łatwo im nie będzie bo większość musi pogodzić obowiązki szkoleniowe z aktywną grą w turniejach. To nie jest proste i za często się nie sprawdza np nie znam wielu grających trenerów koszykówki czy piłki nożnej. Im silniejszy zawodnik tym mniej ma czasu na trenowanie innych, bo konkurencja gra coraz lepiej i żeby utrzymać swoją pozycję – lub grać jeszcze lepiej – trzeba włożyć dużo pracy w przygotowanie samego siebie.
Właśnie w tym problem. Ale czynni zawodnicy-trenerzy dają sobie radę i potrafią oszczędzić czas. Po prostu uczą swoich podopiecznych tych samych debiutów, co sami grają. Ich nie interesuje to, czy to pasuje, czy nie. W ten sposób stracił cały rok Naiditsch, gdy mu arcymistrz Glek kazał grać swoje warianty. Kolejny trener to wszystko odkręcał. W przeszłości polska młodzież grała francuską, bo trzech czołowych trenerów w kraju grało to właśnie. Najwięcej szkody zrobili w ten sposób Iwecie Radziewicz, której to otwarcie w ogóle nie pasowało. Monika Soćko ostatnio gra sycylijską. O wiele za późno! Kiedyś był trener-zawodnik, który analizował ze swoim podopiecznym ostry wariant. Analiza wykazała, że jest remis. Potem go wzmocnił i wygrał ze swoim uczniem partię turniejową. Ten arcymistrz dalej trenuje polską młodzież. Ja znam nazwisko tego pseudotrenera, ale nie powiem. Można zapytać Marcina Kamińskiego. Może zdradzi szczegóły.
Chyba się domyślam o kogo chodzi
W Comarch Team arcymistrzowscy trenerzy szkolą osoby które pewnie za dwa-trzy lata ograją swoich mentorów na turniejach. Więc jaki interes mieliby arcymistrzowie w doskonałym wyszkoleniu dzieciaków? Tak, ten „francuz” to już klasyczny przykład. A arcy-trener z tym wzmocnionym wariantem postąpił nieładnie. Trudno ufać takim trenerom.