W prywatnej korespondencji z kolegami rozgorzała dyskusja o tym, czy Grzegorz Gajewski faktycznie odkrył ruch 10…d5!?, czy go tylko spopularyzował.
Osobiście uważam, i w tej kwestii nie jestem osamotniony, że nie można odkryć czegoś, co już było znane wcześniej. Argument, że jakiś fuszer zagrał pierwszy ruch 10…d5!? i to się nie liczy, jest – według mnie – nie do zaakceptowania. To byłaby dyskryminacja zawodników niższych kategorii i ich wkładu w rozwój szachów. Ten problem poruszyłem już dawno w artykule w Magazynie Szachista (12/2005). Wtedy napisałem: „Nie tylko arcymistrzowie potrafią wnieść do teorii szachów nowe idee. Praktycznie każdy szachista, niezależnie od klasy gry, może stać się autorem nowych i cennych pomysłów. Odrzucając, z reguły, partie misiów skazujemy się sami na dezinformację. co szczególnie w pracy nad debiutami ma bardzo duże znaczenie!”.
Nie można więc propagować jakiś abstrakcyjnych teorii, że tylko arcymistrzowie wiedzą najlepiej i tylko ich twórczość jest godna uwagi. W teorii debiutów jest wiele przypadków odkrycia jakiś koncepcji przez słabszych szachistów i ta informacja nie ginie w przestworzach. A to, że często pewne idee odkryte przez zawodników niższych klas, mają inne nazwy, to już jest inna sprawa. Takich przypadków w teorii otwarć jest rzeczywiście dość sporo.
Nie mam żadnych zastrzeżeń do nazwy „Gambit Gajewskiego”. Polski arcymistrz spopularyzował ten wariant i należy mu się za to miejsce w teorii debiutów. Ale powtarzam: nie mogę się zgodzić z oceną, że Grzegorz Gajewski zastosował nowinkę. Bo to jest niezgodne z prawdą!
Nie można opierać się wyłącznie na informacji jakieś osoby z Chess Base, która nie sprawdziła w banku z partiami, czy ta koncepcja była już wcześniej grana. Określenie „Nowinka 2007 roku” było zwykłą „kaczką dziennikarską”.