Mateusz Bartel na swoim blogu w tekście „Gdzie się podziali zdolni juniorzy?” pisze:
Jak dobrać trenera? Sprawa nie jest prosta. W Polsce nigdy nie było specjalnie wielu dobrych szkoleniowców, nie bez powodu znaczna część obecnych arcymistrzów (Macieja, Soćko, Mitoń czy autor tych słów) oparła swoją edukację szachową na specjalistach zza wschodniej granicy, co przyniosło oczekiwane efekty.
//////////////////////////////
Na to nastąpiła polemika Krzysztofa Kledzika fragment:
Zawsze darzyłem szacunkiem szachistów zza wschodniej granicy, gdyż wiadomo że prezentują oni bardzo wysoki poziom. Ale zachowuję pewien sceptycyzm wobec angażowania trenerów ze wschodu, szczególnie jeżeli „jedną nogą” pozostają w swoim kraju. Ich praca może odbywać się przez to na „pół gwizdka”, gdyż nie będą chcieli solidnie szkolić obcych szachistów którzy pewnie za chwilę będą grać przeciwko ich rodakom. A jeżeli tacy trenerzy zostają ściągnięci do własnego kraju (mam tu na myśli konkretny przypadek) i zaczynają szkolić swoich, to jak należy patrzeć na ich dotychczasową pracę w Polsce? Czy rzetelnie wykonywali swoją powinność, przygotowując naszych zawodników np. do walki przeciwko szachistom zza wschodniej granicy? Czy raczej pozostawiali sobie pewną furtkę w procesie szkolenia, tak aby nie skrzywdzić rodaków?
//////////////////////////////
Tutaj w pełni zgadzam się z Krzysztofem Kledzikiem. W „Szachy/Chess” Nr 75-76 (2002) w tekście „Gorzka Prawda” opisałem na stronach 94-95 taki przypadek. Fragment:
Moje dodatkowe wyjaśnienie: Problem polegał na tym, że ja od kilku miesięcy opracowywałem Brzeskiemu repertuar debiutowy dopasowany do jego stylu gry, a trener zagraniczny „lekką reką” zalecał otwarcia, których Maciek nie znał i nie rozumiał!
Dalej na stronie 97 jest taka moja końcowa ocena tego wydarzenia: Adrian Michalczyszyn jest naprawdę miłym człowiekiem. Znam go już od wielu lat. Ale uważam za szaleństwo obdarzanie go takim kredytem zaufania. Sprawa przygotowania debiutowego powinna być tajemnicą i zostać wyłącznie w gestii naszych trenerów! Tak więc dyrektor Akademii i inni krajowi trenerzy powinni zdawać sobie z tego sprawę!
(Kontynuacja tej kwestii nastąpi)
Myślę, że z zagranicznymi trenerami należy współpracować, jedak trzeba też dołożyć starań, żeby i w Polsce kadra trenerska miała możliwości rozwoju. Młodch trenerów i instruktorów jest naprawdę niewielu.
Tak, warto współpracować, ale chyba należy zachować rozwagę w kluczowych momentach, gdy gra kadra narodowa o dużą stawkę. Dam konkretny przykład, w najbliższym turnieju w Dortmundzie Bartel zagra z Ponomariowem. Czy w związku z tym przygotowanie debiutu dla am Bartla przeciwko ukraińskiemu zawodnikowi należy powierzyć ukraińskim trenerom, którzy bywają w Polsce??? Pytanie jest retoryczne…