W polskim środowisku szachowym rozpowszechniona jest teoria, że dobrym trenerem może być tylko silny szachista z wysokim rankingiem, najlepiej arcymistrz i mający znaczące sukcesy turniejowe.
W innych dyscyplinach ten problem przedstawia się zupełnie inaczej. Dlatego postanowiłem wprowadzić nowy temat „Trenerzy“. Będę tutaj przedstawiać szkoleniowców, którzy nigdy nie byli w swoich dyscyplinach wielkimi zawodnikami, a swoje największe sukcesy odnosili właśnie jako trenerzy.
Na mojej stronie w zakładce „Problemy PZSzach” przytaczam fragmenty znakomitego artykułu Anny Kiczko o roli trenera we współczesnym sporcie. To powinni obowiązkowo przeczytać polscy szachiści, trenerzy i działacze.
Bardzo ciekawy artykuł. Dobrze, że zwrócono w nim uwagę na rzeczywisty szacunek, z jakim powinni się odnosić zawodnicy do swojego trenera. W obecnych czasach zbyt często zapomina się o tym, traktując trenera nie jak mentora, lecz jako człowieka który zrobił swoje i może sobie pójść, bo „temu panu już dziękujemy”.
Na mojej stronie internetowej wspominam doskonałego chemika i dydaktyka, dr Tomasza Plucińskiego. Oczywiście nie był on moim trenerem w typowym rozumieniu tego słowa, ale w czasach gdy na początku studiów zacząłem mu pomagać w prowadzeniu pokazów chemicznych dla szkół średnich, nauczył mnie wielu rzeczy z tej „branży”, przekazując swoje obserwacje, przemyślenia i głęboką mądrość. Jestem Mu za to wdzięczny, gdyż to On mnie ukształtował (chodzi mi o podejście do dydaktyki).
Obecnie jesteśmy ze sobą „po imieniu”, ale oczywiście nadal darzę Go wielkim szacunkiem, i uważam za swojego Mentora, przez duże „M”.