Mateusz Bartel posunął się już za daleko w swoim tekście, oskarżając mnie o oczernianie pewnych osób. Nigdy nie miało to miejsca. Jeśli pisałem krytycznie o kimś, to były ku temu widocznie jakieś powody.
Mnie nie interesuje to, co Piotr Murdzia robi w biurze i jakie rozwiązuje problemy administracyjne. Pisałem natomiast, że – jako kierownik wyszkolenia Polskiego Związku Szachowego – jest współodpowiedzialny za program szkolenia najzdolniejszego obecnie juniora w kraju Dariusza Świercza, który moim zdaniem nie jest optymalny. Na mojej stronie i blogu jest wystarczająco dużo wyjaśnień w tej sprawie. Ta cała awantura związana z turniejem w Wijk aan Zee nie musiała ujrzeć światło dzienne. Ale to prezes Tomasz Sielicki posłal wielu osobom mój prywatny email, który był kierowany tylko do niego. I to był początek całej potyczki, która trwa do dnia dzisiejszego.
Powtarzam jeszcze raz, że po 1.e4 jest wiele otwarć, wariantów i pozycji do nauki i badań, które trzeba koniecznie dobrze poznać. I w tym kierunku powinien – moim zdaniem – młody arcymistrz teraz pracować. Po partiach widać, że mu te pozycje leżą i pasują do jego stylu gry. Natomiast Dariusz ogólnie źle rozgrywa pozycje po 1.d4. Tutaj powstają przecież inne sytuacje, inne struktury pionkowe. Uważam, że na to młody arcymistrz ma jeszcze czas. Trzeba najpierw zgłębić te gry, które mu najlepiej pasują, i które już całkiem dobrze rozgrywa. Przecież po 1.e4 jest jeszcze bardzo dużo materiału do przerobienia. Po co teraz grać i ćwiczyć inne otwarcia? Uważam, że to nie ma teraz sensu.
Mnie zastanawia jedno, że niektórzy arcymistrzowie z takim uporem polecają Darkowi tę „oburęczność“. Nasuwa to podejrzenie, że tymi radami chcą się pozbyć szybko ewentualnego konkurenta. Przypominam, że były już takie przypadki w polskich szachach. Pisałem już na mojej stronie, że w przeszłości czołowy arcymistrz kraju trenował zdolnego juniora Marcina Kamińskiego i potem te wspólne analizy wykorzystał przeciwko niemu w bezpośredniej partii, aby zainkasować punkt.
O roli trenerów zagranicznych w szkoleniu naszej młodzieży już pisałem na mojej stronie: 9. Moja współpraca z Radosławem Wojtaszkiem (część 5)
Oto wycinek: Maciej Brzeski natychmiast po przyjeździe z Łaz poinformował mnie, że był tam trener zagraniczny Adrian Michalczyszyn. Ukraiński arcymistrz polecił mu grać czarnymi dwa nowe warianty i to już na mistrzostwach Europy! Jak można polecać młodemu zawodnikowi grać coś nowego w tak ważnej imprezie, bez przygotowania teoretycznego i praktycznego? Michalczyszyn rzekomo w podobny sposób zalecał i innym jakieś warianty. Jak można było dopuścić do tego, aby trener zagraniczny, który nie zna dobrze polskiej młodzieży i z naszymi szachami nie jest emocjonalnie związany, polecał grać reprezentantom Polski w najważniejszych imprezach roku nieprzygotowane i nieograne systemy debiutowe? Znam Adriana Michalczyszyna od wielu lat. Cenię jego fachowość i znam wiele jego książek. Ale uważam za nierozsądne obdarzanie go tak wielkim kredytem zaufania. Sprawa przygotowania debiutowego naszej najlepszej młodzieży powinna być tajemnicą i zostać wyłącznie w gestii krajowych trenerów. I dyrektor Akademii Ryszard Bernard powinien zdawać sobie z tego sprawę!
cdn.
To właśnie mnie zadziwia, ten brak roztropności w podejściu do treningu debiutów. To przecież prosta droga do „rozłożenia” zawodnika w turnieju. Od dawna wiadomo, że źle przygotowane debiuty powodują porażki, albo „dreptanie w miejscu”.