Po ostatnim swoim występie w Kavali (30 lipiec-6 sierpień 2011) było cicho na blogu Mateusza Bartla. Przypuszczałem więc, że mistrz Polski przygotowuje się intensywnie do kolejnych imprez. Wszyscy bowiem czekamy z niecierpliwością na udział młodego arcymistrza w jakimś renomowanym turnieju międzynarodowym, aby swoim fanom pokazać wreszcie klasę godną mistrza Polski!
Redaktor pisma „MAT” na pewno nie próżnował. To widać po długim wpisie w dniu 24 września na swoim blogu. Mateusz Bartel zapewnia już na początku swojego tekstu wszystkich swoich sympatyków, że jest nadal czynnym zawodnikiem. Ta wypowiedź mnie osobiście uspokoiła i bardzo ucieszyła. Czekamy Panie Mateuszu na czyny!
Następnie arcymistrz przystąpił do ataku. Obiektem tej akcji stałem się oczywiście ja. Mateusz Bartel drąży dalej temat mojej wypowiedzi dotyczącej partii Świercz-Piorun. Kolega, który pierwszy zauważył ten wpis, stwierdził w swoim emailu: „Mateusz chyba zerwał się z choinki. Przyczepił się jak rzep psiego ogona, a problem jest powszechnie znany”.
Powtarzam fragment mojego tekstu w kategorii „Polskie zwycięstwa” z dnia 23 sierpnia w tej kwestii:
Przy tej okazji chciałbym wyjaśnić jeszcze problem mojego komentarza w tekście „Vivat Darek!” z 15 sierpnia: Wyjątkowo zagrał przeciwko Piorunowi 1.d4, ale to była z pewnością uzgodniona partia. Nie byłem na miejscu. Jest to więc moje przypuszczenie, które oparłem na następujących wnioskach:
1. Darek zagrał tylko w tej partii 1.d4.
2. Zawodnicy powtórzyli do 13 posunięcia partię Dambacher-Chenkin, Amsterdam 2005. Potem wykonali szybko kilkanaście mało znaczących ruchów i zakończyli partię remisem. Tutaj nie było żadnej walki!
Decyzja zawodników była – moim zdaniem – jak najbardziej logiczna. Partia była grana w 7 rundzie, kiedy obaj mieli jeszcze szanse na zwycięstwo w turnieju. Postąpili zgodnie z klasyczną taktyką turniejową: jako zawodnicy jednego kraju nie zrobić sobie krzywdy, odpocząć w tej rundzie i od następnej partii grać na pełnych obrotach. Jestem więc przekonany o słuszności mojej oceny!
Tutaj jestem winny dokładnego wyjaśnienia. Imprezy szachowe mają swoją specyfikę. Niektóre turnieje trwają kilkanaście dni. Zawodnicy mają do rozegrania wiele wyczerpujących partii. Niektóre mogą trwać 5-6 godzin, albo jeszcze dłużej. Szachista musi mieć więc znakomitą kondycję, aby wytrzymać wszystkie trudy poszczególnych walk. W celu oszczędzenia sił, zawodnicy robią sobie często odpoczynek w pojedyńczych pojedynkach. Wystarczy obejrzeć zbiory partii z różnych turniejów. Nawet mistrzowie świata korzystają z tej formy „relaksu”.
Przypominam sobie pewną sytuację sprzed laty w trakcie turnieju w Dortmundzie. Jeden z zawodników dość szybko zremisował partię. Dyrektor turnieju poprosił o wyjaśnienie. Reakcja zawodnika była zdecydowana: „Myśli pan, że jestem maszyną szachową. Rozegrałem do tej pory pięć trudnych partii. Dzisiaj musiałem się odprężyć. Czekają mnie jeszcze trudne pojedynki”.
Moją ocenę pojedynku Świercz-Piorun oparłem właśnie na tych znanych przesłankach. To było przypuszczenie, a nie zdecydowana wersja! Jeśli obaj juniorzy grali rzeczywiście tę partię poważnie, to mogę w tej sytuacji tylko ocenić pracę trenera za błędne przygotowanie Dariusza do tego pojedynku. Nie zagrał 1.e4, co mu w pozostałych partiach przyniosło wiele punktów. Wybrany wariant był słaby i nie dał białym żadnej przewagi debiutowej. Także Piorun nie stanął na wysokości zadania, bo mógł zagrać lepiej! Czyli w tej rundzie można wystawić trenerowi Jakubcowi ocenę „2”.
Krytyczne uwagi Mateusza Bartla zmobilizowały mnie do wzięcia pod lupę jego twórczość. Okazuje się, że sam często korzysta z tej formy wypoczynku w trakcie turniejów. Wybrałem tylko kilka przykładów:
1. Szymczak-Bartel, Frydek-Mistek 1997, remis po 4 ruchach.
2. Deszczyński-Bartel, Warszawa 1998, remis po 13 ruchach.
3. Czerwoński-Bartel, Polańczyk 2000, remis po 17 ruchach.
4. Miśta-Bartel, Trzebinia 2000, remis po 6 ruchach.
4. Miśta-Bartel, Brzeg Dolny 2001, remis po 15 ruchach.
5. Gajewski-Bartel, Łączna 2002, remis po 15 ruchach.
6. Bartel-Gajewski, Warszawa 2006, remis po 15 ruchach.
7. Bartel-Soćko, Lublin 2008, remis po 16 ruchach.
Panie Jerzy! Pan za delikatnie traktuje swych oponentów. Proszę zobaczyć w jaki sposób to robi Zbigniew Nagrocki na swoim blogu http://www.nagrocki.net
Na chamstwo trzeba reagować zdecydowanie.
Ciekawe, jak długo jeszcze będzie rozstrząsana na sąsiednim blogu sprawa domniemania ustawienia remisu przez naszych szachistów? Jest ona tam tak naświetlana, jakby to domniemanie było zbrodnią odbierającą część, godność i Bóg wie, co jeszcze.
Jestem zadziwiony, że nasz arcymistrz grał na turniejach takie „super-miniaturki”. Podpisanie remisu w czwartym czy szóstym posunięciu jest żenujące. Sędziowie powinni karać zawodników za takie występy, bo są one jawną kpiną z szachów i turniejów, w których brano udział.
Uuuuuaaaaa, faktycznie, Zbigniew Nagrocki wali na odlew, i to delikatnie mówiąc. Przy okazji proszę zwrócić uwagę na ciekawą zależność: Z. Nagrocki używa baaaaardzo dosadnych słów, i nikt z obozu am Bartla nie śmie mu „podskoczyć”. Natomiast J. Konikowski używa stonowanego i kulturalnego tonu, i staje się celem ciągłych razów i często niekulturalnych wypowiedzi oponentów.