Z życia PZSzach10 grudnia 2011Jerzy Konikowski
28 listopada 2011 szef wyszkolenia Polskiego Związku Szachowego Piotr Murdzia opublikował tekst
„BEZ SUKCESÓW W MŚJ_OCENA STARTU”. Do dnia dzisiejszego nie ma zakończenia i końcowego podsumowania. Podobno Piotr Murdzia jest bardzo mocno zapracowany, ponieważ pełni też funkcję zastępcy dyrektora biura. Rozumiem, że nikt nie lubi się „chwalić” klęskami. Jesteśmy jednak bardzo ciekawi stanowiska działaczy i trenerów dotyczącego występu naszej ekipy w Caldas Novas.
Przypominam, że stan osobowy biura PZSzach jest na tyle liczny, aby ktoś wreszcie doprowadził sprawę do końca!
Specjalista ds. Promocji
Dorota Rzepecka
tel.: +48 602 463 034
d.rzepecka@pzszach.org.pl
Specjalista ds. Projektów Strategicznych
Joanna Majdan-Gajewska
tel.: +48 694 797 293
j.majdan@pzszach.org.pl
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie...
Podobne
W ostatnim sprawozdaniu napisano (czy sprawozdanie nie powinno być podpisane? Obecne jest „noname”), że cyt. „Kierownictwo Pionu Młodzieżowego, szefowie Młodzieżowej
Akademii Szachowej oraz Szef Wyszkolenia PZSzach opracowują diagnozę tej sytuacji i wkrótce zaproponują odpowiedni plan działań i ewentualnych modyfikacji systemu szkolenia, aby nie powtórzyło się to na kolejnych mistrzostwach”.
Sami specjalisci po 2–pare lat. Ciekawe jakie maja doswiadczenie ze sa takimi specjalistami. Zaloze sie ze dla niejednego jest to pierwsza praca 😉
Coś mi się wydaje, że za dużo osób chce szkolić dzieci. Akademia szachowa, Pion młodzieżowy, szef wyszkolenia. Zapomina się o tzw. trenerze domowym, który pracuje na co dzień z juniorem, zna go na wylot, jego wady i zalety. Może by tak te osoby wesprzeć finansowo ze środków Akademii?
Spotykanie się na tygodniowej sesji osób, które się kompletnie nie znają jest jakimś nieporozumieniem. Wiem coś o tym, gdyż swego czasu miałem do czynienia z Akademią. Moja juniorka sama musiała sobie wybrać trenera (zapisać się), z którym miała dodatkowe zajęcia. Byli trenerzy lubiani przez dzieci i inni. Do tych pierwszych była kolejka. Drudzy oglądali tv. Trener lubiany niekoniecznie musi być dobry i odwrotnie. Dopiero po moich prywatnych prośbach juniorka trafiała tam, gdzie powinna.
Trenerzy zajęcia indywidualnie nie do końca traktują poważnie. Np. nikt się ze mną nawet nie próbował kontaktować z pytaniami – kto to jest ta zawodniczka, co umie a czego nie itd. itd.
Albo trenerzy są wszechwiedzącymi telepatami albo olewają swoją pracę.
Na początku nawet się cieszyłem, że zawodniczka tam trafiła. Nie pozajadałem wszystkich rozumów szachowych, więc spojrzenie drugiej osoby mogło wnieść dużo nowego i dobrego. Z sesji na sesję mój entuzjazm jednak malał.
Gdyby pieniądze wydawane na zawodnika trafiały bezpośrednio do osoby szkolącej w domu (lub klubu), to można by je wydać zdecydowanie bardziej celowo a efekt byłby dużo większy. Taki trener, opiekun i menadżer w jednym wie doskonale, co dziecku jest potrzebne i pewnie znalazłby kogoś do konsultacji (pomocy), gdy sam nie jest w stanie podołać. Domyślam się jednak, że natychmiast podniesie się lament z powodu zamachu na Akademię itd.
Taki system finansowania szkolenia, o którym pisałem wyżej ma kilka niepodważalnych zalet:
– w „terenie” nie ma pieniędzy wcale albo są bardzo małe. Ludzie tam uczący, nim wydadzą złotówkę, pięć razy ją obejrzą,
– jest pełny nadzór nad „konsultantem” przez osobę, której najbardziej zależy na juniorze. Trener domowy wychował dziecko, nauczył grać i pewnie chce, by poszło w świat.
– konsultant musiałby być świetnie przygotowany do zajęć, gdyż natychmiast mógłby „stracić” pracę (teraz wystarczy mieć znajomości, by funkcjonować – wszyscy czerpią z jednego kryta i obecnie o jakimkolwiek nadzorze nie ma mowy, choć pewnie w papierach się wszystko zgadza),
– mimo dobrych warunków bytowych na sesjach (jednak bardzo drogich), wyznaczanie ścisłych terminów nie jest najlepsze (dzieci zawalają szkołę). Pracując w okolicy domu można to bardziej elastyczne wszystko dopasować. Sesje, na które przyjeżdżają wszyscy, być też powinny (integracja środowiska, turnieje itp.), jednak dwa, trzy razy w roku np. przed ważnymi imprezami.
Wiem, że piszę na Berdyczów, bo ci, którzy są obecnie dysponentami pieniędzy, nigdy z własnej woli ich nie wypuszczą. Kto ma kasę, ten rządzi i jest ważny.
Ale czy pobuczeć mi nie można?
W korespondencji prywatnej toczy się dyskusja na ten temat. Głos 1:
Długosz ma 100% racji, Akademia jako szkolenie jest beznadziejna pod wieloma względami – niektóre wymienił Długosz. Sam wiesz jak się szkoli grupę, to trzeba mieć specyficzne wykłady, pożyteczne dla wielu, z aktywnymi sprawdzianami w trakcie zajęć. Oni robią wycinkowe zajęcia, które powinny być przy indywidualnym szkoleniu – dla dwóch osób lub jednej, bo innych to nie interesuje, albo są za słabi.
Oczywiście nikomu nie przyjdzie do głowy pytać się o dotychczasowe treningi, bo to im komplikuje życie. Indywidualne konsultacje to niezły pomysł, a dobór słuchaczy i wykłądowców jest przypadkowy i nic z tego nie wynika.