Przemyślany trening: metody mistrzów szachowych
Zacznijmy od ogólnego wyjaśnienia w jaki sposób trenują przyszli mistrzowie. Metodyka szkolenia może różnić się w pewnych szczegółach np. niektórzy trenerzy koncentrują się na końcówkach, podczas gry inni skupiają się na otwarciach a szkoła rosyjska różni się od amerykańskiej, itp. Przemyślany trening szachowy nie polega na zwyczajnym rozgrywaniu dziesiątek/setek/tysięcy partii, choć stanowią one jego nieodzowny fragment. W najbardziej ogólnym ujęciu można powiedzieć, że wszyscy przyszli mistrzowie rozwijają swoje umiejętności na dwa zasadnicze sposoby:
- Analiza cudzych sukcesów i porażek, a więc poprzez pieczołowite studia pozycji szachowych z rozgrywek wybitnych graczy wszystkich epok (odkąd upowszechniło się zapisywanie przebiegu partii). Materiałów do studiów nie brakuje, bo dostępne jest multum książek i chyba jeszcze więcej różnych darmowych tekstów w internecie. Najpierw należy zastanowić się nad własnym rozwiązaniem danej pozycji, a następnie sięgnąć po rozwiązanie zastosowane przez arcymistrza i porównać. Jeśli odpowiedzi się różnią, należy zastanowić się, który ruch jest lepszy oraz dlaczego. Jest to doskonały sposób uczenia się od najlepszych – zrozumieć ich tok myślenia.
- Wyciąganie wniosków z własnych doświadczeń, co w przypadku szachów oznacza analizę własnych partii, przede wszystkim tych przegranych. Odnalezienie błędów we własnym rozumowaniu oraz zidentyfikowanie przyczyn ich popełnienia. Szukanie powodu porażki oraz przeoczonych sposobów jej uniknięcia. W tym punkcie zawiera się także bliższe przyjrzenie się sukcesom (zwycięstwom), w poszukiwaniu sposobu jeszcze szybszej wygranej oraz przegapionych okazji dania mata. Własne pomyłki/porażki czasami drogo kosztują (różnie: czas, pieniądze, reputacja, szacunek, zdrowie… itp.). Często towarzyszą im olbrzymie emocje oraz stres, dzięki którym zapamiętuje się wydarzenie na lata, a bywa, że jest to lekcja na całe życie.
Metody treningu stosowane przez szachowych mistrzów dają się zastosować wszędzie tam, gdzie nauka obejmuje analizę różnych case studies, a więc w biznesie, prawie, medycynie, ale przyda się także inżynierom (jak coś zrobić lepiej, szybciej, taniej…). Systematyczny i zdeterminowany trening ostatecznie doprowadzi bowiem do ziszczenia się słów Williama Jamesa: „Z absolutną pewnością któregoś pięknego dnia obudzi się jako jeden z wysoce kompetentnych przedstawicieli swojego pokolenia, jakiejkolwiek kategorii wiedzy by nie wybrał. Cichcem, pośród szczegółów prowadzonych spraw, w jego umyśle narodzi się i już na zawsze już pozostanie ta specyficzna umiejętność ‘właściwego osądu’.”
Dalszy ciąg artykułu zajaczkowski.org
Z chęcią przeczytałem cały artykuł i uważam że jest bardzo ciekawy i pouczający. Warto go polecać osobom rozpoczynającym trening, naukę czy ogólnie pojętą karierę w jakiejś dziedzinie. Co do cudownych dzieci, to jestem do nich dosyć sceptycznie nastawiony. Część z nich jest nadmiernie sterowana przez rodziców, a ich cudowność polega na tym że to rodzice uważają że ich dziecko jest cudowne. W rezultacie po pewnym czasie może pojawić się zawód, rozczarowanie, pretensje, itp. Cudowność młodych osób można też postrzegać jako chwilową anomalię. Widywałem już cudownych studentów, którym wróżono wielką przyszłość, a jednak „wylecieli” ze studiów nie ukończywszy pierwszego roku. z drugiej strony, znam słabe osoby, które ukończyły studia z wysoką lokatą, a to dzięki swojemu zaangażowaniu. Zachowałbym pewną ostrożność w twierdzeniu że dzięki odpowiedniej pracy można zajść bardzo wysoko. Osobiście nie wyobrażam sobie, abym w ten sposób mógł zdobyć np. tytuł mistrza międzynarodowego w szachach. Myślę że każdy z nas ma wrodzoną pewną barierę, której nie da się przekroczyć. Ale może mylę się. Podobnie uważam że istnieje coś takiego jak dar, czy wrodzona umiejętność/predyspozycja. Pamiętam jak jeszcze będąc na studiach miałem dwóch kolegów, z pośród których jeden był pracowity, a drugi miał dar. Ten pracowity potrafił spędzać godziny przed różnymi aparatami pomiarowymi, starając sie dociec jak je prawidłowo obsługiwać. Ale pomimo włożonej pracy, rezultaty były mierne. Natomiast drugi kolega, niezbyt się przykładał do pracy, godziny spędzał udzielając się towarzysko, pijąc kawę, itd. Ale jak wstał od tej kawy, to podchodził do aparatów pomiarowych, coś tam pokręcił jedną gałką czy drugą, włączył-wyłączył, postukał-popukał i o dziwo wszystko działało tak jak powinno.