Akiba Rubinstein miał kiedyś do dogrania jakąś niezwykle trudną partię turniejową, która absorbowała go całkowicie. Przed rozpoczęciem dogrywki zjadł w hotelu obiad, prawie nie wiedzą co robi, ze wzrokiem utkwiony w podręczną szachownicę. Po obiedzie wyszedł z sali restauracyjnej, ale przechodząc koło jej okien, zobaczył na szybach napisy:
„Śniadania – obiady – kolacje”
– Obiady? Aha!
Rubinstein wrócił do restauracji, nie pamiętając wcale o spożytym dopiero co obiedzie i zjadł drugi, dziwiąc się tylko trochę, że jakoś nie nadzwyczajnie dopisuje mu apetyt…