Głównym celem partii szachowej jest danie przeciwnikowi mata. Dlatego obie strony tak rozwijają swe siły, aby osiągnąć ten cel.
W kompozycji szachowej są pewne zadania, które są sprzeczne z tymi zasadami. Są to samomaty, maty pomocnicze (zwane też współmatami) i innego rodzaju zadania bajkowe. Zostały one stworzone przez kompozytorów i dlatego egzystują tylko w problemistyce szachowej.
W mojej książce „Kompozycja w treningu szachisty” m.in. pisałem, że rozwiązywanie i analizowanie zadań szachowych może przynieść szachistom-praktykom dużą korzyść przez ćwiczenie techniki liczenia wariantów, rozwinięcie tzw. zmysłu kombinacyjnego oraz kształcenie zdolności analitycznych, co jest szczególnie przydatne w trakcie rozgrywania końcówek.
Ale też zwróciłem uwagę na to, że do tego celu może służyć tylko odpowiednio wyselekcjonowany zbiór zadań i studiów. Jestem także mistrzem kompozycji szachowej i znam bardzo dobrze specyfikę tej dziedziny szachów. Sam ułożyłem wiele samomatów i matów pomocniczych. Ale jako trener nigdy nie polecałem moim podopiecznym zajmowanie się tą grupą zadań. Bowiem ich rozwiązywanie nie ma żadnego aspektu szkoleniowego!
Czy widział ktoś boksera, który w czasie walki – zamiast przeciwnika – uderzał siebie? Podobnie szachista w trakcie partii dąży do dania przeciwnikowi mata, a nie odwrotnie. Dlatego nie można polecać zawodnikowi, aby w cyklu szkolenia zajmował się rozwiązywaniem samomatów czy współmatów.
Tak więc rozwiązywanie zadań szachowych ma tylko w ograniczonym aspekcie wartość szkoleniową. Zajmowanie się wszystkimi gałęziami kompozycji szkodzi tylko w prawidłowym rozwoju utalentowanych zawodników. Tutaj przykładem jest zdolny junior Kacper Piorun, który w momencie zajęcia się solvingiem obniżył swoje loty jako zawodnik. Wielka szkoda, gdyż według krajowych ekspertów ten utalentowany gracz już dawno mógłby być w czołówce polskich seniorów!
Odnoszę wrażenie, że solving jest nadmiernie gloryfikowany. Ciekawe, czy np. Adamek zgodziłby się stłuc sam siebie na ringu, zamiast próbować dosięgnąć Kliczki? Kacper jest niestety ofiarą solvingovego „push-u”. Faktycznie, wybrał łatwiejszą karierę w branży krzyżówek szachowych, niż w zmaganiach w prawdziwych szachach.
Solving to po prostu inna dyscyplina niz szachy, tez na swoj sposob ciekawa. Ja osobiscie nie rozwiazuje za czesto samomatow – nie bawia mnie. Ale lamiglowki Lloyda i Smullyana sprawiaja mi sporo radosci 🙂 Moze sam kiedys sie skusze na start w zawodach, ale wczesniej musze sie przekonac do samomatow i pomocnikow 🙂