Związkowe pismo „MAT” opublikowało tekst redaktora naczelnego Mateusza Bartla „Szanowni Czytelnicy”, w którym stwierdza między innymi: „… skoro mamy już superarcymistrza i superprezesa może doczekamy się także super-drużyny? Myślę oczywiście o drużynie męskiej, bo kobiety mamy super już od lat!…”
Moje pytanie brzmi: A kiedy doczekamy się wreszcie super wyników? Nie podzielam optymizmu Mateusza Bartla. Polskie szachy mają na dobrą sprawę tylko jednego klasowego zawodnika. Jest nim Radosław Wojtaszek, ale do poziomu superarcymistrza jeszcze mu bardzo daleko. Z jednym zawodnikiem trudno będzie stworzyć męską super-drużynę. Kobiety grają coraz gorzej, co świadczą ostatnie indywidualne turnieje. Tymczasem narybku na światowym poziomie nie widać. Najlepszego juniora Dariusza Świercza nie ma na liście 20-tu najlepszych juniorów świata i nie widać, aby ten stan w najbliższym czasie się zmienił. Darek – zamiast grać co najlepiej czuje i zna – ćwiczy „oburęczność”, bo mu taki styl gry narzucił ukraiński trener.
Mimo tego patrzmy optymistycznie w przyszłość. Może nasz superprezes wyczaruje w końcu superarcymistrzów!
Mateusz Bartel w fotografii Leny Skrzypczak
Oczywiście rozumiem zadowolenie z osiągnięć am Wojtaszka, również je podzielam, ale skąd to hurra-gloryfikowanie jego rezultatów i ten bezpodstawny hurra-optymizm? Radek jest arcymistrzem, to wszyscy wiedzą, ale przy całym szacunku do niego, nie jest superarcymistrzem. Na taki tytuł zasłużył np. Kasparow, Karpow, Anand, Kramnik, czyli osoby, które miały lub mają ogromny wkład w rozwój szachów, i dokonali wielkich rzeczy w tej dziedzinie. Np. wygrywali bardzo silne turnieje, czy kilkakrotnie bronili tytułów mistrza świata. Redakcji czasopisma MAT sugeruję zachowania więcej realizmu w ocenie pozycji naszych szachistów.